Brzmienie Kerala Dust zwala z nóg. Słuchamy najnowszej EP-ki

Kerala Dust, często i nie bez kozery porównywani do takich gigantów jak Darkside czy Monolink, wypuszczają kolejne, doskonałe wydawnictwo na przecięciu muzyki instrumentalnej i elektroniki. Jak poradzili sobie w najnowszej EP-ce Pulse VI dla wytwórni Play It Again Sam? Przekonajcie się sami.
Intrygująca fuzja gatunków
Kerala Dust to trzyosobowa formacja powstała w Londynie w 2016 roku. Zespół, pod wpływem muzyki Toma Waitsa i The Velvet Underground oraz zafascynowany równocześnie muzyką taneczną, postanowił połączyć świat rocka i szeroko pojętej elektroniki. Gatunki, w których poruszają się Kerala Dust, sięgają zresztą znacznie dalej. W ich muzyce usłyszymy naleciałości downtempo, house’u, funku czy improwizowanego jazzu.

Próba zaszufladkowania Kerala Dust do jednego czy nawet dwóch gatunków jest nie tyle niemożliwa, ile nie służy ich eksperymentalnej naturze. Edmund Kenny, Harvey Grant i Lawrence Howarth plasują się dzisiaj w absolutnej czołówce zespołów prezentujących wielowymiarowe instrumentarium stworzone dla wielkich światowych scen. Ich muzyka została doceniona przez fanów i krytyków w każdym zakątku globu. Mogliśmy ich usłyszeć m.in. na DGTL, barcelońskim Sonarze, Dockville w Hamburgu czy w kameralnej wersji w berlińskim Kater Blau. Kerala Dust pojawili się również w marcu tego roku w Warszawie na koncercie w stołecznej Pradze Centrum.
Czytaj także: Kerala Dust – wywiad dla Muno.pl
Formacja debiutuje w nowej wytwórni Play It Again Sam z nowym, bogatym w tekstury, organicznym trackiem zatytułowanym Pulse VI. Grupa ponownie łączy wpływy psychodelicznego rocka, bluesa i techno. Jak sami wspominają, ich muzyka tworzona jest z myślą o nocnych podróżach samochodem i zamglonych porankach. Nic się nie zmienia w kontekście ich najnowszego wydawnictwa.
Nasza najświeższa EP-ka traktuje o parze w burzliwym romansie, jadącej starą niemiecką autostradą, gdzieś na obrzeżach Berlina, w którym obecnie mieszkamy. Podczas pandemii wsiadaliśmy wszyscy do samochodu i jeździliśmy po starej, wschodniej części miasta. Znajdowaliśmy po drodze te wszystkie zrujnowane budynki – widząc je wysiadaliśmy z auta, aby do nich dotrzeć i poczuć ich magię. Dzisiaj oddajemy Wam muzykę będącą mieszanką nostalgii za przeszłością, połączoną z pewnym rodzajem melancholii.