Wrocławskie kluby, które zostały zamknięte – cz.1

fot. Daniel Goraj
Artykuł
Das Lokal

W dzisiejszym zestawieniu najlepszych nieistniejących już klubów, kierujemy się do stolicy Dolnego Śląska. To miejsca w większości owiane miejską legendą, gdzie kształtował się wrocławski clubbing, nadając charakter dzisiejszej sceny. Wspominamy ikoniczne miejscówki z wypiekami na twarzy. To tam stawialiśmy pierwsze taneczne kroki, zawieraliśmy znajomości na lata i formowaliśmy swoje gusta. W wielu przypadkach brakowało odpowiedniego nagłośnienia, frekwencji czy logistyki - nic im jednak nie zabierze wyjątkowego, czystego vibe'u, do którego wracamy dzisiaj z poczuciem nostalgi.

Das Lokal

Nie było, nie ma i nie będzie drugiego takiego miejsca jak Das Lokal. Grupka przyjaciół stojąca za tym projektem nie mogła przypuszczać, że z klimaciarskiego, niewielkiego pubu, piwniczka przy ulicy Odrzańskiej 6a przeistoczy się w najważniejszy, elektroniczny punkt klubowego Wrocławia. To miejsce tętniło niepodrabialnym vibe’m, gdzie wielu obecnych dinozaurów sceny poznało się na tamtejszym parkiecie.

Czytaj także: Warszawskie kluby, które zostały zamknięte

Zapomnijcie o gwiazdach światowego kalibru – nikt ich wtedy tam nie potrzebował. Dasem rządzili lokalsi, przemycając nad Odrę najlepsze brzmienie z pogranicza house i minimal. Za deckami najczęściej pojawiali się Cruz Oe, Viadrina, Notab, Jurasze, Hi-Max i Slim z okazjonalnymi bookingami z Berlina w postaciach Marcel Hesse, Dave DK czy Oliver Deutschmann. W tym klubie rządził i dzielił jednak Vitek Jansky – kiedy kończyła się impreza akurat bez jego udziału, barmani dzwonili po niego aby kontynuować dalsze harce do wczesnych godzin popołudniowych. Klub po kilku latach działalności musiał zmienić lokalizację, w której z powodzeniem kontynuował klubową edukację wrocławskiego podwórka.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Vitek Jansky / fot. Daniel Goraj
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
facebook.com/daslokal

Wedle słów załozycieli Das Lokalu, pierwotny pomysł zakładał stworzenie pubu zainspirowanego berlińskim klimatem. Jakkolwiek można tę wizję dzisiaj interpretować, to trafiła na podatny grunt, bo niewielkie pomieszczenie w podwórzu przy ulicy Odrzańskiej (o wymiarze niecałych 100 metrów kwadratowych) przeistoczyło się w tętniący życiem klub, wypełniony głównie housowymi dźwiękami. Stawialiśmy tam pierwsze kroki jako Viadrina, mieliśmy swój cykl imprez, wszystko było dość „oddolne”, bez dużych budżetów czy spektakularnych bookingów. Była to przytulna dziupla z niezobowiązującą atmosferą. Po przenosinach na pl. Solidarności zrobiło się ciemniej, szybciej i głośniej, przestrzeń była bardziej profesjonalnie zorganizowana, co wyznaczyło we Wrocławiu pewne nowe standardy. Miały tam miejsce pamiętne wieczory między innymi z Heleną Hauff, Florianem Kupferem czy Loktibradą (kultowa postać słowackiego techno-podziemia). Zawsze „są jakieś czasy”, więc nie będzie tu licytacji przeszłości z teraźniejszością, ale można chyba liczyć na to, że wszyscy którzy tam wtedy bawili, bardzo dobrze wspominają DL1 i DL2.

– Viadrina

LOG:IN

Trzech „Starszych Panów” postanowiło otworzyć klub studencki, bez pomysłu, bez pieniędzy, w lokalu po niedziałającym już klubie GOGO. Szukali osoby, która im to „poprowadzi” – w tym momencie rządy objął wrocławski, aktywny weteran klubowy w postaci Seba Pierzchały. Klub posiadał sporą przestrzeń (250 m2), z wydzieloną odrębną sceną. Nie było tu designerskiego wnętrza ani selekcji – za wszech miar najważniejsza była tam pasja do muzyki.

Czytaj także: Krakowskie kluby, które zostały zamknięte

Klub działał ponad dwa lata. „Starsi Panowie” co chwilę zmieniali koncepcję, nie podobała im się do końca grupa docelowa i pomysły, brakowało pieniędzy na bieżącą działalność klubu. Po odejściu Seba klub podziałał jeszcze miesiąc pod nowymi rządami i został zamknięty. Po jego sugestiach udało się namówić prezesa budynku aby w miejsce LOG:IN mógł przenieść się DAS LOKAL.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie LOGIN.jpg
MacBeat / fot. Daniel Goraj
Dot-Dot / fot. Daniel Goraj

W klubie wystąpiło sporo znanych postaci sceny elektronicznej i nie tylko: Saschienne, Robert Babicz, Terranova, Radical Guru, Neil Landstrumm, Limewax, Mandisha Oi Mysize Dextrous, Patrick DSP, Handra, Vandal Kaotik, Pokahontaz, Sam Paganini, Ant, Buka, XXXY, Rido, DAVE DK, Jan Jelinek, DJ T., Robert Henke czy Maciej Maleńczuk.

Moim głównym pomysłem było stworzenie miejsca dla różnych działań kulturalnych. Zaprosiłem do współpracy ekipy od dnb: (słynne w tamtych czasach SPD CREW by SALTEA), dancehallu (SPLENDID SOUNDSYSTEM), mocnego techno (AUTONOMA SOUNSYSTEM), świetnych koncertów (LIONSTAGE / CITYSOUNDS), house (!lectric play by VITEK JANSKY, Trippy Sounds by Gogan & Turu) do breakbeatu, dubstepu, reggae czy hip hopu. Każdy dzień to inny rodzaj muzyki. Do tego standupy, mini koncerty, spotkania z podróżnikami itp.

– SEB

Saschienne – Live @ LOG:IN, Wrocław | 01.12.2012

Forma

Na taki klub we Wrocławiu czekali spragnieni fani jakościowego house’u. Forma była nowoczesnym, przyjemnie designerski klubem muzycznym, mieszczący się w samym sercu Wrocławia. Na około 250m2 stworzono wyjątkowe miejsce, które stało się klubem nie tylko z nazwy. Zadaniem twórców Formy, będących przede wszystkim pasjonatami muzyki (m.in ekipa C&C Bookings) było aby goście tworzyli spójny kolektyw. Aby to oni, a nie miejsce, kształtowali Formę.

Z założenia Forma miała odstawać od innych lokalnych, klubowych inicjatyw we Wrocławiu. Lokal nastawiał się na bookingi z wyższej półki, głównie topowe gwiazdy berlińskiej sceny. Forma swym wystrojem i klimatem odnosiła się do najbardziej znanych klubów Berlina, Frankfurtu i Londynu.

Szymon Wnuk & Łukasz Napora / via facebook.com/formamusiclub
Technik 303 & Nasty / fot. Daniel Goraj

W Formie praktycznie każdego weekendu mogliśmy usłyszeć zagraniczną gwiazdę poruszającą się w klimacie house. Klub otwarty był również na lokalsów i wrocławskie kolektywy. Zagrali tutaj m.in GUMMIHZ, Marcin Czubala, DJ RED, Rampa, KIKI, Martin Dawson, Marco Resmann, JOZIF czy Superpitcher. W Formie swój klubowy debiut zaliczył Łukasz Napora, jeden z byłych współorganizatorów Audioriver Festival.

Czytaj także: Kluby w Katowicach i okolicach, których już nie ma

Forma jak na tamte czasy była całkiem nieźle przygotowana, wysokiej klasy nagłośnienie, fajne oświetlenie na parkiecie no i świetna lokalizacja. Nie podobało mi się jednak to, że klub połączony był z częścią barową , właściwie momentami przypominał bar z parkietem z tym, że będąc na parkiecie miało się wrażenie że tańczy się na wykafelkowanym korytarzu w szkole. Jak już jesteśmy przy parkiecie to moje uczucia były takie, że więcej ludzi bawiło się przy lokalnych (polskich) bookingach niż zagranicznych. Mogę się tylko domyślać, że wynikało to z tego, że na lokalnych grajków przychodzili głównie ich znajomi i znajomi znajomych. Jeśli chodzi o zagranicznych artystow (teraz w sumie znani, wtedy jeszcze nie koniecznie) – to raczej ich nieznajomość była powodem pustego parkietu. Dodam tylko, że wystarczyło 30-40 osób aby zapełnić tam parkiet i już było „ok”

– Dropski

Wagon

Wagon był miejscem jedynym swojego rodzaju. Składał się z trzech elementów – piwnicy, ogródka oraz dwóch wagonów kolejowych. Cała przestrzeń mieściła się na terenie dawnego Dworca Świebodzkiego. Wnętrze klubu utrzymano w stylu iście kolejowym, pełne starych tabliczek, lamp kolejowych i siedzeń. Przez centralny punkt lokalu przebiegała zwrotnica kolejowa wraz z torowiskiem. Ze ścian ozdobionych obrazkami w klimacie Gigera wystawały wmurowane wózki z kolejki wąskotorowej. Nic z wyposażenia nie trafiło tu prosto ze sklepu. Siedziano w lożach, gdzie drewniane ławy przypominały siedzenia w pociągach drugiej klasy.

Grane tam były stylistyki, których od tamtych czasów rzadko można uświadczyć we współczesnych klubach. Działy się imprezy od reggae, hip-hop, punk po najmocniejsze odmiany techno, breakcore, frenchcore po środku z d&b, housem, psy-trancem, electro-clashem i prawdopodobnie wszystko inne, co można nazwać niezależną muzyką klubową.

To miejsce ma u mnie duży ładunek emocjonalny. Próbując jednak odciąć ten balast i patrząc z perspektywy czasu, pierwsze co kojarzy mi się z Wagonem to wielka różnorodność i otwartość na wszelakie przejawy klubowej alternatywy. Spoiwem było niemainstreamowe podejście i odwaga, której obecnie często brakuje w klubach. Tak, była to też ciemna, niezachęcająca z zewnątrz „nora”, ale być może to także atut. Jak ktoś już przekroczył ten próg to zostawał na dłużej. Przy barze mógł spotkać wielkiego owczarka niemieckiego śpiącego smacznie przy najcięższych hard-tekach. Piwko serwowali przedstawiciele naszego pokolenia, ale także wąsacz w średnim wieku próbujący nie wypaść na życiowych zakrętach. Czasem nad ranem wpadały „pracujące dziewczyny” odpocząć po ciężkiej nocy. W Wagonie nikt szumnie nie manifestował tolerancji i otwartości one po prostu tam były.

– MacBeat

Droga do mekki

Droga do mekki była jednym z pierwszych miejsc na mapie Wrocławia, gdzie mogliśmy usłyszeć zagranicznych DJ-ów poruszających się po jakościowej, tanecznej muzyce elektronicznej. Od początku działalności klubu wystąpiło tam niemal tysiąc wykonawców i odbyło się blisko dwa tysiące wydarzeń. Przez lata funkcjonowały cykliczne czwartki reaggowe, połamane środy z muzyką drum’n’bass, koncerty z udziałem gwiazd zagranicznych, jak i całą czołówką ambitnej Polski. DDM współpracowała na niwie społeczno-kulturalnej, będąc knajpą festiwalową (m.in. Offensiva, Kan, Asymmetry Festival) czy poprzez promocję różnych wydarzeń (Festiwal Nowa Muzyka, FEMEV Płock 2005).

Jot & Seb / fot. materiały prywatne
kluby
fot. materiały prywatne

Wśród wielu artystów goszczących w DDM wystąpili: Swayzak, Apparat [Moderat], Jeff Milligan, Noze, Triple R, Oliver Hacke, Jeff Samuel, Deadbeat, Simonlebon, Lawrence, Daniel Fritschi, Antonelli Electric, Narcotic Syntax, Marcus Intalez, Future Engineers czy PBK. Swoje trzy grosze dokładali lokalni wyjadacze – Seb, Vitek Jansky, Chris In oraz Plan.

Nazwę „Droga do mekki” zawsze traktowałem bardzo dosłownie. Były to dla mnie nie tylko dwie sale wypełnione ambitną jak na tamte czasy elektroniką, ale także niepowtarzalni ludzie i wybitni artyści z kraju i z zagranicy. Nasze flagowe cykle: „Stay Dirty!”, „Synkopa”, czy choćby „Break Ya Legz” zawsze wypełniały ten przybytek po brzegi, nawet gdy klub oficjalnie nie istniał(!). Wspomnieć należy, ze Droga do mekki nie była tylko klubem muzycznym, ale także inicjatorem wielu wydarzeń artystycznych. Ludzie związani z tym miejscem wydawali wrocławski kulturalny zin o nazwie „RELAZ”.

– Jot

BauBar

Przyjemniacki klub w centrum Wrocławia z mocno house’owym profilem. BauBar w założeniu miał być miejscem mocno kreatywnym, nową, muzyczno-artystyczną przestrzenią w stolicy Dolnego Śląska. Wystrój inspirował się prostotą i funkcjonalnością bauhausu oraz abstrakcją geometryczną Mondriana – za identyfikacje klubu odpowiedzialny był Piotr Kohut. Miejscem rządziła ważna postać dla kulturalnego miasta – Anna Podrez z fantastyczną ekipą na barze.

Klub stał otwarty dla praktycznie każdej ekipy z Wrocławia. Był dubstep, mocne techno, szalone disco, pojawił się Wixapol i nadto dużo jakościowej muzyki house. Za sterami najczęściej pojawiali się wrocławscy DJ-e – ekipa Suck My Bass, Robert Ciastoń, Miody, Porcelain Head, HLSB, BVRZNSKI, Ejmi i Sobolevsky.

Myśląc o Baubarze najlepiej wspominam jego pierwotną lokalizację na Ruskiej. Nie poruszajmy tej przeklętej lokalizacji na Świdnickiej, to już nie było to samo. Najlepiej klimat BauBaru obrazuje jego kameralny vibe. To jest zresztą coś, czego mi brakuje obecnie we Wrocławiu. Mamy szczęście mieć modę na duże kluby, które strzelają dużymi bookingami co tydzień. A mi właśnie brakuje takich miejsc jak pierwszy BauBar czy Das Lokal. W Bau nie było gdzie usiąść, nie było wypasionego backstage’u – był za to bar. Zawsze uważałem, że takie miejsca tworzy też ekipa, a tamta była naprawdę świetna (no i ten truskawkowy Jager). Nie zapomnę imprezy Fluo Party i mega kolejki do klubu na imprezę z Axelem Bomanem. Za wybitną tam ekipę odpowiedzialna była Ania Podrez, co prowadzi mnie do kolejnego najlepszego wspomnienia czyli projektu Krakowska180. Piękne czasy.

– Daniel (Miód)
kluby
Miód / fot. Daniel Goraj
kluby
Anna Podrez / fot. Daniel Goraj

Browar Mieszczański

W tym miejscu rodziła się prawdziwa techno scena Wrocławia. W latach 2006-2013 było to bardziej miejsce pod eventy niż regularny, weekendowy klub. Sama przestrzeń wiąże się natomiast z bogatą historią browarnictwa. Początkowo warzono w nim piwo na potrzeby lokali wrocławskich, których właściciele nie chcieli ulec konkurencji ze strony piwowarstwa przemysłowego. Po roku 1945 browar działał pod nazwą Browar Mieszczański, a następnie jako Oddział Mieszczański przyłączony został do Wrocławskich Zakładów Piwowarskich.

kluby
Norf & Mainliner / via facebook.com/AudioCityPL
kluby
fot. materiały prasowe

Browar Mieszczański był pierwszy miejscem we Wrocławiu z rave’ami z prawdziwe zdarzenia. Surowe wnętrze, potężne soundsystemy i cała plejada najlepszych, technicznych zawodników na scenie. Królowały tutaj legendarne imprezy spod szyldu Audio City i My Head Is Dubby. Wystąpili m.in Xhin, Patrick DSP, Monoloc, Inigo Kennedy, DJ T-1000, D.A.V.E The Drummer, Poundinh Grooves, Clodagh czy Glenn Wilson.

Browar Mieszczański był i jest dla mnie miejscem wyjątkowym. Jako jedni z pierwszych zrobiliśmy tam pierwsze wydarzenia pod szyldem Audio City. Potężna postindustrialna przestrzeń w której można było zrobić cztery sceny. W jedną noc zbieraliśmy fanów wielu odmian muzyki elektronicznej. Poskutkowało to wybiciem wrocławskiej sceny na wyższy poziom, gdzie frekwencja niejednokrotnie przekraczała tysiąc osób. W tym czasie udało nam się zaprosić do Wrocławia artystów światowego formatu przy supporcie wschodzących talentów. Wychowaliśmy nowe pokolenia organizatorów i klubowiczów, którzy z powodzeniem działają po dziś dzień. W Browarze od starszych kolegów (Norf, Kiilnia) nauczyłem się organizacji sporych eventów i grania na dużej scenie. Dla tamtego pokolenia Browar bez wątpienia będzie miejscem kultowym.

– Mainliner

Audio City 11, 24.11.2012 Wrocław – Glenn Wilson, Klute, Jeff Amadeus



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →