10 lat Up To Date – byliśmy na jubileuszowej edycji! RELACJA
Za nami X edycja Up To Date Festival! Sprawdź naszą relację z Białegostoku, głównie ze sceny Pozdro Techno.
Coroczny, wczesnojesienny klasyk. Zaraz po wakacyjnych festiwalach, w Białymstoku odbywa się jedyna z najbardziej niesamowitych imprez – Up To Date Festival. Impreza zadomowiła się na Stadionie Miejskim, a dokładnie na jego parkingu, ale też w pałacach i filharmoniach. W tym roku UTDF trwał aż 4 dni, a ja byłem na nim od deski do deski. Cztery doby w wystarczyły aby wbić się na całego w klimat, który jest tylko tutaj.
UP TO DATE – KONCERT OTWARCIA
Jubileuszowa edycja wymagała uroczystego otwarcia. Up To Date po raz pierwszy zagościł w sali koncertowej OiFP, w której na występy Anthony Linella & Ali Demirela oraz Roberta Henke czekały już tłumy. Zebranych powitał Andrzej Bajguz swoim wierszem „Kim by dziś byli, gdyby 10 lat temu nie urodziło się im dziecko?”. Było pocztówkach do babci, było o Cinku, było miksie pana Słavy „Biełyje rozy” ze Space Invaders, było o pożyczaniu hajsów od rodziców na organizację festiwalu. Stali bywalcy Up To Date na pewno poczuli się mocno nostalgicznie, a ci, którzy przyjechali tu po raz pierwszy na pewno odnieśli wrażenie, że uczestniczą w evencie z niezwykle bogatym folklorem, historią. W czymś o wiele większym i głębszym niż może sugerować plakat z grubym line-upem. Potem na scenę zostali poproszeni organizatorzy, Dtekk i Dj Czarek. Temu pierwszemu odebrało mowę, ten drugi trollował jak zawsze.
Czas na pierwsze występy dziesiątej edycji. Anthony Linell to chyba już rezydent festiwalu. Tym razem zaprezentował premierowo swój nowy projekt z Ali Demirelem, uznanym artystą audiowizualnym. Winter Ashes było niezwykle piękną podróżą przez detale otaczającej nas natury w połączeniu z ambientowymi dźwiękami Linella. Od fal, piasku, kory, kamieni i traw Ali Demirel szukał wspólnych wzorów i przechodził między różnymi stanami w swoich obrazach.
Z wizualizacji wyświetlanych z kinowego projektora przeskoczyliśmy na nieco bardziej „toporną” technologię. Kolejny występ to Rober Henke i jego cztery lasery. Artysta przywitał zebranych krótkim wstępem show Lumiere, w którym największą frajdę sprawia mu wykorzystywanie swojego sprzętu do granic jego możliwości. Wyświetlał obrazy super szybkimi laserami, bawiąc się tym, że nasz mózg „dorysowuje” sobie pewne rzeczy. Efekt w połączeniu z muzyką był naprawdę niesamowity.
Robert raz bombardował salę filharmonii ostrą klikającą techniawką, a raz projekcje były tak kosmiczne kolorowe i przestrzenne, że myślałem, że zaraz ktoś z boku zapyta mnie „Did you ever hear the tragedy of Darth Plagueis the wise?” z lecącym ambientem w tle. Co tu dużo mówić, ten występ był tak intensywny, że Robert otrzymał owacje na stojąco. Ostatnią rzeczą, którą wyświetlił swoimi laserami był napis „LGBT+ friendly zone”, za co otrzymał jeszcze większy aplauz.
UP TO DATE – DZIEŃ DRUGI
Zawsze miałem problem z salonem ambientu przed festiwalem. Spanko na salonie bardzo wycisza i uspokaja. Nawet na otwarciu Andrzej w swoim wierszu wspominał, że na ambientach można spać i myśleć o niebieskich migdałach. Jednak mam problem potem z wbiciem się na imprezkę. Pierwszego dniu ten problem nieco sam się rozwiązał, dzięki burzy stroboskopów gdzieś w połowie występu Christiny Vantzou i Resiny. Szczerze mówiąc, nie wiem co sądzić o tej innowacji wyrywającej z kontemplacji. Ale nie ma czasu na pytania, czas ruszać na stadion!
Już na wstępie pragnę zaznaczyć, że pierwszy dzień festiwalu na stadionie to chyba najlepszy melanż na jakim byłem w życiu. Line-up na Pozdro Techno Stage po prostu był nie do przebicia. Ale po kolei.
Teren festiwalu przed wejściem na parkingi chyba mocno się nie zmienił. Widać, że impreza odnalazła już swój porządek, który działa. Z Up To Date korzysta się naprawdę przyjemnie, kto by pomyślał, że parkingowa infrastruktura tak dobrze odnajdzie się na tego typu imprezie. Jak zwykle można było kupić ciuch Pozdro Techno, wysłać pocztówkę do babci, a kolejki w strefie gastro nie było jakoś specjalnie długie. Sam motyw dwóch równoległych głównych scen, które dzielą dosłownie dwa kroki jest niezwykle wygodny i na pewno pozwala łatwiej godzić pokrywające się występy, które nas interesują.
Nic nie poradzę, że sercem mi bliżej do Pozdro Techno Stage, planowałem tylko jeden wyskok na Lee Gamble. Mój festiwal rozpoczął się od niezwykle tanecznego występu Carla Finowa, który z electro zacięciem rozgrzewał parkiet pod kolejnych herosów. Kolejny był Legowelt, który spośród wielu swoich aliasów, jak np. Calimex Mental Implant Corp., Clendon Toblerone, Commanchee’s Revenge, Danny Blanco, Danny Wolfers, Dickie Smabers & The Moerwijk Crew, Florenza Mavelli, Franz Falckenhaus, House Of Jezebel, Jackmaster Corky, Klaus Weltman, Lords Of Midnite, Nacho Patrol, Nomad Ninja, Occult Orientated Crime, Phalangius, Polarius, R-Zone, Raheem Hershel, Ray Escortienda, Rising Sun Systems, Saab Knutson, Salamandos, Sammy Osmo, Satomi Taniyama, Seaside Houz Boyz, Smackos, Squadra Blanco, The Psychic Stewardess, Twilight Moose, Ufocus, Venom 18 czy Westside Box Savants w Białymstoku zaprezentował Gladio. Ciężko było mi stwierdzić czym się to różni od klasycznego Legowelta, co oczywiście nie jest niczym złym. Lee Gamble w tym czasie robił wycieczkę po wszystkich gatunkach muzyki elektronicznej, mieszając wszystko ze wszystkim.
Alienata b2b Sync24 mieli za dekami wojnę. Z Pozdro Techno Sound Systemu leciała po prostu bomba za bombą, niesamowity set b2b. Przyszedł czas jednak na mistrza dystopijnych electroanthemów i hitów. Chodzi oczywiście o Umwelta, z którym jeszcze miałem okazję chwilę rozmawiać przed występem. Plan na live był dość prosty – parkietowe electrosztosy, których w jego dyskografii nie brakuje pół na pół w odświeżonych wersjach. Innowacja polegała na tym, że Umwelt co jakiś czas „prostował” połamany bit na 4/4 co dawało niezwykły zastrzyk energii.
Zastanawiałem się czy Helena Hauff będzie w stanie utrzymać ten poziom. Bez wątpienia to jedna z najlepszych didżjek na świecie, ale Umwelt naprawdę odwalił kawał dobrej roboty. Jednak dosłownie po dwóch numerach można już było stwierdzić, że królowa jest tylko jedna. Kwaśna Helena po prostu pozamiatała. Jakimś cudem energia poszybowała jeszcze bardziej w górę. Po tym secie, zwyczajnie już nie miałem sił na nic innego.
UP TO DATE – DZIEŃ TRZECI
Hajlatem drugiego Salonu Ambientu była z pewnością Kelly Moran. Niesamowicie piękny i hipnotyzujący występ. Dawno nie widziałem też tak przejętego tym, co robi artysty na scenie. Całości dopełniała aura sali w Pałacu Branickich.
Myślenie o niebieskich migdałach przerwała mi jednak niezwykle smutny sms. Miałem opiekować się Ceephax Acid Crew podczas jego pobytu w Białymstoku. Niestety linie lotnicze zgubiły jego bagaż ze sprzętem i występ został odwołany. Andy został jednak do samego rana na festiwalu imprezując i piwkując z fanami. Ta niezwykle kolorowa postać i jeden z po prostu najfajniejszych gości jakich znam był z tego powodu niezwykle smutny i trudno się dziwić. Halo Up To Date, prosimy o powtórkę tego bookingu w 2020.
Przez opiekę nad Andym zdążyłem na festiwal dopiero na występ Mike Parkera. Profesor dosłownie i przenośni niezwykle precyzyjnie odmierzał swojego seta. Nie sięgał po najnowsze numery. Zagrał dużo starszych i dużo swoich specyficznych klasyków. Jak widać zależało mu bardziej na pewnym stanie, klimacie niż szaleństwami za didżejką. Przeskakiwałem między jego występem, a Pessimistem na Beats. Również bardzo hipnotycznie i niespiesznie, z ciekawym momentem kulminacyjnym. Moment kulminacyjny festiwalu jednak dopiero nadchodził. Był to występ organizatorów całego zamieszania – Dja Czarka na scenie Beats i Pozdro Techno Sound Systemu na Pozdro Techno Stage (lol).
Dj Czarek błyszczał w świetle estradowych reflektorów, tajemniczy skład PTSS (największa tajemnica poliszynela polskiego klabingu XXI wieku) spowiły kłęby dymu i ciemność. Dwa różne światy na zakończenie imprezy. Jednak Cezary znalazł sposób aby je połączyć i w zmowie z dźwiękowcami w środku niezwykle hipnotycznego seta na Pozdro Techno poleciało… reggae. Nie mniej udało się potem dotrwać do samego końca w poważnym techno klimacie. Zapaliły się światła, czas było znaleźć Ceephaxa, wsadzić go do taksy i pójść spać. Przed nami ostatni dzień.
UP TO DATE – KONCERT ZAMKNIĘCIA I AFTEREK
Pałac Branickich to moja ulubiona festiwalowa lokalizacja, bardzo się ucieszyłem, że koncert zamknięcia odbywa się własnie tu. Richard Devine po prostu zbombardował IDM’owym livem tę piękną przestrzeń nadając wszystkiemu ciekawy kontrast. Kolejnym występem był Alessandro Cortini, który zaprezentował materiał z nadchodzącego albumu VOLUME MASSIMO. Muzyka okraszona była wręcz „malarskimi” obrazami tancerzy i nie tylko, które w naprawdę piękny sposób łączyły się ze ścianą i dekoracjami sali w Pałacu Branickich.
Czas diametralnie zmienić klimat. Autobus wywiózł festiwalowiczów na ostatni przystanek. Afterparty w legendarnym białostockim klubie Krąg. Prawdziwa podróż w czasie w dancingowej miejscówce numer jeden w Białymstoku. Do tego wystroju niezwykle dobrze wpasował się 90’s house serwowany przez Monster, potem oldschoolowy live Aldena Tyrella. Nieco od tego dała odetchnąć Solid Blake, moje osobiste odkrycie festiwalu. Co za electro set! Seltronów miałem okazję słyszeć tylko sam początek, ale z instastories było widać, że znów zrobili tam densing..
Żal stąd zawsze wyjeżdżać. Naprawdę nie wiem czy kiedyś bym tak dobrze poznał Białystok gdyby nie ten festiwal. To była naprawdę godna X edycja, która pokazała, że UTD to jeden z najciekawszych i najciekawiej zaprogramowanych festiwali w Polsce. Cztery dni pozwoliły się tu dobrze zadomowić, a line-up dostarczał całego spektrum wrażeń jeśli jesteś otwarty na każdy gatunek elektroniki. Jak zwykle coś „odkryłem”, jak zwykle posłuchałem tu kilku swoich herosów…. Ten festiwal zawsze staje na wysokości zadania. Sto lat!