Trus’me dla Muno.pl: muzyczna podróż dookoła świata
Wywiad
Jeden z wybitniejszych brytyjskich producentów ostatnich lat – Trus’me opowiada nam o pięciu albumach i pięciu miejscach, które odkrył podczas swoich podróży i które uważa za niezwykle inspirujące. Uwaga! Tylko dla czytelników Muno.pl!
– W najbliższej przyszłości planuję rozwinąć się na polu różnorodnych muzycznych gatunków. Mam w sobie tę pewność i energię, która pcha mnie w stronę nowych brzmień i każe mi się sprawdzić. Podczas robienia muzyki największą motywacją są dla mnie nowe brzmienia.– powiedział Muno.pl brytyjski producent Trus’me. Artysta w 2007 roku zadebiutował, osadzonym w muzyce deep house oraz disco, albumem „Working Nights”, od razu zwracając na siebie uwagę wielu słuchaczy i djów. Dwa lata później potwierdził swój producencki talent krążkiem „In The Red”, po którym na dobre dołączył do grona artystów czerpiących z klimatów slo-mo house. Jednak ostatnie lata to dla artysty przede wszystkim praca nad projektem techno tworzonym pod aliasem David James, którego echa można doszukać się również w wydanym kilka tygodni temu albumie Trus’me – „Treat Me Right”.
Świadomi wszechstronnych zainteresowań muzycznych artysty, poprosiliśmy go o opowiedzenie nam o kilku wydawnictwach, które ostatnimi czasy wzbudziły jego podziw i inspirowały we własnej twórczości. Zobaczcie, co nam opowiedział:
Pépé Bradock: Confiote de Bits: A Remix Collection
Bardzo utalentowany producent muzyczny, który z jakiegoś powodu ukierunkował swoją twórczość na sztuce remixowania. Jego muzyka to nie tylko zróżnicowanie, ale jest ona także urozmaicona kompozycją emocji, co nie charakteryzuje żadnego innego producenta, z którym do tej pory miałem do czynienia. Ta płyta jest dla mnie wzorcem zawsze, kiedy brakuje mi inspiracji, albo potrzebuję tej iskry żeby być tak dobrym, jak Pepe.
Archie Whitewater – Archie Whitewater
Ten album sprawił, że zakochałem się w muzyce, prawdziwej muzyce, w niedostosowywaniu się do żadnego gatunku i sprawił, że przestałem zastanawiać się w trakcie tworzenia. Najpierw kupiłem go do sampla Madlib, teraz muszę odsłuchać go przynajmniej raz w tygodniu.
Gil Scott-Heron – Real Eyes
Będąc w posiadaniu niektórych albumów myślisz „tak, jest tam ten jeden utwór”, ale nie w tym przypadku. Jest to krążek, z którego mógłbym korzystać na każdym występie, ponieważ są na nim kawałki na każdą okazję. Kawałki, których można słuchać w domu bez końca lub puszczać raz za razem w klubie.
Darker Than Blue: Soul from Jamdown
Mistrzostwo jeśli chodzi o kompilacje! Dla fanów soul i reggae, miłośników rocka trafia w samo sedno. Niezależnie od tego, czym się interesujesz, koniec końców każdy lubi posłuchać trochę reggae na zakończenie wieczoru. Kiedy znajome ci soulowe wokale wypełniają te hipnotyzujące rytmy, to trafia to do ciebie za każdym razem.
Jay Dee (J Dilla) Welcome 2 Detroit
Zawsze mnie to zaskakuje ilu ludzi wciąż nie zapoznała się z tym albumem. Jeśli kochasz muzykę elektroniczną z elementami soul, edge i emocji, to nie ma lepszego wyboru. Jest to szczyt tego, co można osiągnąć przy użyciu MPC i genialnego umysłu na miarę późnej twórczości Dilla.
Ostatnie trzy lata Trus’me spędził na walizkach pomieszkując głównie w Australii i Singapurze. Przyznał, że motywy wyjazdu z Europy były dwa. Ucieczka przed zimą, szczególnie mrocznym i deszczowym Manchesterem, oraz potrzeba przerwy, rozrachunku i podsumowania trzydziestoletniego życia. – Podróże są pójściem naprzód i życiem pełną piersią. Podróżując również doceniasz to, co zostawiasz za sobą i zyskujesz nowe spojrzenie na swoje życie. Jednak, przebywanie na słońcu oznacza zerową produktywność, tak więc wyjazd za granicę najlepiej poświęcić na doładowanie baterii i muzyczny reset. – powiedział nam Trus’me. Artysta przyznał nam również, że podróżując po ciepłych krajach zupełnie nie myśli o produkowaniu muzyki, a jego najnowszy album powstał w Manchesterze, gdzie udało mu się zebrać wszystkie wcześniejsze pomysły i inspiracje.
Z pewnością część podróży, które odbył Trus’me wiązały się z graniem w klubach rozsianych po całym świecie i gromadzących najwspanialnsze tłumy klubowiczów. Zapytaliśmy artystę o jego ulubione miejsca i krótkie uzasadnienie na zachętę. Zobaczcie sami gdzie najbardziej lubi bawić się Trus’me.
Trouw, Amsterdam
Wyróżniające się miejsce w Amsterdamie, produkt uboczny starego klubu 11, na którego zamykającej imprezie miałem szczęście się pojawić kilka lat temu. Tęsknię za tym miejscem, ale Trouw to coś więcej niż tylko wypełnienie tej pustki. To epicentrum miejscowego talentu, któremu „Dam” oferuje dj’ki, owinięte w dobrze zainstalowany system dźwięku, który zdecydowanie osiąga swój cel. Przyczyną, dla której uwielbiam to miejsce jest artystyczne oświetlenie, którego używają by zwiększyć twoje muzyczne doznania. Nigdy nie byłem fanem takich dodatków w klubie. Zawsze stanowczo uważałem, że klub powinien być ciemnym, klimatycznym pomieszczeniem, ale Trouw całkowicie zmienił moje podejście do tej sprawy.
Spice, Sydney
Sydney ma teraz swoją w pełni rozwijającą się dwudniową imprezę, na którą wychodzi się w sobotę, a opuszcza w poniedziałek wczesnym porankiem. Kiedy odwiedza się to miejsce po raz pierwszy, jest się porażonym niesamowitą kontrolą jakości, wszystkiego co dobre w muzyce elektronicznej. Spice stał się celem dla wielu ludzi głównie ze względu reprezentowaną przez niego jakość, o którą ciężko w dzisiejszych czasach. Z jakością idzie w parze ruch, co zdecydowanie ma miejsce w tym przypadku, każdy rezydent zna swój tłum i uważa się za headliner’a, który po prostu chce tańczyć i bawić się przy muzyce DJów grających przed nim. No i połączenia smakowe w jedzeniu już same w sobie są warte wizyty, ale trzeba zjawić się tu wcześnie, w przeciwnym razie możesz zacząć dzielić swój talerz krewetek królewskich z innymi imprezowiczami. Tak, to właśnie takiego typu miejsce, więc zostaw wszelkie zahamowania w domu.
Pbar, Berlin
Przez ostatnie 3-4 lata odwiedzania tego miejsca, oskalpowało zarówno mój wzrok jak i słuch pod względem muzycznym. Ciężko jest całkowicie wpłynąć na chłopaka z UK, ale w sobotę około 11 rano dzieje się tu coś, co jest niesamowicie magiczne. Turyści się wypalają, lokalni mieszkańcy przyjeżdżają, odjeżdżają przepłaceni headlinerzy, a przyjeżdżają miejscowi rezydenci, którzy wiedzą jak wzbudzić świeżo przybyłych Berlińczyków, którzy dopiero weszli do miejsca, które nazywane jest kościołem w niedzielne poranki. W tym klubie odnosi się wrażenie, że już sam wstęp na imprezę gwarantuje uczucie wzięcia udziału w czymś naprawdę historycznym na scenie muzycznej.
Super Zero, Singapur
W starych singapurskich barakach, rozpoczyna się nowa era azjatyckiej muzyki tanecznej. Wszyscy wiemy, że Azja za kilka lat nadal będzie taka, jaka jest, a Singapur i Super Zero są liderami w tej gonitwie. Kiedy wchodzi się do tego zapuszczonego labiryntu pomieszczeń, odnosi się wrażenie, że zostało się przeniesionym do serca Londynu, Berlina, a nawet Amsterdamu. Wizualne i artystyczne kolaboracje są zdecydowanie bardzo oryginalne. Jako DJ, opuszczasz to miejsce z szerokim uśmiechem na twarzy i satysfakcją, że mogło się wziąć udział w czymś, co ludzie będą postrzegać, jako katalizator dla azjatyckiej sceny muzycznej. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak zmieni się azjatycka muzyka za 10 lat dzięki tej organizacji.
Survivor, Melbourne
W końcu Australia ma coś, co należy do niej, ze sceną dla swingersów i dwoma pomieszczeniami dla tych, którzy pragną kontaktu z techno i house, Survivor jest tym miejscem. Jak przypuszczano, Melbourne będzie pierwszym klubem, który zrobi to dobrze, jest to numer jeden wśród międzynarodowych DJ’ów, jak wiadomo tutejsi ludzie wiedzą ‘co się dzieje’. Tak jak przypadku czterech wspomnianych klubów, są takie miejsca, w których chcesz by ci zapłacono, a są takie, w których mógłbyś grać za darmo. Koniec końców, DJ chce grać dla ludzi, którzy kochają tą samą muzykę, co oni, a tu w Melbourne, naprawdę ją kochają!
Rozmawiała Magda Nowicka Chomsk
Tłumaczenie: Daria Budziosz