Trentemøller z jedną z najlepszych płyt. „Memoria”, czyli stylistyczna wolta

Sofie Nørregaard
News
Trentemoller - photo by Sofie Noerregaard

Mająca dziś premierę Memoria to być może najbardziej osobista, a już na pewno najlepsza od dawna płyta, jaką nagrał Anders Trentemøller. Duńczyk zabiera nas w wyjątkową podróż po stylistycznych eksperymentach, które niemal dla wszystkich będą zaskoczeniem, dla niektórych niewykluczone, że zbyt dużym. Jeśli jednak zagłębimy się w na swój sposób marzycielski album Trentemøllera, możemy odkryć w nim coś kompletnie nowego, w czym można przepaść bez końca.

Anders Trentemøller przyzwyczaił nas do niezwykle klimatycznych, romantyczno-mrocznych brzmień. Duńczyk zasłynął z produkcji, które z łatwością odnajdywały się na ścieżkach dźwiękowych filmów, seriali czy gier. Od początku jego muzykę wyróżnia emocjonalna narracja i swoista dramaturgia. Niezależnie, czy mówimy o quasi-ambientowym wcieleniu artysty (większość dyskografii, na czele z The Last Resort), czy o tym bardziej klubowym (kultowe dziś Moan), Trentemøller nie ukrywa słabości, ale i talentu do budowania historii, snucia opowieści, prowadzenia słuchacza przez wykreowany przez siebie świat.

Trentemøller. Nie dać się dogonić sobie

Trwająca już blisko 20 lat kariera obfitowała w wiele znakomitych wydawnictw, a sam Duńczyk zdążył udowodnić, że nie tylko jest znakomitym producentem. Trentemøller to wybitny multiinstrumentalista i kompozytor o wielkim kunszcie w zakresie tworzenia muzyki o niemal kinematograficznym charakterze i potencjale. W międzyczasie Andres znalazł wielu naśladowców – wystarczy wymienić choćby Christiana Löfflera czy Ólafura Arnaldsa – a brzmienie, które 10-15 lat temu uważane było za unikatowe, dziś stało się powszechne, choć w przypadku Duńczyka z całą pewnością nie straciło na jakości. Trentemøller zdaje się mieć tego świadomość, o czym przekonuje na swoim najnowszym albumie zatytułowanym Memoria.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Trentemøller - fot. Karen Rosetzsky
Trentemøller – fot. Karen Rosetzsky

Trentemøller. Memoria, czyli zaskoczenie

Od czasu do czasu mamy do czynienia ze znanym nam szablonem dźwięków – od delikatnych, akustycznych akcentów, przez miniaturowe melodie składające się na większą całość, aż po ambientowe pasaże, budujące charakter utworów. Wszystkie te elementy zawiera utwór Veil Of White, jakby celowo wybrany na openera albumu, by nieco oszukać słuchaczy, którzy w pierwszej chwili mogliby odnieść wrażenie, że mają do czynienia z czymś doskonale sobie znanym, przewidywalnym, bezpiecznym. Nic bardziej mylnego. Memoria stanowi jedno z największych zaskoczeń w dotychczasowym dorobku Trentemøllera.

Trentemøller – All Too Soon

Anders zabiera stare zabawki, dokłada nowe, dotąd niespotykane w swojej muzyce elementy i tworzy zupełnie inną grę, rządzącą się własnymi zasadami. Osią albumu są dreampop, post-rock czy shoegaze, nie zaś ambientowo-minimalistyczna elektronika, jak miało to miejsce przez większą część trwania kariery Duńczyka. Tym razem analogowe, syntezatorowe brzmienia stanowią dodatek, nie zaś fundament materiału. Za ten odpowiedzialne są ściany gitar i żywe perkusjonalia.

Trentemøller. Gatunkowa wolta

Na najnowszej płycie Trentemøller raz po raz puszcza oko w kierunku własnej przeszłości, ale to, co najbardziej zaskakuje, to zwrot w stronę dusznego, momentami pełnego napięcia klimatu. Dzieje się tak za sprawą gatunkowej wolty Duńczyka – z utworów na Memorii wydobywa się gigantyczna, post-rockowa energia, tak jakby przez swoje ostatnie albumy Anders kumulował coś, co ostatecznie miało wybuchnąć z całą siłą w lutym roku 2022.

W momentach, gdy elektronika bierze górę na gitarami (Glow, The Rise) Duńczykowi blisko do Tycho czy Jona Hopkinsa z okresu Immunity. Pozostała część albumu, osadzona głównie między składowymi wspomnianego dreampopu i shoegaze’u, przywodzi na myśl Beach House z czasu 7 lub Slowdive z ich ostatniego, wydanego w 2017 roku albumu.

Trentemøller – No More Kissing In The Rain

Trentemøller. Świeżość zaczerpnięta z przeszłości

Na osobny akapit zasługuje nietuzinkowy mariaż dreampopu z hybrydą new wave’u i shoegaze’u, który na Memorii pojawia się często, a który najwyraźniej wybrzmiewa w In The Gloaming. Duńczykowi udało się zachować proporcje poszczególnych środków w taki sposób, że żadne z nich nie przeważają szali na swoją korzyść, przez co trudno jednoznacznie skatalogować zarówno ten utwór, jak i cały album. Anders stworzył własną stylistykę brzmiącą niesamowicie świeżo, pomimo, że jest ona niczym innym, jak miksem doskonale znanych schematów.

In The Gloaming, podobnie jak wiele innych kawałków z Memorii, chce się odsłuchiwać kilkukrotnie tylko po to, by dokonać dekonstrukcji i wyłapać wszystkie ukryte smaczki.

Trentemøller – In The Gloaming

Trentemøller bawi się konwencjami wplatając elementy charakterystyczne dla jednego gatunku, do utworów zbudowanych na kanwie czegoś zupełnie innego. Ściana dźwięków w epickim, post-rockowym When The Sun Explodes, transowy Darklands, surowe, zimnofalowe brzmienie Dead or Alive, aż w końcu shoegaze’owa ballada All Too Soon – z każdym kolejnym utworem Memoria rozchyla stylistyczny wachlarz coraz szerzej, zaskakując estetyką, której wcześniej nie uświadczyliśmy ze strony urodzonego w Kopenhadze muzyka.

Połamana elektronika w stylu Atoms For Peace w Swaying Pine Trees, miękkie gitarowe lądowanie w Driffting Star i słodko-gorzkim Like a Daydream, aż w końcu zamykająca album perełka Linger – szalony, międzygalaktyczny rollercoaster kończy się bezpiecznym parkowaniem kosmicznego pojazdu. Trentemøller porwał się na imponująco wielką liczbę eksperymentów i odniósł pełny sukces. Aż trudno w to uwierzyć, ale wśród czternastu utworów, które znalazły się na Memorii, na próżno szukać “zapychacza”. Każdy numer zdaje się stanowić osobny byt (świat), dopracowany z największą precyzją.

Trentemøller. Sztuka zapadania (w pamięć)

Anders zadbał nie tylko o rozmach warstwy brzmieniowej swoich kawałków – z równie dużą uwagą Duńczyk podszedł do komponowania partii wokalnych (za których wykonanie odpowiada długoletnia współpracowniczka artysty, Lisbet Fritze) i samych melodii, gdyż niemal każda pozycja z jego najnowszego albumu posiada elementy silnie zapadające w pamięć. Może zabrzmieć to kuriozalnie, ale Trentemøller nagrał najlepszy krążek dreampopowo-shoegaze’owo-post-rockowy, jaki słyszałem od dawna. Memoria brzmi jak wypalona na płycie CD-R składanka, którą przygotował dla siebie nastoletni die hard fan Beach House, Slowdive i Explosions In The Sky, zachłyśnięty odkrytą przed chwilą twórczością Jona Hopkinsa i Tycho.

Trentemøller – Dead Or Alive

Trentemøller. Nowy rozdział czy jednorazowy skok?

Zaryzykuję hipotezę, że najnowszy krążek Andersa Trentemøllera może nie przypaść do gustu sporej części jego najwierniejszych fanów, zakochanym w na swój sposób oszczędnej, subtelnej, a co najważniejsze bezpiecznej elektronice. Memoria mogłaby być otwarciem nowego rozdziału w karierze 50-letniego artysty, lecz stanowi dzieło na tyle kompletne, że nie czuję potrzeby jego rozwinięcia czy kontynuacji. Trentemøller dostarczył wystarczająco dużo powodów, by uznać, że ten stylistyczny skok w bok – choć niesamowicie ryzykowny – był bardzo udany. A może jednak nie jest jednorazowy eksperyment?

Jest jednak jedna rzecz, w której Duńczyk, pomimo zmiany stylistycznego anturażu, pozostał konsekwentny i wierny wcześniejszej twórczości – jego muzyka to wciąż gigantyczny ładunek emocji, który na Memorii eksploduje z ogromną siłą co utwór, niezależnie czy to za sprawą przybrudzonych, gitarowych riffów, czy to rozbudowanych partii syntezatorowych.

Trentemøller – Memoria

Najnowszy album Duńczyka jest już dostępny w serwisach streamingowych oraz na nośnikach fizycznych, w tym w formie dwupłytowego wydania winylowego.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →