Fur Coat: „clubbing, DJing i tworzenie muzyki łączą się w jedną magiczną mieszankę” [wywiad]

Fot. Materiały promocyjne
News Wywiad
Fur Coat - wenezuelska gorąca krew i niezaprzeczalny talent

O tym, czym różni się granie solo od występowania w duecie, życiu w stolicy Hiszpanii, najlepszych klubach muzycznych i pozytywach pandemii koronawirusa. Zapraszamy do lektury wywiadu z Sergio Muñozem, tworzącym wyjątkowy solowy projekt z pogranicza melodic house’u i techno o nazwie Fur Coat.

Fur Coat – wenezuelska gorąca krew i niezaprzeczalny talent

Sergio Muñoz to postać nietuzinkowa. Od lat zajmuje się produkcją i DJ-owaniem, tworzy kilka projektów jednocześnie, współpracuje z wieloma wykonawcami, występuje na parkietach całego świata i wciąż chce się rozwijać jako artysta i jako człowiek. Na stałe mieszka w Barcelonie, gdzie nagrywa melodyjną, urzekającą muzykę elektroniczną, która powinna przypaść do gustu fanom Mind Against czy Echonomist. Jako Fur Coat Sergio pojawi się w Polsce na dwóch koncertach – 6 sierpnia zagra w poznańskiej Tamie i 7 sierpnia w sopockim Sfinksie. Przy tej okazji udało nam się porozmawiać z tym niezwykle sympatycznym i otwartym człowiekiem.

Fur Coat – wywiad

Kamil Downarowicz: Fur Coat to projekt, który startował jako duet, dziś występujesz już solo. Dlaczego Twoje ścieżki z Israelem rozeszły się?

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Fur Coat: Granie w duecie wymaga wielu poświęceń i zrozumienia. To bardzo specyficzny „związek”, który z biegiem ewoluuje. Zmieniasz się ty, zmienia się ta druga osoba. Zmieniają się również cele, jakie chcecie osiągnąć. Nie zawsze one się pokrywają. Tak więc, po 10 latach razem, nasza relacja ewoluowała już do tego stopnia, że Fur Coat i Oddity stały się bardziej moim solowym projektem niż duetem. Przejmując prowadzenie i wizję obu projektów przez ostatnie trzy lata, podjęliśmy decyzję, że musimy pójść własnymi drogami.

No właśnie, debiutancki album Mind Over Matter zrealizowaliście wspólnie, ale już drugą studyjną płytę Polyphony, która swoją premierę miała w 2020 roku, nagrałeś sam. Co różni wg ciebie oba te krążki?

Fur Coat: Cóż, pierwszy album brzmiał, jak rzecz z początku naszej kariery; projekt rozpoczął się w Crosstown Rebels i był rozwijany przy wsparciu Damiana Lazarusa (właściciela wytwórni, przyp. red.). Proces twórczy nad nim wyglądał zupełnie inaczej niż w przypadku Polyphony – jak już wspomniałem wcześniej, kiedy jesteś w duecie musisz kompromisowo dobierać pomysły, tak aby obie zaangażowane osoby były zadowolone z rezultatów.

Z biegiem lat nauczyłem się więcej technik muzycznych, mam też o wiele lepsze studio, syntezatory i doświadczenie. Dzisiaj produkuję bardziej dojrzałe brzmienie i skłaniam się ku bardziej melodyjnej stronie, eksperymentując z breakami, ambientem i elektroniką. Planowałem to tak, żeby album Polyphony stał się przyjemnym doświadczeniem słuchowym od początku do końca. Myślę, że na tym wydawnictwie można również zauważyć całą ewolucję, jaka przeszedłem w zakresie brzmienia, miksowania, inżynierii, złożoności melodii, produkcji i całej historii, która jest bardzo osobistym i unikalnym podejściem, pokazującym całe spektrum moich wpływów i pomysłów.

Fur Coat – Stay Away

Jako Fur Coat wydałeś też niedawno, bo w lipcu, EPkę Time Traveler. Możesz nam o niej trochę opowiedzieć?

Fur Coat: To moja pierwsza EP-ka Fur Coat w tym roku i jest ona dla mnie bardzo wyjątkowa, ponieważ ukazała się w mojej wytwórni Oddity. Po moim albumie wydałem kilka innych singli w Renaissance, a także wspólne EP-ki z moim przyjacielem Julianem Wassermannem oraz różne remiksy. Tak więc Time Traveler pokazuje również melodyjne brzmienie, które Fur Coat reprezentuje od 2014 roku, wraz z ewolucją, nad którą pracowałem przez ostatnie trzy lata, w zakresie kierunku i kurateli brzmienia Oddity.

Dlaczego niektóre wydawnictwa Fur Coat wydajesz we własnej wytwórni, a niektóre w innych wytwórniach? Co determinuje Twoje wybory w tym zakresie?

Fur Coat: Lubię wydawać w mojej wytwórni raz do roku EP-ki, więc każdego roku zobaczysz w katalogu EP-kę Fur Coat. Lubię też brać udział w Odd Echoes V.A´s.  Tak więc, kiedy stworzyłem label, była to platforma do wydawania mojej muzyki, ale jednocześnie wspierania młodych artystów oraz zapraszania uznanych przyjaciół na remiksy.  W kalendarzu na każdy rok mam miejsce dla siebie, a reszta przestrzeni przeznaczona jest na budowanie i wspieranie muzycznej rodziny Oddity.

Tak więc reszta muzyki, którą tworzę dla innych labeli, jest nadal w moim stylu i nie idę na kompromis w kwestii mojego brzmienia. Znajduję za to wytwórnie, z którymi mam dobre relacje te, które same poprosiły mnie o wysłanie muzyki. W ten sposób mogę zachować równowagę pomiędzy wydawaniem w mojej wytwórni i w innych, które lubię i szanuję.

Pochodzisz z Wenezueli, ale od dłuższego czasu mieszkasz w Barcelonie. Śledzisz współczesną scenę elektroniczną w swoim rodzinnym kraju? Polecisz naszym czytelnikom jakiś interesujących DJ-ów, DJ-ki?

Fur Coat: Minęło 9 lat odkąd przeprowadziłem się do Barcelony, teraz jestem również obywatelem Hiszpanii. Powodem przeprowadzki było to, że moja kariera lepiej rozwijała się w Europie, ponieważ przez większość czasu podróżuję właśnie po tym kontynencie, a w tym samym czasie mogę koncertować w Ameryce, Azji i innych częściach świata.  Nie śledzę zbytnio wenezuelskiej współczesnej sceny elektronicznej, ale wiem, że w ostatniej dekadzie coraz więcej DJ-ów zajmuje się produkcją.

A dlaczego właściwie wybrałeś Barcelonę, jako miejsce do życia?

Fur Coat: Kiedy zdecydowałam się na wyjazd z Wenezueli, miałam do wyboru Miami, Barcelonę lub Berlin. Zwyciężyła Barcelona, ponieważ łatwiej było mi uzyskać w Hiszpanii obywatelstwo, jako że jestem Chilijczykiem ze względu na moją rodzinę. Poza tym język, pogoda, jedzenie, życie nad morzem, w małym mieście, ale jednocześnie bardzo artystycznym i kosmopolitycznym – to wszystko mnie przekonało. Barcelona ma to, co najlepsze z każdego kawałka świata, a dla mnie jest to prawdopodobnie najlepsze miasto na świecie do życia.

Występowałeś w takich legendarnych miejscówkach jak m.in. DC10, Watergate czy Warehouse Project. Który z tych klubów zrobił na Tobie największe wrażenie?

Fur Coat: Miałem szczęście grać we wszystkich tych klubach, które wymieniłeś, jak również w innych jak Fabric, Space Miami, Warung i na festiwalach takich jak Coachella, Loveland, Extrema Outdoor. Myślę, że z każdego miasta, które odwiedzam, wynoszę wspomnienia i energię, która wypełnia moją duszę, stając się paliwem dla moich setów dj’skich, a kiedy wchodzę do studia – inspiracją.

Klub bez tłumu nie ma sensu, o czym mogliśmy się przekonać w zeszłym roku, gdy wybuchła pandemia. Tak więc clubbing, DJ-ing i tworzenie muzyki łączą się w jedną magiczną mieszankę, kiedy możemy imprezować i doświadczać tego niesamowitego połączenia na każdym koncercie.

Fur Coat DJ set

Dawałeś już występy po lockdownie. Czy czas przymusowego zamknięcia w domu wpłynął znacząco na Ciebie i Twoją twórczość? Pojawiły się w Tobie jakieś nowe emocje, przemyślenia? Czujesz się dzisiaj inaczej stojąc na scenie niż przed pandemią?

Fur Coat: Pandemia spowodowała to, że wszyscy stanęliśmy w miejscu. Dotknęło mnie to na początku w ciężki sposób, ponieważ koncertuję w każdy weekend i kiedy się zaczęło, odwołana została cała moja trasa po Stanach Zjednoczonych, jak również wszystkie moje europejskie daty. Oznaczało to dla mnie utratę dochodu. Dobrą rzeczą jest to, że dało mi to czas na dokończenie mojego albumu, skupienie się na produkcji większej ilości muzyki i sporządzenie wielu nowych kontraktów w Oddity.

W trakcie tego całego procesu powołałem też do życia solowy projekt o nazwie 2021, więc był to też paradoksalnie czas pozytywnych zmian w mojej karierze.  To, czego nauczyłem się najbardziej, to to,  żeby nigdy nie brać niczego za pewnik, ponieważ cała ta pandemia bardzo mocno uderzyła w kluby, życie nocne i wszystkich ludzi zaangażowanych w ten biznes. Obecnie wydaje mi się, że jest światełko w tunelu, ponieważ coraz więcej ludzi się szczepi i kluby są ponownie otwierane. Tak, jak wspomniałeś, miałam już okazję zagrać i czułam się niesamowicie. To było bardzo ekscytujące uczucie ruszyć znowu w trasę.

Wystąpisz już za chwilę w dwóch polskich klubach. W Polsce grałeś ostatni raz w 2017 na festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Pamiętasz ten koncert?

Fur Coat: Zdecydowanie tak! Naprawdę nie mogę się doczekać wyjazdu do Tamy, słyszałem bardzo dobre rzeczy o tym miejscu. W Polsce grałem także w klubach takich jak Smolna i na festiwalu Audioriver. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że za każdym razem miałem wspaniałe doświadczenia związane z Polską.

Fur Coat w Poznaniu i Sopocie – bilety

Już w najbliższy weekend Fur Coat wystąpi w dwóch polskich miastach (6 sierpnia zagra w poznańskiej Tamie i 7 sierpnia w sopockim Sfinksie). Bilety na oba wydarzenia są dostępne w sprzedaży na stronie Biletomat.pl.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →