Muno TeleGram: Violent: „Odkryłem nowy styl tworzenia własnej muzyki”
Kolejnym gościem naszego Muno TeleGramu jest znany wszystkim dobrze, jednak pierwszy raz występujący u nas w roli rozmówcy, Violent. O wpływie lockdownu, wyjątkowej relacji, mankamentach, nowym stylu tworzenia muzyki i niepokojącej zależności.
Niemalże 3 miesiące od wydania swojego drugiego EP Almost Nothing sprawdzamy, co nowego w trawie piszczy u naszego dobrego znajomego. Od ostatniego wywiadu Adama dość sporo się zmieniło, a to wszystko w czasach wszechobecnej posuchy klubowo-imprezowej. Ta, jak się okazało, nie miała większego wpływu na jego osobę, a wręcz przeciwnie. Otworzyła nowe furtki i poszerzyła horyzonty na wiele istotnych dla niego kwestii życiowych i zawodowych.
Violent – Muno TeleGram
Violent – Fot. Marta Fraszewska
Violent. O wpływie lockdownu
Damian Badziąg: Gdy ostatnio rozmawialiśmy otaczający nas świat wyglądał zgoła inaczej. Świat pędził do przodu, kluby tętniły życiem, a wszystko zdawało się nie mieć znaczenia. Jedną z wypowiedzi, która wówczas najbardziej zapadła mi w pamięci dotyczyła tego, że „scena to nie jest miejsce na kłótnie i animozje”. W obliczu dość zintensyfikowanych – nazwijmy to – potyczek personalnych toczących się dookoła naszej sceny, wiara w bezinwazyjne przeczekanie pandemii, zdaje się być mało realna. Wierzyłeś w ogóle, że co innego, jeśli nie pandemia i lockdowny, jest w stanie nawet chwilę, zjednoczyć scenę mówiącą tym samym głosem, idącą w tę samą stronę?
Co w takim razie z wydarzeniami z Polski, ale nie związanymi z muzyką. Jest/są jakieś szczególne, którym(i) zainteresowałeś? Które przykuły Twoją uwagę i miały na Ciebie w mniejszym lub większym stopniu wpływ?
Violent: Mógłbym wymienić mnóstwo przykrych informacji, ale jak jest, każdy widzi. Pozwolę sobie na uznanie udzielonej przeze mnie odpowiedzi za wyczerpującą.
Violent – Grief
Violent. Zmiana podejścia
We wspomnianej rozmowie poruszyliśmy wówczas również wątek Twojego najnowszego EP. I choć chciałeś, by Almost Nothing było wydaniem winylowym, stało się inaczej. Blisko 4 lata czekania na drugie EP, a w międzyczasie kilka składankowych numerów. I tym razem, będziesz kazał nam tyle czekać na nowe, pełne wydawnictwo? Jak cały ten lockdown i brak imprez wpływają na Ciebie pod kątem twórczym?
Violent: Nie wydaję mi się, żeby słowo „lockdown” było w moim przypadku słuszne. Brak imprez wpłynął na mnie bardzo dobrze. Skupiłem się na rodzinie, miłości i pracy. Odkryłem również zupełnie nowy dla mnie styl tworzenia muzyki i w tegorocznych wydaniach będzie go bardzo dużo.
Na czym głównie skupiasz swoją uwagę w trakcie tworzenia muzyki i jak myślisz, co pomogło Tobie odkryć ją na nowo?
Wake & Rave / Podcast #40 | Violent
Violent. Widoczne mankamenty
W jakich aspektach mógłbyś być jeszcze lepszy jako artysta? Na jakich płaszczyznach dostrzegasz swoje mankamenty?
Violent: W tworzeniu swojej muzyki chciałbym ulepszyć jakość jej brzmienia, aranżację oraz łatwość w uzyskiwaniu dźwięków które mam w głowie. Jeśli chodzi o występy na żywo, to moimi problemami jest czas, jaki potrzebuję na znalezienie odpowiedniego utworu oraz beatmatch. Nie są to oczywiście mankamenty, które muszę koniecznie poprawić, jednak są zwyczajnie czymś, co chciałbym usprawnić.
To, co wielokrotnie powtarzałeś to fakt, że każdy z Twoich numer różni się od siebie. Między pierwszą wydaną EP a drugą, minęło trochę czasu, jednak nie oznacza to, że wiało od Ciebie nudą. Wydałeś wiele remiksów i numerów, które znalazły się na parunastu składankach. Z czego wynikał fakt, że pomimo weny twórczej objawiającej się we wspomnianych przeze mnie wydaniach, podejście do stworzenia – koniec końców Almost Nothing – miało swoje finalne zakończenie (dopiero) 11 listopada ubiegłego roku?
Violent: Materiał ten, był przygotowywany przez bardzo długi czas. Nie miałem też planów na nowe wydania i zwyczajnie nigdzie mi się z tym nie spieszyło. Finalnie bardzo się cieszę, że Almost Nothing wyszło po tak długiej przerwie gdyż, brzmienie tej epki jest świeże i zupełnie niepodobne do poprzedniej.
Violent & Hatelove aka Paranoia
Violent. Niepokojąca zależność
Perc, w jednym ze swoich wywiadów przyznał, że w muzyce elektronicznej istnieje dość spory przedział pomiędzy muzyką, którą artysta produkuje, a tym co gra w klubie. Podzielasz zdanie Alistaira tudzież dostrzegasz inną zależność w muzyce, która w mniejszy lub większy sposób Ciebie martwi?
Violent: Ciężko jest mi się z tym zgodzić, gdyż w mojej twórczości, taki podział istnieje. Nie widzę w tym nic złego. Uważam też, że kontrast pomiędzy tworzeniem muzyki oraz graniem jej klubach, jest ogromny. Weźmy na przykład proces, który odbywa się w obydwu przypadkach. Tworząc, znajdujemy się sami, w pomieszczeniu, które sprzyja naszej kreatywności, często jesteśmy w pozycji siedzącej przy maszynach lub programie. Mamy wówczas mnóstwo czasu na wszystko, co podczas występu na żywo, jest skrócone czasem do mniej niż minuty. Otoczeni przez tłum ludzi, musimy sobie poradzić w warunkach, które nie zawsze są dla nas mile widziane.
Martwi mnie właśnie to, o czym mówi Perc. Bardzo duża ilość artystów znajdując brzmienie, które się sprzedaje, utrzymuje je zbyt długo i przedstawia je w bardzo podobnej formie utworów oraz setów w obawie przed utratą fanów. Stwarza to wrażenie pewnego rodzaju stagnacji, która przyzwyczaja twórcę oraz słuchaczy do jednego rodzaju brzmienia, co w przyszłości może mieć negatywny wpływ na rozwój muzyki elektronicznej.
Wraz z Twoim dobrym przyjacielem, Hatelove, tworzysz duet Paranoia. Zdarzyło się wam wspólnie zagrać w kilku miejscach, jednak – co podkreślił ze mną Filip w prywatnej rozmowie – Wasze działania mają głównie opierać się na produkcji. Jak na chwilę obecną kształtuje się wspólny projekt biorąc pod uwagę chociażby jego produkcyjne zapracowanie? Czy wydawane seryjnie przez niego EP-ki w jakiś sposób „destabilizują” Wasze pierwotne plany związane z szerszym spektrum Waszej działalności? Skoro i tak nie ma imprez, a kluby są zamknięte.
Violent: Osiągnięcia Filipa w żaden sposób nie destabilizują naszej współpracy. Problemem jest fakt, iż każdy z nas pracuje i zwyczajnie nie możemy sobie zgrać grafików. Tworzenie muzyki na odległość jakoś nie bardzo nam pasuje.
Violent & MERVEH
Violent. Wyjątkowa relacja
Jeszcze, gdy kluby były otwarte, dało się Ciebie zauważyć również u boku MERVH, wchodzącej dopiero na salony sceny klubowej, młodej producentki z Turcji. Jak nawiązała się Wasza relacja? Czy i w tym przypadku będzie można mówić o przyszłej zawodowej współpracy? Pojawiły się takie plany?
Violent: Merve ma specjalne miejsce w moim życiu i na pewno będziemy pracować nad wspólnym muzycznym projektem. W marcu wyjdzie mój remiks jednego z utworów na jej epce, którą zadedykowała swojej mamie. Jeśli chodzi o jej obecność podczas zeszłorocznych wydarzeń, to mogę tylko powiedzieć, że jestem ogromnie szczęśliwy z faktu, iż mam w swoim życiu osobę, z którą mogę dzielić wspomnienia, dawniej przeżywane w pojedynkę.
Jesteś na scenie od ponad dekady. Zwiedziłeś Polskę wzdłuż i wrzesz, poznałeś wiele miejsc i osób. Czasy jakie mamy, każdy widzi. Każdy też na swój sposób obserwuje scenę i to, co się na niej dzieje. Mówię o tworzonych projektach i inicjatywach, ale również o nowych artystach, którzy w ostatnim czasie śmielej sobie poczynają. Interesujesz się w ogóle pandemicznym rozwojem sceny? Podpatrujesz i śledzisz jej poczynania, czy starasz się trzymać na dystans i nie jesteś na czasie?
Violent: Nie jestem na czasie w tej kwestii jeśli mam być szczery. Udało mi się jedynie odkryć kilku artystów, którzy są dla mnie nowi, ale na scenie są już dosyć długo. Zatem nie ma tutaj mowy o świeżej krwi.