O co chodzi z warkoczami Niny Kraviz?
Mawia się, że im wyżej jesteś, tym lepiej widać każdy Twój ruch. Dość boleśnie przekonała się o tym uwielbiana na całym świecie Nina Kraviz, kiedy przed jednym z ostatnich występów postanowiła… zmienić fryzurę. Pękła bańka, wszystko się wylało i zaczęła się konkretna zadyma. Zobaczcie, o co w tym wszystkim chodzi.
Pewnego pięknego dnia nieświadoma nadchodzącej medialnej katastrofy Nina Kraviz, postanowiła wybrać się do fryzjera i na pytanie stylisty czym mogę pani dzisiaj służyć, Nina zainspirowana zapewne teledyskami J.LO. oglądanymi dyskretnie uprzedniego wieczoru, pukając delikatnie palcem we fryzjerskim menu , powiedziała chcę TO. Pech chciał, że palec spoczął przy pozycji Cornrows, no i się zaczęło.
Nietrafione warkocze Kraviz
Niczego nieświadoma i bogu ducha winna, zadowolona ze swych pięknych warkoczy Kraviz, udostępniła swoje selfie z nową fryzurą w mediach społecznościowych. Fala uderzeniowa, która trafiła w nią chwilę potem, nie była z pewnością tym, czego spodziewała się bodaj najpiękniejsza DJ wśród stomatologów, a już na pewno stomatolog pośród DJ-ów. Dodatkowo by dodać sprawy pikanterii, ktoś pokwapił się i znalazł w twórczości Niny utwór pod znamienitym, wszystko mówiącym i idealnie pasującym do tematu tytułem… Ghetto Kraviz. Wspomnijmy jedynie, że kawałek jest z… 2011 roku. Gwóźdź do trumny, nie ma co.
Cornrows – co to takiego?
Należy w tym miejscu wspomnieć, że cornrows, czyli warkocze kukurydzy zwane też kanaryjskimi, to styl zaplatania włosów w bardzo ciasne i wąskie warkocze, blisko głowy, przy użyciu ruchów pod górę, przez co powstaje ciągły, uniesiony rząd włosów. Tego typu fryzury kojarzone głównie z obywatelami afroamerykańskimi, kojarzone są bardzo ściśle z ich kulturą i tradycją, a pierwsze obrazy, na których widnieją zaplecione u czarnoskórych kobiet corncrows, datuje się już na 3000 lat przed naszą erą.
Nina Kraviz i medialny shitstorm
Wiadro pomyj, które poleciało w stronę Kraviz wraz z zawartością, zaskoczyło zapewne dużą część opinii publicznej, a już na pewno w szczególności samą artystkę. Dowiedziała się, że jest perfidną rasistką, że przywłaszcza sobie cudzą kulturę, że nawołuje tym samym do nienawiści i dlatego powinna zostać definitywnie społecznie skreślona. Serio?! No niestety to nie jest jakiś ponury żart i tego typu oskarżenia i wyzwiska padały z ust i klawiatur, nie tylko zwykłych nazwijmy to śmiertelników, ale też postaci bardzo zasłużonych, jeśli chodzi o krzewienie na całym świecie szeroko pojętej kultury…
Co z tą tolerancją?
Wprawdzie artykuł jest napisany z lekkim przekąsem, ale temat jest cokolwiek poważny. Mamy XXI wiek, chcemy mieć na ustach nowoczesność, otwartość na wszystko, co wokół. Łamiemy konwenanse, deklarujemy tolerancję i wiecznie przesuwamy tabu w miejsca, gdzie praktycznie nie istnieje. Czy w takim świecie naprawdę jest miejsce na zruganie artystki za dobór fryzury? Gdyby zrobiła sobie koka albo przedziałek pośrodku to byłoby ok, czy też znalazłby się ktoś, komu to przeszkadza? A może rzeczywiście palnęła głupstwo i te słowa sprzeciwu i buntu były całkiem słuszne i celowe? Może niepotrzebnie podjęła dialog i zaczęła odpisywać na obraźliwe komentarze? Czy w tolerancji i otwartości nie chodzi o to, że dopóki ktoś nie krzywdzi innych, może sam wybierać, co mu się podoba i odpowiada?
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Pod rozwagę.