Neil Barnes (Leftfield): „Musimy być otwarci na innych ludzi” [wywiad]

fot. Leftfield / Facebook
Wywiad
Leftfield - duet, który odmienił oblicze muzyki elektronicznej

Leftfield, czyli pionierzy takich gatunków muzycznych jak IDM oraz progressive house, w listopadzie odwiedzą nasz kraj, aby wystąpić na festiwalu Soundedit 22. Przy tej okazji udało nam się porozmawiać z członkiem tego legendarnego duetu, Neilem Barnesem, który opowiada nam o swoim trudnym dzieciństwie, niesłabnącej miłości do muzyki gitarowej, obrzydzeniu, jakie czuje do Partii Konserwatywnej i nadziei na lepsze jutro.

Duet, który odmienił oblicze muzyki elektronicznej

Jest kilka ważnych powodów, dla których uważa się Leftfield za jeden z najważniejszych projektów w historii brzmień elektronicznych. To właśnie Neil Barnes i Paul Daley (zastąpiony później przez Adama Wrena) dawali na tyle głośne koncerty, że nieraz musiała interweniować na nich policja. To także ta dwójka w pionierski sposób połączyła house z dubem i reggae, jak również występowała na scenie z wokalistami, co było swego czasu absolutną nowością. No i w końcu to Leftfield prawie przed trzydziestu laty wydali absolutnie klasyczny album Leftist, który raz na zawsze odmienił oblicze muzyki klubowej. Co z dzisiejszej perspektywy sądzi o nim Neil Barnes? Między innymi tego dowiecie się z niniejszego wywiadu.

Leftfield – wywiad

Kamil Downarowicz: Ostatnio wypuściliście singiel Full Way Round, który został nagrany wspólnie z wokalistą Fontaines D.C., Grianem Chattenem. Jak doszło do waszej współpracy?

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

To dość zabawna historia. Uwielbiam muzykę Fontaines D.C., jestem ich wielkim fanem od momentu, kiedy wydali debiutancką płytę. Jakiś czas temu moja córka zaprzyjaźniła się z dziewczyną Griana, więc poprosiłem ją, żeby podpytała go, czy nie chciałby nagrać czegoś wspólnie ze mną. Jak się okazało Grian bardzo ceni twórczość Leftfield, więc przekazał mi numer telefonu do siebie i tak się to wszystko zaczęło. Szczerze powiedziawszy, myślałem, że to się nie uda, w końcu dlaczego młody wokalista odnoszącego sukcesu rockowego zespołu miałby współpracować z takim dziadkiem jak ja (śmiech). Okazało się jednak, że Grian był naprawdę podekscytowany perspektywą tej kooperacji. W studiu pracowało nam się po prostu fantastycznie, bardzo się polubiliśmy i do dzisiaj utrzymujemy kontakt. 

Fontaines D.C. to zespół stricte gitarowy – lubisz słuchać muzyki spod znaku post punka czy indie rocka? 

Jasne! Jestem wielkim fanem Radiohead, The Strokes czy Interpolu. Śledzę muzykę gitarową w zasadzie od zawsze. Nie znoszę, jak ktoś mówi, że dzisiaj nie ma dobrych zespołów okołorockowych, to bzdury. Poza tym wiesz, swojego czasu nosiłem sprzęt Joy Division, byłem na ich kilkunastu koncertach…

Leftfield feat Grian Chatten – Full Way Round 

Czekaj, widziałeś na żywo Joy Division kilkanaście razy?

No pewnie, byli w końcu tu na miejscu, w Wielkiej Brytanii. Raz widziałem ich trzy razy z rzędu w Moonlight Club. Kolegowaliśmy się. Z perspektywy czasu i całego mojego życiowego doświadczenia mogę stwierdzić, że Joy Division to najlepszy zespół koncertowy, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi. No, może oprócz Mogwai, których także darzę wielkim szacunkiem. Podobnie jak Talking Heads – mam na koncie ponad 20 koncertów ekipy Davida Byrne’a.

Dobrze, wróćmy do teraźniejszości. Wasz nowy album This Is What We Do ukaże się 2 grudnia. Czy do tego czasu usłyszymy jeszcze jakiś singiel zapowiadający płytę?

Być może… Obecnie nie mamy jakichś konkretnych planów z tym związanych. A co myślisz o Full Way Round?

To znakomity numer napędzany punkową wręcz energią. Bardzo mi się podoba.

Dziękuję, że wspomniałeś o punkowym charakterze tego kawałka, dokładnie na tym nam zależało. Tak, energia Full Way Round jest naprawdę niesamowita. W Wielkiej Brytanii mówią, że brzmi on jak Underworld, a ja myślę, że ci, którzy tak twierdzą, są kurwa szaleni.

A jak będzie z waszą nową płytą – czy znajdziemy na niej brzmienia typowe dla Leftfield, czy może album zaskoczy nas czymś nietypowym?

Szczerze powiedziawszy, to najbardziej typowy album Leftfield, jaki możesz sobie wyobrazić (śmiech). Znajdziesz na nim trochę utworów wokalnych, nastroje poszczególnych kawałków są bardzo różne. Myślę, że jest to płyta, którą koniecznie trzeba wysłuchać od początku do końca, aby pojąć, o co w niej tak naprawdę chodzi. Jestem naprawdę dumny z tego, jak ona brzmi. Nie mogę się doczekać, kiedy krążek trafi w ręce słuchaczy.

Fot. Steve Gullick

Przeczytałem, że album ma eksplorować tematy zogniskowane wokół „miłości, akceptacji, różnorodności i uzdrowienia”. Czy możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?

Nauczyłem się, że w życiu ważne jest słuchanie nie tylko siebie, ale również innych osób. Wiesz, to jest zupełny inny sposób myślenia od tego, który starają się sprzedać nam różnej maści coachowie. Oni mówią ci, że liczysz się tylko ty i tylko ty jesteś w stanie polepszyć swoje życie. Myślę, że to z gruntu fałszywa filozofia. Jesteśmy połączeni ze światem i z innymi ludźmi tysiącami powiązań. Na naszą sytuację życiową nie ma wpływu jedynie pozytywne myślenie, ale również np. system ekonomiczny, w którym żyjemy czy to, jakie mamy prawa, jako pracownicy. Dlatego musimy być otwarci na innych.

Kiedy byłem nastolatkiem, wierzyłem, że osoby w wieku moich rodziców mają już wszystko poukładane w głowie i są bardzo dojrzałe emocjonalnie. Tymczasem prawda jest zupełnie inna, wielu z dorosłych ludzi wciąż leczy swoje traumy, z którymi nie może sobie poradzić. Czytałem o tym, że w czasie pandemii ty, Neil, próbowałeś właśnie oswoić demony z dzieciństwa.

To prawda, dokładnie tak było. Pandemia zamknęła nas wszystkich w domach i zmusiła do zastanowienia się nad naszym życiem. Ja poszedłem w stronę rozliczeń z przeszłością, która nie zawsze była kolorowa i fajna. Doszedłem do wniosku, że niektórzy rodzice czasami nie widzą prawdziwego obrazu swoich dzieci. Mają wyidealizowaną wersję swoich pociech i narzucają im niemożliwe do spełnienia oczekiwania. Tak było właśnie ze mną. To powodowało problemy w moim dorosłym życiu, bo te wszystkie ich rozczarowania i brak poparcia siedziały we mnie, nie zniknęły. Moi rodzice byli z jednej strony wspaniałymi ludźmi, a z drugiej bardzo trudnymi, mającymi wyraźny problem ze skomunikowaniem się ze mną. Nauczyłem się, że nie możemy traktować swoich dzieci, jakby były jedynie zaledwie odbiciem nas samych. To odrębne jednostki, posiadające własne aspiracje i sposób widzenia świata, który nie zawsze będzie się pokrywał z naszym. Trzeba to uszanować, choć nie jest to z pewnością łatwe.

Jakie to uczucie wracać po 7 latach z nowym albumem? Czujecie ekscytacje, niepewność? A może to i to?

Czuję się naprawdę podekscytowany tą płytą, bo – jak powiedziałem – myślę, że to naprawdę świetny materiał. To zdecydowanie najlepsza porcja muzyki, jaką zrobiłem od wielu lat i myślę, że jest bardzo jakościowa, kaloryczna. Nie mam żadnych oczekiwań co do tego, jak ludzie będą ją komentować, bo nie mam nad tym kontroli. Ale mam nadzieję, że ludzie polubią ten album… I nie będą wygłaszać głupich komentarzy, że brzmi jak Underworld, co uważam za obraźliwe. Przepraszam cię, ten Underworld nie może mi wyjść z głowy (śmiech).

Już niedługo, bo 5 listopada, wystąpicie w Łodzi na festiwalu Soundedit 22. Myśleliście już nad repertuarem? Usłyszymy stare hity czy postawicie na swoje najnowsze utwory?

