FreeFormFestival 2013 – RELACJA MUNO.PL
Relacja
Za nami 9. edycja warszawskiego FreeFormFestival. Czas na podsumowanie tego, co działo się przez 2 dni w Soho Factory.
Otwierający sezon festiwalowy FreeFormFestival za nami. Cofnięcie imprezy z jesieni na wiosnę nie zapewniło jej jednak pozbycia się kłopotów z pogodą, która bywała w tym roku grymaśna.
Mimo jeszcze niezbyt dużej popularności w naszym kraju na występ australijsko-szwedzkiego zespołu Kate Boy zgromadziła się dosyć liczna publiczność. Electropopowe utwory grupy zostały przyjęte dosyć ciepło. Koncert pozostał energetyczny i barwny. Niestety, śpiew Kate Akhurst lekko rozczarowywał. Artystka kiepsko radziła sobie z odpowiednią tonacją znaną ze studyjnych nagrań, co przekładało się na to, że w gąszczu dźwięków płynących z syntezatorów jej wokal gdzieś ginął i brzmiał praktycznie tak samo przy każdym numerze.
FREEFORMFESTIVAL 2013 – FOTORELACJA MUNO.PL
Prawdziwą bombą okazał się występ Apparata. Niezwykle bogaty muzycznie, przyprawiony akustycznymi instrumentami smyczkowymi koncert budował imponującą atmosferę. Utwory z niedawno wydanego albumu „Krieg und Frieden” w aranżacji na żywo całkowicie zahipnotyzowały publiczność zgromadzoną pod sceną „Grolsch Stage”. Artysta zupełnie pochłonięty w ekranie swojego laptopa generował dla widowni intrygujące dźwięki. Wielkie wrażenie robiły przedstawiane na ekranach wizualizacje generowane w czasie rzeczywistym. Tworzyły one perfekcyjną syntezę obrazu z dźwiękiem.
Występ Tricky’ego był bardzo chaotyczny. Z jednej strony artysta był pełen życia, skakał i szalał, z drugiej jednak sprawiał wrażenie nieskoncentrowanego. Często opuszczał scenę pozostawiając zespół samemu sobie. Utwory zaprezentowane podczas koncertu zostały rozciągnięte do granic, co przełożyło się na to, że nie dane nam było usłyszeć wielu sztandarowych numerów Tricky’ego. Miłym smaczkiem koncertu pozostał jednak moment, kiedy to artysta zaprosił część widowni na scenę, by wspólnie poszaleć i dać wznieść się na ręce fanów.
Ostatnim koncertem dużej gwiazdy pierwszego dnia był set dj-ski SebastiAna. Oprócz numerów pochodzących z jego dyskografii Francuz w swoim miksie zaprezentował utwory Daft Punk, Justice czy Skrillexa, paląc przy tym papierosa za papierosem. Mimo kilku wpadek i problemów technicznych publiczność dobrze przyjęła SebastiAna bawiąc się w najlepsze do samego końca.
Największą publiczność drugiego dnia bez wątpienia zgromadził Woodkid. Fenomenalny głos Francuza brzmiał jeszcze lepiej niż ten znany z albumu. Wszyscy muzycy występujący na scenie budowali niezwykle wyniosły charakter koncertu zachowując powagę i skupiając się wyłącznie na swoich zadaniach. Całość podparta została zjawiskowymi projekcjami na telebimach, które świetnie splatały się z pracą świateł. Mimo iż, muzyka Woodkida – często bardzo stonowana – na koncercie ożyła i pokazała swoje drugie, nieznane dotąd oblicze.
Koncert Azeali Banks był ostatnią wielką bombą festiwalu, która w końcu wybuchła. Skąpo odziana wokalistka zmysłowo poruszająca się po scenie wprawiała w zachwyt wszystkich zgromadzonych. Azealia brzmiała czysto, a zarazem drapieżnie. Miała świetny kontakt z publicznością dyktując jej warunki zabawy, przez co niemal przez cały koncert pod sceną panowało prawdziwe apogeum taneczne.
Wiosenne strugi deszczu nie spowolniły rozmachu imprezy, która dostarczyła jej uczestnikom wielu niezapomnianych wrażeń. Miejmy nadzieję, że w kolejnych latach warszawski festiwal w dalszym ciągu będzie się rozwijał, prezentując nam najciekawsze postacie muzyki elektronicznej.
Tekst: Marek Cisek
Foto: Sławomir Szeląg