Byliśmy na Up To Date Festival 2021. Pogadajmy, bo warto – relacja
„A moje miasto to Białystok, A moje życie to Białystok, A moja miłość to... Up To Date Festival”. Parafrazując słowa hitu Radia Jard sprzed paru lat, śmiało można ochrzcić go mianem hymnu polskiej sceny festiwalowej. Przynajmniej tak nazwałyby go osoby, które w białostockim festiwalu są równie zakochane, co ja i które chociaż raz miały przyjemność w nim uczestniczyć. Żeby jednak nie było tak kolorowo, pozwolę sobie gdzieniegdzie ponarzekać. Nie byłbym sobą, gdybym odmówił sobie tego przywileju.
Zanim przejdę do plusów i minusów (między którymi będę sprytnie lawirował) zeszłorocznego weekendu, zacznę od złożenia gratulacji. Za kolejny bezpieczny event. Za drugi z rzędu festiwal zorganizowany w dobie pandemii. Za muzyczne odkrycia, za różnorodność, za jeden z najlepszych klubowych afterów. Up To Date jak chyba żaden inny twór potrafi zaskoczyć i ponownie w sobie rozkochać. Słowa te potwierdzić może kilku napotkanych znajomych debiutujących w tym roku w roli uptodate’owych festiwalowiczów. „Wrócę za rok, bankowo” – usłyszałem. „Ja również” – odparłem. Jak było w Białostoczewie? Czyj występ był największym zaskoczeniem? Czym się rozczarowałem i co bym zmienił w kolejnej edycji? Zapraszam.
Fot. MARIE MAROU
Up To Date Festival 2021. Nigdy więcej
Na wstępie zaznaczę tylko, że mój trzyletni rozbrat z Białymstokiem trwał zdecydowanie za długo. Powiedzieć, że tęskniłem, to za mało. Jak powiem, że brakowało mi Up To Date, to zbyt mocno zawieje truizmem. Jak jednak wytłumaczyć fakt, iż będąc „dopiero” drugi raz na UTD, czułem się jak „jeden z nich”. Jakbym znał na pamięć każdy metr kwadratowy Stadionu Miejskiego. Jakby droga do FOMO była mi równie znana jak ta do Sfinksa czy Ziemi. Wiedziałem, czego się spodziewać, co zastanę na miejscu. Trudno jednak było przewidzieć trudności i komplikacje (?). Koniec końców nie rzutowały one na ogólny odbiór imprezy, bo takowy oceniam na silnego piątacza z minusem. Po prostu nie lubię tylko i wyłącznie głaskać po pleckach. Nikt chyba nie lubi. Chyba pełna zgoda, prawda?
W ostatnim czasie tylko ekipa Revive równie mocno rozbudzała moje pragnienia o chęci uczestnictwa w kolejnej odsłonie swojego festiwalu. Taki, a nie inny stan rzeczy jest niczym innym, tylko pokłosiem przesytu festiwali i repetywyności tych samych nazwisk. Patrzysz na line-upy – to samo. Tydzień w tydzień. Miesiąc w miesiąc. Rok w rok. Pytam: ile można? Dopytuje: po co? Znalazłem rozwiązanie – Up To Date.
Pojechałem. Pierwszy raz w 2018, drugi – teraz. Po tegorocznej edycji postanowiłem, że nigdy nie pozwolę sobie na aż tak długą przerwę od podlaskiego miasta. Od Sceny Czwórki i Centralnego Salonu Ambientu. Od Dtekka (serdecznie pozdrawiam), Pozdro Techno i niespodzianek. Podobnie jak w poprzednich latach, również w tym roku takowych nie zabrało. Niepodrabialny klimat i „to coś”, czego nie spotkacie nigdzie indziej, najbardziej dają się we znaki. Ciężko opisać to słowami. Trzeba tam być.
Fot. MARIE MAROU
Up To Date Festival 2021. Debiutant do rany przyłóż
Stałą, wieloletnią już tradycją festiwalu Up To Date są otwierające i spinające całość koncerty oraz Centralne Salony Ambientu. Uczestnicy festiwalu na przestrzeni lat odwiedzali Białostocki Teatr Lalek, Operę i Filharmonię Podlaską czy Pałac Branickich. Chcąc urozmaicić organizację nieodzownej części festiwalu organizatorzy w tym roku zaprosili festiwalowiczów do Muzeum Rzeźby Alfonsa Karnego. Drewniana willa gen. von Driesena z XIX w. miała gościć piątkowe i sobotnie CSA, jednak ze względu na niską temperaturę panującą w Białymstoku, wydarzenia zostały przeniesione na dawną scenę Pozdro Techno.
Wyłożoną dywanami jedną z parkingowych części stadionu Jagielloni Białystok zastałem w momencie występu Bartosza Kruczyńskiego. Kojąco-odprężające dźwięki ambientowego live actu jednego z dwóch wcieleń Kruczyńskiego na UTD2021 (drugim był Pejzaż na Scenie Czwórki w sobotę) od pierwszej sekundy dały się we znaki wszystkim zgromadzonym. Nieważne, czy siedziałeś, spałeś, medytowałeś. Dwa pierwsze dni festiwalu nie mogły zacząć się lepiej, o co zadbali również Simone Giudice, Gadi Sassoon, Sk.Ein i Vril. Dla tego ostatniego był to debiut w roli ambientowca (chyba mogę go tak nazwać) i jak sam przyznał – wyszło lepiej niż się spodziewał. Osobiście poznany w klubie FOMO kilka godzin późnej, nie tylko okazał się przemiłym gościem, ale w dodatku niezłym kompanem we wspólnej zabawie. Zanim nasze drogi bezpowrotnie się rozeszły (nie trafiłem do FOMO na jego niedzielny występ) zdążyliśmy umówić się na wywiad po czym kierowca autobusu wstał i z resztą zgromadzonych w klubie osób zaczął bić brawo. Efekt naszej współpracy już wkrótce, tylko na Muno.pl!
Fot. MARIE MAROU
Up To Date Festival 2021. Zimowa podróż na Sansibar
Stadion Narodowy kupowało się tu GTA no i Eminema album nowy Miejski mieszczący się przy ulicy Słonecznej jak co roku przygotował się na odwiedziny tysięcy ludzi. Mówiąc „tysięcy” przywołuję na myśl liczbę oscylującą w graniach dwóch, gdyż na tyle pozwalały obostrzenia sanitarno-epidemilogiczne w tym roku. Teraz uwaga – będzie nagana. Czytając komentarze pod wydarzeniem i zbierając feedback od napotkanych osób, dochodzę do fundamentalnej konkluzji – było zimno. Zbyt zimno by pozwolić sobie na pełną swobody afirmację festiwalowego życia. Długie spodnie, dwie bluzy, czapka na uszy. Nie, to nie mój jesienno-zimowy outfit. Tak się chodzi na Up To Date we wrześniu.
Zapytacie zaraz: – No, ale że co, to chyba nie wina organizatorów, że temperatury w nocy oscylowały w granicach 5-6 stopni Celsjusza. Ano nie ich wina, jednak – jak sprytnie zauważył jeden z zaniepokojonych uczestników – można było postarać się o środki zapobiegawcze. Jeśli organizatorzy z uwagi na niesprzyjające warunki pogodowe byli w stanie przenieść Centralny Salon Ambientu w inne miejsce to znaczy, że można było pokusić się o wynajem parasoli grzewczych. Albo chociaż zapewnić ludziom cokolwiek ciepłego do picia. Kawa czy herbata (zwłaszcza drugiego dnia) w dość znaczy sposób pomogłaby przetrwać kilkugodzinne imprezowanie. Wiem co mówię. Sam przy jednym z barów wystosowałem zapytanie czy otrzymam stosowny do okoliczności trunek. Niestety, przeliczyłem się, jednak wciąż bawiłem się przednio. Aż byłem gotów pojechać na Sanzibar i złapać trochę ciepła.
Fot. MARIE MAROU
Gdy na Scenie Czwórki w połowie swojego występu swój popis dawał Zdechły Osa, a Satl na Jelenim odpowiedniku zbliżał się do końca swojego 2-godzinnego seta, niejaki Sunny Seppä z Finlandii właśnie zapisywał się w historii polskiej sceny elektronicznej. Niepozorny z wyglądu, odziany w sweter Sansibar chwilę po rozpoczęciu swojego electro-techno live acta przypomniał mi dlaczego przyjechałem do stolicy Podlasia. Kwintesencja tego, czym powinien charakteryzować się występ od A do Z. Nieprzewidywalność, wyrachowana energia, ponadprzeciętna umiejętność operowania dźwiękiem. Nawet w obliczu – i tutaj drugi kamyczek do ogródka Białostoczan – źle nagłośnionej przestrzeni Sceny Pozdro Techno, Fin odnalazł się znakomicie. Nie przesadzę pisząc, że było to największe odkrycie całego festiwalu i jedno z większych jakie dane mi było doświadczyć w ostatnich miesiącach.
Up To Date Festival 2021. Cały czas tłukło
Skoro przy nagłośnieniu jesteśmy to nie mogę nie wspomnieć o jednym, bardzo istotnym punkcie. Mowa o scenach Czwórki i Jelenia. Niestety, dość mocno dało się odczuć zbyt bliskie sąsiedztwo obu scen, które długimi fragmentami naruszały swój wzajemny spokój. Więcej problemów dało się odczuć szczególnie od basowej części zwłaszcza, gdy jako słuchacz stało się tuż przy realizatorce tej drugiej. Dudniący i przeszywający (nawet w strefach chill umiejscowionych na wysokości sceny z prawej strony stadionu) bas nie raz nie dwa przeszkadzał w spokojnym czilownanku. Podobnie miała się sprawa na Scenie Techno, jednak tam kłopoty nie występowały aż tak często. Tamtejsze nagłośnienie we znaki najbardziej dało mi w trakcie sobotniego występu Shifteda, który miałem wrażenie, że od początku składa się z samego basu. Będąc na co dzień „fanem” uczestniczenia w występach stojąc bardziej z tyłu parkietu, zmuszony byłem podejść nieco bliżej. Efekt? Było lepiej.
Fot. MARIE MAROU
Umiejscowiona w nowej przestrzeni Scena Pozdro Techno w tym roku podzielona była na dwa obozy: piątkowy – electro-breaky’owy i sobotni – bardziej deepowy, przestrzenny. Evigt Morker, którego występu najbardziej nie mogłem się doczekać, lekko mnie zawiódł. Szwed, którego pojedyczne utwory chłonę jak gąbka wodę, zaprezentował zbyt monotonny, pozbawiony iskry i wyrazistości set. Świetną robotę wykonał za to Ribe, skądinąd bardzo sympatyczny facet. Nie będąc szczególnym fanem rapsów nie mogę nie docenić występów Młodego Dzbana, Zdechłego Osy czy Belmondawg, a także bezapelacyjnie dwóch najlepszych wykonów ze strefy Jelenia, Blu Terry i Shackleton.
Rzuć okiem na fotorelację Up To Date Festival 2021 naszego autorstwa. Bo warto
Up To Date Festival 2021. Nie lękaj się
Surowa piwnica, unoszący się na parkiecie dym wprowadzający w niemałą konsternację. Moje pierwsze zetknięcie z klubem FOMO mogę uznać za niezwykle udane. Fear of Missing Out, czyli lęk przed pominięciem, w kontekście Up To Date, pasuje jak ulał. Skład artystów – zwłaszcza sobotniego afteru – na starcie klasyfikował go do miana pozycji obowiązkowej mojej festiwalowej rozpiski. Po prostu, nie wyobrażałem sobie scenariusza, w którym omija mnie jeden z lepszych line-upów tego roku. Spectribe, Błażej Malinowski, Oscar Mulero i Neel. Dało się to ułożyć lepiej? Odpowiedź brzmi: nie.
Postawiona od północy poprzeczka w wykonaniu reprezentanta kolektywu SLAP utrzymywała się do wczesnych godzin porannych na najwyższym możliwym poziomie. Nieodparte pragnienie chęci współdzielenia parkietu z innymi nie pozostawiały wątpliwości w kwestii mojego możliwie najdłuższego pobytu w nowo poznanym klubie. Miłość od pierwszego wejrzenia – chyba tak mógłbym nazwać to uczucie. Wszystko się zgadzało. Jedna z najlepszych klubowych imprez w ostatnim czasie została w szczególności naznaczona przez Błażeja Malinowskiego, który – zdaniem niektórych – przerósł mistrza Mulero. Nie chcąc deprecjonować wykonu Hiszpana dodam tylko, że jego dwugodzinny set podobał mi się o wiele bardziej niż pierwszy zasłyszany w sopockim Sfinksie w 2018 roku. Oj tak, to było dobre.
Up To Date Festival 2021. Dobranoc
Sobotnim akcentem moja przygoda z FOMO na UTD dobiegła końca. Nie będę ukrywał, że niedzielny after po ambientowych występach w Pałacu Branickim, zwyczajnie odpuściłem. Zmęczenie zwyciężyło, zdrowy rozsądek przejął palmę pierwszeństwa kierując mnie przed godziną 23:00 prosto do apartamentu. Pokusa zaliczenia koncertu zamknięcia na chwilę wzięła jednak górę, co w konsekwencji pozwoliło mi odpłynąć prosto do krainy sennego uniesienia. Typowe „dobranoc” nie byłoby w tej sytuacji wypowiedziane na wyrost. Idę o zakład, że nie raz padło z ust tamtejszego wieczora.
Nie mogło być inaczej, w końcu najnowszy album Piernikowskiego, Świat Jest Jak Echo, taki właśnie jest. Do odprężenia, zaśnięcia, medytacji. Ogromna ilość dymu wypełniającego salę robiła dodatkową robotę. Wchodząc w trakcie występu Polaka nie miałem bladego pojęcia gdzie iść, gdzie postawić stopę tak, aby nie nadepnąć na leżące i siedzące na dywanach osoby. Drugi w kolejności live act pary Umwelt & Efren Mur wzbogacony o wizualny pokaz Subersive Territory miał już inną otoczkę. Bez dymu, z zapalonymi światłami, z umieszczonym na środku ogromnym rzutnikiem. Zdobiący jedną ze ścian zabytkowego pałacu pokaz zrobił na wszystkich niemałe wrażenie, co dało się zauważyć za sprawą dziesiątek wyjętych telefonów relacjonujących przebieg wyjątkowego występu. Zanim się zorientowałem, było już po wszystkim. W tym momencie dwunasta odsłona Up To Date dobiegła końca. Przynajmniej dla mnie.
Up To Date Festival 2021. Do zobaczenia
Czy poleciłbym każdemu Up To Date? Tak. Czy widzę w Polsce lepszy festiwal? Nie. Czy zgodnie z tradycją wysłałem kartkę do babci? Tak. Czy kupiłem merch? Tak. Czy Białystok to miasto warte odwiedzenia? Pomidor. Czy mimo drobnych niedociągnięć bawiłem się wyśmienicie? Tak. A czy dzik… nie no, bez takich. Przy tylu kwestiach związanych z UTD istnieją również pytania bez odpowiedzi. Jak będzie wyglądał za rok? Czy pandemia po raz trzeci namiesza w organizacji? Czy znów będzie zimno? Cóż, przyniosę własny termos z kawą. Najwyżej mnie nie wpuszczą. Pozdro Techno i zobaczenia za rok!