Keen Distress: Narazić się na pewne stany emocjonalne [wywiad]

Keen Distress - mat. własne
News
Keen Distress

Na styku muzyki i obrazu, wyobraźni i rzeczywistości. Keen Distress to łącznik między światami i dziedzinami. To także historia inna od wszystkich, które do tej pory opowiedzieli jej autorzy - Błażej Malinowski i Robert Matysiak. W dniu premiery ich wspólnej płyty, porozmawialiśmy o fascynacjach i inspiracjach, a także o ambicjach i oczekiwaniach związanych z projektem, które brzmienie bywa równie hipnotyzujące, co niepokojące.

Od lat trwają dyskusję na temat tego, czy Błażej Malinowski jest należycie docenianym polskim artystą muzyki elektronicznej, bo co do tego, że jest jednym z jej najwybitniejszych reprezentantów, nie ma żadnych wątpliwości. Skupiony na rozwoju producenckiego warsztatu, budowaniu własnej marki w oparciu o kolejne cenione wydawnictwa i bookingi w prestiżowych klubach – kariera Błażeja przebiega z dala od nachalnego szumu w mediach społecznościowych. Tam znajdziemy głównie informacje o jego kolejnych występach i kulisy pracy w studiu. Zdaje się, że Malinowski w pełni koncentruje się na realizacji artystycznych ambicji, nie dbając zbytnio o marketingową otoczkę, która – dla niektórych wciąż “stety niestety” – odgrywa dziś kluczową rolę i nie ma w tym niczego złego. Wszak, to tylko kolejne narzędzie, które może pomóc twórcom dotrzeć szerzej ze swoim przekazem. Jeśli przykładasz wagę do pracy nad muzyką i chcesz, by trafiła ona do ludzi, a następnie zaprowadziła Cię w konkretne miejsca – do bookingów w klubach i festiwalach czy kontraktu z wytwórnią – musisz sobie pomóc, bo w dobie nadprodukcji muzyki i dostępności tak wielu kanałów jej dystrybucji, zaniedbanie tej działki oznacza nic innego jak przepadnięcie w tłumie. Malinowski udowadnia, że muzyka nadal broni się sama, jednak ze świecą szukać kogoś, kto wkłada w nią tyle czasu, zaangażowania, kreatywności i konsekwencji.

Błażej Malinowski – fot. Helena Majewska

Keen Distress. Wejść w cień…

To, co szczególnie imponuje mi u Błażeja, to umiejętność ekspolorowania nowych obszarów w muzyce elektronicznej, które choć nadal wydają się być bliskie rdzeniowi jego twórczości, to jednak zahaczają o mniej lub bardziej odległe, a tym samym przystępne stylistki, co pokazuje nie tylko jego kunszt producencki. Przede wszystkim Malinowski to artysta o otwartym umyśle, który bez krzty snobizmu przeskakuje z jednej estetyki w drugą. W tym wszystkim towarzyszy mu niebywała autentyczność i skupienie się na jakości tworzonej muzyki. Cała reszta jest mniej istotna, choć jak pokazuje jego najnowszy projekt współtworzony z Robertem Matysiakiem, Malinowski ma ambicje by wychodzić nie tylko poza ramy gatunkowe, ale i poza konkretne dziedziny sztuki. Właśnie dlatego Keen Distress jest tak wyjątkowym tworem, powstałym na styku dźwięku i obrazu, a dla mnie również storytellingu, bo Malinowski i Matysiak nie tylko chcą wywołać konkretne wrażenia estetyczne i emocje. Chcą coś opowiedzieć, o czym przekonują nas na Overshadowed, mającej dziś swoją premierę płycie ich wspólnego projektu.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Robert Matysiak, solowo ukrywajacy się pod aliasem RTMTS, dał się poznać jako koneser hipnotyzującego, a jednocześnie surowego i potężnie brzmiącego techno, które pomimo swojego ciężaru, charakteryzuje się ogromną przestrzenią. Jego sety nie są gonitwą za tempem czy siłą uderzenia – to porywające mocą i pozbawioną banału selekcyjną spójnością miksy, które są nie tylko dowodem kunsztu Matysiaka jako didżeja. To przede wszystkim coraz rzadziej spotykane przykłady na to, że dyktatura gatunków, schematów czy trendów nie większego ma sensu – liczy się wrażliwa, subiektywna perspektywa, która w połączeniu z techniczną wirtuozerią i błyskotliwą selekcją, tworzy arsenał, któremu nie oprze się żadna publiczność.

MWTG 218: RTMTS

Keen Distress. …i zniknąć

We walked the earliest edge of Sunday, winter dark; streets lined up with standstill cars, silver, grey, and black, and white; while the ever-distant sun, then further still, was slowly breaking into shining. The town was quiet, gleaming; the rows of tenements – awash with sky. And we rarely chanced upon a person, save the stocking-wrapped, shadows without bodies, and that nude and mouthless one. We turned into a narrow lane past the power station, the mute red lights of chimneys looking down at us. We reached the concrete halfpipe of the dried-out canalside. And listened out for it. To disappear. For that

Te słowa autorstwa pisarza i poety Pawła Jankiewicza, mogące być prologiem do znakomitej książki, dołączone zostały do płyty jako jej opis. Z jednej strony mówią one co nieco o inspiracjach, a może bardziej o nastroju, jaki towarzyszy albumowi. Z drugiej są próbą zobrazowania tego, co oczami wyobraźni widzą jego autorzy. Z trzeciej zaś są wstępem do historii, którą Malinowski i Matysiak opowiadają za pomocą muzyki. Za sprawą Keen Distress duet producentów stworzył własny świat, na który składają się dźwięki, obrazy i słowa, które choć nie padają w żadnej z dziewięciu kompozycji na płycie, to krążą po głowie i wypływają z ust autorów w poniższej rozmowie.

Keen Distress

Keen Distress – wywiad

O fascynacjach i inspiracjach, o ambicjach i oczekiwaniach. O romansie obrazu i dźwięku, w celu stworzenia nowego formatu, w którym odbiorcy mogą odczuwać emocje i wrażenia, oraz niemal dosłownie “wejść” w muzykę.

Błażej Malinowski i Robert Matysiak w rozmowie odbytej przy okazji premiery debiutanckiego albumu ich wspólnego projektu.

Hubert Grupa: Już w samym założeniu, Keen Distress wydaje się być bardzo wyraźnie określonym projektem. W moim odczuciu, to tak naprawdę koncept funkcjonujący na styku różnych gatunków i form, pewny autonomiczny byt mający swoje odbicie zarówno w dźwięku, jak i obrazie. Przesłuchanie Waszego albumu i zapoznanie się z motywacjami stojącymi za jego powstaniem, przypomina mi spotkanie z filmem lub książką, generalnie z opowieścią – tak naprawdę skonstruowaliście osobny świat, w którym wszystko jest ze sobą spójne, a jednocześnie inne od czegokolwiek, co znamy. Skąd wzięła się idea, a może bardziej potrzeba stworzenia tak złożonego konceptu? Czy była to chęć wykreowania czegoś zupełnie nowego, złożonego od podstaw jedynie z Waszych autorskich pomysłów, czy może jest ucieczka od innych projektów, a nawet całego krajobrazu współczesnej muzyki elektronicznej?

Błażej Malinowski: Hej, przede wszystkim dziękujemy za zainteresowanie tym albumem. Bardzo cieszy mnie to, co zauważyłeś, bo faktycznie jest to płyta bardzo koncepcyjna.

Zanim usiedliśmy do pracy w studio, przez wiele tygodni dyskutowaliśmy, co tak naprawdę chcemy osiągnąć. Rozmawialiśmy o wielu kierunkach jakie moglibyśmy obrać, finalnie jest to fuzja naszych dwóch umysłów. Robert to chodząca muzyczna encyklopedia i bardzo wrażliwy człowiek. Jego brzmienie jest z założenia surowe i brudne. Mnie zależało na stworzeniu albumu do słuchania, ale nie w postaci czystego ambientu, a czegoś wyjątkowego, co połączy nas jako producentów, a w efekcie pozwoli na powstanie płyty konkretnej w opozycji do muzyki klubowej, którą zajmuję się na co dzień.

Muszę przyznać, że sama praca twórcza była niezwykle naturalna i bardzo szybka, co w takich kooperacjach lubię najbardziej. Tworzenie dźwięków w czasie jam’u w czystej emocjonalnej formie, aby chwilę później nagrać pierwszy szkic utworu było niezwykłym przeżyciem, a współpraca z innym artystą pozwala mi na oderwanie się od mojego standardowego podejścia do pracy w studio. Po rozmowach o koncepcji płyty mieliśmy pomysł na cały obraz albumu, jednak zapis naszych działań był całkowicie spontaniczny. Praca nad postprodukcją i miksem zajęła wiele tygodni, ale muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z finalnego kształtu albumu. To dlatego zdecydowałem się na wydanie płyty, w Inner Tension, nie tylko w formie cyfrowej, ale przede wszystkim na podwójnym winylu (co w naszych czasach wiąże się ze sporym ryzykiem). Uważam, że było warto!

Robert Matysiak: Mało kto wie, ale ten album to zapis etapu naszego życia, który rozpoczął się już w pandemię, zatem mieliśmy mnóstwo czasu na spotkania i rozmowy o muzyce, które w naturalny sposób przekształciły się w proces tworzenia. Nawiązując do tytułu, ”overshadowed” można przetłumaczyć na język polski jako “przyćmione”. Jest to termin, który odnosi się do sytuacji, w której jedno zjawisko lub wydarzenie jest ukryte lub przesłonięte przez coś innego, często bardziej znaczącego lub dominującego, dlatego ten album skłania nas do refleksji nad tym, jakie rzeczy lub wydarzenia są naprawdę ważne i jakie warto docenić, niezależnie od tego, co może je przyćmić. Może stanowić przypomnienie o konieczności doceniania subtelnych lub mniej oczywistych aspektów życia.

Keen Distress. W zgodzie ze sobą

Skupmy się na moment na warstwie dźwiękowej – mamy tu do czynienia z dekonstrukcją brzmienia i eksplorowaniem jego warstw. Mroczny ambient zderza się z muzyką dronową, gdzieś z tyłu dobiegają echa eksperymentalnego, technicznego brzmienia. Całość tworzy awangardową mieszankę, która zdecydowanie nie jest czymś z kategorii easy listening czy muzyki tła – trzeba się dać zawładnąć temu dźwiękowi, nawet jeśli momentami brzmi on niepokojąco, by nie napisać przerażająco. Jest w tym jednak niesamowita głębia, która hipnotyzuje i wciąga – jak czarna dziura, w którą patrzysz i choć wiesz, że Cię pochłonie, to zbliżasz się coraz bardziej i bardziej. Choć to sztampowe pytanie, to czy inspiracje by stworzyć takie konkretne brzmienie czerpaliście wyłącznie z muzyki czy jednak z innych dziedzin? Keen Distress brzmi bardzo kinematograficznie, jakby powstał pod wpływem spotkania z jakimś przełomowym filmem, książką czy dziełem sztuki? Czy są artyści_tki, o których możecie powiedzieć, że silnie wpłynęli na kształt tego albumu, nawet jeśli nie reprezentują podobnego brzmienia?

Błażej: Jak wspomniałem, cała płyta to wynik naszych wspólnych doświadczeń i inspiracji. Zapis utworów to efekt spotkań w studio, jednak ich kolejność czy warstwa wizualna to efekt niekończących się dyskusji i zwykłego docierania się w pracy.

Wyjście z własnej strefy komfortu zawsze mnie inspirowało i dawało kopa do kolejnych projektów. Osobiście zawsze byłem fanem muzyki, w którą trzeba się wsłuchać, na której trzeba się skupić, aby ją docenić. Szczególnie przy okazji takiego wydania nie interesuje mnie muzyka łatwa. Nigdy nie wypatrywałem i nie tworzyłem muzyki, która ma być odniesieniem do tego, co dzieje się aktualnie na scenie. Interesuje mnie tworzenie w zgodzie ze sobą, z tym co aktualnie zajmuje mój umysł, z czym się borykam, co chciałbym przekazać i finalnie przenieść to na płytę.

Robert: Inspiracją do tworzenia muzyki nie jest dla mnie konkretne dzieło czy myśl filozoficzna, a złożoność życia i tego, co spotyka mnie podczas tzw. codzienności, czyli miejsca i relacje. Podświadomość odgrywa u mnie istotną rolę w procesie twórczym, dlatego ważne jest narażanie się na pewne stany emocjonalne.

Pamiętam, że podczas pracy nad tym albumem właściwie nie słuchałem muzyki, ale po głębszym namyśle dotarłbym do emocjonalnego wpływu filmów Roberta Eggersa na kształt poszczególnych dźwięków. Natomiast finalne brzmienie tego albumu zawdzięczam Błażejowi, który spędził dziesiątki godzin na miksowaniu tego materiału i przeobraził go w zamkniętą formę albumu.

Keen Distress: Ważne, żeby projekt wzbudzał emocje

Nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że chcieliście tym brzmieniem wywołać konkretne emocje. Starałem się słuchać Waszego albumu w różnych okolicznościach i działał on na mnie jak mantra – hipnotyzował i nie pozwalał skupić na czymkolwiek innym, jakby ta muzyka chciała zawładnąć całą moją uwagą. Myślę, że prócz wrażeń czysto estetycznych, na które położyliście silny nacisk, Keen Distress ma wprawiać słuchaczy w określony stan. Jaki to stan?

Błażej: Chcieliśmy, aby ta płyta była inna, nasza. W pracy twórczej to dla mnie od zawsze było najważniejsze. Praca z Robertem pozwoliła mi na otwarcie się na inne rejony i nowe brzmienia (za to zawsze będę wdzięczny). Moje życie to ciągły bieg, a Overshadowed i cały cały projekt Keen Distress to moja osobista odpowiedź na ten stan. Od dawna chciałem stworzyć wydanie, które wymagać będzie skupienia i zatrzymania się choćby na te 9 utworów.

Robert: Tak jak mówisz, odbiór albumu może być związany z hipnotyzującym i niepokojącym charakterem muzyki, ale konkretny stan zależy od odbiorcy – jego indywidualnej wrażliwości, doświadczeń i przeżyć. Ważne, żeby projekt wzbudzał emocje. To płyta nie dla wszystkich, choć oczywiście znajdzie swoich zwolenników.

Skupmy się na obliczu wizualnym. Przy okazji Keen Distress nawiązaliście współpracę z Cosmodernism. Skąd ten pomysł i do czego ta kooperacja była Wam potrzebna?

Błażej: Cosmodernism (Kamil Czapiga) jest odpowiedzialny za projekt okładki, co było wynikiem naszych wspólnych dociekań, jaką warstwę wizualną ma obrać nasz projekt. Po drodze mieliśmy kilka pomysłów na okładkę, która musiała być również spójna z warstwą wizualną mojej wytwórni (Inner Tension). Po rozmowie z Kamilem wszelkie wątpliwości się rozwiały, cały projekt nabrał realnego, wymarzonego kształtu. Jak wiesz po nowym roku planujemy ruszyć z bardzo ciekawym występem audio-wizualnym, którego Cosmodernism będzie nieodłączną częścią.

Robert: Dodając warstwę wizualną, możemy tworzyć bardziej kompleksowe i angażujące doświadczenia multisensoryczne. Twórczość Kamila jest absolutnie wyjątkowa i fantastyczna. Nie mogę się doczekać wspólnych występów.

Efekty Waszej współpracy mogła podziwiać publiczność tegorocznej edycji festiwalu Up To Date – jak są Wasze wrażenia z premierowego występu? Z jakimi opiniami się spotkaliście? Było czuć zaskoczenie wśród odbiorców? Przerażenie? A może konsternację? Wszak ludzie mają nierzadko problem z interpretacją tego typu brzmień, zwłaszcza jeśli towarzyszą im inne efekty mające wzmacniać odbiór.

Błażej: Sam występ był wspaniały, jedynie czego nam zabrakło to zachodu słońca – obaj mamy wrażenie, że tej płyty słucha się lepiej w ciemnych, intymnych okolicznościach. Soundcheck niestety nie potoczył się tak, jak bym tego chciał. W trakcie próby spaliła mi się karta dźwiękowa, co po tylu miesiącach przygotowań wywołało u mnie ogromne pokłady stresu. Na ratunek przyszedł mi Spectribe z kolektywu Slap, który zajmował się dźwiękiem podczas festiwalu i ostatecznie udało uratować się cały live-act. Wielkie podziękowania dla Up To Date za nasz pierwszy booking pod szyldem Keen Distress!

Robert: Spotkaliśmy się z zaskakująco dobrym odbiorem. Soundcheck rzeczywiście okazał się bardzo stresujący przez niespodziankę związaną z kartą dźwiękową, ale już sam występ wzmocniony pięknymi efektami świetlnymi od Tving Stage Design uważam za sukces.

Planujecie rozszerzyć koncept Waszej współpracy z Cosmodernism. Wspominaliście nie tylko o show, a o całej przestrzeni audiowizualnej. Czy właśnie o to chodzi najmocniej w Keen Distress? O syntestezję w zakresie doznań? Wpływanie na wiele zmysłów jednocześnie?

Pracujemy nad wspólnym występem, gdzie Cosmodernism będzie całkowicie odpowiedzialny za  warstwę wizualną podczas naszych występów. W naszym odczuciu jego wrażliwość i  emocjonalność niezwykle pasują do tego co robimy. Dlatego nie możemy doczekać się dnia, kiedy  uda się nam we trzech wystąpić na jednej scenie. 

Kilka lat temu byłem na wystawie Davida Lyncha w Toruniu, gdzie można było podziwiać jego pozafilmowe dzieła – obrazy, fotografie, rysunki, instalacje, a także muzykę, a nawet – uwaga – ceramikę. Wszystko to stanowiło niesamowicie spójną całość – niezależnie od formy, w każdym z tych twórczych aktów był wyraźnie obecny Lynch ze swoim charakterystycznym stylem, w którym rzeczywistość przenika się ze światem wykreowanym. Chcecie osiągnąć podobny efekt z Keen Distress?

Keen Distress. Inspirujący niepokój

Błażej: Nie wiem, czy rozmawiamy o tej samej ekspozycji, ale kilka lat temu byłem na wystawie Davida Lyncha w Kopenhadze i muszę przyznać, że największe wrażenie zrobiły na mnie jego notatki z pomysłami zbierane od samego początku kariery. Pamiętam, że bardzo mnie zainspirowała cała historia artysty pokazana przez pryzmat tak różnych mediów i technik, a wspomniane notatki były ciekawym dopełnieniem całości. Wyrazistość, określenie kierunku ma dla mnie ogromne znaczenie dlatego dziękuję, że o tym wspomniałeś. Robert archiwizuje wszystkie nasze poczynania na swoim telefonie. Kto wie, może kiedyś zrobi z tego wystawę 🙂

Robert: Patrząc na otaczający nas świat, myślę, że zawsze będzie mnie inspirował niepokój.

Zdecydowanie nie jest to projekt dla wszystkich – do kogo i gdzie chcecie z nim dotrzeć? A może co osiągnąć?

Błażej: Keen Distress to nowy projekt, więc zobaczymy, dokąd nas zaprowadzi, na jaki grunt trafi. Osobiście proces twórczy i sfinalizowanie pomysłów w postaci płyty, z której jestem dumny, to dla mnie najważniejsze osiągnięcie. Czas pokaże, dokąd nas ta przygoda poniesie. Na pewno proces tworzenia muzyki z Robertem był dla mnie niezwykle inspirujący, dlatego nasz pierwszy album nie jest naszym ostatnim słowem.

Robert: Podczas pracy nad muzyką masz mniejsze lub większe poczucie kontroli, ale już efekt, jaki przyniesie samo wydanie, nie jest zależny od autora. Niemniej jesteśmy bardzo ciekawi, jak ta współpraca zostanie odebrana.

Jakie macie plany związane z Keen Distress? Skupić się na tym projekcie odkładając na bok pozostałe? Występy bardziej w stylu performance’u niż koncertu czy live-actu? Gdzie będzie można Was zobaczyć i usłyszeć?

Błażej: Jest to dla mnie niezwykle ważny projekt, jednak nie zostawiam w tyle tego, co robię solowo. Ten rok był dla mnie bardzo intensywny pod względem wydawnictw i już listopadzie  wydaję swój solowy album. Overshadowed to dla mnie spełnienie marzenia stworzenia  konceptualnego wydania właśnie w takim klimacie i takiej formie z osobą, którą cenię i z którą się przyjaźnię.  

Robert: Mam nadzieję, że w przyszłości projekt Keen Distress połączy rozmaite dziedziny sztuki i stworzy przestrzeń, gdzie te formy wyrażenia współistnieją. Praca z Błażejem pozwala mi rozwijać skrzydła, dlatego zdecydowanie chciałbym kontynuować dalszą eksplorację i rozwój brzmienia Keen Distress.

Materiał z albumu Overshadowed zaprezentujemy 30 września na festiwalu Avant Art w  Warszawie.  

Keen Distress – Overshadowed



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →