’Nie musisz być wylansowanym techno hipsterem, żeby się tu dobrze czuć’ – Sfinks700 dla Muno.pl
Za nami plebiscyt MUNOLUDY 2016. Rozmawiamy z ekipą klubu Sfinks700, zwycięzcami w kategorii KLUB ROKU.
Sopocki Sfinks700 to jeden z niewielu bastionów undergroundu nad polskim morzem i to już od ponad dwóch dekad! To dzięki temu klubowi Trójmiasto ma gdzie chodzić na techno, house i drum n bass. W 2016 roku w „sfinksie” wystąpili m.in. Slam, Zenker Brothers czy Simian Mobile Disco, a miejsce obchodziło okrągłe 25-lecie działalności rozrywkowej. To wszystko złożyło się na Wasze głosy w plebiscycie MUNOLUDY 2016 i zwycięstwo klubu SFINKS700 w kategorii KLUB ROKU.
MUNOLUDY 2016 – WYNIKI
Zapraszamy do lektury rozmowy z Łukaszem „Vacosem” Zielińskim zwanym prezesem klubu, oraz Michałem Mielusem zwanym dyrektorem.
SFINKS700 – WYWIAD
Jak świętowaliście po zdobyciu statuetki? Wasza pierwsza myśl po ogłoszeniu wyników?
Ł: Pierwsza myśl – O nie, jutro muszę poprowadzić samochód do Trójmiasta ;/
M: Oj, moja pierwsza myśl…byłem bardzo szczęśliwy i dumny. Rok 2016 był dla nas bardzo pracowity. Fajnie, że to wszystko zostało docenione. Tyle głosów oddanych na nas…SZOK! Bardzo motywujące przeżycie.
Ł: A świętowaliśmy zacnie. Wyjazd zbiegł się z kawalerską imprezą niespodzianką dla Pana Dyrektora Michała. Więcej zdradzić niestety nie mogę, bo jak się sami domyślacie to informacje niesmaczne i nieetyczne!
M: To prawda, to był jeszcze większy szok. Ekipa przyjechała z Trójmiasta…nic nie pamiętam. Proszę o następne pytanie. 😀
fot. Audioriver Festival
Jak wyglądają aktualne nastroje w Sopocie? Co myślicie o pomyśle wstępu od 21 lat do klubów?
Ł: Sopot od zawsze jest miastem specyficznym, ale też dzięki temu wyjątkowym. To gmina, w której zameldowanych jest tylko 37 tysięcy w większości mocno już dojrzałych mieszkańców, a co roku odwiedza to miasto ok dwóch milionów turystów.
Włodarze miasta muszą pogodzić ze sobą fakty zarządzania małym miasteczkiem, w którym „wszyscy się znają”, z panowaniem nad jedną z największych europejskich stolic nadmorskiego wypoczynku.
Stąd często dość odważne i pionierskie w skali kraju pomysły, które z jednej strony mają dogodzić lokalnej gawiedzi, ale też nie zaburzyć wizerunku znamienitego kurortu. A jak dużo z Was zapewne wie „balansowanie” to bardzo ciężkie zadanie.
Sam pomysł wstępu do klubów od 21-ego roku życia z pewnością jest lepszą ideą, niż zamykanie tychże przybytków o godzinie 03:00 nad ranem, co było początkowym pomysłem komendanta sopockiej Policji. Osobiście uważam, że wstęp powinien być dozwolony od 20tego roku życia bo kluby, to nie do końca miejsce dla 18latków, a już na pewno nie dla „wszystkich” 18latków. Jak powszechnie wiadomo niektóre jednostki dojrzewają szybciej od innych i nie chodzi mi tutaj o walory fizyczne, a o psychikę młodych klubowiczów.
M: Łukasz właściwie wyczerpał temat. W Sfinksie od kilku lat, średnia wieku znacznie się podniosła. Także jakoś szczególnie nie odczujemy tych “zmian”. Bardzo nas cieszy, że w większości przypadków mamy do czynienia ze świadomymi osobami, które przychodzą do nas przede wszystkim posłuchać muzyki i spotkać się ze znajomymi.
A co myślicie o selekcji w klubach w stylu Berghain?
Ł: Polska to nie Niemcy, Warszawa to nie Berlin. A Sfinks nie chce być Berghain. Sfinks to od ponad 25 lat miejsce dla wszystkich otwartych, pozytywnych ludzi wrażliwych na sztukę i muzykę. Nie musisz być wylansowanym techno hipsterem, żeby się tu dobrze czuć. Od zawsze staramy się, żeby to miejsce łączyło, a nie dzieliło. Oczywiście nasza selekcja odrzuca mnóstwo osób potencjalnie zagrażających bezpieczeństwu lub klimatowi imprezy, ale gdy jesteś normalnym, kulturalnym człowiekiem nie musisz się martwić o zmarnowany czas i ośmieszenie na bramce.
M: Według mnie, wprowadzając teraz taki styl selekcji, bylibyśmy trochę nie fair w stosunku do naszych gości. To ma sens tylko w przypadkach nowo powstałych miejsc, gdzie jest to jedno z założeń i wizytówką klubu. Jak Łukasz wspomniał, Sopot to nie Berlin a Sfinks nigdy nie będzie Berghain.
fot. Wojtek Rojek – Fotomuza
Jak oceniacie poziom trójmiejskiej sceny na tle innych miast? Czym się wyróżnia, czego brakuje?
Ł: Ciężko mi w pełni odpowiedzieć na to pytanie, bo tak naprawdę zbyt mało podróżuję po polskich klubach. Odrzucam dużo propozycji grań. Za dużo pracy na miejscu, a polskie wyjazdy klubowe ograniczają się głównie do grania na wyselekcjonowanych imprezach w Warszawie. Ale gdy już uda mi się wygospodarować trochę wolnego czasu to wybieram europejskie metropolie, gdzie zawsze staram się szukać nowych inspiracji i pomysłów. Nie muszę chyba pisać, że elektroniczna scena klubowa w Berlinie, Barcelonie, Londynie czy też na Ibizie stoi na trochę wyższym poziomie ale gonimy i my Polacy nie mamy się czego wstydzić. 🙂 Dlatego pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie względem zagranicznych miast.
Czym się wyróżniamy w trójmieście na tle innych krajów? Na pewno odsetkiem płci pięknej na imprezach. Z własnych obserwacji wnioskuję, że w Anglii, Holandii i Hiszpanii na imprezach elektronicznych jest dużo więcej mężczyzn niż kobiet. Sytuacja ma się lepiej w Niemczech. Natomiast najbardziej wyrównany stosunek ilości kobiet do mężczyzn jest w Polsce gdzie zdarza się, że płci pięknej jest więcej niż mężczyzn. Oczywiście to tylko moje spostrzeżenia, które mogą być błędne ale po wielu wyjazdach wyrobiłem sobie taką opinię.
Czego brakuje w trójmieście i Polsce? Profesjonalizmu i techniki na odpowiednio wysokim poziomie. A bierze się to głównie z wciąż jeszcze zbyt małej ilości osób stale chodzących na imprezy elektroniczne. Przez to budżety klubów są zbyt niskie z racji „niezwracalności” i niepewności inwestycji. Muzyka elektroniczna w Polsce to wciąż świat głównie dla zajawkowiczów i osób, które naprawdę to kochają. Ale może to i dobrze. Na pewno nie chciałbym, żebyśmy szli w stronę Ibizy, gdzie cała magia elektronicznej muzyki została sprowadzona do „klubów-fabryk do zarabiania pieniędzy”, gdzie wejście to koszt 70 euro, a woda w barze kosztuje 10 euro. Te miejsca psują również rynek bookingowy. Poprzez gaże, które oferują kluby, ceny artystów znacząco rosną i niestety polscy promotorzy nie są w stanie ściągnąć topowych producentów. My do największych bookingów również często dopłacamy. Ale to temat rzeka na inną rozmowę :).
M: O samej kondycji trójmiejskiej i polskiej sceny można by rozprawiać godzinami. Na naszym podwórku jest wiele osób które bardzo mocno pracuje nad tym by wyglądało to jak najlepiej. Komplet ludzi na wydarzeniach w Starym Maneżu, Teatrze Szekspirowskim, B90, czy klubowo w gdańskiej Protokulturze pokazuje, że można!
I gdy już mówimy o kondycji polskiej sceny to naprawdę należą się ogromne wyrazy szacunku dla promotorów i klubów, które ryzykują i walczą o rozwój tej sceny. Brawo Audioriver, Up to date, Tauron, Unsound, Nagle nad morzem, Instytut, Nowa Jerozolima, 1500m2, Smolna, Prozak2.0, SQ, Projekt Lab, Pets i wiele wiele innych.
fot. Wojtek Rojek – Fotomuza
Najtrudniejsza sytuacja, z której musieliście wybrnąć w trakcie imprezy?
M: Na szczęście wszystkie dziwne sytuacje spotykają tylko Łukasza…
Ł: Sporo tego było, zwłaszcza rozwiązywanie ciężkich zagadek. Np. kto zostawił buty w klubie, gdy na dworze leży 20 cm śniegu? Kto dogoni studenta uciekającego z pełnym kegiem piwa z imprezy? Dlaczego headliner śpi pijany pod dj’ką chwilę przed swoim graniem? Co to za gangus, co pluje mi w twarz i mówi, że mnie zabije? Kto oddał kał do pokala? Kto zostawił otwarte drzwi do klubu po imprezie na dwa dni? Kto wyłowi Iphona 7 z muszli? Kto i jak zatamuje pękniętą rurę w ścianie podczas imprezy? Dlaczego ktoś oddaje mocz pod ścianą na palarni? Dlaczego dostałem w twarz stanikiem podczas grania? Co robi ta parka w rogu sali? Jak mamy odpalić wieczorem imprezę gdy w klubie jest 20 cm wody. Mogę tak wymieniać godzinami, a o najlepszych smaczkach i tak się nie dowiecie 🙂
fot. Wojtek Rojek – Fotomuza
W jakim kierunku podąża Sfinks700? Chcielibyście coś zmienić, wprowadzić w życie w 2017 roku?
M: Sfinks700 dalej konsekwentnie będzie promował muzykę elektroniczną i sztukę. W najbliższych tygodniach będziemy gościć chociażby Robaga Wruhme, RODHADA, SNTSA. Jesteśmy również jednym z gospodarzy festiwalu SeaZone. No i jesień której już nie możemy się doczekać, ale szczegółów nie będziemy zdradzać. Musimy przyznać, ze wygrana w Munoludach jeszczej bardziej nas zmotywowała. Sami sobie też zawiesiliśmy wysoko poprzeczkę. Wydaje mi się, że odwdzięczymy się zaufaniem, naprawdę ciekawym programem!
A w najbliższym czasie zmieniamy nagłośnienie! Ale o tym już wkrótce na pewno usłyszycie 😉 I do zobaczenia w Sfinkie!
Rozmawiał: Mariusz „Zariush” Zych