Misyjni hard posłańcy. Zajezdnia – wywiad dla Muno.pl

fot. Aga Piszczak
Wywiad
Zajezdnia

Myśląc o najlepszych imprezach w kraju z ciężkim, technicznym brzmieniem, nie sposób nie wymienić wrocławskiego kolektywu Zajezdnia. Na chwilę przed ich największym importem w postaci Thomasa P. Heckmanna rozmawiamy z chłopakami o najważniejszych zajkowych tematach. Wix Collina, Pan JJ, Ravetoszyn – tercet, który przebojem wdarł się na hard parkiety, w specjalnym wywiadzie dla Muno.pl

Zajezdnia – wywiad dla Muno.pl

Paweł Chałupa: Pozwólcie, że zaczniemy od samego początku. Skąd wzięła się nazwa „Zajezdnia”? Pamiętam, że określenie to pojawiło się w moim kręgu już 10 lat temu. „Zajezdnia”, ewentualnie „ubojnia” – tak określaliśmy nasze pierwsze wycieczki do Berghain. Słowo pochodziło od ekstremalnego – fizycznego i psychicznego – wycieńczenia tamtejszymi imprezami. Wasze imprezy też do najlżejszych nie należą.

Wix Collina: O tym akurat nie słyszeliśmy, a ciekawe! Chyba nie było nas przy tym. Ubojnia kojarzy się z gminnym wydaniem zabawy i pompą typu Szmitek, więc zważywszy na to, jak graliśmy u naszych początków, w którymś kościele dzwony biją.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Nazwę dla cyklu wymyśliliśmy w trakcie ekipowego piwa na wrocławskiej Wyspie Słodowej. Pamiętam, że chcieliśmy, żeby była dynamiczna, wieloznaczna, dobrze wyglądająca i brzmiąca nie tylko dla Polaków. Miała też odnosić się do naszej opowieści i tego, w co wierzymy – budowania przez niszczenie.

Zajezdnia
fot. Aga Piszczak

Pan JJ: Myślę, że słuszną część tego, co udało nam się osiągnąć, zawdzięczamy właśnie tej nazwie. Sama w sobie zawsze przykuwała uwagę, zarazem nie mając aż tak pejoratywnych konotacji. Najważniejsze jest jednak, że zawiera w sobie prosty koncept, pozostawiając jednocześnie dużo miejsca do interpretacji. Wiesz, o co chodzi, ale niekoniecznie czego tym razem się spodziewać. 

Zajezdnia. W kupie siła

Składy kolektywów DJ-sko-promotorskich przeżywają różne okresy, bardzo często rotując personaliami. Trzon waszej ekipy – Pan JJ, Ravetoszyn, Wix Collina – trzyma się bardzo mocno od samego początku. W którym momencie skrzyżowaliście swoje drogi i skąd przyszedł pomysł na własną platformę z autorskimi imprezami?

Ravetoszyn: Z Panem JJ znamy się już z czasów gimnazjalnych, gdzie wspólnie eksplorowaliśmy różne zakamarki muzyki. Razem graliśmy w heavy metalowym zespole, potem wspólnie wkręciliśmy się w DJ-ing, co po sześciu miesiącach zaowocowało powstaniem Zajezdni. Miała ona na celu wypełnić lukę na wixiarskiej scenie Wrocławia. Chcieliśmy również stworzyć możliwość grania i rozwijania zajawki wśród nas, naszych znajomych i każdego, kto podzielał nasze zamiłowanie do hard dance’u.

Zajezdnia
Zajezdnia / fot. Ivan Prinus

Maćka poznaliśmy na Wixapolu i od razu złapaliśmy fajny vibe. Zauważyliśmy, że zaczyna swoją przygodę z graniem, więc zaproponowaliśmy mu booking na pierwszym wydarzeniu. Po nim stwierdziliśmy, że potrzebujemy jeszcze jednej osoby do składu, a on okazał się najlepszym kandydatem.

Wix Collina: Równo pięć lat temu chcieliśmy tylko grać, a wspólnie coś organizując, mieliśmy tego gwarancję. Naturalne i szczere początki, podlane wspólnymi melanżami. Z czasem zaczęliśmy dostrzegać plusy z działania w trójkącie i je pielęgnować. Choćby sprawną, opartą na szacunku do różnic, decyzyjność. Łatwiej podejmować ważne decyzje nieparzyście.

Ravetoszyn: Tak, zdecydowanie. Cieszę się, że jesteśmy w takim składzie, bo każdy z nas ma unikalne cechy i charakter.

Zajezdnia. Od podrzędnych klubów po pełne parkiety

Pierwsze imprezy rozkręcaliście głównie na wrocławskim podwórku w miejscach, które już nie istnieją. Pamiętacie je jeszcze? Ustalmy – to nie były topowe kluby, w których promotor nie musi się o nic troszczyć. Takie miejscówki, niemające może najlepszego soundsystemu i techniki mają w sobie bardzo często niepodrabialny klimat. Jak wspominacie je dzisiaj? Było z nimi więcej problemów czy spontanicznej radości?

Wix Collina: W topowych nas nie chcieli. Graliśmy cheesy gównidła z kontrolerów. Musieliśmy zapracować na szacunek i zaproszenia, ale była to właściwa i przesatysfakcjonująca droga. Do dziś pamiętam oburzenie Mainlinera na próby bronienia dorobku Dolmelu czy ekwilibrystykę przy kombinowaniu nowych aliasów pod prawilne miejsca. Odbywaliśmy się w Carpe Diem (później DK Luksus), w Black Moon czy na Świdnickiej 12, gdzie zorganizowaliśmy ostatnią imprezę w historii klubu, przed zmianą szyldu, mimo że była sztosem. 

Zajezdnia
Zajezdnia / fot. Aga Piszczak

Ravetoszyn: Bywało strasznie. Nigdy nie zapomnę imprezy, podczas której w środku nocy wywaliło korki. Przez 1,5 godziny graliśmy na samych odsłuchach zwróconych w stronę parkietu, bo akustyk stwierdził, że tyle roboty na dziś i poszedł do domu. Dla świeżego promotora było to przerażające doświadczenie, choć z dzisiejszej perspektywy ten incydent raczej bawi.

Czytaj także: Wix Collina – selekcja dla Muno.pl

Pan JJ: Jeszcze lepiej – to był jeden (niezbyt dobry) monitor i zupełna ciemnica, a jednak prawie nikt nie zszedł z parkietu. Kilka osób w dobrej wierze włączyło latarki w telefonach, biorąc kwestie oświetlenia we własne ręce. Priceless.

Zajezdnia
Zajezdnia / fot. Ivan Prinus

Wix Collina: Game changerem był Holos, bodaj druga impreza w historii Transformatora, na której dostaliśmy swoją scenę, oraz debiutancka środa czy czwartek w raczkującym Ciele. To nas przewartościowało i otworzyło uszy na nowe, choć są tacy, dla których rozwój stępił nam pazur. Zajezdnia jest starsza niż wszystkie funkcjonujące współcześnie wrocławskie kluby. To chore, zwłaszcza że dwójka z nas ma 24 lata. Zaczynając, nie wiedzieliśmy nic. Rock’n’roll i czyste sumienia. Nie potrzebowaliśmy wiele, co uświadamia nam dziś, jakie są najważniejsze, lekceważone składowe dobrej imprezy i nie jest to wcale setup na stole.

Zajezdnia. Mocniej, szybciej, mądrzej

Pamiętam trend, z którym zgodził się Richie Hawtin mówiący o kolejności wchodzenia w świat muzyki elektronicznej. Na początku bywają to rzeczy mniej ambitne, bardziej komercyjne, typu hardstyle czy trance. Grzebiąc i poszukując innych brzmień, możemy trafić na techno – bardzo często zaczynamy od jego mocniejszej wersji by z czasem/latami zejść nieco z tempa. Jak to wyglądało u was? Jakiej muzyki słuchaliście na początku i w którym momencie trafiliście na dźwięki, które można usłyszeć obecnie na waszych imprezach?

Ravetoszyn: Myślę, że idealnie wpasowujemy się w ten trend. Naszym początkom towarzyszyły o wiele szybsze tempa i znacznie brutalniejsza muzyka, choć nie zawsze mroczna. Granie gabberów, happy hardcore’ów i nightcore’owych remixów stanowiło trzon naszych imprez. Tempa nierzadko dochodziły do 185 BPM.

Przebrnęliśmy również przez krótką fascynację uptempo i frenchcore’ami. Z racji generyczności nasze gusta skierowały się w stronę bardziej przystępnych brzmień, takich jak early hardstyle, hard trance czy hard house. Przełomem była pierwsza edycja w starym Ciele. Po niej z wielkim zafascynowaniem oddaliśmy się techniarskim brzmieniom.

Zajezdnia
Zajezdnia / fot. Aga Piszczak

Pan JJ: Tak jak Pan Ryszard powiedział, choć dodam coś od siebie. Trochę uważam, że im intensywniejsze doznanie, tym szybciej i łatwiej potrafi się ono przepalić. Tak się stało, że nasze pierwsze podrygi korelowały z małym renesansem naprawdę mocnego grania w Polsce. Sporo ludzi wręcz fanatycznie identyfikowało się z tym ruchem. Zgodnie ze wspomnianą wcześniej zasadą, wielu z nich po jakimś czasie takiego przebodźcowania potrzebowało trochę odpoczynku. Podobne rzeczy działy się też z późniejszymi trendami.

Czytaj także: Pan JJ – selekcja dla Muno.pl

Oczywiście nie chcę generalizować i naprawdę szanuję najwierniejszych fanów różnych stylistyk, natomiast prawo natury głosi jasno – bańki po prostu pękają. Kiedy już zaczęliśmy bawić się w występy bardziej na poważnie, spod czystego śmieszkowania zaczęły przebijać się nasze wcześniej chowane oraz zupełnie nowe zainteresowania muzyczne.

Zajezdnia / fot. Aga Piszczak

Na ten moment rzeczy, które prezentujemy pojedynczo poza Zajką, znacznie różnią się od tego, co można usłyszeć na naszych imprezach. Nie oznacza to jednak, że przestaliśmy pielęgnować ten projekt. Bogatsi o doświadczenie nabrane poza jego ramami możemy dalej go dopieszczać, ażeby chamskiemu Zajazdowi towarzyszyło czyste sumienie w kwestii potencjalnej stagnacji. Long story short – tak, gramy trochę wolniej, ale wynika to z miłości do wielu odcieni tego samego przekazu. 

Zajezdnia / fot. Ivan Prinus

Wix Collina: Za dzieciaka gardziłem elektroniką, którą kojarzyłem z radia i telewizji. Później mi się przestawiło i odkryłem, z jakimi skarbami miałem do czynienia. Wciąż posiadam wypalane przez starszych kolegów płyty z setami z Mayday czy trackami Westbama. Gusta ewoluują, ale dojrzeliśmy do grania różnych rzeczy, tak długo jak odciskamy na nich siebie. Tempo jest nieistotne, intensywność wrażeń już tak.

Zajezdnia. Znaleźć się w dobrym miejscu i czasie

Wrocław od zawsze był znany z mocnych imprez, głównie za sprawą cyklu AudioCity w Browarze Mieszczańskim. Hard techno gościło we Wrocławiu regularnie, ale to wy pioniersko wprowadziliście jeszcze mocniejszą odmianę tanecznej elektroniki na tutejsze parkiety. Patrząc po frekwencjach poprzednich imprez, wygląda na to, że wypełniliście książkowo hard lukę we Wrocławiu.

Pan JJ: Prawda jest taka, że zupełnie organicznie znaleźliśmy się w dobrym miejscu i czasie. Kiedy było już o nas lokalnie co nieco słychać, a powoli schodziliśmy z ekstremalnych klimatów, traf chciał, że w połowie szlaku spotkaliśmy się z powoli wchodzącą wtedy na salony tendencją do podkręcania obrotów w techno.

Zajezdnia
Zajezdnia / fot. Aga Piszczak

Jak każdy dobrze wychowany podróżnik powiedzieliśmy sobie „Dzień Dobry”. Zaprosiliśmy również do wycieczki uwielbianych przez nas klasyków i stworzyliśmy kilka ciekawych przedsięwzięć. Dzisiaj spokojnie można powiedzieć, że taka luka już nie istnieje. To dobrze, możemy szukać kolejnej.

DJ Arne L II, AIROD, Jerome Hill – takie eksporty muszą robić wrażenie nie tylko wśród ortodoksyjnych fanów nowoczesnego, ofensywnego techno. Prawdziwa perełka czeka nas jednak w najbliższy piątek – na wasze zaproszenie do wrocławskiego Ciała przyjeżdża ikona w postaci Thomasa P. Heckamnna. W jaki sposób dokonujecie programowych wyborów swoich imprez? Fantastycznie wypada wasz kolaż fascynacji współczesnym brzmieniem i oddaniem hołdu dla klasyki.

Pan JJ: Tak jak kiedyś mieliśmy pewien jasny cel, ergo „Jesteśmy młodzi, obrazoburczy, mamy mnóstwo energii i chcemy Was wszystkich wkurzyć”, tak wraz z ewolucją cyklu i zainteresowań zaczęliśmy zastanawiać się, czy nie straciliśmy już przypadkiem pomysłu na nasz profil. Uważam, że udało nam się przekuć to w zaletę.

Czytaj także: Ravetoszyn – selekcja dla Muno.pl

Zajezdnia / fot. Ivan Prinus

Taka niejasność wymaga główkowania, ale jednocześnie daje ogromne pole do manewru i potencjał rozwoju. Więc jeżeli pytasz o kryteria dobierania line-upów, to na pewno nie ma tutaj mowy o ramach stylistycznych ani trendach. Trzymamy się kilku prostych wartości. Ma być intensywnie, ciekawie i nigdy wbrew sobie.

Robicie według mnie fantastyczną robotę, zapraszając DJ-ów z różnych backgroundów, aby na waszej imprezie wcielili się w swoje hard odsłony. Wyjście poza strefę komfortu, możliwość zagrania w klimacie, z którym nie jest się w ogóle kojarzonym. Skąd pomysł na taki zabieg?

Wix Collina: Najprostszą odpowiedzią będzie nasze uwielbienie szybkości. Wydaje się jednak, że jest to nieco głębsze i wynika z obrażenia się na nudną i zamkniętą scenę, na której przyszło nam debiutować. Wbijaliśmy jej szpilki selekcją i podejściem, a ona nami pogardzała. Daje nam to sadystyczną wręcz satysfakcję widząc dejotów, dziś przyjaciół, którzy grają na Zajkach rzeczy, przez które niegdyś patrzyli na nas z politowaniem. Dopięliśmy swego. Nasza wizja zaciekawiła i zmienia scenę.

Zajezdnia
Zajezdnia / fot. Aga Piszczak

To ostatecznie nie tylko rozwojowe, ale też zwyczajnie ciekawe dla publiczności. Kto by nie chciał posłuchać Alicji Dynamit czy Hepato? Mnie osobiście marzy się też duet Lulu Collina.

Zajezdnia. Zwyrolnia. Jedna rodzina

Na koniec zdradźcie nieco planów na nadchodzące miesiące – klasycznie nie mógłbym zapytać nie o kolejny import. Macie już kogoś na swoim radarze? Którzy artyści znajdują się w waszej sferze marzeń, aby dorzucili swoje trzy grosze do Zajkowego piekiełka?

Wix Collina: Równolegle z Zajezdnią pielęgnujemy jej humorzastego bękarta – Zwyrolnie. W najbliższej perspektywie druga edycja tego tajemniczego, sprzyjającego nieoczekiwaniom projektu. Na Zwyrolniach nie zdradzamy line-upu, grają tylko lokalsi w niecodziennych połączeniach. Nie układamy timetable, nie dbamy o kryteria i spójność gatunkową, a zaskakująco ułożone sceny sprzyjają odkrywaniu biby jak treasure house’u. Pure fun i wyjebane jajca. Testujemy też bezpośrednią punkowo-kibolską promocję w opozycji do frustracji, jakie budzą pocovidowe social media. Tak widzimy przyszłość.

Zajezdnia
Zajezdnia / fot. Aga Piszczak

Ravetoszyn: Na pewnym afterze zrodziła się koncepcja Mujatora 3000 – zwyrodnienie i nietuzinkowa fuzja Ekwadoru z zajazdowym podejściem. Oddając hołd kontrowersyjnemu, choć ważnemu w historii polskiego clubbingu fenomenowi, planujemy zaprosić ikonę Manieczek na kolejną Zajezdnię. Wydarzenie o tyle niezwykłe, że będziemy świętować moje ćwierćwiecze, a jeśli mowa o jubileuszu, to na pewno będzie grubo.

Pan JJ: Strach się bać.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →