Skarby odkryte na nowo. Bez powtórki z rozrywki
Po znakomicie przyjętym debiucie, Tomasz Stempniewicz postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Czy jednak zamiast silić się, by ją przeskoczyć, nie łatwiej byłoby skorzystać ze sprawdzonych już trików i przejść pod nią? Albumem Raz Dwa Skarby udowadniają, że nie interesuje ich granie na sentymentach. Wręcz przeciwnie - chcą pokazać jak może brzmieć współczesna polska elektronika.
Jeśli ktoś liczył na nieskomplikowany polo house, gdzie w schemat 4×4 wkomponowane zostały chwytliwe sample, ten srogo się zawiedzie. A nie powinien, bo Tomasz Stempniewicz zamiast chwytać się sprawdzonych patentów, które pewnie spotkałyby się z aprobatą słuchaczy, postanowił pójść o krok dalej. Rozwijając producencki warsztat, jako Skarby zaproponował płytę, która ma do zaoferowania znacznie więcej niż proste piosenki z ładnymi wokalami.
Skarby. Raz Dwa i… sukces?
Raz Dwa to płyta, która mocno akcentuje swój rodowód, lecz nie sposób zarzucić jej chęci łatwego zbicia kapitału na nostalgii. Dlaczego? Bo to album, który zdecydowanie nie wpisuje się w sposób jednoznaczny w szeroko rozumiany i chętnie uprawiany elektroniczny retrowave. O ile wokalne sample pochodzą z piosenek skomponowanych dekady temu, to same utwory, które znalazły się na Raz Dwa noszą znamiona współczesnego house’u spod znaku Rojus Leona Vynehalla czy slow disco/downtempo w stylu Das Komplexa, co słychać choćby w numerze Arkana.
Stempniewicz nie boi się eksperymentów. Ba, odważnie w nie brnie. Hip-hopowo-popowe Światło osadzone na bitach utrzymanych w duchu nu-disco, na których doskonale odnalazł się Gverilla, to przykład chwytliwego letniaczka mogącego zawojować mainstreamowe radiostacje. Skarby pozwalają sobie na kompletną swobodę – z jednej strony mamy wspomniane Światło, z drugiej Nową Aleksandrię w odsłonie italo disco, która brzmi jak remiks dodany do oryginalnego albumu w wersji deluxe. W tym wypadku Stempniewiczowi udało się wiernie odtworzyć klimat lat 80., lecz wyjątek nie czyni reguły – Raz Dwa to płyta szalenie nowoczesna, m.in. właśnie przez to, jak bezkompromisowo łączy ze sobą estetyki różnych gatunków i okresów w historii muzyki elektronicznej i wyciąga z nich to, co najciekawsze.
Skarby – Światło (feat. Gverilla)
Skarby. Spójna całość vs siła jednostek
Nawiązanie do albumu Rojus nie jest bezpodstawne z kilku powodów. Po pierwsze taneczny ładunek wybuchowy zawarty na Raz Dwa jest imponujący i bez trudu poradzi sobie na każdym parkiecie. Z drugiej, Stempniewicz lubi się na moment zatrzymać i rozsmakować w detalach. Nie tylko sam sampling, lecz liczne interludia, żonglerka tempem, formą i nasyceniem środków – to wszystko składa się na krążek, który słuchany w całości tworzy spójną, choć wielowątkową opowieść.
Jednak – podobnie jak w przypadku Wisły Skarbów czy Blues Pejzaża – znajdziemy tu kilka dancefloor bombs, które zrzucone na parkiet narobią spustoszenia. Mowa tu przede wszystkim o singlowym Nektarze, w którego nagraniu gościnnie udzielił się Błękit (nowy projekt Enigmatica), Gdybym Mogła, Rewolcie czy tytułowym Raz Dwa. Ten ostatni numer to kapitalny przykład piano house’u z mocnymi akcentami disco w stylu Todda Terje, co już samo w sobie stawia go wysoko na didżejskiej liście “must have” tegorocznych letnich imprez.
Skarby – Nektar (feat. Błękit)
Skarby. Ewolucja kosztem przyzwyczajeń
Czy słuchając Raz Dwa można Stempniewiczowi cokolwiek zarzucić? I tak, i nie.
Stylistycznie ta płyta nie jest wielkim zaskoczeniem – jest konsekwentną próbą rozwijania konceptu zapoczątkowanego na Wiśle Skarbów, choć to próba odważna i niełatwa. Ewolucja nastąpiła przede wszystkim w zakresie struktury samych utworów, które zdają się być jeszcze bogatsze i bardziej różnorodne. Jednak to, co dla jednych stanowi największy dowód progresu i jest głównym powodem, by docenić drugi album Skarbów, dla drugich… może być argumentem do utyskiwania.
Choć Stempniewicz dopisał kolejny, w mojej opinii równie ciekawy rozdział do historii Skarbów, to wielu tych, którzy dowiedzieli się o jego projekcie za sprawą oszałamiającego sukcesu Co Z Tobą Mała?, może brakować podobnie prostych i chwytliwych momentów na Raz Dwa. W przeciwieństwie do Wisły Skarbów, nowy album Stempniewicza wymaga od słuchacza znacznie więcej. To już nie tylko proste produkcje z pogranicza nu-disco, house’u czy downtempo – to złożone twory, w których nie zawsze najważniejsza jest jedynie chwytliwa melodia. Raz Dwa to krążek, który oczekuje ciut więcej uwagi, ale jeśli już mu się ją poświęci, to odwdzięczy się poczuciem satysfakcji, wynikającym z faktu obcowania z czymś wielce dopracowanym.
Skarby. Bez drogi na skróty
Skarby postawiły sobie poprzeczkę wysoko i przeskoczyły ją z zapasem, ale znajdą się i tacy, którzy uznają, że nie było to potrzebne.
To, że Stempniewicz nie poszedł na łatwiznę i nie nagrał drugiej Wisły Skarbów, jest najlepszym dowodem na to, ile ma do zaoferowania jako producent i ile nieustannie oczekuje od siebie samego. Mając na uwadze jego wcześniejsze projekty oscylujące wokół kompletnie odmiennych stylistyk, można spodziewać się, że Skarby przeżyją jeszcze niejedną ewolucję. I całe szczęście, bo równie ciekawych i polskich projektów – nie mowa tu o narodowości autora, a o charakterze twórczości – wciąż u nas niedostatek.
Skarby – Raz Dwa. Premiera płyty
Album ukazał się dziś nakładem wytwórni Lajka Co. i jest dostępny we wszystkich serwisach streamingowych. Obecnie płyta dostępna jest w sprzedaży w formacie CD.