Jeszcze. Klub zamknięty w głowie, czyli ludzie, muzyka, samotność i zatracenie [wywiad]

Fot. materiały prasowe zespołu
News Wywiad

Coś się kończy, by zacząć mogło się coś nowego i ekscytującego. Schyłek polskich zespołów elektronicznych powstałych na początku lat 00., tworzy przestrzeń, którą należy zagospodarować bez powielania zarówno sukcesów, jak i błędów swoich poprzedników. Jeszcze, duet tworzony przez rodzeństwo Zackiewicz, może lada chwila wypełnić lukę na polskiej scenie klubowej i wpuścić na nią nieco świeżego powietrza za sprawą swojego ostatniego albumu i nowego otwarcia w karierze.

Nie tak dawno, przy okazji reedycji debiutu grupy Futro, w rozmowie z Noviką dywagowaliśmy na temat exodusu zespołów z polskiej elektroniki. Format działalności artystycznej, który chwilę temu święcił triumfy i reprezentowany był przez liczne grono, istotnie jest dziś w odwrocie. Rodzimą scenę elektroniczną zdominowały jednoosobowe live acty oraz – oczywiście – osoby didżejskie. Jednak być może mniej, oznacza lepiej? Jeszcze lepiej?

Jeszcze. Koniec i początek

W line-upach rodzimych festiwali czy klubów na próżno szukać nazw zespołów elektronicznych. Poza kilkoma wyjątkami. Jednymi z nich są Patryk i Klaudia Zackiewiczowie, którzy nie należą do debiutantów, choć mogłoby się tak wydawać. Za sprawą premiery albumu z tb na mieście rodzeństwo zalicza drugi start, a w zasadzie pierwszy, tak poważny. To nowy początek, który na pewno jest gamechangerem dla nich samych. Czy będzie też dla polskiej sceny elektronicznej? Przekonajmy się.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Jeszcze – fot. materiały prasowe zespołu

Siostrzano-braterski duet Jeszcze zasługuje na uwagę, choć ten przypadek jest nieco inny niż zespoły, które wymienialiśmy we wspomnianej rozmowie z Noviką. To przypadek dużo ciekawszy, gdyż powstały w kompletnie innych realiach i krążący wokół odmiennych inspiracji, czego odzwierciedleniem jest brzmienie grupy. Choć sami nie chcą się szufladkować, zamiast terminów znanych z muzycznej nomenklatury wolą określać się za pomocą emocji, bo tych – mimo elektronicznego, momentami mocno klubowego anturażu – w ich twórczości nie brakuje

Jeszcze. Notoryczni debiutanci

Tak, jak wspomniałem już wcześniej, trzeci album, który podobnie jak poprzedzające go single ukazał się dzięki wytwórni Seszele Records, nie jest debiutem, choć mógłby się nim wydawać. Dlatego nie naciskam, by przed przesłuchaniem go zapoznać się z wcześniejszą twórczością Jeszcze. Po pierwsze – sam zespół oddziela grubą kreską obecny etap swojej kariery od tego, co działo się w przeszłości. Po drugie – zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma już tego projektu, który odpowiadał m.in. za płytę Niesen. Jest nowy, lepszy, ciekawszy, na pewno dojrzalszy.

Jeszcze – fot. materiały prasowe zespołu

Dziś to już inni muzycy, którzy mimo młodego wieku i krótkiego stażu na scenie, niezwykle świadomie podchodzą do swojej twórczości na każdym jej etapie i obszarze – od dźwięku, przez songwriting, kończąc na oprawie wizualnej.

Jeszcze – Grzechotnik

Jeszcze wydają z tb na mieście

Nie będę starać się tworzyć klucza skojarzeń, dzięki któremu łatwiej byłoby rozkodować tożsamość zespołu i jego estetykę. Z tb na mieście to próba niezwykle dojrzałej autodefinicji – próba spójna i dopracowana, zarazem głęboka i wyrazista.

Elektronika krąży tu wokół jasno zarysowanej osi, bez ucieczki w skrajności. Elementem spajającym całość jest charakterystyczna konstrukcja partii wokalnych, odbiegająca nieco od piosenkowego schematu, za to wprowadzająca wyjątkowy nastrój, który buduje osobowość całego albumu.

Choć rodzeństwo razem odpowiada za brzmienie płyty, podział ról jest tu dość klarowny – to Patryk jest producenckim mastermindem, zaś Klaudia odpowiada za śpiew i teksty. Taka organizacja pracy to kolejny filar, dzięki któremu nie tylko nowy album, ale i cała współczesna twórczość Jeszcze, stoi stabilnie na fundamencie spójności i konsekwentnie szlifowanego stylu.

Jeszcze – wywiad

Zamiast moich podpowiedzi, najlepiej o tym, kim są i co tworzą, opowiedzą sami zainteresowani. O twórczym backgroundzie, wachlarzu inspiracji i miejscu, do którego dążą. Przed Wami wywiad z Jeszcze.

Jeszcze – fot. materiały prasowe zespołu

Hubert Grupa: Jesteście po premierze swojej trzeciej płyty, która przez wielu słuchaczy będzie odbierana jako wasz debiut. Czy wy także macie poczucie „nowego początku”? Mam wrażenie, że w pewnym sensie dopiero teraz zaliczacie pełnoprawny start swojej kariery. Co musiało się wydarzyć, by do tego doszło? Co się zmieniło?

Patryk Zackiewicz: Również traktuję tę płytę jako nasz debiut. Głównie dlatego, że tak naprawdę po raz pierwszy udało nam się szczerze przekazać to, co siedzi w naszych głowach. Bardzo łatwo jest tworzyć muzykę. Odpalasz automatycznego perkusistę na logic pro, układasz ładną melodię na stockowym synthcie, dogrywasz wokal i masz gotową piosenkę. Trochę tak myślę o naszych dwóch pierwszych płytach. Tworzyliśmy muzykę, bo bardzo chcieliśmy to robić. Jakaś iskierka była w tych starych kawałkach, ale wyraźnie czuć, że to głównie forma z niewielką ilością treści. Jak kawa, którą można wypić, ale jej smak nie zapadnie ci w pamięć. Mimo wszystko ten proces był nam bardzo potrzebny.

Regularne tworzenie nowych kawałków powoli wykształciło w nas umiejętność płynnego przelewania emocji i uczuć na dźwięki, które następnie ubieraliśmy w strukturę utworu. Zyskaliśmy też na pewno dzięki temu dużo odwagi i zaufania do naszych odbiorców. Wiemy już, że jeśli nam coś się podoba, to naszym słuchaczom również się to spodoba. Myślę, że Grzechotnik czy Szept dobrze o tym świadczą.

Klaudia Zackiewicz: Myślę, że tak, a przynajmniej to, co teraz czuję o tym świadczy. Czyli ogromne podekscytowanie, ale też wiele obaw i niepokój. Przy wydawaniu Niesen tak nie było, byłam ciekawa odbioru i tego, co powiedzą znajomi. Byłam zadowolona z efektu, jednak wiedziałam, że jeszcze dużo pracy przede mną. Nie twierdzę, że teraz zrobiłam wszystko idealnie, jednak zrobiłam to tak, jak sobie wymarzyłam, a nie tylko tak, jak potrafiłam. Myślę, że jesteśmy z Patrykiem w niekończącym się procesie nabywania dojrzałości i emocjonalnej i muzycznej, ale już na takim etapie, że możemy być z tego nie tylko zadowoleni, ale też bardzo dumni.

Jeszcze – I się zamykam

Jeszcze. O definiowaniu siebie

Wasze brzmienie oscyluje wokół techno, które pozbawione jest brutalności, lecz nie brakuje w nim mroku i głębi. W ostatnich latach pojawiło się sporo projektów, które określają swoją muzykę mianem „romantycznego techno” – Wasz styl również mógłby zostać poniekąd przypisany do tego określenia, gdyż bliżej mu do zatracenia się w samotnym tańcu z zamkniętymi oczami niż całonocnego szaleństwa w tłumie na parkiecie. Jak wy sami odbieracie swoje obecni brzmienie i materiał, który znalazł się na z tb na mieście?

Patryk: Każdy utwór na tej płycie jest romantyczny, ale mało który jest techno. Każdy kawałek gatunkowo jest odchylony nieco w inną stronę, więc ciężko mi wybrać jeden i przypisać go do całej płytki.

To też jest chyba kwestia tego, że słuchamy różnej muzyki i tworząc byliśmy zainspirowani bardzo różnymi wykonawcami. Na pewno pojawia się wśród nich No_4mat, Bicep, Burial, THIRD WIFE, Soft Blade, NTO i cała masa współczesnych trance’owych utworów, których tytułów i wykonawców już nie pamiętam. Technicznie różni, ale wszystkich łączy jakiś wspólny ładunek emocjonalny. Wiem, że zespołom często radzi się trzymanie jednego gatunku, ale my tak chyba nie potrafimy. Lubimy kontrasty i zaskakiwanie. Prawdopodobnie przy każdej płycie będziemy próbować czegoś nowego. Romantyczna indietronica, romantyczne techno – coś w tym kierunku. Ale wolimy określać tę płytę nie gatunkiem, lecz opisem podobnym do twojego: “muzyka do zatracenia się w samotnym tańcu z zamkniętymi oczami”.

Klaudia: Również nie zamykałabym tego w gatunku techno, ale na pewno w gatunku romantycznej nostalgii, jeśli taki istnieje.

Były imprezy, na których moją używką była jedynie muzyka i myśli, które stawały się jakoś wyraźniejsze po zamknięciu oczu. Zawsze starałam się czerpać jak najwiecej z tych momentów – z jednej strony był to stan odrealnienia, a z drugiej skupienie na realnych emocjach, w końcu mogłam je poczuć. A muzyka w tle nadawała temu dodatkowo filmowy wymiar. Z tb na mieście to trochę taki klub zamknięty w mojej głowie – są ludzie, jest muzyka, samotność i zatracenie.

Jeszcze – Szept

Jeszcze: O miejscu na scenie (scenach?)

Jesteście uczestnikami życia klubowego w Polsce – można spotkać Was w klubach czy na festiwalach. Czy to właśnie tam chcecie dotrzeć ze swoją twórczością? Na scenę zdominowaną przez DJów i producentów? Obok innego duetu, a mianowicie Ikarvs, trudno wskazać podobny projekt na rodzimym klubowym podwórku. Może łatwiej byłoby skierować się nieco w stronę alternatywy, jak np. lata temu zrobiły to inne elektroniczne składy jak choćby Kamp!, Rysy czy Baasch. Gdzie widziecie swoje miejsce?

Patryk: Hm, dobre pytanie. Trudno mi na nie odpowiedzieć. Prawda jest taka, że do tej pory mieliśmy duże trudności w organizowaniu jakichkolwiek koncertów. Większość lokali, klubów czy festiwali nie odpisywała, nie byli zainteresowani lub nie było nas stać na proponowane warunki. W związku z tym, braliśmy każdy koncert jaki tylko wpadał nam w ręce.

Jeśli kojarzysz nas bardziej ze sceną djsko-producencką to chyba oznacza, że ta scena była na nas najbardziej otwarta. Jakbym miał opisać jakiś wymarzony event to byłby to koncert w jakimś pięknym miejscu (np. pałac albo kościół pod warunkiem, że dobra akustyka), supportuje nas dj z jakimś delikatnym setem, potem my wjeżdżamy z naszym live actem, a po nas kolejni dje rozkręcają imprezę.

Nasza muzyka też prawdopodobnie zmierza w kierunku coraz bardziej klubowego i intensywnego brzmienia. Myślę, że mogłaby być ciekawym przerywnikiem na wydarzeniach techno. Z drugiej nie powinno nas to blokować przed graniem bardziej tradycyjnych koncertów. Mam nadzieję, że będziemy mogli się jeszcze sprawdzić na różnych rodzajach eventów, z różną formą i przy różnych setupach.

Klaudia: Z moich obserwacji wynika, ze obie sceny coraz częściej się przenikają, świadczą o tym chociażby chętnie robione remiksy czy granie naszych utworów w djskich setach. Albo wydarzenia, na których wieczorem można pobujać się do delikatniejszych brzmień i rozgrzać się przed całonocnym tuptaniem do szybszej muzyki typu techno. A gdzie nas widzę najbardziej? Raczej forma wydarzenia ma dla mnie mniejsze znaczenie. Na pewno tam , gdzie jest zakochana w muzyce publiczność i co bardzo ważne – dobre dla nas warunki: traktowanie nas z szacunkiem, branie na poważnie, godna zapłata- niby rzeczy podstawowe, a jednak.

Jeszcze – Myśli o tobie

Jeszcze. O tekstach

Biorąc pod uwagę warstwę liryczną waszej muzyki – co w przypadku ciut mocniejszej elektroniki stanowi na polskiej scenie rzadkość – mam wrażenie, że z tb na mieście ma charakter nieco kinematograficzny. To taki album, który pasowałby do polskiej, mroczniejszej adaptacji Euforii, gdzie transowemu brzmieniu towarzyszą teksty rodem wzięte z prywatnych zapisków czy DMów. Te teksty mają stanowić jedynie słowną narrację do muzyki czy może opowiadać autonomiczne historie, pełne rozterek, samotności, ale i skrajnych, niełatwych emocji.

Klaudia: Gdy zaczęłam tworzyć muzykę, założyłam sobie gładki zeszyt, w którym chciałam zapisywać piosenki. Może na początku nawet tak było, u góry każdej strony widniał tytuł a niżej tekst z podziałem na zwrotki i refren. Z czasem zeszyt ten stał się pewnego rodzaju pamiętnikiem, nie brakowało w nim skreśleń, rysunków, dialogów, przypadkowych myśli, emocji, których bałam się wyrażać poza kartkami.

Lubię pisać wiersze, więc często swoim zapiskom automatycznie nadawałam rymy i pewną rytmiczność. Wystarczyło podłożyć do tego melodie, może zapętlic kilka fraz i szkic utworu był gotowy. Z tb na mieście jest dla mnie kolejnym z etapów przepracowywania rzeczy. Jest przemienieniem w sztukę tego, co bardzo chciałam wykrzyczeć wszystkim naokoło, a nie mogłam. Jest opowiedzianą historią, ale myślę, że w sposób na tyle uniwersalny, że każdy odnajdzie tam cząstkę siebie.

Jeszcze – Nie widzę cię

Jeszcze. O oprawie wizualnej

Wątek kinematograficzny dotyczy również ogromnej dbałości i spójności waszego wizerunku – fantastyczne sesje zdjęciowe, okładki kolejnych singli, aż w końcu teledysk do utworu Grzechotnik. Jesteście projektem, który narodził się w czasach w pełni zdigitalizowanych – czy waszym zdaniem obecność w mediach społecznościowych i to, w jak ta obecność wygląda, stanowi integralną część twórczości artystycznej czy nadal jest jedynie promocyjnym dodatkiem do głównej dziedziny, czyli – w waszym przypadku – muzyki?

Patryk: Zdecydowanie oprawa wizualna to integralna część twórczości artystycznej. Przynajmniej w naszym przypadku. Z Grzesiną, odpowiedzialnym za większość okładek i sesji, znamy się od pierwszej klasy liceum. Wiele lat zanim w ogóle zaczęliśmy interesować się muzyką czy fotografią. Paulinę Szyłejko poznaliśmy przypadkiem grając dla chyba czterech osób w Łódzkim Konkrecie. Stała wtedy za barem. Teraz nie wyobrażamy sobie wydawać muzyki bez jej oprawy wizualnej. Marcin Dąbrowski, który odpowiada za nasze sesje koncertowe, również jest perełką fotografii muzycznej i ciężko oderwać wzrok od obrazów, które potrafi uchwycić na koncertach. To, co dla nas robią, jest nie mniej ważne niż nasza muzyka a możliwość współpracy z nimi jest moim zdaniem jednym z większych plusów bycia muzykiem. Social media to nie tylko narzędzie promocji i komunikacji z fanami. Jest to też część naszego wizerunku i oczywiście piękna galeria twórczości Grzesiny, Pauliny i Marcina. Łącząc ją z naszą muzyką, całość nabiera głębi i otrzymuje kolejny wymiar.

Klaudia: W naszym przypadku oprawa wizualna to równie duży wkład w projekt, jak muzyka. Nie wiem jak to się dzieje, ale Paulina poczuła nas nawet lepiej niż my sami, o czym świadczy wideo do Grzechotnika. Potrafiła wyrazić głębszy sens utworu, bez konsultowania z nami znaczenia tekstu. Czy to łatwość przekazu tekstu, a może mistyczna jedność dusz? A może podobna wrażliwość. Myślę, że to ostatnie to niezbędny czynnik we współpracach w branży artystycznej. Ciężko byłoby stworzyć coś tak spójnego muzycznie i wizualnie bez tej iskierki, która czasem pojawia się między ludźmi. A social media to szeroko dostępny nośnik, przez który możemy wysyłać w świat nasze perełki i docierać do ludzi, którzy może poczują tę iskierkę.

Jeszcze. O inspiracjach i skojarzeniach

W niemal każdej poświęconej wam notce można przeczytać o inspiracjach czy skojarzeniach z HVOB. Domyślam się jednak, że to zaledwie skromny wycinek tego, co jest wam muzycznie najbliższe. Jacy artyści/artystki towarzyszyli wam w trakcie nagrywania z tb na mieście, w tym także ci nieelektroniczni?

Patryk: Przy tworzeniu płyty to No_4mat, Bicep, Burial, THIRD WIFE, Soft Blade, NTO, Jonsi, Lake Turner, Einmusik, Sufjan Stevens, Herr Lang, Jamie xx, Maribu State, Camel Power Club, Tourist, Fragrance, Labirynth Ear, The National, Portico Quarter, Godspeed You! Black Emperor, Rival Consoles, Sevdaliza, Odd Beholder, French79, Basch, Rysy… no sporo tego jest.

Klaudia: Jako, że co tydzień odkrywam nową muzykę, artystów/artystek było naprawdę sporo, ale postaram się wymienić tych najbardziej zapętlonych. A byli to: Kamp!, Rysy, Prometh, Pretty Girl, Ela Minus, Lake Turner, Jamie xx, Fort Romeau, Ross from Friends, Pional, Aleksandir, Goo Munday, Bonobo, Weval, Opale, Radiohead, Arcade Fire oraz cała elektroniczna ekipa wymieniona przez Patryka, ale nie chcę się powtarzać.

Jeszcze – fot. materiały prasowe zespołu

Jeszcze – z tb na mieście



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →