’Gdybym powiedział o czym są moje albumy, zostałbym aresztowany’ – Samuel Kerridge dla Muno.pl WYWIAD
Wywiad
Artysta miłujący się w eksperymentalnej i mrocznej elektronice, udzielił nam wywiadu w przeddzień imprezy RAUT w warszawskiej Nowej Jerozolimie.
Samuel Kerridge był wystawiony na wpływ muzyki elektronicznej od najmłodszych lat i nie jest to kolejne puste, sztampowe zdanie. Jego rodzice byli zafascynowani brytyjską, raczkującą scenę acid house, przez co jako 4-latek często budził się w camperze nieopodal nielegalnie zorganizowanego rave’u.
W późniejszej młodości zaraził się mroczną, „dronową” elektroniką i industrialnym techno. To zaowocowało przeprowadzką do stolicy Niemiec i trzema eksperymentalnymi albumami. Ostatni z nich, tegoroczny „Fatal Light Attraction„, został przedpremierowo przedstawiony na festiwalu Atonal, co podkreśla wagę i rangę artysty w berlińskim środowisku muzycznym.
Artysta już jutro wystąpi w warszawskiej Nowej Jerozolimie, na imprezie organizowanej przez Follow The Step i RAUT – nowy eventowy projekt na polskim rynku.
Poznajcie bliżej tą nieszablonową postać, dzięki wywiadowi, który Samuel udzielił nam w przeddzień imprezy.
Samuel Kerridge – WYWIAD
Zdaje się, że Twoja muzyczna historia rozpoczyna się dość niezwykle. Nie każdy był (w pewnym sensie) na imprezach z acid house w wieku czterech lat. Czy pamiętasz coś z tych czasów?
Mam pewne wspomnienia, choć trochę mgliste. Byłem zbyt młody, żeby w pełni docenić to czego doświadczam. Ale nie ma wątpliwości, że to miało wpływ na moje spojrzenie na muzykę.
Twoi rodzice byli zaangażowani w te imprezy? Czy przychodzą dziś na Twoje występy?
Moi rodzicie nie byli zaangażowani w organizację, to była dla nich czysta samogratyfikacja. Brali udział w kilku moich występach, ciągle interesują się muzyką elektroniczną.
Gdy już dorosłeś, przeprowadziłeś się z Manchesteru do Berlina. Rozpocząłeś tam cykl imprez, a później label pod nazwą Contort. Czy było to trudne do osiągnięcia przez kogoś spoza Niemiec?
Nie, stosunkowo łatwo było z tym wystartować. Najważniejszym aspektem było znaleźć miejsce, które będzie wspierać naszą wizję. Mieliśmy szczęście być przedstawieni kolektywowi Mindpirates, a reszta, jak to mówią, jest już historią.
Berlin jest otwarty dla wszystkich, czy musisz znać kogoś ze sceny, aby coś stworzyć?
Berlin jest otwarty we wszystkich aspektach życia i to właśnie sprawia, że jest taki atrakcyjny. To jest jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie duża społeczność wspiera twórcze działania. Jeśli masz coś ciekawego do pokazania, ludzie będą cię słuchać.
Kiedy słucham Twoich płyt, mam wrażenie, że każda jest coraz bardziej agresywna i „poszarpana”. Skąd to się bierze?
Ponieważ Berlin jest dla mnie zbyt spokojny. Potrzebuje więcej chaosu.
Jakie pojawiają się w Twojej głowie obrazy, kiedy tworzysz tak abstrakcyjną muzykę? O czym są Twoje albumy?
Gdybym Ci powiedział, zostałbym aresztowany!
Występujesz na scenie z live actami i dj setami. Te pierwsze to w 100% wyrażenie siebie, chodzi w nich o Twoje indywidualne brzmienie. Czy można to samo osiągnąć podczas dj setów?
Oczywiście, to jest niezwykle ważne, aby odbić własne piętno podczas obu form. Ja nie tylko gram muzykę innych artystów. Rzeźbię w niej, aby zdefiniować swoje brzmienie. Używam ich jak narzędzi, aby stworzyć coś wyjątkowego. Chociaż sięgam po cudzą sztukę, to dalej wyrażam siebie, choć w innym kontekście.
Jak ludzie reagują na Twoje występu w klubach? Dbasz o to, co dzieje się na parkiecie?
Ważnym czynnikiem jest praca z promotorami/lokalami, którzy mają podobną wizje. Gdybym grał warm up dla Sir Cliffa, to wtedy istnieje niewielka możliwość, że mogę otrzymać negatywną reakcje. Moje myśli są zależne od przebiegu występu. Live act to egoistyczne doświadczenie, ale wciąż chcę otrzymać reakcję. Jeśli chodzi o dj sety, to jestem o wiele bardziej świadomy tego co dzieje się na parkiecie, muszę być. Jest czas i miejsce na wszystko, a kluczem jest przekaz.
Twoja sztuka jest tak bardzo „odrealniona”, że jestem bardzo ciekaw jakie filmy oglądasz i jakie książki czytasz.
No i znów, gdybym Ci powiedział, to poszedłbym siedzieć.
Rozmawiał: Mariusz „Zariush” Zych