Czarne korzenie kultury klubowej – odrób lekcje!
You may be black, you may be white, you may be jew or gentile,
it don't make a difference in our house
Larry Heard / Can You Feel it? 1988
Kultura klubowa liczy sobie już kilka dziesięcioleci. Będąc od początku oddolnym ruchem, wolno acz dynamicznie rodzącej się nowej dziedziny łączącej progresywną muzykę taneczną z dążeniami wolnościowymi grup społecznych, w których przyszło jej dojrzewać. Tak, nowe nigdy nie jest witane z otwartymi rękami. Świeże, elektroniczne brzmienia zaczynały swoje życie w totalnym undergroundzie, grane były tam, gdzie ludzie gotowi byli na ich nowatorskość, szorstkość i futuryzm.
Czemu o tym przypominam? Otóż w 2020 roku znowu nadarza się okazja do apelu, by pamiętać, że gatunki muzyczne takie jak house, techno, jungle, jazz, R’n’B czy funk pochodzą od czarnoskórych muzyków. Są wytworem ich kreatywnej myśli i poszukiwań.
Still got the blues
A przecież wszystko zaczęło się od bluesa, XIX-wiecznej muzyki smutku i rozpaczy, jaka powstała na tzw. głębokim południu USA wśród biednych Afroamerykanów. Teksty utworów poruszały nie tylko tak uniwersalne tematy jak miłość, samotność, cierpienia, ale i krytyczne aspekty społeczne jak nierówności społeczne, rasowe czy polityczne.
Muzyka przeciw rasizmowi i policji
Cop killer better than you and me.
Cop killer fuck police brutality
Body Count – Cop Killer [1991]
Na początku lat 90. wielkim echem na świecie odbiła się piosenka rapera Ice’a T. i jego kapeli Body Count, grającej crossover hip-hopu z heavy metalem. Utwór w ostry sposób portretował brutalność policji i uprzedzenia wobec czarnoskórej społeczności. Kawałek wzbudził ogromne kontrowersje, włącznie z reakcją prezydenta George’a Busha. Numer mówił jednak o codziennych sytuacjach, z jakimi musieli konfrontować się Afroamerykanie w kontakcie z policjantami. Ice T. zmuszony został, by wytłumaczyć się z tego tekstu:
Śpiewam w pierwszej osobie jako postać, która ma dość policyjnej brutalności. Nigdy jednak przecież nie zabiłem żadnego gliniarza. Czułem się w taki sposób jak opisuję, wiele razy. Ale nigdy tego nie zrobiłem. Jeśli wierzysz, że „ja” to morderca gliniarzy, pewnie wierzysz, że David Bowie jest astronautą
Tak raper postponował dziennikarzy nawiązując do piosenki Bowiego. Zresztą cała płyta Body Count poświęcona jest problematyce społecznej, nierównościom rasowym i gniewu z powodu takich okoliczności.
The world’s insane while you drink champagne
And I’m livin’ in black rain
Body Count – Body Count [1992]
USA – zamieszki rasowe w 2020 roku
Niemal 30 lat później, w tej samej Ameryce wybuchają kolejne zamieszki. Zamordowany zostaje George Floyd. Zabija go policjant Derek Chauvin, który dusił go kolanem i nie przestawał pomimo głośnych błagań ofiary oraz osób obserwujących zajście („Please I can’t breathe…” to fraza już uwieczniana jako graffiti in memoriam George’a na całym świecie).
Zajściu towarzyszyło trzech policjantów, a sam Chauvin miał na koncie aż 12 skarg na swoje zachowanie. Ponadto 12 lat temu zastrzelił nieuzbrojonego człowieka pozostając bezkarnym. W odpowiedzi na ten akt brutalnej agresji w stosunku do czarnoskórego obywatela oraz absolutny brak sprawiedliwości, w całym kraju wybuchły wielkie, trudne do opanowania zamieszki.
Czarnoskóra społeczność tworzy fundamenty elektronicznej kultury tanecznej
Dziś cały świat solidaryzuje się z ofiarami oraz wyraża sprzeciw wobec brutalności policji. Do antyrasistowskich postaw wzywają wiodące, opiniotwórcze media oraz postacie z kręgu kultury, w tym również klubowej. Smutny jest fakt, że w 2020 roku trzeba nadal przypominać o takiej oczywistości – światy muzyki house i techno nigdy nie zaistniałby bez czarnoskórej społeczności. To dzięki niej, od ponad 30 lat mamy możliwość zatapiania się w dźwiękach 4×4 czy breakbeatach, które dla wielu z nas znaczą bardzo, bardzo wiele.
Ta niegdyś elitarna i stricte undergroundowa muzyka, dziś cieszy się zainteresowaniem miliardów słuchaczy będąc elementem kulturowego mainstreamu. Jest stylem życia setek tysięcy producentów i DJ-ów oraz milionów raverów, którzy traktują weekendowe imprezy w klubie jak swego rodzaju nabożeństwa hedonistycznej uciechy.
In the beginning, there was Jack – and house music was born
Kultura house, która powstała w Chicago w latach 80. , od początku odznaczała się innowacyjnością brzmieniową i otwartością. Początkowo przyjmowała się w klubach, gdzie spotykały się wszelkie mniejszości: homoseksualiści, Afroamerykanie, Latynosi. Nawiązując do najlepszych wzorców disco z lat 70. wymieszanych ze stylistyką synthpopową, funkiem, hi-NRG oraz brzmieniami syntezatorów Rolanda TB-303 i 808, pokazywała zupełnie nową motorykę, brzmienie futurystyczne i szorstkie.
DJe-pionierzy nastawieni byli na tworzenie nowości i chętnie eksperymentowali tnąc taśmy i bawiąc się automatami perkusyjnymi. Przykłady? Frankie Knuckles, nazywany ojcem chrzestnym muzyki house, rezydent klubu The Warehouse, grał jako DJ i produkował swoje pierwsze nagranie. Publikować zaczęli też Mr. Fingers, czyli Larry Heard i Jamie Principle. Chicago wkrótce zwróciło się ku bardziej surowym brzmieniom acid-house.
Chicagowski label Trax Records wydawał single, które w późniejszym czasie okazały się być kamieniami milowymi w historii współczesnej muzyki elektronicznej. Ukazują się płyty Marshall Jefferson Move Your Body/House Music Anthem, Phuture Acid Trax czy Frankie Knuckles Presents Baby Wants to Ride/Your Love.
W 1987 roku singiel Amerykanina Steve’a „Silka” Hurleya Jack Your Body dociera do do pierwszego miejsca brytyjskiej listy przebojów i symbolicznie zaznacza początek tanecznej rewolucji w Anglii.
Czy wspomniałem już, że wszyscy wyżej wymienieni artyści to reprezentanci wyłącznie czarnoskórej społeczności? Chyba nie musiałem.
Muzyka house doskonale przyjmuje się w Anglii i tu zaczynają ją grać również biali DJ-e. Powstają pierwsze nagrania z rynku brytyjskiego. Lisa Stansfield nagrywa z Coldcut, a utwór Yazz The Only Way Is Up staje się kolejnym house’owym numerem 1 na liście singli.
W kilka lat później, gdy muzyka house i eurodance zacznie dominować listy, pojawiać się będą biali raperzy, również w zespołach hip-house’owych. Turbo B. z frankfurckiego projektu SNAP! Zapyta retorycznie w tracku Who Stole It?
Who stole the soul, the rock and roll, the pop, the hip-hop, be-bop,
and some of the whole lot checking it out from the likes of James Brown
Father to your town and tore the house down.
The sound of Detroit
A co z Detroit? To przemysłowe miasto odegrało niesamowitą rolę w historii muzyki, rolę ważną dla całego świata. Już lata 50. zaznaczyły to miejsce na światowej mapie muzyki popularnej. Wytwórnia Motown to do dziś ikoniczny label muzyki soulowej i r’n’b. Sama nazwa (poprzednio Tamla Records) zaznacza rodowód i identyfikację z miastem.
Rzecz jasna najbardziej interesują nas początki technicznych brzmień z miasta fabryk samochodów. Wielka trójka z Belleville, Juan Atkis, Kevin Saunderson i Derrick May, uczęszcza razem do szkoły. Łączą ich muzyczne zainteresowania – od Kraftwerk, poprzez Bootsy Collinsa aż po Depeche Mode.
Powtarzajcie: Techno. Techne. Technique.
Inspiruje ich rodzący się w Chicago house, ale szukając swego brzmienia, zawierają w nim industrialny sound przemysłowego miasta. Detroit nie miało szczęścia w latach 80. Trawił je wielki kryzys, utrata miejsc pracy, rosnące bezrobocie. Maszynowa muzyka Atkinsa czy Saundersona miała oddawać głos marginalizowanej czarnoskórej społeczności. Nic nie oddaje lepiej znaczenia Detroit, niż znakomity dokument Black to Techno Jenn Nkiru.
O kolejnych ikonach Detroit Techno pisać nie będę. Sami odróbcie lekcję z wiedzy o Underground Resistance czy Jeffie Millsie.
Rasizm wśród fanów house i techno
Dziś, gdy w komentarzach do artykułów politycznych czy muzycznych, zdarza się czytać rasistowskie posty, nienawiść skierowaną w stronę czarnoskórej społeczności, nawoływanie do apolityczności w muzyce, radzę zagłębić się w historię muzyki, której słuchacie. Bo stworzyli ją czarnoskórzy twórcy, wyrosła w konkretnej rzeczywistości i z konkretnego bólu. Powyżej wspomnieliśmy zaledwie fragment historii dwóch gatunków, ale identycznie sprawa się miała z jungle, drum’n’bass, grime, garage i 2Step.
To nie muzyka, to cała kultura tworzona z mozołem przez dziesiątki lat. To nie siedzenie na łóżku z laptopem i kupowanie paczek z loopami, by wysłać je znajomym na SoundCloud, pokazując „jaki to ze mnie techno-DJ”.
Na prymitywny hejt w mediach społecznościowych świetnie zareagował najstarszy i najbardziej opiniotwórczy miesięcznik Mixmag:
Zanim zostawisz homofobiczny, transfobiczny, rasistowski, seksistowski itp. komentarz pod naszym wideo czy artykułem, prosimy o wyedukowanie się w historii muzyki tanecznej i zmarginalizowanych ludzi, którzy jako pierwsi stworzyli tę scenę. Mamy zero tolerancji odnośnie dyskryminacji wszelkiego rodzaju i przejawiamy pełne wsparcie dla różnorodności jednostek i społeczności włączonych w kulturę klubową na całym świecie. Jeśli będziesz wylewać tu swoje gówno, skasujemy twój komentarz oraz zgłosimy do administratorów oraz zablokujemy na naszych stronach. Okaż szacunek, odrób lekcję i przygotuj się do tworzenia tej sceny z otwartym umysłem i sercem.
Jako podsumowanie przytaczam również słowa Richiego Hawtina z wywiadu dla tegoż magazynu z 2019 roku:
Nadszedł czas – gdy borykając się z autorytaryzmami, Brexitem i rządami Trumpa – by wypowiadać się mocniej na temat tego, w co wierzymy. Ta kultura – kultura techno wyszła z miejsc przeznaczonych dla zróżnicowanych, dziwnych, otwartych umysłowo i eksperymentujących ludzi, którzy nie pasowali nigdzie indziej. To my byliśmy tymi dziwakami, nerdami, gothami, facetami w makijażu, czarnymi, białymi, gejami, hetero niesionymi wspólnie przez muzykę i imprezy. I niech ludzie o tym wiedzą i pamiętają. Musimy wziąć odpowiedzialność za to , kim jesteśmy i co robimy.