Przeczytaj rozdział autobiografii Svena Marquardta cz. 2
Artykuł
"Pod koniec nocy sam też bywam aktywny na parkiecie" - przeczytaj drugą część rozdziału "Początki u drzwi" książki "Noc jest życiem" i poznaj historię słynnego selekcjonera Berghain!
Sven Marquardt, lat 54, jest fotografem i selekcjonerem w Berghain. „Noc jest życiem” to opowieść jak doszło do tego, że dorastający w Berlinie Wschodnim zdeklarowany gej, punk i artysta fotografik stał się symbolem tego miasta. Muno.pl objęło patronat nad polskim wydaniem językowym tej pozycji, która dzięki fundacji Kultural Kolektiv jest już dostępna w internetowej księgarni Bonito.pl.
CZYTAJ CZĘŚĆ I
SVEN MARQUARDT „NOC JEST ŻYCIEM” – ROZDZIAŁ „POCZĄTKI U DRZWI” CZĘŚĆ II
Miałem wsparcie, bo inni w firmie wiedzieli, że jestem bratem Oliviera i pozwalali mi działać. Choć nie jesteśmy do siebie podobni, on jest raczej typem studenckim, a wspólne mamy tylko oczy naszego ojca, miłośnicy techno dostali cynk, że jestem z rodziny, co dało mi niezbędną akceptację. Chociaż i tak – ujmując rzecz dramatycznie – nie uratowałoby mi to dupy. Bo horda wzburzonych kiboli i ja po drugiej stronie – jasne od razu, kto by przegrał.
Przez trzy weekendy tak to leci, a ja zasmakowałem w dobieraniu na imprezie dobrze funkcjonującej publiki. Pewien rodzaj odpowiedzialności, jaką lubię. Pod koniec nocy sam też bywam aktywny na parkiecie. Kiedy po trzech tygodniach to się skończyło, było mi niemal trochę smutno. Ale przypadek chciał, że znajomy zaproponował mi następną pracę w charakterze bramkarza. W Suicide Club, w oficynie na Dirckenstraße przy Alexanderplatz.
Ten klub zajmuje również kilka pomieszczeń w piwnicach, które jednak otwiera się tylko na Sylwestra, na Loveparade lub kiedy zagląda DJ Hell, magnes dla mas. Wówczas we wjeździe do bramy stoi stary Benz jako budka kasowa. W domu od frontu znajduje się burdel o odpowiedniej nazwie Bienenkorb4. A chociaż pracujemy w tych samych godzinach, nie wchodzimy sobie w paradę. W ogóle policja jest rzadkim gościem na tym terenie, ponieważ mieszkańcy Mitte nie dzwonią natychmiast po władze państwowe, gdy tylko o decybel za dużo trafia im w ucho. Przeciwnie, buczące basy, brud i kałuże uryny zdają się przyjmować wręcz na luzie. W każdym razie wówczas.
Dziś, dwadzieścia lat później, sam nie chciałbym mieszkać w domu, w którym między dziesiątą wieczór a ósmą rano odbywa się punk. Wolę jednak mój spokojny Pankow. Być może z wiekiem wyłażą też na nowo drobnomieszczańskie naleciałości, jakie chcąc nie chcąc wynosi się z domu. W końcu ja też nie przyszedłem na świat z pępowiną ze sterlingowego srebra i kółkiem w nosie. Chociaż może?
Do nocnego personelu Suicide należy też Rebecca, która w prawdziwym życiu nazywa się Elke a dla gości jedynie Monique. Na służbie pojawia się w pończochach bez podwiązek, czarnej mini i białym fartuszku kelnerskim. Na jej fryzurze, będącej mieszanką „Tank girl” i Racheli z „Blade Runner”, tkwi diadem. Lubimy się i kiedy party się skończy, siadamy jeszcze przy barze, pijemy jednego na dobranoc, mając nadzieję na odrobinę zmęczenia, które po przepracowanej nocy i kipiących we krwi substancjach nie tak szybko się pojawi. Znamy to już, więc idziemy w miasto, choć na dworze jest jasny dzień, robią się pierwsze korki a zaspane twarze spieszą ulicami do swych miejsc pracy.
Na Neue Schönhauser, tam gdzie dziś rezydują tak zwane flagship stores5 jest Table-Dance-Laden GoGo Bar, który lubię i który ma jeszcze otwarte. Trzeba dzwonić, dopiero wówczas otwierają się drzwi do małej ciemnej pieczary z powierzchnią do tańca pięć na pięć metrów i kilkoma stalowymi rurami, wokół których o tej porze jednak już nie zaplatają się kobiece nogi.
Ale inna młoda lady będzie nas „artystycznie zabawiać” jednego z tych dni w GoGo. To mała córka operatora baru, która w rytm bulgoczących basów raczkuje po dancefloorze. Śnieżynka w krainie cienia. Słońce wsuwa z zewnątrz kilka promieni, a nam grozi rozpad na proch. Niesamowite – pomyślałem – Co tu robi ten mały dzieciak? Z przerażenia musiałem nałożyć okulary przeciwsłoneczne.
4. Ul wykonany ze słomy.
5. Sklepy, najczęściej odzieżowe, o specjalnym wizerunkowym znaczeniu dla danej marki.
Sven Marquardt „Noc jest życiem”
przełożyła Katarzyna Bieńkowska-Szreniawska
Fundacja Kultural Kolektiv, Kraków 2016