Joachim Spieth: „Środowisko muzyczne jest w stanie dynamicznego wstrząsu” [wywiad]

Fot. Sandra Schuerlein
Wywiad
Joachim Spieth, Affin

Z Joachimem Spiethem po raz pierwszy rozmawialiśmy w listopadzie 2017 roku. Okazja była nie byle jaka - dziesięciolecie wytwórni Affin, od 2007 roku sukcesywnie budującej swoją pozycję na elektronicznym rynku muzycznym. Jak przez 5 lat zmienił się niemiecki artysta i jego label? Dlaczego tyle lat zwlekał z wydawaniem albumów? Czy doświadczył kiedyś kryzysu twórczego? Piętnaście lat Affin w pigułce. Let's find out.

Czytaj również: Intymne gesty i emocjonalna wrażliwość. Joachim Spieth świętuje 15 lat Affin nowym albumem

Joachim Spieth. Pięć lat później

Damian Badziąg: Rozmawiamy ponownie, tym razem 5 lat później. Znowu w okolicznościach jubileuszu Affin. Jakie były te 5 lat dla Ciebie i Twojej wytwórni? 

Joachim Spieth: Rozwój wytwórni przypomina mi wzrost drzewa. Pień – stabilny, gałęzie – połączone, pędy rozkwitają, podążają za światłem. Niektóre z nich stają się silniejsze, inne się łamią, odpadają. Krótko mówiąc, żywy organizm, który ciągle się odnawia. Myślę, że jako wytwórnia zawsze staramy się wyrastać z siebie, pogłębiać projekty. Przez ostatnie kilka lat starałem się, by krąg artystów był jasny i prosty w zarządzaniu. Im dłużej pracujesz przy i w wytwórni, tym bardziej ją rozumiesz, możesz pozwolić rzeczom dojrzeć. Muzycznie cały projekt Affin stał się bardziej zbliżony do tego, który miałem na myśli w 2017 roku. Z tej perspektywy mogę uznać się za szczęśliwca.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Czego nauczyłeś się przez ten czas? Co z kolei po piętnastu latach w działaniu wytwórni jest dla Ciebie najważniejsze? 

Joachim Spieth: Całe środowisko muzyczne jest w stanie dynamicznego wstrząsu. Wiele rzeczy zmienia się szybko. Niektóre na korzyść, inne na niekorzyść. Ważne jest, aby zachować równowagę, docenić względną niezależność, nie musieć zadowalać wszystkich, świadomie odrzucać rozwój, który uważasz za głupi. Rozwijanie projektu w sposób zrozumiały jest dla mnie ważniejsze niż podążanie za krótkotrwałymi zachciankami. Jednocześnie staram się nie mieć klapek na oczach, tylko wcielać w życie decyzje podjęte z resztą bliskich mi osób.

Podczas ostatniej rozmowy z naszą redakcją byłeś w trakcie wydawania swojego pierwszego album dla Affin. W roku piętnastolecia Affin czwarty longplay Twojego autorstwa zasila konto wytwórni. Trzeci rok z rzędu. Dlaczego dopiero wraz z uruchomieniem swojego labelu zacząłeś wydawać albumy? 

Joachim Spieth: Dobre pytanie. Przez długi czas format albumu był dla mnie w jakiś sposób tajemniczy. Chciałem zrobić coś, co by grało z moimi przekonaniami. Bardzo długo szanowałem ten format. Wraz z pojawieniem się Irradiance odkryłem, że wszystko układa się po mojej myśli. A ponieważ album odniósł również wielki sukces, to mnie nakręciło. W końcu mogłem połączyć ze sobą te preferencje muzyczne, które trzymałem z czasów początków z produkcją muzyki.

Po jego wydaniu miałem wiele chęci, chciałem zagłębiać się w ambienty. Być może również dlatego, że w poprzednich latach stale poruszałem się w schemacie muzyki tanecznej. Cenię sobie wolność wyrażania siebie bez konieczności ciągłego dostosowywania tej ekspresji do „taneczności” moich prac. Jednocześnie po pewnym czasie znów rośnie we mnie napięcie, jak poczynione postępy przełożyć w przyszłości na parkiet. Zamiast iść tylko w jednym kierunku i zabijać się w tym samym procesie, zawsze fajnie jest zmienić perspektywę. Polecam.

Joachim Spieth. Rozsądny krąg

Każdy z Twoich albumów ma swój własny przekaz. Co sprawiło, że przy wydaniu Terrain zastanawiasz się nad relacją człowieka z naturą? 

Joachim Spieth: Zwykle staram się unikać przekazywania oczywistych komunikatów. Interpretacja w połączeniu z muzyką jest dla mnie bardzo ważna. Gdy jestem w terenie ma to związek z tym, że bardzo często wychodzę na łono natury, aby „uziemić się”, poszerzyć horyzonty myślowe. W fazie tworzenia albumu mój zakres działań był stosunkowo ograniczony, co zaowocowało silnym związkiem z moim naturalnym środowiskiem.

W jednym z wywiadów 3 lata temu stwierdziłeś, że lepiej jest Tobie pracować przy wytwórni z mniejszą ilością artystów oraz że muzyka, którą wydaliście w ostatnich latach jest coraz bliższa założonej przez siebie idei. Od tego czasu w Affin wydawali muzykę artyści, dla którzy wcześniej nie mieli tej możliwości np. Głós albo Caue. Jak bardzo ich obecność pomogła wytwórni zbliżyć się do wspomnianej idei?

Joachim Spieth: Stwierdzenie, którego wtedy użyłem, odnosiło się do wczesnych lat istnienia wytwórni, w których współpracowałem ze zbyt wieloma osobami. W ciągu ostatnich kilku lat niektórzy artyści zniknęli, poszli w inną stronę lub częściowo przestali tworzyć muzykę. Od kilku lat staram się tworzyć zbilansowaną społeczność, aby poszczególni artyści mieli dla siebie więcej miejsca i mogli być łatwiej zauważeni. Głós i Caue praktycznie dorastali w wytwórni dzięki osobistym kontaktom, nie trafili do niej głównie dzięki anonimowym wysyłaniem demówek. Obaj wypełniają pewną przestrzeń, której inni nie mogliby wypełnić w ten sam sposób. Uważam to za dobrą rzecz w kontekście prowadzenia wytwórni.

Wspomniałeś kiedyś, że Tides i Ousia były dla Ciebie odświeżeniem procesu twórczego. Czy w trakcie przygody z muzyką często czujesz, że potrzebujesz podobnych „wstrząsów”? Miałeś kiedyś kryzys twórczy? Lub coś podobnego? 

Joachim Spieth: Oczywiście i zdaję sobie z tego sprawę. Myślę, że kiedy próbujesz pracować twórczo, znasz konkretne momenty i chwile, kiedy chce się skomponować muzykę, ale brzmi ona nie tak, jakbyś chciał. Wtedy dobrze jest albo stworzyć coś innego, albo po prostu nic nie produkować. Dostrzegam pewną zależność, że niezadowolenie z czegoś przekuwane jest w produkowanie muzyki, która ma na celu wyrażenie czegoś.

Joachim Spieth, Affin
Fot. Yozy Photography

Joachim Spieth. Własny punkt widzenia

Gdybyś miał ruszyć z Affin w 2022 roku, jak myślisz, miałbyś trudniej czy łatwiej w dotarciu do odbiorców? Osiągnięciu obecnego statusu? Na fali przesytu sceny pod względem kolejnych wytwórni, ilości artystów? 

Joachim Spieth: Myślę, że na to pytanie nie można odpowiedzieć w sposób prosty i jednoznaczny. Z jednej strony na pewno w pewnych momentach na przestrzeni lat straciliśmy słuchaczy. Potem zyskaliśmy innych. Widzę stosunek do zwolenników w sposób podobny, jak ten opisany przeze mnie wcześniej przy wątku z wytwórnią. Ludzie się pojawiają, znikają, są entuzjastyczni, a niektórzy nudzą się po jakimś czasie. Sam mam podobnie z niektórymi labelami innych artystów. Zarówno jako odbiorca, jak i DJ. Z własnego punktu widzenia mogę poradzić, żeby działać bez względu na wszystko. Najlepiej, jak się tylko da. Obecnie o wiele łatwiej jest założyć wytwórnię i sprzedawać swoją muzykę na Spotify czy innych platformach. Niestety wiele osób polega na algorytmach mediów społecznościowych.

Gdzie i czy widzisz siebie i Affin za kolejne 15 lat?

Joachim Spieth: Mam nadzieję i wierzę, że wszystko będzie rozwijać się pozytywnie! Dziękuję za zainteresowanie i do zobaczenia następnym razem!



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →