Adam Beyer prezentuje nowy numer. Sprawdzamy czy brzmi tak samo jak dziesięć poprzednich
Adam Beyer rozpoczyna rok z nowym utworem Legend. Uważni fani mogli się mierzyć z tym numerem podczas większości zeszłorocznych, festiwalowych występów szwedzkiego DJ-a i producenta. Jak wypada najnowsze dzieło legendarnej dla światowego clubbingu postaci? Beyer wraca do korzeni czy kontynuuje romans z business techno? Sprawdźcie sami.
Adam Beyer. Nieśmiertelny headliner
Sądząc po pierwszej wydawniczej propozycji od Adama Beyera można wierzyć, że będzie to rok w którym Szwed dostarczy nam dużo nowej muzyki. Po wielokrotnym testowaniu tego utworu na ubiegłorocznych, letnich festiwalach Beyer w końcu materializuje długo oczekiwany Legend. Kawałek, którym zaopiekował się jego label Drumcode jest obecnie dostępny na większości platform streamingowych.
Dominacja Adama Beyera na scenie muzycznej trwa niezmiennie od dwóch dekad, obejmując również ewolucję jego uznanej wytwórni Drumcode. W minionym roku label obchodził 20-lecie istnienia, organizując autorskie imprezy, festiwale i audycje radiowe w ponad 53 krajach. Adam Beyer wraz z Drumcode do jakiegoś identyfikowano jako synonim wysokiej jakości techno. Szwedzką markę nie bez kozery uznawano za jedną z najbardziej szanowanych techno oficyn na świecie. Jeśli chodzi o samego Beyera, Szwed stawiany był na jeden linii obok innych legend sceny jak Dave Clarke, Speedy J czy Chris Liebing.
Czytaj także: Pomnik czy problem? Czy Drumcode wyznacza jeszcze jakieś trendy
Kierunek Drumcode, którego showcase w Berghain przez wiele lat uznawany był za jedną z najlepszych tam imprez diametralnie zmienił się w okolicach 2015 roku. Przełomowy wydaje się 2018 rok i światowy sukces kawałka Your Mind Adama Beyera i Barta Skillsa. Szwed od tego czasu kontynuuje brzmieniowe podejście Drumcode do techno, choć z tym „prawdziwym” obecnie ma niewiele wspólnego.
Legend pojawia się po EPce Dirty Lagoon wydanej na początku zeszłego roku. Po drodze pojawił się także rozbijający streamingowy bank remiks Rave Sama Paganiniego z Laytonem Giordani. Ortodoksyjni fani Beyera zachwycą się potężną, syntezatorową linią i epickim, mitologicznym charakterem jego najnowszego dzieła. Wszyscy ci, którzy tęsknią za „starym dobrym Adamem” niestety nie otrzymają tutaj dźwięków, które wiele lat temu definiowały scenę techno.