Najstarsza DJ-ka na świecie oprowadzi Was po klubach Azji. Nowy serial Netflixa
Od kilku dni na platformie streamingowej Netlixa można zobaczyć serial dokumentalny zatytułowany Midnight Asia. Jest to unikatowa okazja, aby z poziomu clubbingu poznać ten kontynent z zupełnie innej strony. Przyglądamy się z bliska nocnemu życiu i wszystkim jego aspektom, rozgrywanym w największych azjatyckich metropoliach.
Midnight Asia. Klubowy duch Azji na wyciągnięcie ręki
Nowa seria Midnight Asia: Eat Dance Dream została wyprodukowana i zlokalizowana na streamingu Netflixowym, przedstawiając sceny z życia nocnego Azji. Serial bada tkankę klubową w sześciu tamtejszych, największych metropoliach – Tokyo, Seulu, Bombaju, Tajpej, Manili i Bangkoku. Twórcy Netflixa zapewniają, że najnowsza seria będzie połączeniem kulinarnych przygód Street Food: Asia i wzruszających historii z Midnight Diner. Znając bogatą kulturę azjatycką związaną z muzyką elektroniczną i kulinariami, szykuje nam się prawdziwy Netflixowy rarytas!
Najstarsza djka na świecie jest z Azji
Program będzie pozbawiony osoby prowadzącej, co sprawi, że widz będzie mógł spojrzeć na przedstawiany mu świat, samodzielnie wyciągając wnioski z opowiadanych historii. W dokumencie występuje wiele azjatyckich znakomitości, w tym prawdopodobnie najstarsza DJ-ka na świecie. Mowa o 88-letniej Sumiko Iwamuro, legendzie japońskiej sceny techno. Jej postać poznajemy w pierwszym odcinku, w którym udajemy się do Tokio, aby odkryć imprezowiczów-fetyszystów i wspomnianą DJ Sumirock. Sensacja życia nocnego, która ostatnie 60 lat spędziła, robiąc japońskie pierożki gyoza, od kilkunastu lat regularnie występuje w największych klubach Azji. Sumirock swój styl opisuje jako techno z domieszką jazzu i odrobiną muzyki klasycznej.
W nocy ożywa duch zabawy azjatyckich metropolii. Ten serial dokumentalny prezentuje ich kulinarne atrakcje, muzykę oraz nocnych marków, którym ciemności dodają skrzydeł. Serial należy traktować jako przewodnik po szalonym, pełnym abstrakcji życiu azjatyckich freaków. Nawet jeśli nie dowiemy się niczego o festiwalu Labyrinth lub postaciach pokroju Takkyu Ishino czy Ken Ishii, warto odkryć tę kolorową alternatywę klubową, żyjącą swoim życiem tysiące kilometrów od nas.