W tym momencie sporo o tym rozmawiamy i wygląda na to, że ponad 80% z setlisty to będą nowe nagrania. Ileż można grać kawałki, które mają po 20 lat lub więcej, to strasznie nudne. Na scenie chcę poczuć emocje, grać nowe rzeczy, czuć, że się rozwijam jako muzyk, a nie odcinam jedynie kupony od tego, co robiłem kiedyś.

fot. Materiały organizatora

Chciałbym jeszcze przez chwile porozmawiać o Wielkiej Brytanii. Przeprowadzamy wywiad zaraz po tym, jak rezygnację z funkcji premiera złożyła Liz Truss. Sposób funkcjonowania Partii Konserwatywnej skrytykował w mocnych słowach wspomniany przez ciebie Thom Yorke z Radiohead. A jak ty osobiście patrzysz na polityczną sytuację w waszym kraju?

Uważam, że to jest kompletne fiasko, żenada i kompromitacja rządu. Uważam, że potrzebujemy teraz wyborów. Po prostu. Czasy są naprawdę ciężkie, a Brytyjczycy mają wrażenie, jakby zostali pozostawieni samym sobą, bo konserwatyści zajmują się wyłącznie wewnętrznymi rozgrywkami. Stąd mają takie znikome poparcie w społeczeństwie. Jakby wybory miały miejsce za chwilę, to z Torysów nie byłoby co zbierać. Nienawidzę Partii Konserwatywnej i uważam, że popełniliśmy błąd, opuszczając Europę. W 100% popieram Laburzystów i myślę, że tylko oni mogą zmienić coś na lepsze. Chyba po raz pierwszy w życiu czuję, że wstydzę się tego, że jestem Brytyjczykiem. Jak jeszcze pomyślę o Borisie Johnsonie.. Naprawdę nie rozumiem, jak można było głosować na tak niekompetentnego polityka. Powiem ci, że nigdy do tej pory nie dzieliłem się z prasą moimi przekonaniami politycznymi, jesteś jednym z pierwszych dziennikarzy, którym o tym opowiadam. Po prostu przekroczyliśmy czerwoną linię.

A jak inflacja i brexit odbijają się na tobie jako artyście?

Szkoda słów… Ceny żywności w Wielkiej Brytanii wzrosły od 17% do 20%. Nie możemy kupić sprzętu, kiedy wyjeżdżamy za granicę. Musimy starać się o wizy, pobierane są od nas ogromne sumy pieniędzy za transport instrumentów i wszystkich rzeczy, które są nam potrzebne do pracy. A najgorsze jest to, że będzie to trwało i trwało, aż do momentu, gdy znów dołączymy do Europy. Naprawdę tak uważam. Bardzo chciałbym wierzyć, że Wielka Brytania wróci kiedyś do Unii Europejskiej. Nazwij mnie marzycielem, nie mam nic przeciwko temu. Wielu moim krajanom UE kojarzyła się z czymś zupełnie innym niż jedynie pieniądze i prosty rachunek ekonomiczny. Chodziło o bycie częścią czegoś większego i bycie Europejczykiem. Wiem też, że rządy w Polsce są mocno eurosceptyczne i mogą wprowadzić na podobną minę jak nasze. Musicie być bardzo uważni.

Dobra wiadomość jest taka, że Prawo i Sprawiedliwość prawdopodobnie straci władzę w przyszłorocznych wyborach.

Bracie, życzę tego tobie i sobie! Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w lepszych dla nas wszystkich czasach i napijemy się piwa.

Na koniec chciałem spytać cię o debiutancki album Letfield zatytułowany Leftism, który ukazał się prawie 30 lat temu i dzisiaj uważany jest za dzieło klasyczne dla elektroniki. Jak oceniasz tę płytę z perspektywy czasu? Czy w 2022 roku nadal brzmi ona, twoim zdaniem, dobrze?

Myślę, że Leftism wciąż brzmi rewelacyjnie i doskonale przeszedł próbę czasu. Wybacz mi ten brak skromności, ale sam mnie o to zapytałeś (śmiech). Absolutnie niczego bym w niej nie zmieniał i nie unowocześniał. To jest album, który przełamał wiele granic i wytyczał nowe ścieżki. Myślę, że ja i Paul poruszyliśmy wtedy naszą twórczością wielu ludzi i mieliśmy realny wpływ na ich sposób myślenia i życia. To jest dopiero potęga muzyki!



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →