James Holden: ,,Moja muzyka musi zawierać wiele emocji; jeśli ich nie ma, nie sądzę, aby było warto ją zapisać”
Mówiąc kolokwialnie, na początku lat 00. "wjechał" na imprezę razem z drzwiami. James Holden miał być kolejnym złotym dzieckiem wyspiarskiej elektroniki. Przez pewien czas faktycznie nim był, lecz sam szybko zauważył, że nie jest to droga dla niego. Zamiast tworzyć kolejne progresywne remiksy dla największych artystów, w tym Madonny czy Depeche Mode, wybrał trudniejszą, przez co ciekawszą ścieżkę, której nie żałuje. To właśnie na niej spotkał Wacława Zimpla, z którym połączył siły nie tylko w studiu, lecz również na scenie. Teraz obu artystów będziemy mogli zobaczyć w ramach trasy DO 3 X SZTUKA. Zanim wybierzecie się na nią, przeczytajcie co do powiedzenia na temat przeszłości i przyszłości ma James Holden.
FOR ENGLISH VERSION CLICK HERE
Mając zaledwie dwadzieścia kilka lat, James Holden zdawał się być już na szczycie. Jego błyskawicznie rozwijająca się kariera doprowadziła go do podpisywania kontraktów z czołowymi wytwórniami, występów na scenach największych klubów i festiwali i współprac z gigantami świata muzyki. Madonna, Depeche Mode, New Order czy Britney Spears – to tylko kilka nazw, które znajdziecie w jego remikserskim CV. Jako młody i zdolny DJ i producent, Holden piął się po szczeblach drabiny sukcesu przeskakując po kilka naraz. Słów uznania nie szczędziły mu takie tuzy jak Pete Tong, John Digweed i Nick Warren, którzy wybrali jego debiutancki (!) singiel na hymn lata 1999. Na początku XXI wieku światowa scena klubowa stała przed Jamesem Holdenem otworem. Ba, klęczała u jego stóp.
James Holden. Ze szczytu w nową podróż
Jednak młody i niepokorny Brytyjczyk wolał iść własnymi ścieżkami. Słynąc w środowisku z dość krnąbrnego sposobu bycia, Holden raczej nie przysporzył sobie przyjaciół, lecz jednocześnie nie mógł usłyszeć zarzutów o to, że jego sukces jest efektem przymilania się do kogokolwiek. Jako wciąż młody artysta, James chciał odkrywać i rozwijać się. Bycie na szczycie na tak wczesnym etapie kariery bywa wygodne, lecz łatwo wówczas o pokusę, by już na nim pozostać i powtarzać w kółko sprawdzoną formułę. Takiego rozwiązania James Holden w ogóle nie brał pod uwagę.
Nathan Fake – The Sky Was Pink (James Holden remix)
Od momentu zaproszenia przez Thoma Yorke’a do supportowania na trasie jego nowego zespołu, Atoms For Peace, Holden zaczął odkrywać nową fascynację. Sety didżejskie ustąpiły miejsca coraz bardziej rozbudowywanym live actom, podczas których James eksperymentował, improwizował i tworzył w czasie rzeczywistym. Brytyjczyk poznał nowe, nieznane dotąd źródła inspiracji, którym chwilę później postanowił oddać się w całości. Światowa scena klubowa straciła swoje złote dziecko. Zyskała dojrzałego, niezwykle świadomego i ambitnego artystę, który zdecydował się pójść inną drogą niż ta, którą wszyscy chcieli mu wytyczyć.
James Holden live in Budapest
James Holden. Zniknięcie złotego dziecka
Dziś, mając 45 lat, James Holden uznawany jest za jednego z najbardziej interesujących twórców szeroko pojętej muzyki elektronicznej i muzyki w ogóle, gdyż jego projekty, jak i same inspiracje, wykraczają daleko poza świat syntetycznych dźwięków. Zagłębiając się w skrajnie różne od siebie gatunki, eksplorując orientalne stylistyki, w tym te dawno zapomniane lub nieodkryte, Holden znalazł pomysł na siebie, a w zasadzie wciąż znajduje – Brytyjczyka nie sposób zaszufladkować, gdyż jak sam przyznaje, ważniejsze od dźwięków są dla niego emocje, a muzyka jest jedynie formą ich wyrażania. Podobnie jak naszego rodaka, Wacława Zimpla, moglibyśmy określić Holdena mianem człowieka-kameleona.
James Holden Live @ Sónar São Paulo 2012
James Holden gościem Wacława Zimpla
To właśnie z Wacławem Zimplem skrzyżowała się droga poszukującego nieznanego w muzyce Jamesa Holdena. Panowie razem nagrali świetnie przyjętą EP-kę, Long Weekend. Teraz Zimpel, w ramach cyklu DO 3 X SZTUKA, zaprosił Holdena do serii wspólnych koncertów. Jak się okazuje, jest to preludium do premiery kolejnego wydawnictwa nagranego przez polsko-brytyjski duet.
Korzystając z okazji, jaką jest wspomniana trasa koncertowa, porozmawiałem z Jamesem Holdenem na temat przeszłości i współczesności, twórczych poszukiwań i nudy, a także tego, czy trance można odnaleźć w muzyce metalowej.
James Holden – wywiad
Hubert Grupa: Większość ludzi szuka w muzyce rozrywki, formy sztuki lub ujścia dla swoich emocji, tych dobrych i tych złych. Czego Ty szukasz dziś w muzyce jako jej odbiorca, a czego jako jej twórca?
James Holden: Myślę, że w obu rolach szukam zainteresowania, czegoś nowego dla mnie, i chyba poszukuję rzeczy, które sprawiają, że czuję coś, niezależnie od tego, czy to daje mi przestrzeń do projekcji moich własnych uczuć, czy wprowadza mnie w stan transu (co uważam za coś innego). Moja własna muzyka musi zawierać wiele emocji; jeśli ich nie ma, nie sądzę, aby było warto zapisać utwór. Nie jestem pewien, czy to jest wzór, który chcę utrzymać.
Co Twoim zdaniem jest najbardziej ograniczające dla artystów elektronicznych, skoncentrowanych głównie wokół klubowej stylistyki?
Dla mnie ograniczenia związane z pisaniem muzyki klubowej zawsze wydawały się inspirującym wyzwaniem, a w pewnym sensie trochę za tym tęsknię. W jakiś sposób łatwo jest pisać muzykę, gdy siadasz z radosnym celem drażnienia konserwatystów! Nie jestem jedyną osobą z takim podejściem; widać to w różnych stopniach w różnych scenach, ale z perspektywy czasu wydaje się to perwersyjne – wielu ludzi, którzy lubią interesującą muzykę, nie chodzi do klubów, a wiele osób odwiedzających kluby uważa, że muzyka powinna funkcjonować „poprawnie”. Czy naprawdę spędziłem 15 lat swojego życia, krzycząc na przypływ, by się cofnął? I tak było zabawnie.
James Holden – Common Land
James Holden. Pokonać mentalne blokady
Słuchając Twoich współczesnych nagrań (swoją drogą jestem fanem This Is A High Dimensional Space Of All Possibilities), nie sposób ich gatunkowo zaszufladkować, ale nie to jest istotne – czy dziś, podobnie jak w przeszłości, myślisz, że może Ci się przydarzyć moment znudzenia muzyką? Czy może wytrenowałeś w sobie umiejętność tak dalekosiężnego szukania inspiracji, że nie obawiasz się, iż znajdziesz się ponownie w tym punkcie.
Czasami czuję, że nudzę sam siebie, mimo wszystkich szerokich wpływów, z którymi się zmagam, wciąż zdarza mi się utknąć w tych samych szczególnych pragnieniach i zawirowaniach. Ale te ograniczenia również stanowią inspirację; jeśli potrafię zidentyfikować i pokonać mentalne blokady, mogę tworzyć nową muzykę. Myślę, że następny album z Wacławem Zimplem zdecydowanie wpisuje się w tę kategorię – trzymany w jego wspierających ramionach poczułem się uwolniony do wypróbowania rzeczy, których nigdy wcześniej nie próbowałem.
Rozmawiamy przy okazji Twojej wspólnej trasy z Wacławem Zimplem. Wasza EP-ka jest nie tylko wspaniałym popisem umiejętności, skrzyżowania stylów i podejścia do muzyki, ale przede wszystkim naturalnie wypływającym z Was, twórców, brzmieniem. Czy i w ogóle było w tym miejsce na kalkulacje? Czy choć raz umawialiście się, by osiągnąć jakiś konkretny efekt czy dźwięk?
Nie planowaliśmy niczego szczególnego przy tych nagraniach – każda piosenka powstała w ciągu jednego dnia, to był szybki proces twórczy, w trakcie którego różne pętle i fragmenty były łączone – klarnet do modularu, modular do klarnetu… – a potem kilka prób, aż wszystko brzmiało dobrze. To był wspaniały proces – jestem trochę nieśmiały, nie jestem człowiekiem z natury towarzyskim, ani typem współpracownika, ale od razu się zgraliśmy, rozumieliśmy nawzajem swoje impulsy i stworzyliśmy przestrzeń dla siebie.
Wacław nazywany jest kameleonem i w sumie to samo można byłoby powiedzieć o Tobie. Jaki element jego twórczego warsztatu lub artystycznego mindsetu zaskoczył Cię najmocniej?
Dobre pytanie! Myślę, że moim największym zaskoczeniem jest to, jak szybko przeszedł od roli instrumentalisty do producenta – kiedy się poznaliśmy, pracował z innymi producentami, a w krótkim czasie nie tylko nauczył się samodzielnie tworzyć nagrania w swoim unikalnym stylu (zobacz na przykład album Train Spotter), ale także wymyślał pomysły na unikalne efekty, które pasowały do jego własnego kierunku eksploracji muzycznej (plugin „pitch gate”, który stworzyliśmy razem i który jest dostępny dla Max for Live & Benny).
Wacław Zimpel, James Holden – Long Weekend EP
James Holden: ,,Rzeczy, które mogłyby trwać wiecznie, wcale nie muszą”
Long Weekend to materiał, który aż prosi się o to, by pokusić się o nieustającą, stale rozbudowywaną improwizację na żywo. Czy nie mieliście problemów z tym, by w jakikolwiek się ograniczyć, czy to jeśli chodzi o instrumentarium, budowę czy długość utworów?
Rzeczy, które mogłyby trwać wiecznie, wcale nie muszą – zawsze istnieje przeczucie dotyczące tego, jaka forma jest odpowiednia, co kształtuje się jeszcze przed tym, jak naprawdę uda Ci się to zagrać choć raz. A potem wiesz, że będziesz to grać na żywo, więc możesz eksplorować wszystkie inne drogi, którymi mógłbyś pójść. Myślę, że to jedna z ulubionych rzeczy w moim obecnym sposobie pracy – każdy występ na żywo przybiera inną formę, więc zawsze istnieje szansa na wielką niespodziankę lub nowe odkrycie. Szczególnie grając z Wacławem, ponieważ nie jestem odpowiedzialny za cały kręgosłup muzyki, czuję się całkiem wolny, by podejmować ryzyko i eksperymentować.
W wywiadzie Johna Dorana dla The Quietus, pojawia się takie stwierdzenie, że ,,nie fetyszyzujesz sprzętu”. Zgodzisz się z tym? Czy zatem Twoim zdaniem do nagrywania wartościowej muzyki wystarczą najprostsze urządzenia czy instrumenty? A może powinniśmy przedstawić sprawę inaczej – może nie warto fetyszyzować umiejętności, bo zbytni perfekcjonizm zabija kreatywność?
Luksusowe rzeczy – czy to niesamowity sprzęt nagraniowy, czy niezwykłe umiejętności – mogą być mylące. Złapałem się na tym, że myślałem, iż plik wav jest dobry tylko dlatego, że przeszedł przez drogi sprzęt, a widziałem podobny błąd u niesamowicie utalentowanych muzyków. Ale naprawdę uwielbiam maszyny; tworzenie live actów z nimi to ogromna część tego, jak tworzę muzykę. I naprawdę lubię mieć wokół siebie utalentowanych muzyków! Jednak tak naprawdę mogę współpracować tylko z jazzmanami, którzy śmieją się z pomysłu grania „Giant Steps” we wszystkich tonacjach czy czegoś w tym stylu.
Crack Magazine | Invada Studios: James Holden Live
James Holden. O błędach tworzących prawdę
A skoro mowa o perfekcjonizmie – czy zdarza Ci się popełniać błędy i je akceptować?
100%, zawsze, od fałszywych nut po całkowite katastrofy. Naprawdę zależy mi na prawdzie w nagraniach (na przykład album Animal Spirits nie miał żadnych overdubów ani edycji co do zasady). Na następnej płycie z Wacławem jest moment, w którym zagrał coś szokująco pięknego; odwróciłem się, aby pokazać mu swoją ekscytację, i przewróciłem filiżankę herbaty na podłogę. Mogłem spróbować to wyciąć, ale to byłoby kłamstwo, ukrywanie najlepszego momentu utworu pod jakimś fałszywym zabiegiem.
,,Kodowanie wprowadza mnie w stan transu. Wiem, że kiedy jestem nieszczęśliwy z jakiegoś powodu, mogę skupić się na czymś takim. To mówi coś o tym, jak działa mój umysł – naprawdę cieszę się z bycia w stanie transu”- to kolejne zdanie z wywiadu dla The Quietus. Czy zatem Twoim zdaniem trance jako gatunek bardziej opiera się na odczuciu, jakie wywołuje niż na brzmieniowej estetyce? Idąc tym tropem, widzę wiele cech wspólnych trance’u z dziesiątkami innych gatunków, nawet tak dalekich stylistycznie jak jazz czy metal.
Tak! Szufladkowanie gatunkami naprawdę komplikuje dyskusję na ten temat, ponieważ wiele trance’u… nie jest trance’owe. Myślę, że to naturalna część bycia człowiekiem, chociaż może niektóre umysły są bardziej skłonne do takich stanów niż inne. Ostatnio widzieliśmy metalowy zespół Smote – 100% trance’u. Kevin Richard Martin – trance. Muzyka Gnawa – trance. I tak dalej! Podoba mi się, że to także aspekt społeczny, rytualny – w tych wszystkich kontekstach (w tym w rytuale Gnawa) publiczność współtworzy trans. Dla mnie to sposób, w jaki mogę połączyć się z grupą ludzi – zbyt duża dynamika tłumu mnie przeraża (uczestnictwo publiczności! bleh), ale jeśli wszyscy skupią się na synchronizacji fal mózgowych, jestem szczęśliwy.
James Holden & Maalem Houssam Gania | Atlas Electronic
Kogo obraził James Holden?
W przyszłym roku minie 25 lat (!) od Twojego fonograficznego debiutu – singla Horizons / Pacific dla Silver Planet Recordings. Niezależnie od tego, co stało się chwilę później, jak wspominasz tamten czas?
To było zamieszanie, całkowicie przytłaczające. Nie miałem pojęcia, co się dzieje, co to oznacza, jak wiele miałem szczęścia z tym wielkim przełomem! To było dość zabawne w niektórych momentach, wchodząc do brytyjskiego przemysłu tanecznego (który był oczywiście zepsutym schematem piramidalnym) jako głupi, młody punk, który tak naprawdę nie rozumiał, ani nie szanował wielu rzeczy… Spotykając wszystkie te legendy, bohaterów, przypadkowo obrażając kilku z nich… Wszyscy ci starzy wyjadacze z branży myślący, że znaleźli złotą kurę (lol, pomyłka!). 50-letni mężczyzna przedstawiający nam MySpace. Powoli uczyłem się jak prowadzić tłum ze sobą, jak sprawić, by rzeczy, które miałem w głowie, naprawdę działały. Zatrudniłem prawnika. Część, która nastąpiła potem, była lepsza.
Wacław zdaje się być wdzięcznym partnerem do współpracy. Nie zapytam Cię o to, kogo Ty chciałbyś dziś zaprosić do współpracy ze sobą. Zapytam za to, kogo Ty zaprosiłbyś do współpracy z Wacławem?
Co za prezent! Grał z tak wieloma różnymi ludźmi, zastanawiam się, z kim najbardziej by się cieszył… Czekam na możliwość zapytania go o to. Zakir Hussain byłby świetnym wyborem, albo może Terry Riley. A jeśli zapalę siedem świec w okręgu i przywrócę niektórych ludzi do życia: może z Pharoah Sandersem z lat 70., albo uwielbiam, gdy Wacław naprawdę się otwiera; jego szczególny liryczny sposób solowania jest niesamowity, więc chciałbym usłyszeć to na solowym albumie Freddiego Mercury’ego! A może nawet jakieś porządne, kiczowate solówki na trąbce z lat 80., z rolandowym chorusem, Wacław grający nową 20-minutową solówkę nad ostatnią zwrotką California Dreaming lub Young Turks…
James Holden – This Is A High Dimensional Space Of All Possibilities
Wacław Zimpel, James Holden i Saagara – koncerty i bilety
Podczas cyklu koncertów DO 3 X SZTUKA, Wacław Zimpel przedstawi się publiczności w trzech odsłonach. Pierwsza – solowa, skupiona będzie wokół ambientu w jego kontemplacyjnym wydaniu, w którym prym wieść będzie brzmienie klarnetu altowego, przetwarzane za pomocą syntezatorów. Po raz drugi Zimpel pojawi się w towarzystwie Jamesa Holdena. Panowie zaproszą słuchaczy w podróż przez tradycję kraut rocka, wpływy amerykańskich minimalistów, spiritual jazz i trans przepuszczany przez różne kulturowe filtry. Na koniec do Wacława Zimpla dołączą mistrzowie muzyki indyjskiej z Bangalora, z którymi artysta tworzy od lat zespół Saagara. Projekt ten to niezwykłe połączenie współczesnego brzmienia zachodu z jedną z najstarszych kultur świata.
Koncerty w ramach trasy DO 3 X SZTUKA odbędą się w następujących datach i miejscach:
17 listopada – Poznań, Centrum Kultury Zamek
18 listopada – Katowice, NOSPR
Bilety na te wydarzenia znajdziecie u naszych przyjaciół z kicket.