Lutz Leichsenring (Clubcommission): „Próbujemy uświadamiać społeczeństwo i rządzących, jak ważna jest kultura klubowa”
Clubcommission to instytucja, jakiej obecnie niewątpliwie bardzo brakuje w Polsce. W Berlinie działa na rzecz wspierania klubów i organizacji imprez masowych, skupia prawie 250 klubów i reprezentuje ich interesy w przypadku sporów, problemów i tak kryzysowych sytuacji jak aktualna, powiązana z zamykaniem lokali w czasie pandemii. Dlatego poprosiliśmy o wywiad rzecznika tej prężnie i z sukcesami działającej organizacji. Lutz Leichsenring opowiedział nam na czym polegają działania stowarzyszenia, jakie sukcesy odnieśli w ciągu 20 lat działalności i jak widzi działalność klubów po lockdownie.
Clubcommission – historia i założenia
Artur Wojtczak: Kiedy powstała Clubcommission? Czy byłeś w tej organizacji od początku?
Lutz Leichsenring (Clubcommission): Nasze stowarzyszenie powstało w 2000 roku. Dołączyłem do niego w 2004 roku. Rzecznikiem jestem od 2009 roku.
Artur Wojtczak: Jaki jest prawny status Clubcommission?
Lutz Leichsenring: Jesteśmy stowarzyszeniem.
Artur Wojtczak: Opowiedz nam o statucie i kompetencjach organizacji, jakie działania wolno wam podejmować?
Lutz Leichsenring: Jesteśmy swego rodzaju zrzeszeniem berlińskich klubów i organizatorów imprez, promotorów. Jest to sieć, która ma wykonywać prace lobbystyczne na rzecz życia klubowego i edukacji na jego temat. Jesteśmy taką tubą komunikacyjną skierowaną do polityków, próbującą stworzyć do nich dostęp, ale też do innych organizacji czy sfery rządowej. Jesteśmy też taką platformą, przez którą można się łączyć, uczyć. Organizujemy warsztaty, „okrągłe stoły” i seminaria oraz kampanie promujące lokalną scenę klubową.
Z naszymi postulatami wychodzimy na zewnątrz próbując uświadamiać społeczeństwo i rządzących jak ważna jest kultura klubowa. Prowadzimy też różnego rodzaju badania np. nad formami dźwiękoszczelnymi. Udało nam się uzyskać milion euro na pomoc klubom, które ze względu na hałas miały problem z sąsiadami. Te środki przeznaczono na stłumienie dźwięku w lokalach klubowych poprzez montaż ekranów dźwiękoszczelnych.
Artur Wojtczak: Kto może zostać członkiem stowarzyszenia i jakie warunki trzeba spełnić?
Lutz Leichsenring: Członkami są kluby, promotorzy, organizatorzy imprez oraz festiwali. W zasadzie są tu głównie kluby i to takie o profilu stricte muzycznym. Nie zrzeszamy miejsc skupiających się w głównej mierze na sprzedaży alkoholu, ale na tych robiących fajne imprezy z dobrze dobranym line-upem.
Artur Wojtczak: Jak przedstawia się kwestia składek członkowskich?
Lutz Leichsenring: Co do składek to kwota jest uzależniona od wielkości lokalu muzycznego i tego, ile osób zatrudniasz. Czy jesteś jednoosobową spółką promotorską czy masz 30 pracowników. Taka składka to kwoty od 10 euro miesięcznie w górę.
Artur Wojtczak: Jak zdefiniowałbyś główne zadania Clubcommmission?
Lutz Leichsenring: Niczego nie wykluczamy. Jesteśmy teamem 18 osób, które są gotowe na każde wyzwanie, jakie się pojawia. Zresztą wypracowaliśmy już swoją własną sieć organizacyjną i to zarówno na poziomie federalnym jak i europejskim.
Ja pracuję nad siecią światową Clubcommission, od Tokio po Los Angeles. Pracujemy nad tym, by łatwiej było otwierać kolejne kluby i jednocześnie pozyskiwać zrozumienie i społeczne wsparcie dla tej sceny. Osiągać takie cele wspólnie jest znacznie łatwiej.
Sukcesy we wspieraniu społeczności klubowej
Artur Wojtczak: Co udało Wam się osiągnąć do tej pory, jakie były największe sukcesy?
Lutz Leichsenring: Wymieniłbym tu choćby nasz sukces z policyjnymi nalotami na kluby, skoncentrowanymi na politykę antynarkotykową. W latach 90. co tydzień były tego rodzaju łapanki w berlińskich klubach. I te skończyły się w momencie, gdy zaczęliśmy rozmawiać z policją jako Clubcommission.
Pomagaliśmy też klubom w stworzeniu stref wolnych od dymu oraz zakątków, gdzie palenie będzie dozwolone, gdy ustawa o zakazie palenia weszła w życie. Powstała też fundacja Music Board, która miała wspierać działania muzyczne nie tylko z tzw. kultury wysokiej. Udało się otrzymać milion euro na jej działania w 2012 roku. Teraz te dotacje sięgają 4,5 miliona euro.
Dzięki nam wiele klubów dostawało lokalizacje zastępcze lub nowe, gdy w planie zagospodarowania przestrzeni powstawało zagrożenie dla ich istnienia. Pracujemy też nad kwestią klasyfikacji klubów, by nie były one postrzegane w kategorii miejsc rozrywkowych, lecz kulturalnych. Nie możemy się bowiem zgodzić na stawianie w jednym szeregu z kasynami, burdelami, salonami gier. Takie kwestie dyskutujemy właśnie z politykami na wysokim szczeblu, włącznie z rozmowami w Bundestagu. Kolejny nasz sukces to oczywiście powołanie platformy United We Stream, którą doskonale znacie.
Artur Wojtczak: W jaki sposób stowarzyszenie troszczy się o kluby podczas pandemii i ich przymusowego zamknięcia?
Lutz Leichsenring: W czasie pandemii udało nam się wypracować kilka rozwiązań wspólnie z senatem. Były to m.in. pomoce finansowe i dotacje dla osób z branży artystycznej i klubów. Taki program pomocowy obejmował wypłaty od 5000 do 15000 euro dla instytucji kultury. 30 milionów z transzy będzie przekazane w następnym tygodniu. To jest łącznie 5 pakietów pomocowych. Natomiast nie każdy pakiet może kwalifikować się dla każdej instytucji, np. teraz uruchamiana jest pomoc dla miejsc zatrudniających ponad 10 pracowników.
Clubcommission w Polsce?
Artur Wojtczak: Jakie działania powinna podjąć polska scena w celu stworzenia stowarzyszenia tożsamego z Clubcommission?
Lutz Leichsenring: Powinniście stworzyć taką instytucję albo zaistnieć w naszej sieci. Niedawno opublikowaliśmy mapę, gdzie już się znajdujemy, np. właśnie wystartowała Clubcommission Wiedeń.
Artur Wojtczak: Jak według Ciebie będzie wyglądać przyszłość clubbingu po epidemii koronawirusa?
Lutz Leichsenring: Przyszłość nie jest do końca jasna, wszystko zależy od tego, czy kluby otworzą się jesienią, czy dopiero w 2021 roku. Chcemy, by kluby wróciły bezpieczne, dostosowane do nowej sytuacji i pełne. Uświadommy sobie, że mamy do czynienia z największym kryzysem w obszarze kultury od II wojny światowej i jesteśmy uzależnieni od państwowych pieniędzy. A kryzys może się przecież tak potoczyć , że te pieniądze przestaną się pojawiać.