LAS Festival – ludzie, ludzie i muzyka – relacja z festiwalu

Relacja
LAS Festival 2021

Pierwszy raz pojechałam na LAS Festival i nie wiedzialam, czego się spodziewać. Odklejenia od rzeczywistości, owszem, trochę. Pięknych ludzi, pięknej muzyki - też. Jednak nie w takim stopniu, w jakim tego doświadczyłam. To zupełnie inna czasoprzestrzeń, wibrująca fluidami, które nie krążą w żadnym miejscu poza festiwalowym terenem.

LAS Festival 2021 – Najpiękniejszy Festiwal Świata

Pol’and’Rock? Przepraszam, nie znam. Nie zamierzam broń Boże przyrównywać tu muzycznych profili, aczkolwiek stwierdzić fakt, że ów tytuł, którym niegdysiejszy Woodstock szczycił się bardzo długo, jest tytułem przechodnim. Gdyby było jakieś gremium, które rzeczywiście takowy przyznaje i gdybym ja w nim zasiadała, to LAS Festival bezsprzecznie otrzymałby laurowy wieniec i wszelkie honory  z nim związane. Tu chodzi o klimat. Przyjeżdżasz i od razu wiesz, że jest dobrze. Że czujesz się jak u siebie. Będę pewnie trochę kręcić i przeskakiwać między wątkami, raz mówić, że tu chodzi najbardziej o ludzi, chociaż teraz powiem, że to miejsce – że miejsce  zrobiło swoje. Tylko że na miejsce też złożyło się multum czynników oprócz lokalizacji. Uproszczę to sobie i zacznę nazywać to spektrum, zbiorem, który zapracował sobie na to, bym LAS zaczęła darzyć tak szczególną estymą.

Bywałam już na wielu muzycznych eventach – większych i mniejszych, jednak nigdy na takich, które choć pozornie duże, okazywały się właściwie niewielkie do całościowego ogarnięcia. Jeden dzień na polu, poznanie terenu i wiesz, co jest pięć. To znaczy, dokąd uderzyć z konkretną potrzebą, gdzie się zaspokoić, jak wrócić do normalności bogatszym o przeżycia, które – nie sądzę, by mogły spotkać kogoś gdzieś indziej.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

LAS Festival skupił wielu różnych ludzi – ostrych zajawkowiczów, którzy bawili się tam od pierwszej edycji, tych, co lubią eksperymenty, ostrożnych-próbujących, wydaje mi się że też i przypadkowe osoby, między słowami namówione przez znajomych. Ten miszmasz przez kilka dni stał się community z prawdziwego zdarzenia. I urzekło mnie to, bardzo.

LAS Festival 2021

fot. Artur „AEN” Nowicki

LAS Festival 2021 – tam, gdzie czuje się inaczej

Pozwolę sobie na bardziej gawędziarski styl, bo wydaje mi się, że opisywanie doświadczeń spod sceny, gdzie Psychovsky grał kilkugodzinnego seta nie wzbudzi zainteresowania. Posnuję więc historie, jak to było, budzić się rano, po nocy spędzonej na leśnym parkiecie i wytuptanych 38 tysięcy kroków przy dźwiękach basu rypiących z najbliższej sceny, wyczołgiwać się z namiotu i nie móc rozróżnić ludzi, którzy wstają od tych, którzy dopiero kładą się spać. Co rano widzieć pagóry i jezioro – raz mi nawet na myśl przeszła wycieczka, lecz prędko ochłonęłam. Na wyciągnięcie ręki to ono się tylko wydawało, lecz poza tym, robiło swoją robotę, robiło wrażenie. I może zabrzmi to pretensjonalnie, ale widoki i południowy krajobraz serio rekompensowały niewyspanie. Zero myśli typu: jedenasta, masakra, kiedy sobie odpocznę. Zamiast tego bania parowała od bodźców estetycznych, bo turbo przyjemnie jadło się śniadanie, właściwie jakikolwiek posiłek tak na dziko, z jednej strony mając las, z drugiej nieckę, wodę i połać zieleni.

Czilera & utopia, zero potrzeb, bo podczas LAS Festival łatwo było je wszystkie zaspokoić. To taki rodzaju wypoczynku, który zostawi cię przeżutego fizycznie, ale psychicznie zagwarantuje ci odrodzenie się, niczym ten feniks z popiołów. Spanie na ziemi dobrze robi na kręgosłup, zimne prysznice też zdrowotne, zła energia wypocona w saunie (i ta sauna, ja cię kręcę, ten, kto wpadł na ten pomysł – dzięki ci serdeczne), więc ostatecznie i to ciało – choć dostało w kość – nie miało tak najgorzej. Zwykle wystarczyło wstać troszkę wcześniej – lub położyć się później  – żeby załapać się na warsztaty z jogi lub medytacji.

Zobacz: Fotoleracja z LAS Festival 2021

Bardzo dobrze to wszystko robiło na głowę – nagłe odcięcie to może i terapia szokowa, ale jaka skuteczna. W tej wioseczce, Paczynie, czułam, że jest wolniej i dalej od wszystkiego, wygodnie. Pięć dni zupełnie innych myśli, skoncentrowanych właściwie na takim podstawowym dbaniu o siebie i innych, których miało się blisko przy sobie.

LAS Festival 2021

fot. Artur „AEN” Nowicki

Elektroniczne Eldorado

Oczywiście, za wydarzeniem stoi na pierwszym miejscu – muzyka. Taka prawda, gdyby nie zapowiedziane sety, live acty i koncerty, Paczyn pozostałby cichym miejscem, ścieżek w lesie nie deptałoby na raz tyle stóp. I na tym poziome LAS Festival również spisał się znakomicie, bo muzyczna uczta była przednia. Pięć dni i pięć scen, które właściwie nie cichły, niezależnie, kto jaką godzinę uznał sobie za dziką – ktoś zawsze znajdował się na posterunku za DJ-ką. Line-up zapowiedziany już wcześniej okazał się przepotężny i kipiący od nazwisk artystów, których chciało się sprawdzić. Na żywo, to jedno, w takich okolicznościach – drugie. Jasne, intymne sety w zadymionych klubach to komfort, aczkolwiek po odpowiednich ilościach Mugi komary wcale nie gryzą tak bardzo, a muza dudniąca w lesie i ci ludzie – no, znowu, chodzi o ludzi – ludzie, którzy się w nią dosłownie wtapiają i przeżywają, czyniła te sceny niezwykle prywatnymi przestrzeniami.

Przeczytaj: LAS Festival 2021 – pełen line-up, pełen luz

LAS Festival 2021

fot. Artur „AEN” Nowicki

Najbardziej eksplorowaną przeze mnie areną była Rising Stage, gdzie królował minimal, a przy okazji można było tam podziwiać wschody słońca – na których zazwyczaj się zostawało, a nie wstawało, żeby je zobaczyć. Prócz tego zarosłam na Chill Stage, na której sporo rzeczy działo się na żywo. Koncerty, czy live acty naprawdę pysznie się ich słuchało, od tych energetycznych – na przykładzie fantastycznego seta Maryo, czy Ikarvsa, po te bardziej kontemplacyjne, sycące kompletnością, jak występ Surtarang. Pomiędzy resztą scen ledwie orbitowałam, na Tree Housie działo się dużo, szybko i ciężko, na Forrest Stage przeważnie bardzo angażująco, z kolei Bass Tent pozostał dla mnie nieodkrytym miejscem – najwyraźniej miałam szczęście trafiać na te sety, w których dominowało reggae. Nie moja bajka, lecz nie neguję obecności i tego gatunku w line-upie, bo i fanów dubów na LAS Festival nie brakło.

LAS Festival 2021

fot. Artur „AEN” Nowicki

LAS Festival skonstruował swój artystyczny skład w ten sposób, że faktycznie każdy powinien zakręcić się dookoła czegoś, co uzna za dobre, przyjemne, może dalej – wartościowe. Bez większego podziału na muzykę, jakiej zazwyczaj się słucha. Jednym z moich ulubionych punktów podczas festiwali w ogóle jest doświadczać nieznanego i później totalnie się w tym zatracać i szukać. Wkręcać. Testować shazama, podpytywać, aż wreszcie – dojść do punktu kupowania płyt, czy chodzenia na występy artysty, o jakim tydzień wcześniej się nie słyszało, a na którego trafiło się przypadkiem pokroju skoczenia po kolejne piwo. I nie ma w tym nic złego, to żadna ignorancja – to otwartość. Wiem, że po Lesie dużo mi zostało nieodkrytego do ponownego odkrycia. Już inaczej, na słuchawkach. Domowa edukacja, odrobienie lekcji.

Nawiasem mówiąc

Wiele z leśnych aspektów wpadły w ten nawias. Wege jedzenie, najpyszniejsze na świecie, mnóstwo wystawców z handmade’owymi gadżetami – od ubrań po ceramikę. Mi już pierwszego dnia udało się stracić głowę i pozbyć większości gotówki z portfela przy stoisku z biżuterią z naturalnych kamieni. Byłam pierwszą klientką i później z dziewczyną stamtąd przeszłyśmy na cześć. Któregoś dnia, przechodząc obok ze znajomymi załapaliśmy się na wspólne palenie, poczęstowano nas dahlem. Z jednej miski, tak kompletnie bezinteresownie.

AEN festiwal foto

fot. Artur „AEN” Nowicki

I takich sytuacji – milion. Ludzie się uśmiechali, po prostu. Ładujesz telefon, nagle poznajesz nowych ziomków, z którymi za chwilę drepczesz na scenę albo omawiasz sytuację polityczną we Włoszech. W kolejce pod prysznic ktoś opowiada, że musi przywitać się z Pauliną – tą samą, którą ja poznałam dosłownie parę godzin wcześniej. Koneksje między uczestnikami LAS Festival są ciasne. Nie jest to jednak kółeczko wzajemnej adoracji, raczej zabawa pokroju głuchego telefonu, gdzie każdy coś od siebie daje. Co wyjdzie na końcu? Kumanie się raz na rok na powtórce albo zaproszenia na wspólne imprezy. Absolutnie fantastyczne.

Wizualnie zostałam połechtana i dekoracjami i instalacjami świetlnymi – wow, czapki z głów, chapeau bas dla wszystkich, którzy maczali w tym palce – muzycznie usatysfakcjonowana, społecznie mile połaskotana. Czułam się dobrze, totalnie na swoim miejscu, mimo że to był mój pierwszy raz. Wiem, że będę wracać i lobbować znajomych, żeby rzucali wszystko i jechali do lasu.

Tak sobie myślę, że co roku ktoś wyjeżdża stamtąd z podobnymi emocjami do moich, a festiwal się rozrasta. Mogłyby rozrosnąć się również sanitaria, to jest – prysznice, bo tych było jednak ciut za mało – no i za mało wody, która zdarzało się, że się kończyła. Brud ofc można łatwo zmyć, super wspomnienia tak prosto się nie zetrą. Widzimy się za rok.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →