Filmy, które wpłynęły na postrzeganie muzyki elektronicznej
Oto 5 filmów, które obrazują prawdziwe życie klubowe. Widzieliście je wszystkie?
Elektronika na dobre zawładnęła rynkiem muzycznym. Mimo to niewiele się o niej kręci filmów, a my wciąż spotykamy się z krzywdzącymi stereotypami na temat subkultur zgromadzonych wokół niej. Powstają jednak pozycje, które z powodzeniem starają się ją promować. Obrazują one jak naprawdę wygląda życie w klubach. Poniżej przedstawiamy kilka „must see” produkcji:
1. Detroit Techno – The Creation Of Techno Music (2006), reż. Gary Bredow
Film dokumentalny. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów techno, okraszona świetnym soundtrackiem takich sław jak Inner City, Juan Atkins, Model 500, Plastikman czy Rhythim Is Rhythim. Ten film jest powrotem do korzeni, opowiadającym o fenomenie i początkach gatunku, od zamieszek na tle rasowym w 1967 roku po scenę partyjną pod koniec lat 80, kryzys ekonomiczny w Detroit i wynalezienia nowej muzyki. Zawiera wiele wartościowych wywiadów z twórcami techno, którzy opowiadają o swojej pasji i problemach. Jeśli spotykasz ludzi, którzy wciąż na słowo „techno” robią skwaszoną minę i wyobrażają sobie zagubioną grupkę małolatów, podskakującą w rytm przygłupawej łupanki, to odpal im ten film.
2. Berlin Calling (2008), reż. Hannes Stöhr
Klasyk. Mówiąc o filmach promujących muzykę klubową, nie sposób nie wspomnieć o „Berlin Calling”. Jest to niemiecka produkcja fabularna, która opowiada o losach artysty – Ickarusa – w którego rolę wcielił się sam Paul Kalkbrenner. Artysta stara się stworzyć nowy materiał, a jednocześnie podróżuje w trasie koncertowej. Bohater żyje tak naprawdę tylko od występu do występu. Wrażeń mu nie brakuje, każdy weekend to inny klub, inne miasto. Jakby tego było mało, dynamiczne życie podkręca sowicie wszelakimi substancjami psychoaktywnymi. Łatwo się więc domyślić, że dramat wisi w powietrzu… Film ten bez wątpienia namieszał na rynku muzycznym, przybliżając elektronikę szerszemu gronu. Przy okazji zapewnił Paulowi nieśmiertelność – wszyscy teraz pewnie zanucą „Sky and sand” czy „Aaron”.
3. They Call It Acid (2009), reż. Gordon Mason
Acid House to gatunek, który odegrał niebagatelną rolę w tworzeniu muzyki klubowej. Zrodzony w Chicago w latach 80. szybko zaraził swoim brzmieniem słuchaczy w pozostałych zakątkach świata, szczególnie w UK. Właśnie na cześć acidu powstał ten film. Jest to dokument, w którym narrację objęła legenda kwasów – Robert Owens. Na ekranie zobaczycie też Carla Coxa czy Derricka May’a.
4. Human Traffic (1999), reż. Justin Kerrigan
Chyba każdy z nas choć raz obejrzał ten film. Oś fabularną tworzy piątka przyjaciół, których życie kręci się wokół nielubianej pracy i ostrych weekendowych zabaw. Bohaterowie nie oszczędzają się i nie znają umiaru. Leją się strumienie alkoholu, zagryzane pigułami i poprawiane prochem. Wszystko przedstawione jest z pewną dozą dystansu. Jednak to, co najbardziej przykuwa naszą uwagę, to wspaniale zobrazowana historia rave’u z lat 90. Co więcej, w jednym z epizodów możemy zobaczyć Carla Coxa, który zresztą użyczył filmowi również swoich utworów. Oprócz niego usłyszymy też Underworld (znowu wszyscy nucą „Born Slippy”), C.J. Bolland czy Age Of Love.
5. The Shout (1978), reż. Jerzy Skolimowski
Tym razem coś dla fanów eksperymentalnych dźwięków. „The Shout” to pozycja wyreżyserowana przez Polaka. Film jest pełną niepokoju opowieścią o zakochanym w awangardowych brzmieniach organiście, żyjącym na wsi. Bohater na swojej drodze spotyka dziwnych ludzi i niecodzienne sytuacje. Jednak tym, co najbardziej nas interesuje, są sceny nakręcone w jego studio. John Hurt, wcielający się w rolę głównej postaci, ma obsesję na punkcie muzyki. Stara się w niej zamknąć niemalże całą otaczającą go rzeczywistość, zwracając uwagę na najmniejsze nawet szczegóły. Rejestruje dźwięki bzyczących much czy palonego papierosa. Film, mimo upływu lat, nie traci na wartości. Nie jest to typowa produkcja o życiu klubowym, ale na pewno zasługuje on na uwagę producentów i wszystkich fanatyków nietuzinkowego brzmienia.