Techno według Petara Dundova – WYWIAD!
Wywiad
Pierwszego listopada ukazał się nowy singiel Petara Dundova "Distant Shores". Dziś możecie przeczytać wywiad, który artysta udzielił specjalnie dla Muzikanova.pl
Jest rok 1989. Chorwacja. Pewien szesnastolatek kupuje swój pierwszy syntezator i zaczyna tworzyć muzykę. Nazywa się Petar Dundov i za cztery lata wyda swój pierwszy singiel „Under City Rave” w berlińskiej wytwórni Formaldehyde Records. Utwór staje się hymnem pierwszych chorwackich imprez rave’owych, a Petar rusza w wielki świat muzyki techno. Pierwsze dziesięć lat twórczości upływa mu na tworzeniu kolejnych muzycznych projektów, w których występuje pod pseudonimami Parallax, Porn Farr, Soulslider, Tika Taka czy Brother’s Yard.
W nowe millennium wstępuje już jako Petar Dundov wydając album „Sculpture 1-3″ w wytwórni Jeffa Millsa – Tomorrow. Następnie nawiązuje, trwającą do dziś, współpracę z belgijskim labelem „Music Man”, dla którego wydaje m.in. epki „Libra”, „Waking up the ancestors”, doskonale przyjęty „Kaskades”, album „Escapements”, czy najnowszy singiel „Distant Shores”. Jego produkcje pojawiają się na licznych kompilacjach, gra na największych festiwalach i w najlepszych klubach, jednocześnie promując muzykę elektroniczną w swojej rodzinnej Chorwacji. Podsumowując… dziś Petar Dundov jest cenionym artystą z imponującym dorobkiem muzycznym.
WYWIAD: PETAR DUNDOV (Zagrzeb)
Masz jeszcze może swój pierwszy syntezator?
Podarowałem go przyjacielowi, który również zajmuje się muzyką. Czasem odwiedzam go i widzę, że stoi on w jego pokoju, jak nowy ze wszystkimi działającymi przyciskami, tak więc siadam i gram. Wiele razem przeżyliśmy i ogarnia mnie pewna melancholia, gdy słyszę jego dźwięk.
Na swoim ostatnim albumie „Escapements” z jednej strony w pewien sposób wracasz do dźwięków syntezatora i swoich idoli z wczesnej młodości, Kraftwerk czy Depeche Mode, z drugiej strony album szczególnie cenią sobie fani klasycznych brzmień techno…
Gdy tworzyłem utwory do albumu „Escapements”, próbowałem pójść o krok dalej w improwizacji korzystając z podstawowych dźwięków syntezatora. Było to prawdziwym wyzwaniem i szybko zorientowałem się, że kluczem jest interakcja wielu różnorodnych dźwięków, które tematycznie przeplatając się tworzą jednolite dzieło. Wydaję mi się, że brzmienie techno w ciągu ostatnich dziesięciu lat odeszło w prawie całkowitą abstrakcję. Jest to dla mnie w pełni zrozumiałe, ponieważ techno zawsze było swojego rodzaju 'edge’ w domenie muzyki klubowej i tak jak muzyka taneczna stopniowo przechodziła do mainstreamu, tak artyści techno poszukiwali nowych przestrzeni, przez co niektóre rzeczy zostały zatracone. Dzisiaj niemal wszystko jest mainstreamem, w cyfrowej dobie wszystko jest dostępne zawsze i w niezmierzonych ilościach. Powoli zanika potrzeba recyklingu starych idei, natomiast coraz intensywniej szuka się nowych rozwiązań. Techno miało zawsze dla mnie charakterystyczną atmosferę, choć tak jak inne style, tematycznie nie miało ograniczeń. Dzisiaj, kiedy możliwości manipulacji dźwiękiem w zasadzie nie znają granic, chce położyć się akcent na fakt, że muzyka prawdziwie oddaje ludzkie emocje. Jest to coś uniwersalnego i niezmiennego. Dlatego też w pewien sposób powróciłem do tego, co mnie na początku przyciągnęło do muzyki techno i sprawiło, że poczułem chęć tworzenia. Próbowałem to przenieść na ostatni album.
Po nieco dłuższej przerwie, na początku listopada wydajesz „Distant Shores”. Czego możemy oczekiwać?
Zajmuję się w tej chwili produkcjami, poprzez które próbuję wywołać pewne głębsze emocje. Zauważyłem, że moje kawałki stają się coraz dłuższe, uważam też, że jest to konieczne aby słuchacza przybliżać do momentu, w którym jest on gotowy obudzić swoje emocje i dać się ponieść melodii. W tym przypadku próbowałem osiągnąć to łącząc dwa główne tematy w jedną całość i sądząc po reakcjach ludzi, którzy singiel słyszeli, udało mi się. To co może wyróżniać ten kawałek, to że gdy rusza główna melodia i słuchacz „wchodzi” w utwór, pojawia się jeszcze jedna, która subtelnie budzi emocje i nadaje głównemu tematowi nowy kontekst. Ciężko opisać to słowami… to jak sen we śnie.
Od 2001 roku, gdy wydałeś album „Sculptures 1-3” u Jeffa Millsa, występujesz pod własnym nazwiskiem. Wcześniej tworzyłeś pod kilkoma pseudonimami projekty, które nierzadko były dość eksperymentalne. Czy myślisz czasem o powrocie do swoich dawnych muzycznych wcieleń?
Myślałem o tym, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że one wszystkie są obecne we mnie i mojej twórczości. Myślę, że w tej chwili nie ma potrzeby wracać do tego w ten sposób.
Wydawałeś w wielu wytwórniach. Dziś przede wszystkim wydajesz w belgijskim labelu „Music Man”. Co jest dla ciebie ważne we współpracy z wytwórnią i kiedy tę współpracę uważasz za owocną?
Wzajemne zaufanie i zrozumienie między autorem i wydawcą jest rzeczą najważniejszą. Aby wydawać muzykę, zwłaszcza dziś w morzu różnorakich publikacji, musi zaistnieć pewna spójność w jej prezentacji. Muzyka, którą tworzę jest o tyle prosta, co precyzyjna, dlatego też powinno słuchać się jej z określonej perspektywy. Cieszę się, że znalazłem ludzi, którzy to rozumieją i że współpracujemy już niemal dziesięć lat.
Wielu muzyków w pewnym momencie swojej kariery decyduje się na własny label. Ty trzy lata temu założyłeś studio nagraniowe. Skąd ten pomysł? Jak czujesz się w roli inżyniera dźwięku?
Posiadanie studia było zawsze moim marzeniem. Kiedy nagrywałem swój pierwszy album i odwiedziłem studio nagraniowe, byłem zachwycony widząc ile rzeczy można zrobić z dźwiękiem. Było to bardzo inspirujące. Praca w studiu z innymi artystami i producentami sprawia wiele radości. Ciągle coś się dzieje i fajnie mieć świadomość, że jest się częścią udanych projektów. Z drugiej strony mam wystarczająco dużo czasu, aby poświęcić się własnym produkcjom i delektować procesem twórczym. Myślę, że jest to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.
W polskich klubach pojawiły się naklejki 'Gdzie jest techno?’ Istnieje pewne grono muzyków i klubowiczów, którzy głoszą śmierć techno… Co myślisz o takich głosach? Jak myślisz dokąd zmierza dziś techno i ogólnie muzyka elektroniczna?
Techno jako gatunek nie zniknie. Techno charakteryzuje precyzyjność, przy czym jest ono podatne na różnorodne interpretacje, które często mogą odwodzić muzyków od wyrażania tego stylu. Ostatnimi czasy w klubach dominują „lżejsze” style, ponieważ są zrozumiałe i przystępniejsze dla przeciętnego odwiedzającego klub. Uważam również, że trzeba wprowadzać nowe elementy, ponieważ techno w jakiś sposób powinno zainteresować nowych słuchaczy, którzy nie znają tej muzyki z lat 90-tych. Myślę, że nadchodzi kolejna era muzyki techno, ale w nowej postaci. Coś podobnego miało miejsce w połowie lat 90-tych, po nagłej komercjalizacji trance. Myślę, że nadszedł odpowiedni czas na nowe rozwiązania.
Żyjesz i pracujesz w Chorwacji. Powiedz nam coś o tamtejszej scenie klubowej…
W Chorwacji scena klubowa rozproszona jest po mniejszych klubach. Obecnie duże kluby rzadko organizują imprezy i nie mamy wielkich festiwali, które popularyzowałyby muzykę klubową. Wszystko koncentruje się w małych przestrzeniach, co jest również pozytywne, ponieważ wśród publiki tworzy się pewne grono znajomych. Atmosfera jest dobra. Mamy także dobrą komunikację z resztą świata. Mam nadzieję, że z czasem muzyka klubowa stanie się tu bardziej popularna i zajmie miejsce na jakie zasługuje.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Magda Chomsk Nowicka