#NocToMoment, czyli Weikum o niezapomnianych setach i najlepszej publiczności
W partnerstwie z Samsung przedstawiamy serię szczególnych artykułów. #NocToMoment to cykl, który powstał, gdyż inspirują nas najnowsze smartfony z serii Galaxy S22, które pozwalają uchwycić więcej – nawet nocą. Właśnie na wyjątkowych momentach nocnego życia, skupimy się w rozmowach z naszymi gośćmi – na najlepszych imprezach, niezapomnianych chwilach, szczególnych wspomnieniach. Znany i lubiany Sebastian Weikum ma ich w swojej pamięci całe mnóstwo. Przekonajcie się sami.
Można nie być fanem_ką muzyki przez niego granej lub tworzonej, lecz trudno obronić się przed pozytywną energią, którą dzieli się ze światem. Ci, którzy znają lub obserwują Weikuma w mediach społecznościowych, nie są tym zaskoczeni – jego poczucie humoru, tak wyraźnie podkreślane na każdym kroku, jest zaraźliwe. Mam wrażenie, że równie pozytywne i zdystansowane podejście do komunikacji, budowania wizerunku, a finalnie i samego siebie jest rzadkością na rodzimej scenie. Nierzadko wspominali o tym zapraszani do Munocastu goście, m.in. wytykający dość powszechnie występującą wśród klubowego środowiska „napinkę”.
Szczęście celem nadrzędnym
Pogodne uosobienie Weikuma nie jest jedyną cechą wyróżniającą go. Zarówno jako DJ, jak i producent, jest to człowiek wiecznie poszukujący, ale zarazem dążący do wytworzenia jak najlepszej atmosfery na parkiecie. W osiągnięciu tego celu nie uznaje ograniczeń – odważnie miesza style, dozuje intensywność, żongluje epokami, z których pochodzą grane przez niego utwory czy elementy własnych produkcji.
Ponad wszystko szczególnie znamienny dla Weikuma jest niemal euforyczny trans, w który stara się wprawić tłum. Jak pokazują liczne bookingi i reakcje po jego występach, sztuka ta udaje mu się znakomicie.
Weikum. Od trance’u po melodic house
Najbardziej godnym uwagi elementem jest sam przebieg trwającej już dwanaście lat (choć jak sam przyznaje, pierwsze kroki w przygodzie z muzyką stawiał jeszcze w liceum) kariery, zarówno tej producenckiej, jak i didżejskiej. W tym czasie Weikum w swoich inspiracjach zahaczał o trance, tech house, nu-disco, deep, melodic house czy progressive. Jego początkowe produkcje wydawane były w labelach należących do Tiesto czy Ferry’ego Corstena. Następnie po numery Sebastiana sięgali m.in. Claptone, Low Steppa, David Penn i Mark Knight. Dziś w przepastnym CV Weikuma możemy znaleźć premiery odnotowane w takich wytwórniach jak Simma Black, Enhanced Music czy Armada.
Warto tu podkreślić, iż warszawski twórca przez lata starał się równolegle prowadzić dwa projekty – pierwszy jako Sebastian Weikum, drugi po prostu jako Weikum. Jednak z biegiem czasu fascynacje artysty zaczęły przechylać szalę na korzyść brzmień około house’owych, z czym bardziej kojarzony był drugi z wymienionych aliasów.
Mile widziany od Smolnej po Sunrise Festival
Wszechstronność, nieograniczanie samego siebie, brak potrzeby kategoryzowania swojej twórczości czy też precyzowania tego, do kogo ma ona trafić. Weikum sam sobie przykleił łatkę artysty, po którym można spodziewać się wszystkiego i jednocześnie potrafiącego odnaleźć się w każdej stylistyce i okolicznościach. Myślę, że niewielu jest w Polsce didżejów równie ciepło przyjmowanych zarówno na Smolnej, jak i na Sunrise Festival.
Weikum – Sunrise Festival 2019
Weikum – wywiad
Mając za sobą bagaż doświadczeń zebranych na tak wielu, w dodatku tak różnych scenach, Weikum wydał mi się idealną postacią do porozmawiania o „momentach” – o najbardziej zapadających w pamięć widokach, dźwiękach czy emocjach towarzyszących mu podczas nieustannie rozwijającej się kariery. Dokładając do tego nieoczywiste, pełne humoru spojrzenie na rzeczywistość, byłem pewny, że wyjdzie z tego nieszablonowe spotkanie. Przekonajcie się sami.
Kiedy przystąpić do ataku?
Hubert Grupa: Kiedy zapraszałem Cię do rozmowy, wspomniałem, że wiele osób uznaje Cię za „mistrza momentów”. Wielokrotnie widziałem na filmach z Twoich imprez zarejestrowanie właśnie takich sytuacji – budowanie atmosfery, może nawet napięcia, oczekiwanie na ten jeden, jedyny moment i bang, wleciał drop, tłum w euforii, Ty uśmiechnięty od ucha do ucha.
Muszę o to zapytać – masz jakiś specjalny przepis na tego typu momenty? Np. przed setem dokładnie wybierasz utwór, który chcesz zagrać dokładnie w takiej chwili, lub stosujesz jakiś ulubiony trick z miksem czy efektami?
Weikum: Jeżeli istnieje gotowy szablon do kreowanie takich momentów, to chętnie go poznam. 😉
To jest esencja setów i właśnie takie chwile pozostają mi w głowie na długo. Nie zawsze udaje się taki efekt osiągnąć, ale na pewno należy przygotować większą ilość wyselekcjonowanych w domu numerów i patrzeć na ludzi – analizując jak i na co reagują. Wtedy można przystąpić do ataku i spróbować zbudować takie momenty.
Od technicznej strony z pewnością pomagają tracki z fenomenalnie zaprojektowanym breakdownem, który bezlitośnie buduje atmosferę zakończoną równie przemyślanym i dynamicznym dropem. Nie bez znaczenia są również efekty dane nam w mikserze, które można odpowiednio wykorzystać. Reverb i dub echo to moi faworyci.
Środek 001: Weikum – Smolna
Weikum: „Po zmroku tancerze są odważniejsi”
Choć imprezy dzienne zdobywają w Polsce coraz większą popularność, to wydaje mi się, że peak time w środku nocy, czy to na outdoorowym festiwalu, czy to w klubie, nie ma sobie równych. Jakie składowe muszą „zadziać się”, aby dany peak time wrył Ci się w pamięć na długo? Jak największy tłum? Scena jak najbliżej ludzi?
Weikum: Kiedyś powiedziałbym, że im większy balet i publika, tym lepiej – mam tu na myśli festiwale, natomiast wielokrotnie przekonałem się, że to integracja z klubowiczami i skrócony dystans między artystą i ludźmi są kluczowe. A czy dzień czy noc? Dla mnie bez znaczenia natomiast zdaje sobie sprawę, że po zmroku tancerze są odważniejsi. 😉
Rozmawiałem z pewnym fotografem specjalizującym się w zdjęciach z imprez klubowych na temat tego, co widać nocą, a czego nie potrafimy dostrzec za dnia. Ze swojej strony powiedziałem, że szczególne wrażenie robią na mnie zdjęcia ukazujące sylwetki ludzi tańczących ze sobą, całujących się, ogółem wchodzących w jakąś interakcję czy przekazujących sobie emocje. Czy zgodzisz się z tym, że noc wyzwala w nas pewne rzeczy, których nie sposób uświadczyć za dnia?
Weikum: Zdecydowanie, nocne imprezy niosą za sobą dodatkowy ładunek emocji i spontaniczności. Pod płaszczem nocy czujemy się bardziej anonimowi i skorzy do odważniejszych decyzji. Dodajmy do tego serum odwagi i mamy przepis na legendarną noc i wieczne anegdoty jej dotyczące.
Weikum – Tech-House DJ Set Live from 'The Jungle’ stage – Smolna, Warsaw
Weikum: „Brakowało mi wiary w siebie”
Skupmy się na moment na Twojej twórczości. Który ze swoich numerów najchętniej grasz w peak time? Czy starasz się „testować” własne kawałki właśnie w takich kulminacyjnych momentach czy może pozostawiasz to na spokojniejsze etapy imprezy, by jednak po jakimś czasie dokonać „próby ognia” w szczycie nocy?
Weikum: To jest temat rzeka. Gdy byłem młodszy i mniej doświadczony, prawie w ogóle nie grałem swoich produkcji. Wynikało to chyba z braku wiary w siebie, ale przede wszystkim z obawy, jak moje produkcje zabrzmią pośród kawałków innych artystów w moich setach.
Lata mijały, produkcje poprawiały się brzmieniowo i muzycznie, duże nazwiska zaczęły po nie sięgać, więc nie miałem już argumentów, by samemu z nich nie korzystać. Momentami przełomowymi były imprezy na Smolnej, gdzie przy pełnym patio testowałem swoje najnowsze kawałki, a dzięki temu mogłem po powrocie do domu nanieść niezbędne poprawki. Gdy potem pojawiły się duże festiwale i eventy, bez kompleksu sięgałem po swoje, jeszcze niewydane, czy też już znane produkcje w najbardziej kulminacyjnych momentach seta.
Weikum – Smolna – Producer Set
Weikum: W tej chwili doszedłem do etapu, w którym mam czelność zagrać kilkugodzinny set tylko z własnych produkcji i jestem z tego bardzo dumny. A co do ulubionego swojego kawałka? Postarałem się aby mieć w arsenale spokojniejsze i te bardziej dynamiczne pozycje, więc wszystko zależy od imprezy i godzin, w których gram. Niemniej jednak w ostatnim czasie najczęściej sięgam po niewydaną jeszcze EPkę w ramach testów, po Rival, który zacząłem znowu katować odkąd zagrał go kilkukrotnie Oxia, oraz Vida, progresywny numer closingowy.
Weikum – Rival
Dubfire tańczący za plecami
Sam publikujesz sporo treści w mediach społecznościowych, najczęściej okraszonych wyjątkowym poczuciem humoru, którego jestem wielkim fanem, podobnie jak wiele innych osób. 🙂 Samemu też zdarza Ci się wyciągnąć telefon z kieszeni w czasie imprezy. Pamiętasz jakichś szczególny moment, który udało Ci się uwiecznić czy na swoim lub cudzym występie?
Przyznam, że co jakiś czas wracam do setu Kornela Kovacsa z Tauron Nowa Muzyka, kiedy to zagrał uwielbiany przeze mnie kawałek Lille Vals Storkena dokładniej tej samej chwili, w której rozpocząłem nagrywanie wideo.
Weikum: Mam taki moment, który mój kolega uwiecznił telefonem i do którego wracam bardzo często na poprawę humoru, który, jak już zauważyłeś, rzadko mnie opuszcza. Było to podczas imprezy z udziałem Dubfire’a w Pradze Centrum, gdzie miałem przyjemność a wręcz zaszczyt przed nim grać. W pewnym momencie podkręciłem tempo imprezy wiedząc, że mimo to i tak Ali zacznie o jakieś 9 bpm szybciej. Ludzie poszli za tym, zrobiło się peakowo, było ekstra i byłem tak podjarany, że nie zauważyłem za mną tańczącego Dubfire’a ze swoim managerem… Także takie heheszki. 🙂
Weikum: „Podczas produkcji utworu, wizualizuję sobie, jak go gram”
Nie chcę by zabrzmiało to jak rodem z prelekcji internetowego coacha, ale czy podczas procesu produkcji muzyki „wizualizujesz” sobie to, gdy grasz go na imprezie, jak reagują ludzie, itd.?
Niedawno rozmawiałem z Sinczem i on sam przyznał, że gdy przy okazji ostatniej EPki z Arude zobaczył jak numery z niej grali m.in. Innellea, Kevin De Vries czy Konstantin Sibold, to trudno mu było uwierzyć w to, co widzi. Tłum oszalał.
Weikum: Jasne, że już podczas etapu produkcji wizualizuję sobie jak go gram ludziom, którzy szaleją – to jest nieodzowny element powstawania muzyki w moim przypadku. Muszę się wczuć w zarówno w słuchacza, jak i autora. Nie wyobrażam sobie produkcji muzyki bez wstawania, tańczenia, machania rękami i krzyczenia. I właśnie podobne emocje towarzyszyły mi, gdy Oxia rozpalał klub w Bułgarii moim numerem, albo gdy inne moje numery grali Marsh, Dosem, Claptone, Gorgon City, Mark Knight czy MK.
Sebastian Weikum – Vida
Gdzie był najbardziej entuzjastyczny tłum, jaki kiedykolwiek widziałeś?
Weikum: Do głowy natychmiast przychodzą mi dwie sytuacje. Pierwsza z nich to wspomniany już wrześniowy wieczór w 2021 roku, Praga Centrum w Warszawie, gdzie grałem przed Dubfirem. Frekwencja – delikatnie mówiąc – bardzo dopisała, a reakcje ludzi powodowały, że tę noc będę wspominał jeszcze bardzo, bardzo długo.
Druga sytuacja to piątkowy closing sceny Raj na Wisłoujściu w 2020 roku. Niezapomniane przeżycie, ludzi pod korek a na domiar tego wszyscy nadawaliśmy na tych samych falach – nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem.
Weikum – Wisłoujście 2020
W jakich polskich klubach zawsze można liczyć na świetną atmosferę i publiczność?
Weikum: Smolna, Luzztro oraz Sfinks700.
Weikum o peak-time
Peak-time, czyli ten jeden magiczny moment, który zapadł w pamięć – kiedy miał miejsce i gdzie?
Weikum: Oprócz wspomnianego Dubfire’a i Wisłoujscia – przyglądałem się temu, co wydarzyło się na FSO z udziałem Borisa Brejchy – czyste szaleństwo!
Utwór, który doskonale sprawdza się, by zagrać go właśnie w peaku imprezy lub który pozwoli ten peak osiągnąć?
Weikum: W minionym sezonie taką moją „tajną bronią” był Dosem – Extraction. Sprawdzał się zarówno w peaku, jak i jako mostek do niego.
Dosem – Extraction
#NocToMoment
Artykuł powstał w ramach cyklu #NocToMoment, którego partnerem jest Samsung. Cykl został zainspirowany najnowszą serią smartfonów Galaxy S22, które pozwalają rejestrować znakomitej jakości zdjęcia i filmy nawet w warunkach nocnych. Przekonaj się, że noc to możliwości z serią Galaxy S22.