Wayward z debiutanckim albumem, czyli wpuścić dziecko do parku rozrywki

Dopiero przy okazji premiery pierwszego długogrającego albumu, wydanego osiem lat od chwili zainaugurowania kariery, Wayward przestali być dla mnie anonimowi. Stali się jednym z najciekawszych odkryć, jakie przyniósł mi rok 2021, lecz to dopiero początek. Podróż w głąb ich wydawniczego dorobku była jak wpuszczenie dziecka do parku rozrywki, gdzie wszystkie atrakcje czekały tylko na mnie.

Wayward. Początki, czyli miło, łatwo i nie wiadomo dokąd

Wydawniczo zadebiutowali w roku 2013. To właśnie wtedy ukazała się EPka Love Jones EP, pierwsza w dorobku Wayward skromna, choć przyjemna pozycja, na której dominował nieskomplikowany, słoneczny UK house. Materiał mógł przywodzić na myśl skojarzenia z twórczością duetu Bondax czy Goldrooma. Krokiem naprzód było kolejne wydawnictwo rezydujących w Londynie, a pochodzących z Leeds muzyków, a mianowicie zaprezentowana rok później Ugestu EP.

Wayward – Love Jones

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Na minialbumie pojawili się pierwsi goście, w tym wówczas dość nieznany Elderbrook. Materiał odkrywał znacznie szerszy wachlarz stylistyczny – Wayward flirtowali z mocno piosenkową strukturą utworów, przy czym jednocześnie uciekali od schematu 4×4. EPka utwierdzała słuchaczy w przekonaniu, że mają do czynienia z producentami zdolnymi, lecz nie do końca potrafiącymi jeszcze określić się co do destynacji, do której chcą zmierzać. Czy do kariery kierowanej z tylnego siedzenia, w ramach której współpracować będą z utalentowanymi wokalistami_tkami i tworzyć chwytliwe melodie, mające szansę zaczepić się w radiu? Czy być może do bardziej kapryśnej, lecz z całą pewnością mniej intratnej sceny klubowej?

Wayward

Wayward

Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie zajęło im ponad dwa lata. Tyle trwała rozpoczęta w 2015 roku przerwa w działalności duetu, którą Louis Greenwood i Lawrence Hayes określają dziś jako próbę zrewidowania własnych inspiracji. Dodam – próbę udaną, dającą odpowiedź na postawione wcześniej pytanie za sprawą  wydanej w 2017 roku, rozwiewającej wszelkie wątpliwości EPki Orissa EP.

Wayward – Orissa

Wayward. Orissa, czyli game changer nr 1

Materiał ukazał się pod szyldem oficyny Silver Bear Recordings i niemal od razu przypadł do gustu didżejom_jkom z całego świata. Tytułowa Orissa, muśnięta Afro house’m, blisko ośmio i półminutowa produkcja, z niesamowitym, rozciągniętym do granic przyzwoitości dropem, od razu zdobyła miano dancefloor killera, broni masowego rażenia, doskonale sprawdzającej się podczas letnich imprez. Do stawki Wayward dorzucili Transcience, kapitalny, chill house’owy kawałek, przywodzący na myśl twórczość HNNY, Fouk, Laurence’a Guya czy ich ulubieńca – Matthew Herberta. Stworzony do późnowieczornych setów track, z fantastycznie wkomponowanymi jazzowymi samplami, był – obok Orissy – stemplem, który podbił przepustkę Wayward na światowe parkiety.

Wayward – Transience

Wayward. Rozwój bez potknięć

Kolejne wydawnictwa w dorobku Greenwooda i Hayesa – w tym liczne EPki ukazujące się w latach 2017-2020 – były na ogół udanymi próbami eksploracji quasi-house’owych paradygmatów. A to duet skręcał w disco (Green Lanes EP), a to w Afro house (Good Afternoon Mr Magpie EP), a to w mocniejszą, bardziej połamaną elektronikę (Raval EP, The Energy/Space Marines). Niezmiennie panowie puszczali oko w stronę swoich wcześniejszych inspiracji, głównie tych z domieszką breakbeatu czy jungle.

Wayward – Shiva

Niezależnie od obranego kierunku, Brytyjczycy trzymali wysoki poziom produkcji i budowali portfolio sobie znanych patentów i trików. Kolejne numery Wayward nacechowane były coraz mniej euforyczno-tanecznie, a bardziej transowo-relaksacyjnie – jak sami przyznają, pisanie piosenek to dla nich proces terapeutyczny, którego celem jest przekazanie drzemiących w nich emocji. Nie przeszkadzało to duetowi w popełnianiu pewnych odstępstw – w bogatym katalogu utworów Brytyjczyków znajdziemy kawałki utrzymane w duchu tech house’u, drum’n’bass czy acid techno.

Wayward

Wayward

Szerokie spektrum gatunkowe, konsekwentnie rozwijany warsztat produkcyjny oraz kształtujący się styl w końcu musiały przekuć się na pełnoprawną próbę autodefinicji. Za taką należy uznać Waiting For The World, pierwszy w dorobku Wayward długogrający album, który ujrzał światło dzienne 26 marca tego roku nakładem Silver Bear Recordings i do tej pory pozostaje najczęściej odtwarzanym przeze mnie wydawnictwem z zakresu szeroko rozumianej muzyki elektronicznej anno domini 2021.

Wayward. Waiting For The World, czyli game changer nr 2

Być może ktoś postawi w wątpliwość sformułowanie dotyczące autodefinicji – czyż Wayward nie próbowali jej dokonać od samego początku za sprawą wszystkich dotychczas zaprezentowanych wydawnictw? Oczywiście, że tak. Jednak format jakim jest EPka, zwłaszcza gdy nagrywa się ją z zamysłem wydania na płycie winylowej, mocno warunkuje to, co może się na niej znaleźć. Dwa utwory na stronie A, to samo na stronie B – ten schemat przewijał się od początku aktywności wydawniczej Brytyjczyków. Dwie-trzy autorskie produkcje, jeden-dwa remiksy i tak w kółko – jedynie na Ugestu EP Wayward zamieścili nie cztery, a sześć numerów.

Wayward

Wayward

Dlatego w wypadku duetu z Londynu nagranie, a następnie wydanie albumu było tak istotnym punktem. Game changerem, będącym otwarciem się na nowe możliwości autokreacji i tym samym sposoby postrzegania przez słuchaczy. I choć album w klasycznym (analogowym) rozumieniu także ma swoje ramy, gdyż w takim znaczeniu jest formą wydawnictwa pierwotnie dedykowaną do dystrybucji na fizyczne nośniki, to jednak czysto empirycznie pozostawia zupełnie inne wrażenia na odbiorcach, wpływające na ocenę samych autorów i całokształtu ich twórczości. Greenwood i Hayes wiedzieli o tym doskonale i w ten sposób wypowiedzieli się o swoim długogrającym debiucie przy okazji jego premiery:

Ten album to nasz pierwszy długogrający album i wydaje nam się, że w końcu tworzymy muzykę, jaką zawsze chcieliśmy tworzyć. Debiutancki album nie zdarza się dwa razy, a my chcieliśmy wydać zróżnicowaną dźwiękowo płytę, która będzie równie energetyzująca, co emocjonalnie sugestywna, z klimatycznymi utworami, do których można się wyluzować, ale i takimi, które mają energię klubowego uderzenia.

Wayward. Sztuka szlifowania diamentów

Jak można się spodziewać po tej zapowiedzi, Waiting For The World to przejażdżka po niemal wszystkich estetykach, o które w ciągu ośmiu lat swojej działalności otarli się Brytyjczycy. Jednak zamiast próbować składać nową konstrukcję z dobrze znanego już zestawu klocków, Wayward postanowili te klocki poprawić, ulepszyć, oszlifować niczym diamenty, które miały znaleźć się w koronie ich twórczości.

Wayward

Wayward

Niemal od początku działalności, Greenwood i Hayes podkreślają swoje uwielbienie do Untrue Buriala. Jednocześnie najczęściej porównywani są – i to całkiem słusznie, m.in. przez będącego ich wielkim fanem Gillesa Petersona – do dobrego kolegi Williama Bevana, a mianowicie Kierana Hebdena.

Już od otwierającego płytę tytułowego utworu, echa twórczości Buriala i Four Teta unoszą się nad Waiting For The World jak dobre duchy, które dbają o powodzenie wszystkich eksperymentów, na jakie porwali się Wayward. A tych zdecydowanie nie brakuje.

Wayward – Waiting For The World

Quasi-UK garage’owa linia basu doskonale wpasowuje się breakbeatowy szkielet w Back To The Old Days, przecinany przez ambientowe pauzy, zbudowane na zmiękczonych dźwiękach pianina i sampli wokalnych. Nostalgiczny charakter numeru jest w pełni zamierzonym zabiegiem, mającym na celu przywrócenie wspomnień z imprez w Leeds, gdzie Louis i Lawrence bawili się przy selekcji takich tuz jak Benji B czy DJ EZ.

Wayward – Back To The Old Days

Wyspiarski rodowód Wayward podkreślają w swojej twórczości wyjątkowo często i nie mogło być inaczej w przypadku długogrającego albumu. Jazzująco-breakbeatowo-fourtetowe brzmienie All A Bit Mad to zasługa nie tylko wiernego trzymania się długoletnich inspiracji – do nagrania partii wokalnej (!) w tym utworze, muzycy zaprosili Femiego Koleoso, perkusistę (!!) znakomitej formacji, Ezra Collective. Londyn połączył siły i kolejny raz odniósł zwycięstwo.

Wayward – All A Bit Mad

Wayward wielokrotnie udowadniali, że umieją tworzyć na pozór spokojną, wychillowaną elektronikę, niepozbawioną jednak charakteru i kryjącą w sobie zaskakującą, momentami mroczną moc. Próbkę tego otrzymujemy w zbudowanym na brzmieniu Mooga One numerze Canvey Island, który znakomicie nawiązuje do wspomnianego Buriala, Moderata, czy ubiegłorocznej płyty Inner Song Kelly Lee Owens.

Wayward – Canvey Island

Brytyjczycy udanie wracają do house’owych korzeni w Thirty Three, by chwilę później w Ridge Road zaserwować kolejny flashback, tym razem do post-rave’owej elektroniki rodem z końcówki lat 90. Na finał Greenwood i Hayes raz jeszcze robią ukłon w stronę spokojniejszych brzmień za sprawą downtempo’wego Bright. Gatunkowa przejażdżka, choć momentami nabierająca zawrotnego tempa, kończy się tak, jak się zaczęła – w sposób niespieszny i kontrolowany, jakby Wayward jeszcze raz chcieli utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że nagrali dokładnie taką płytę, jaką chcieli.

Wayward – Thirty Three

Wayward. Jak przebić balonik

Louis Greenwood i Lawrence Hayes niczego nie rewolucjonizują. Raczej subtelnie reinterpretują, bez popadania w oczywistości i schematy, bez grania na sentymentach czy chwytania się za chwilowe trendy. W stogu stylistycznych kalek i tworów próbujących zbić kapitał na nostalgii, ich muzyka jest igłą przebijającą balonik, z którego wylatuje świeże powietrze. Zauważają to i doceniają inni twórcy, w dodatku z dość odległych od siebie biegunów. Wśród artystów, którzy skorzystali z producenckiego warsztatu Wayward zapraszając ich do wspólnych sesji nagraniowych, znajdziemy m.in. Park Hye Jin i… Skrillexa.

Album Waiting For The World, choć jest najnowszą (prócz udostępnionego przed kilkoma dniami singla Sapphire Eyes) pozycją w dorobku duetu, to nie powinien stanowić mety podróży, jaką jest odkrywanie ich twórczości. Powinien być punktem startu i najlepszym impulsem, zachęcającym do prześledzenia dorobku Wayward, być może jednego z najciekawszych projektów, jakie obecnie ma do zaoferowania brytyjska scena elektroniczna.

Wayward – Waiting For The World



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →