Nowy kierunek i większa pewność siebie. Rozkwit Raroha ma miejsce tu i teraz
Polska scena deep techno jest w dobrych rękach. Można zaryzykować stwierdzeniem, że nigdy nie miała się lepiej. Kiedy stary wyjadacz Błażej Malinowski osiągnął w muzyce praktycznie wszystko, nie brak na scenie kolejnych, zwłaszcza młodych nazwisk, którzy marzą o sukcesie podobnym do tego, co głowa wytwórni Inner Tension. Szczególnie przyjemnie patrzy się na rozwój tych artystów, którzy do klubowo-festiwalowych występów, dokładają producencką cegiełkę — wcale nie tak oczywistą, gdy mowa o tym konkretnym odłamie muzyki techno. Artystą idealnie wpisującym się w omawiane zjawisko jest stołeczny producent, a od niedawna także DJ, Raroh.
Raroh. Zaskakujący (?) rozkwit
Cztery lata w świecie muzyki elektronicznej to dla artysty szmat czasu. Istna wieczność, pełna zaskakujących scenariuszy i wielu nieoczywistych scenicznych metamorfoz. Jak wiele może zajść zmian w ich trakcie najlepiej wie niejaki Shlømo. Niegdyś eksgeniusz scen deep i hypnotic, znany dla przykładu z wirtuozerskiego EP In Absentia: Tome 1 czy genialnego remiksu utworu Limits autorstwa Deepbass & Ness (obydwa wydawnictwa pochodzą z 2016 roku — przyp. red). Obecnie wciskający piąty bieg specjalista od prędkości z pogranicza 150 bpm.
Co nieco na temat muzycznej transformacji może wypowiedzieć się Jan Kaźmierczak. Nie jest ona może tak „spektakularna” jak u Francuza, niemniej warta odnotowania z uwagi na kilka istotnych aspektów, których popularny Raroh dokonał w ostatnim czasie. Nie tylko w kwestii warsztatu, ale i pobocznych działań, z którymi parę lat temu nie mógłby być kojarzony. Dlaczego polubił DJ sety? Dokąd zmierza za sprawą debiutanckiego albumu? Co sprawiło, że otworzył się na nowe brzmienia? Dowiedzmy się.
Czytaj również: Selekcja: Raroh dla Muno.pl. „Przez live acty wyrażam siebie”
Raroh. Nowy kierunek
Damian Badziąg: Od Twojej premierowej EP-ki The Perfect Moment In Time-Space Continuum, stworzonej z Głósem, minęły 4 lata. Przez ten czas dałeś się poznać ze strony producenta konsekwentnie realizującego postawiony przez siebie cel. Album The Sky Keeper’s Tale jest kolejnym krokiem w Twojej karierze, którym potwierdzasz swój wysokiej klasy warsztat i umiejętność tworzenia atmosfery. Podzielasz moją opinię?
Raroh: Dzięki! Czy wysokiej klasy, to nie mi oceniać (śmiech). Ale rzeczywiście, od czasu EP-ki z Głósem dużo pracowałem nad jakością mojej muzyki od strony technicznej. Także nad tym, aby było to coraz bardziej „moje”. I wydaje mi się, że z biegiem czasu i wraz z kolejnymi wydawnictwami, coraz lepiej udaje mi się uzyskać brzmienie, które wychodzi w dużej mierze tylko ode mnie (albo przeze mnie). Przestałem też tak bardzo porównywać swoją muzykę do innych. Pozwoliło mi to pójść ze swoją twórczością w bardziej indywidualną stronę.
Mój album jest w sumie dobrym przykładem tego, gdzie obecnie zmierzam. Bo z jednej strony ma część poświęconą bardziej typowemu deep techno, z drugiej posiada bardziej „eksperymentalną” stronę i utwory, których tak łatwo skategoryzować już się nie da. I na ten moment chciałbym taką formę kontynuować. Chciałbym mieć poczucie ugruntowania w deep techno i swobodnie wychodzić poza schemat. Szczególnie wtedy, kiedy czuję, że to dobry pomysł. Zobaczymy, gdzie mnie to zaprowadzi. Co by się nie działo, planuję konsekwentnie rozwijać się w tym – obranym już lata temu – kierunku, nagrywać i grać coraz lepszą muzykę.
Chwilę wcześniej dołączyłeś do rodziny The Gods Planet za sprawą EP Radio Universe XI oraz nawiązałeś współpracę z innym artystą, z którym wydałeś inne EP (z Commodus of Rome – Essence). Jak nigdy wcześniej zacząłeś wydawać muzykę jedną za drugą. W czym tkwi Twój obecny producencki rozkwit oraz gdzie widzisz progres w swojej twórczości, gdy zestawisz ze sobą swoje początkowe wydawnictwa z tymi obecnymi?
Raroh: Faktycznie, trochę się w tym roku nazbierało, ale to wynika trochę z przypadkowej zbieżności. Parę wydawnictw, które miały wyjść w zeszłym roku, przesunęły się na ten i wyszło tak dosyć gęsto. Ja w sumie nie zmieniłem rytmu swojej pracy, choć wydaje mi się, że dokonałem pewnego skoku jakościowego, który umożliwił mi wydania właśnie w takich wytwórniach jak TGP. Jak jednak wydarzył się ten skok, trudno mi powiedzieć. Na pewno wynika to z tego, że trochę się otworzyłem na nowe brzmienia. Bardziej też sobie zaufałem. Z drugiej strony jest to związane ze zwyczajnym progresem w kwestii technicznej, to znaczy lepszego miksu, bardziej ogarniętego pisania kawałków itd.
Wydaje mi się także, że jestem bardziej pewny siebie. W sferze muzycznej daje mi to więcej swobody, co przekłada się potem na same utwory czy live’y. Obecnie będę starał się iść w tym kierunku, który nakreślam ostatnimi wydaniami. Nie wykluczam jednak też wchodzenia w bardziej dubowe czy nawet house’owe klimaty, co ostatnio przydarza mi się podczas prób pisania nowej muzyki. Zobaczymy! Po tegorocznych wydaniach pojawiają mi się powoli kolejne plany i nowe marzenia. Mam nadzieję, że z biegiem czasu również będą się spełniać.
Raroh. Zbędna łatka
Pod koniec 2021 roku dokonałeś nie lada sztuki. Pierwszy raz zdecydowałeś się udostępnić podcast w formule DJ set. A jeszcze 2 lata wcześniej pisałeś: „Nigdy nie ciągnęło mnie do pendriva, kontrolera i DJ setów”. Co takiego zmieniło się u Raroha, że zaczął nagrywać DJ sety?
Raroh: Haha, to prawda! Jeszcze jakiś czas temu bym nie pomyślał, że zacznę miksować. W pewnym momencie jednak doszedłem do wniosku: czemu by nie spróbować? Tutaj duże podziękowania dla Piotra Ho, który udzielił mi cennych lekcji, pożyczył sprzęt do treningu. Generalnie dał mi pole do rozwoju w sztuce DJ-skiej. Granie setów ma na pewno swój urok. Musiałem go samemu odnaleźć, ale obecnie sprawia mi to dużą przyjemność i satysfakcję. Dzielenie się z innymi muzyką, którą sam uwielbiam, na żywo, jest naprawdę wspaniałym doświadczeniem. Okazało się też, że całkiem dobrze mi to wychodzi. Myślę, że to fajna odskocznia od grania live, co samo w sobie potrafi być wyczerpujące i nieporównywalnie bardziej czasochłonne.
Raroh: Myślę, że kiedyś nie chciałem być postrzeganym w świecie muzycznym jedynie jako „kolejny techno DJ”. Nie chciałem być wrzuconym w tę kategorię i dlatego tak atrakcyjna była dla mnie formuła grania tylko live. Dziś te kategorie i łatki nie są dla mnie tak ważne. Skupiam się bardziej na tym, co dla mnie osobiście jest istotne albo przyjemne. W pewnym momencie okazuje się też, że tego typu łatki, istnieją w dużej mierze tylko we własnej głowie. Może czasem nie ma się czym przejmować, tylko spróbować czegoś nowego?!