Martinovna & Lola Haze. Rola, znaczenie i kulisy pracy VJ-a w dzisiejszym świecie elektroniki [wywiad]
O pierwszym zetknięciu z "wizkami", inspiracjach, pracy przy byłych i obecnych projektach, napotykanych problemach, polskiej scenie VJ-ingu, różnicach w prezentowanych przez siebie stylach czy przygotowaniach do występów. Zapraszamy do lektury obszernego wywiadu z dwiema polskimi VJ-kami: Martinovną, reprezentantką renomowanej agencji RAW oraz Lolą Haze z poznańskiej Tamy.
Mało kiedy zauważalne. Schowane gdzieś z tyłu, na uboczu, pośród dziesiątek kabli i ekranów monitorów. Nieingerujące zbytnio swoją obecnością w trakcie występów. Często mylone z technikiem, bądź występującym w danej chwili artystą. Pomimo, iż ich praca może wydawać się błaha i mało znacząca, często skrada show niejednego wydarzenia.
Martinovna i Lola Haze to przedstawicielki polskiej sceny VJ-ingu, których renoma już dawno wybiegła poza granice naszego kraju. Mając na swoim koncie wiele znaczących imprez i projektów, sukcesywnie pną się w hierarchii już nie tylko polskich VJ-ów, ale również tych ze Starego Kontynentu. Przez wiele osób uznawane są za ścisłą czołówkę rodzimej branży, która z roku na rok, odgrywa co raz to większą rolę przy organizacji imprez, festiwali czy popularnych w ostatnich czasach, streamów.
Zapraszamy do świata dwóch przyjaciółek, których pasja do „wizek”, już dawno przestała być wyłącznie hobby i niedzielną zajawką, a sposobem na życie. W którym Pokemony ścierają się z Czarodziejką z Księżyca, a literatura i film z uczuciem miłości. Gdzie w ferworze nawału pracy znalezienie wolnego czasu często graniczy z cudem.
Martinovna & Lola Haze: „Dobry VJ musi być pewien swojego stylu” – wywiad
Fot. Artur Nowicki
Damian Badziąg: Jak zaczęła się Twoja przygoda z VJ’ingiem?
Martinovna: Mój VJ-ing, jak już opisywałam w kilku wcześniejszych wywiadach, rozpoczął się po pamiętnej edycji Festiwalu Tauron Nowa Muzyka (2016), gdzie członkowie Interference Crew, dosłownie rozwalili mnie na atomy podczas występów Clouds, Actress i Matrixxmana. To zainspirowało mnie do ukierunkowania swojej edukacji artystycznej podczas studiów na krakowskiej oraz warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, a później do działań interdyscyplinarnych. Od tamtej pory, cała moja wewnętrzna determinacja była nastawiona na “świecenie”, bo taki termin funkcjonuje w potocznej nomenklaturze VJ-ingu.
Lola Haze: Dość prozaicznie. Nie byłam za bardzo świadoma na czym polega VJ-ing, choć jako dziecko uwielbiałam wizualizacje z Winampa i Windows Media Playera. Aż pewnego dnia, na Drum Obsession, przypadkiem doszło do mojego pierwszego starcia z Resolumem. Kilka miesięcy później miałam już na koncie pierwsze występy w duecie jako Luminarion. Niedługo potem świeciliśmy regularnie w Projekt Lab, a w sezonie wakacyjnym w open-airowej Tamie.
Jak na przestrzeni lat zdobywanego doświadczenia ukształtował się Twój obecnie prezentowany styl?
Martinovna: Styl, jaki prezentuję, jest wypadkową wieloletnich eksperymentów, błędów i niedociągnięć w zgłębianiu narzędzi używanych do tworzenia materiałów 2D i 3D. Generalnie jestem o wiele większą zwolenniczką przypadkowości i badawczego podejścia, aniżeli dopieszczania dzieł. Wolę obserwować zastany proces, niż skończone i często już dla mnie nudne dzieło. Zwłaszcza podczas VJ-ingu to jest ważne, bo oddajesz emocje, które dzieją się tu i teraz. Nie musi być to perfekcyjne. Ma być prawdziwe.
Lola Haze: Dawniej mój styl był bardziej kolorowy, kalejdoskopowy i geometryczny, ale dość szybko wypracowałam obecną estetykę. Na pewno teraz pozwalam sobie na o wiele więcej ekstrawagancji typu tańczący Charmander albo sample z Sailor Moon. W mniejszym lub większym stopniu od początku i tak wiedziałam do czego dążę. Niemniej, ciągle szukam nowych form ekspresji i cały czas uczę się czegoś nowego, by móc jeszcze skuteczniej realizować swoją wizualną ofensywę.
Fot. Artur Nowicki
Martinovna & Lola Haze. Obecne projekty i dalsze plany
Z jakimi projektami jesteś obecnie związana i czy na horyzoncie jawią się inne inicjatywy, w których będziemy mogli Ciebie zobaczyć?
Martinovna: Aktualnie pracuję nad paroma projektami. Jest to głownie promocja wydawnictw muzyki elektronicznej. Niebawem będzie miała również̇ miejsce premiera projektu audiowizualnego dla hiszpańskiego festiwalu Volumens oraz kilku niezależnych inicjatyw z undergroundowymi twórcami szeroko pojętej eksperymentalnej elektroniki. Staram się angażować już tylko w te najbardziej wysublimowane projekty międzynarodowe. Z braku czasu nie mogę być „wszędzie”. Nastąpiło u mnie pewnego rodzaju wypalenie i najwięcej energii muszę teraz wkładać w pracę nad sobą, dbając o kondycję psychofizyczną. Nadchodzący rok będzie przygotowaniem do dalszej edukacji artystycznej. Zamierzam kłaść nacisk na krytyczne myślenie o sztuce współczesnej, odchodząc od “estradowego” występowania na jakiś czas.
Lola Haze: Od początku swoich VJ-skich perypetii jestem związana z poznańską Tamą i to właśnie tam niezmiennie można mnie złapać co weekend. Mam tam sporo odpowiedzialnych misji również poza oprawą wizualną, co bardzo ogranicza mnie pod względem czasu, ale regularnie staram się działać z ekipą Plug.in w ramach ich streamów, w planach mam też kolejny VJ mix. Chciałabym w najbliższym czasie zaprosić do Tamy kilku zaprzyjaźnionych VJ-ów oraz dalej rozwijać się w zakresie techniki scenicznej i oświetlenia.
Fot. Artur Nowicki
Martinovna & Lola Haze. Napięte grafiki
Jak sobie radziłaś w czasie klubowego lockdownu? Sięgałaś się innych prac związanych z szeroko pojętym artyzmem czy może czegoś innego?
Martinovna: Nie powinno się̨ pytać artysty, po co sięgał podczas lockdownu heheh. A tak serio myślę, że w miarę możliwości całkiem nieźle go wykorzystałam. Zrealizowałam kilka pokazów VJ-skich online. Między innymi dla C L E R G Y oraz dwukrotnie dla mojej agencji RAW (w tym mocno eksperymentalny performance z OAKE). Moje prace wideo zostały zamówione przez takie osobistości jak Oscar Mulero czy Remco Beekwilder (A/V dla kanału HATE). Wizualizowałam dwa utwory z albumu Hadone, wydanego u Shlomo (Taapion) oraz stworzyłam kilkanaście miksow vj- skich dla pomniejszych twórców sceny techno oraz spoza niej. Oprócz tego, weszłam w rolę wykładowcy, podczas warsztatów prowadzonych przez brytyjską platformę Home Of Sound. Było to na tyle ciekawe doświadczenie, że zaowocowało dalekosiężnymi planami związanymi z dydaktyką artystyczną.
Lola Haze: Bardzo brakowało mi eventów, ale nie narzekałam na brak zajęć. Razem z Noriakim, Przemkiem Podolakiem i Bartem Sucharskim przygotowaliśmy kolekcję merchu dla Tamy. Z resztą ekipy ze statku-matka pracowaliśmy intensywnie nad konceptem imprez na Dziedzińcu Izby Rzemieślniczej i dzięki temu już od czerwca mogłam wrócić do regularnego świecenia. Oprócz tego, nagrałam kilka streamów z Plug.in jako VJ i LJ, w tym jeden dla United We Stream. Zrobiłam też w końcu swój pierwszy a/v mix z Umweltem dla Revive.
HATE A/V 003 – Remco Beekwilder & Martinovna
Martinovna & Lola Haze. Od filmów, po ezoterykę, czyli o inspiracjach
Skąd czerpiesz inspiracje na swoje materiały? Jak odbiór muzyki poprzez zmiany w percepcji wpływa (bądź wpływał) na Twój język wizualny?
Martinovna: Inspiruje mnie głownie dźwięk. Po prostu widzę go w głowie. Poza tym, oczywiście filmy, wystawy sztuki, literatura, festiwale, inni artyści oraz ludzie, których kocham i/lub w których się zakochuję. Większość znanych mi uczuć jest zapisana w dźwiękach, które odkrywam z oddaniem i uwielbieniem odkąd pamiętam. Ponadto myślę, że tak mocne uczucia jak miłość, znacznie zmieniają percepcję na bardzo długo.
Lola Haze: Największymi inspiracjami są dla mnie natura i nauka; różne elementy makro i mikro kosmosu zarówno ze względu na estetykę ich materialnej formy, jak i symboliczne znaczenia. Do tego dochodzą przejawy świata metafizycznego; ezoteryka, święta geometria, spirytualizm. W VJ-ingu staram się implementować swoje zainteresowanie medytacją, eksplorując hipnotyczny wymiar powtarzalnych, abstrakcyjnych loopów i stroboskopowych efektów.
Bardzo stymulujące było dla mnie zetknięcie z twórczością Jamesa Turrella i praktyką light-artu per se. Kiedy tylko mam możliwość uwielbiam wykorzystywać zjawisko deprywacji percepcyjnej i zalewać przestrzeń jednolitym światłem. Nie mogłabym nie wspomnieć tu o książkach Rudolfa Arnheima. Dotyczą widzenia rozumianego, jako myślenie wzrokowe, czyli w pełni świadomy, nie bezwiedny, proces myślowy. To sprawiło, że klubowe doświadczenie, stało się dla mnie polem nieskończonych eksperymentów na żywych obiektach.
Fot. Artur Nowicki
Martinovna & Lola Haze. Nieodzowne problemy
Z jakimi trudnościami i problemami musisz się z reguły zmagać w trakcie przygotowań tudzież samego występu?
Martinovna: Najczęściej pojawiają się̨ trudności techniczne, czyli tradycyjny brak przejściówek, serwerów tudzież jakichś kabli haha. Często dochodzą do tego negocjacje finansowe z promotorami czy managerami klubów, czego staram się̨ unikać jak ognia.
Lola Haze: Największym problemem bywa projektor/ekran, od których zależy właściwie całe show. Na słabym sprzęcie nawet najlepsze klipy będą wyglądać jak kupa. Problematyczne bywa źle rozplanowane, niewspółgrające z projekcją oświetlenie. Zdarza się, że świetlicy traktują wizki, jak „konkurencję”. Nie chcą pracować razem nad tworzeniem dobrej oprawy, nie przejmują się tym, że prześwietlają projekcję czy świecą po ekranie. To chyba najczęstsze fuck-upy.
Do tego dochodzą inne aspekty. Podczas występów dążę do wręcz medytacyjnego skupienia, dlatego wszystkich porobionych amatorów melanżu, którzy podbijają na VJ-kę z tekstami, czy można zrobić głośniej, albo o której wchodzi headliner, mam ochotę obedrzeć ze skóry. No i zmęczenie. W przeciwieństwie do DJ-ów, występujemy najczęściej całą noc. Do tego czasem trzeba doliczyć podróż i montaż. Wpatrywanie się przez tyle czasu w ostre, migotające światło i głośna muzyka, choć wprowadzają w przyjemny, transowy stan, są w oczywisty sposób wyczerpujące. Dlatego myślę, że komfort pracy jest tutaj szczególnie ważny. Coś, co dla osoby postronnej może wydawać się pierdołą, jest istotne dla utrzymania tego szczególnego stanu umysłu. Umysłu, który pozwala na dobry lot za kontrolerem.
RAW Escape From Reality 2 – OAKE x Martinovna
Martinovna & Lola Haze. Polski VJ-ing ma się dobrze
Jeśli miałabyś zestawić naszą rodzimą scenę VJ-ów ze scenami innych krajów, to na jakim poziomie byś nas umieściła? Jak prezentujemy się na tle Berlina, Londynu czy Amsterdamu? Nie mamy się czego wstydzić czy wręcz przeciwnie, jeszcze dużo przed nami? Możemy w ogóle mówić o porównaniach, gdy mówimy o sztuce wizualizacji eventowej?
Martinovna: Myślę, że polscy VJ-e prezentują wysoki poziom. Jest wielu pasjonatów, od których można zasięgnąć porady, czy dowiedzieć się technologicznych nowinek. Na przestrzeni ostatnich lat, obserwowałam rodzimych oraz międzynarodowych artystów, zarówno tworzących generatywnie, jak i typowych VJ-ów, wyświetlających klipy. Jedyne, czego brakuje na polskiej scenie wizualizacji, to odpowiednio duży dla nas format.
Lola Haze: Absolutnie nie mamy się czego wstydzić. Utwierdziła mnie w tym niedawna wizyta na Visual Family Meeting, gdzie mogłam poprzyglądać się pracy koleżanek i kolegów po fachu. Największa zauważalna dla mnie różnica, to przeznaczane na produkcję budżety, a co za tym idzie większe pole do popisu i możliwości dla VJ-ów. Czy wizualizacje można porównywać? Myślę, że tak. Ale dla mnie sam materiał jest ostatecznie drugorzędny. Ważniejszy jest mix i synchronizacja z muzyką.
Fot. Artur Nowicki
Martinovna & Lola Haze. Abstrakcja kontra surowość
Jakie różnice względem warsztatu, doświadczenia i wykorzystywanych technik, dostrzegacie między sobą?
Martinovna: Jeśli chodzi o różnice, miedzy naszymi solowymi występami, to na pewno stylistycznie świecenia Loli są o wiele bardziej organiczne i płynne. Moje są techniczne, połamane i synkretyczne. Razem jesteśmy idealnym połączeniem. Umiejętności Loli są na pewno mocno zdeterminowane tym, w jakim miejscu pracuje najczęściej, czyli przestrzennym i dającym wiele możliwości klubem Tama. To dobre miejsce do dynamicznego VJ-ingu, czy mappingów. Lola jest odpowiedzialna też za oświetlenie, ja zdecydowanie wolę ogromny ekran i zabawę obrazem. Lubię wspólnie eksperymentować, mieszając nasze outputy, czyli wyjściowe miksy na trzecim komputerze lub mikserze VJ-skim. Mój styl jest myślę trochę bardziej chaotyczny, momentami kanciasty i ryzykowny. Wspólnie tworzymy mocno odrealnione i awangardowe pokazy, niezobowiązująco bawiąc się całym setupem, jak zastajemy w klubie czy na festiwalu.
Lola Haze: Generalnie nasze estetyki są dość zbieżne i podobnie mixujemy. Styl Martyny jest bardziej surowy i edgy, a mój bardziej zachowawczy i abstrakcyjny, bo mniej przedstawieniowy. Obie wykorzystujemy video processing, ale w zupełnie inny sposób. U mnie częściej można spotkać też sampling. Martyna ma więcej doświadczenia w pracy nad videoclipami i VJ-mixami, dla mnie jest to dość żmudne, bo zjada mnie perfekcjonizm. Jej styl jest bardzo kojarzony z mocnym techno, natomiast ja od dobrych kilku lat, jako rezydent, trafiam na różne brzmienia, co wymusza elastyczność.
RVV Perception 2 – Umwelt & Lola Haze
Martinovna & Lola Haze. Mieszanka wybuchowa
Na przestrzeni kilku lat brałyście udział w wielu imprezach i festiwalach. Występowałyście nawet wspólnie na zeszłorocznym Audioriver w formule b2b. W jaki sposób wyglądają Wasze przygotowania do danej imprezy? Zarówno w pojedynkę i wspólnie.
Martinovna: Przygotowanie do pokazu vj-skiego, to w moim przypadku, pakowanie się pół godziny przed odjazdem pociągu. Oczywiście, przy czym, naturalnie czegoś zapominam. Gdy docieram na miejsce eventu, odbiera mnie Lola lub spotykamy się gdzieś, żeby coś zjeść, wypić drinka i nacieszyć swoją obecnością. Później jest już totalny żywioł, porównujemy klipy, stawiamy setup lub sprawdzamy, jaki już jest na miejscu i podpinamy nasze urządzenia. Jako, że obie jesteśmy spod znaku Wodnika, lubimy też popisać się dopracowaną kombinacją naszych ciuchów oraz pod koniec świecenia, odpiąć się totalnie i zaświecić coś zupełnie na zasadzie kaprysu. Coś w stylu pokemony z walczącym skorpionem na ekranie, albo piramidy, robale i jakiś astro kontent przy jaskrawo zielonym oświetleniu. Chyba tylko Aqua zrozumie ten poziom odklejenia haha.
Lola Haze: Obojętnie czy solo, czy z Martyną, najważniejsze jest dla mnie to, żeby być wypoczętą i wprawić się w dobry nastrój. Wtedy jestem nie do zatrzymania. Dlatego w ciągu dnia staram się zrelaksować, zrobić jogę albo pójść na rower. Sprawdzam czego mogę oczekiwać, jeśli chodzi o muzykę i zastanawiam się, co będzie z tym najlepiej współgrać. W ramach przygotowań do b2b, staramy się tak zorganizować czas, by od technicznej strony, sprawdzić wszystko wcześniej. Dogadujemy się w jaką estetykę chcemy w danym przypadku iść oraz nasze killerskie outfity haha. A bezpośrednio przed imprezą, odpalamy ekskluzywne dwuosobowe before party wypełnione starym, dobrym teen slut popem i prosecco.
Fot. Artur Nowicki
Martinovna & Lola Haze. Cechy dobrego VJ-a
Czym Twoim zdaniem powinien charakteryzować się dobry VJ? Czym, co wyróżniałoby go na tle innych?
Martinovna: Dobry VJ oraz ogólnie każdy dobry artysta, musi być pewien swojego stylu. Swoich umiejętności oraz tego, że to co robi, jest dobre, czyste i unikatowe. Chodzi o to, żeby nie powielać czyichś wizji i nie pozwolić skopiować innym swojego stylu, wciąż podejmując wyzwania i wyznaczając sobie cele.
Lola Haze: Muzyczną wrażliwością, poczuciem smaku, kreatywnością i pracowitością. Konieczne jest rozeznanie w nowinkach technologicznych i biegłość w obchodzeniu się ze sprzętem. W pewnym sensie musi być też dobrym marketingowcem lub na tyle charyzmatyczną postacią, aby zaciekawić laików czymś tak wciąż nie do końca rozumianym, jak wizki.
Fot. Artur Nowicki
Martinovna & Lola Haze. 5 szybkich pytań
Najlepsza impreza
Martinovna: S L A P, Revive Festival, Audioriver, Volumens, Contemporary Music Festival Gaida, Module
Lola Haze: Audioriver – najlepszy artist care, Unframed – bardzo dobry stage design i doskonale zrealizowane przez Light Touch oświetlenie, Vatican Shadow w Projekt Lab – najbardziej ambitny mapping, jaki zrobiliśmy jako Luminarion, Revive – pierwszy wspólny występ z Martyną i najciekawszy event pod względem muzycznym.
Najgorsza impreza
Martinovna: Najgorsza impreza to taka, na której nie znasz nikogo, natomiast wszyscy znają ciebie haha.
Lola Haze: Juwenalia – nie wymaga komentarza.
Najlepsze miejsce, w którym miałaś okazję wystąpić
Martinovna: Centrum Sztuki Współczesnej w Wilnie (LT), Muzeum Sztuki Współczesnej w Walencji (ES), Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu (PL), Uebel & Gefährlich w Hamburgu (DE), 36 Underground Praga (CZ), MX Lab Milano (IT), Sala Gotycka Wrocław, Hala Stulecia Wrocław, Mała Warszawa na warszawskiej Pradze, Das Lokal [*] (PL)
Lola Haze: Tama – nieskończona ilość możliwości, nieustanny upgrade jeśli chodzi o sprzęt, bardzo przychylni wszelkim wizualnym innowacjom właściciele oraz niesamowita ekipa od realizacji
Ulubieni artyści/producenci:
Martinovna: AFX, Autechre, Venetian Snares, Sokos
Lola Haze: Aphex Twin, Sega Bodega, Lanark Artefax
Ulubieni VJ’e:
Martinovna: Weirdcore, Maotic, Emiko, Rybskie, Mgła
Lola Haze: Acid Thermal, Martinovna, .wju