"Bez masek nie było by interakcji i jestem pewien, że nie było by też miłości" - mówi ukrywający swoją tożsamość Claptone w wywiadzie dla Muno.pl.
Claptone to tajemnicza postać światowej sceny muzyki house. O artyście nie wiadomo zbyt wiele, oprócz tego, że pochodzi z Niemiec. Jego pierwszy poważny wydawniczy sukces miał miejsce w 2012 roku, kiedy to wydał utwór „Cream„, w którym wykorzystał motyw z piosenki Wu-Tang Clan. Później podpisał kontrakty z takimi wytwórniami, jak Defected czy Get Physical.
Claptone to nie tylko charakterystyczne brzmienie, ale i imidż. Swój wizerunek opiera na złotej masce, którą zakłada podczas blisko 200 występów rocznie.
Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!
Znajdź Bilety
Bezpieczne i proste zakupy
WYWIAD: CLAPTONE (Exploited/Defected)
Mam wrażenie, że słowa określające gatunki muzyczne już dawno straciły swój pierwotny sens. Jak Ty określasz swoją twórczość?
Słowa stają się zbędne, gdy czujesz powiązanie między duszą, rytmem a melodią. Człowiek od zawsze marnował czas próbując zrozumieć ten związek, zamiast po prostu żyć tą chwilą. Odłóż swoje pióro i tańcz do świtu.
Praktycznie wszyscy dzisiejsi artyści w swoich biografiach piszą o „łączeniu gatunków w wyjątkowy i niekonwencjonalny sposób”. Czy jest w takim razie jeszcze sens stawiać jakiekolwiek granice w muzyce?
Muzyka to dźwięk i pewna forma, ale także „duch” i wartości niematerialne. Można to porównać do naszego DNA, u każdego granice leżą gdzieś indziej. Nie musimy być tacy szczegółowi. Nie jesteśmy kucharzami, którzy dodają składniki według przepisu, aby osiągnąć pewien efekt.
Jaka jest rola DJ-a na scenie? Czy powinien ponad wszystko starać się zadowolić swoją publiczność, czy to raczej ludzie powinni zdać się na niego?
Zawsze musisz ufać sobie i swojemu instynktowi. Jeśli jesteś pod opieką prawdziwego mistrza, możesz dostać to czego szukasz. Musimy być jednak ostrożni, szarlatani czają się na każdym kroku. Warto zachować trochę zdrowego rozsądku, tak na wszelki wypadek. Warto też być wrażliwym, bo jeśli nie otworzymy swojego serca na nowe doznania, to magia nie będzie mogła dostać się do środka.
Skupmy się na chwilę na publiczności. Jak według Ciebie zmienił się profil odbiorcy muzyki przez ostatnie lata? Niektórzy wolą zaktualizować swój status na Facebooku, zamiast po prostu cieszyć się muzyką…
Ah, niebiesko-biały diabeł. Trzeba z nim tańczyć, czasem może pokazać Ci świetne ruchy. Jeśli jednak będziesz robić to za długo, może usidlić Cię w swoim transie, więc zawsze rób to na palcach. Ten diabeł jest także świetnym analitykiem, a jego informacje mówią mi dokładnie to, co chcę wiedzieć o swoich słuchaczach!
Jesteś nadal Claptone’em, kiedy nie masz na sobie maski?
Nie ma Claptone’a bez maski. Nie ma Claptone’a pod maską. Jeśli ktoś chce być częścią Claptone to śmiało, ponieważ wszyscy je nosimy.
Czyli maski są „integralną” częścią bycia człowiekiem?
Zrobiło się poważnie i muszę przyznać rację. Noszenie masek pozwala nam nie tylko wyrazić, ale też odegrać naszą tożsamość, adekwatnie do czasu i przestrzeni. To pozwala nam komunikować się ze sobą. Bez masek nie było by interakcji i jestem pewien, że nie było by też miłości.
W studio inspirujesz się często klasykami z przeszłości. Wu-Tang Clan, Dr Dre czy P-Funk All Stars to tylko niektóre przykłady. To hołd? Czy chcesz „wycisnąć” coś więcej ze starych numerów?
Claptone stoi okrakiem nad różnymi scenami i beztrosko przekracza granice. Łączenie małych skrawków przeszłości, teraźniejszości i przyszłości rozkoszuje mnie, niczym poczucie znajomego zapachu. To moja mała przyjemność, ale lubię dzielić się nią z innymi.
Pracujesz aktualnie nad czymś nowym?
Zawsze pracuje. W tym roku ukaże mój debiutancki album. Mam nadzieję, że jego przybycie będzie czymś w rodzaju przywitania nowego członka klanu. Jego okres inkubacji jest długi i testuje moje postanowienia ale wiem, że to pomoże lepiej zrozumieć światu zagadkę, którą jest Claptone.
rozmawiał: Mariusz „Zariush” Zych