’Do tworzenia muzyki inspirował mnie Górny Śląsk’ – Dominik Müller dla Muno.pl
Wywiad
Rozmawiamy z Dominikiem Müllerem o początkach tworzenia muzyki, dawnych imprezach na Śląsku, przeprowadzce do Berlina oraz jego wytwórni Furanum Records.
Dominik Müller to pochodzący ze Śląska dj, producent oraz założyciel labelu Furanum Records. Pasjonat mocnego brzmienia w techno z własnym, wypracowanym przez lata charakterystycznym stylem. O swoich początkach, kondycji sceny w Berlinie, procesie twórczym, katalogu Furanum rozmawialiśmy z Dominikiem na chwile przed jego imprezą w klubie Arena. Miłej lektury.
Dominik Müller – wywiad
Przed wyprowadzką do Berlina aktywnie uczestniczyłeś w scenie klubowej na Śląsku. Opowiedz nieco o tamtych czasach, jak je dzisiaj wspominasz?
Swój pierwszy live act zagrałem w 2004 roku w Forte w Bytomiu na imprezie organizowanej przez Silence Agency, po której zostałem przejęty pod skrzydła kolektywu Extreme-Tech. Swoje live acty prezentowałem wtedy na małych, kameralnych i typowo undergroundowych imprezach, między innymi w CK Wiatrak, których klimat bardzo pozytywnie wspominam. Po rozpadzie Extreme-Tech w 2005 roku przeszedłem do Silence Agency – grupy, która łączyła wtedy jednych z najlepszych śląskich djów tamtych czasów: DJa Plus, DJa Pine i RM. Zasiliłem ich szeregi swoimi produkcjami i live actem, miałem wtedy wiele okazji do grania, zaliczyłem też swój pierwszy zagraniczny występ w Anglii na jednej z imprez Locked Records Night, gdzie miałem okazję poznać takie osoby jak Pacou, Paula Baileya czy Marka Williamsa, a po której moja kariera muzyczna nabrała rozpędu.
Okres mojej działalności był raczej ciężkim czasem, pod koniec roku 2006 techno umierało, rozpadło się też Silence Agency i pozostałem niejako sam, ale chciałem działać dalej. Po kilku wydanych płytach pod szyldem różnych labeli postanowiłem założyć swój własny – Furanum Records, który w założeniu miał być głównym miejscem gdzie kompletowałbym swoje pomysły muzyczne. W tamtym czasie zainteresowanie techno spadało, brakowało imprez cyklicznych (wcześniej upadł między innymi klub Kanty w Jaworznie), jednak pomimo ciężkich czasów w dwa lata po starcie labelu postanowiłem zacząć od organizacji małych imprez w chorzowskim Kocyndrze, gdzie też byłem na jednej ze swoich pierwszych imprez techno jeszcze jako młody chłopak.
Furanum Records Night, bo tak nazywał się nasz cykl, miał wyjątkowy klimat, Kocynder był idealnym miejscem bo łatwo można było dostosować go do charakteru naszych imprez. W Furanum Records Night wkładaliśmy bardzo dużo energii, specjalnie na nie kupiliśmy stroboskop, wynajęliśmy nowoczesny laser i mocną dymnicę, a przed każdą imprezą wykręcaliśmy żarówki wymieniając je na czerwone. Imprezy te były bardzo dobre jakościowo, byłem zadowolony z ich organizacji, a ludzie byli żądni mocnych dźwięków ze względu na małą ilość organizowanych wtedy imprez techno – Furanum Records Night charakteryzowały się więc świetną muzyką, klimatem i wierną publicznością.
Miałeś w tamtych czasach swojego idola, kogoś kogo chciałeś naśladować? Kto lub co zainspirowało Cię do wejścia właśnie w techno?
Założeniem było właśnie to, żeby nie naśladować nikogo. Oczywiście, było kilku producentów, których muzyka miała na mnie duży wpływ. Byli wyznacznikiem stylu techno, w jakim się obracałem i który najbardziej mnie interesował, byli to przede wszystkim British Murder Boys, Makaton czy Paul Bailey. Moja przygoda z muzyką elektroniczną zaczęła się oczywiście o wiele wcześniej, kiedy jako dziesięciolatek kupiłem kasetę Das Boot od U96, która zainspirowała mnie do dalszego grzebania w tym nurcie. Pomocne było też posiadanie rodziny w Niemczech, która podsyłała mi różne materiały rave czy psychedelic i minimal trance. Na drogę techno wszedłem jako nastolatek kiedy techno na Śląsku rozwinęło się bardziej i miałem okazję pójść na swoje pierwsze imprezy – wtedy znalazłem to, czego szukałem i połączyłem to z moją wizją muzyki.
Jak wygląda proces twórczy w Twoim wypadku oraz chciałbym zapytać o kolejność – najpierw pojawiła się produkcja czy dj-ing?
Wszystko zaczęło się od produkcji, kiedy miałem 16 lat, a dostęp do muzyki był mimo wszystko bardzo ograniczony. Szukałem cały czas czegoś nowego i z pomocą przyszły programy muzyczne, których używałem do tworzenia muzyki dla własnych potrzeb, a zadowolić musiałem się małymi możliwościami, jakie dawał mój pierwszy komputer PC z 16-bitową kartą dźwiękową. Niemniej tak już zostało, że muzykę robię do dziś.
Do tworzenia muzyki inspirował mnie przede wszystkim Górny Śląsk, w którego centrum mieszkałem, ciężkie maszyny i przemysł. Takich dźwięków używam podczas produkcji własnych utworów i one są podstawą mojego brzmienia. Często korzystam z samodzielnie nagranych dźwięków maszyn i linii produkcyjnych, jak chociażby na płycie Fu10 – The Embodiment of Brute Propulsion, gdzie jako intro bonus track zamieściłem oryginalny odgłos pracującej tłoczni karoserii Opla Astry. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że to autentyczny, nieprzerobiony dźwięk.
Do tej bazy dołączam dźwięki syntezatorów i wykańczam utwory, by były niepowtarzalne i niosły historię miejsca, z którego pochodzę, a także co czuję w danym momencie. Priorytetem jest oddanie treści, ale przede wszystkim jak najlepiej dopracowany utwór, kładę duży nacisk na jakość, wkładam dużo energii w to, by kawałek dobrze brzmiał.
Z kolei z płyt winylowych zaczęłem grać dosyć późno, swoje pierwsze Technicsy kupiłem wykorzystując okres posuchy w techno, kiedy ludzie zaczęli się ich pozbywać, w związku z czym zakupiłem swój sprzęt za śmieszne pieniądze. Jako artysta poza produkcją chciałem mieć drugą możliwość występu jako dj, co również przynosiło mi dużo przyjemności i satysfakcji. Swoje pierwsze imprezy jako dj grałem w 2010, m.in. w krakowskich Fortach Kleparz, Combat Area w Bielsku oraz oczywiście na Furanum Records Night.
Obecnie mieszkasz w Berlinie – co było prowodyrem twoich przenosin do stolicy Niemiec?
Z jednej strony względy prywatne, chęć rozwoju zawodowego i muzycznego. Pierwszy raz w Berlinie byłem w 2008 roku kiedy grałem swój live act w Tresorze, wtedy nie miałem jeszcze pojęcia, że w przyszłości będę w tym miejscu mieszkał, a jednak 2,5 roku później byłem już w trakcie przeprowadzki. W 2011 – swoim ostatnim roku w Polsce rzutem na taśmę wydałem jeszcze Fu007, pierwszy winyl na Furanum Records, a także zorganizowałem ostatnie Furanum Records Night. Kiedy dwa dni później Baeks, którego gościliśmy na tej imprezie, wracał do Berlina po prostu wziąłem walizki i zabrałem się z nim. Początki były burzliwe, zaczynałem od zera i pustego mieszkania z dmuchanymi meblami, po czasie udało mi się sprowadzić swój sprzęt i mogłem kontynuować proces twórczy. Okres po przeprowadzce był bardzo luźny, oswajałem się z nowym życiem, poznałem dużo ludzi, imprez, i odkrywałem Berlin z każdej możliwej strony.
Zmieniłeś miejsce zamieszkania wiele lat temu. Jakbyś porównał życie i scenę techno w Berlinie z momentu jak się dopiero wprowadzałeś z tym co dzieje się tam obecnie?
Różnica jest ogromna, kiedy wyprowadzałem się ze Śląska w 2011, techno było tam w swoim chyba najgorszym okresie, z kolei w Berlinie wszystko zaczęło się odradzać, mogłem zaobserwować ponowny, prężny rozwój techno, które jeszcze wówczas nie było takie modne. Wtedy imprezy podobały mi się najbardziej, z jednej strony ze względu na muzykę, która była świeża, z nowym tchnieniem, nie była przesycona rutyną, a z drugiej strony na ludzi, którzy wiedzieli po co przychodzą, byli chłonni i szczęśliwi samym doświadczaniem muzyki. Na dzień dzisiejszy producenci wyrastają jak grzyby po deszczu, często nie mając pomysłu na siebie i powielając, lub podrabiając brzmienie innych. Ma to duży wpływ na jakość sceny techno w Berlinie – widać pewną arogancję, muzyka spadła w wielu przypadkach na dalszy plan ustępując modzie i poszukiwaniu łatwej rozrywki.
Jesteś założycielem labelu Furanum – skąd pomysł na własną agencję oraz co możemy znaleźć w jej katalogu?
Pomysł na własny label zrodził się w związku z potrzebą posiadania czegoś, gdzie mógłbym wydawać wszystkie swoje pomysły na własny sposób. Celem Furanum jest promowanie ambitnych artystów tworzących techno i industrial techno, zcalanie ich w jedną jednostkę, która poprzez muzykę oddaje ciężki klimat tak bliskiego mi Śląska, z którego pochodzę. Skrupulatnie wybrane osoby jak Tomohiko Sagae i Mattias Engvall, oraz remixerzy jak Ancient Methods, Orphx, Mondkopf, Exium, Baeks czy Rafał Fürst wywarły na mnie wrażenie swoją niepowtarzalną jakością i stylem. Furanum to jednak nie tylko muzyka, a też starannie dobrana oprawa artystyczna, nad którą współpracuję na dzień dzisiejszy z Suka OFF z Katowic, którzy tworzą dla mnie okładki, materiały video i wszelkie inne kwestie związane ze stroną wizualną.
Niebawem nakładem Furanum wyjdzie najnowsza EPka Uncto – jaką muzykę na niej usłyszymy?
Nad najnowszą płytą Uncto – Unctuous pracowaliśmy najdłużej, bo 3 lata z przerwami, i mogę powiedzieć, że będzie to jedna z najlepiej dopracowanych płyt w dorobku. Jest niejako dźwiękowym zbiorem różnych emocji i stanów, które rozgrywały się na przestrzeni tego czasu. Będzie ciężka i industrialna, a każdy utwór na niej jest odmienny i wyjątkowy, wiele dzwięków zostało nagranych na żywo z syntezatorów analogowych. Elementy tej płyty zostały wykorzystane na potrzeby pokazów mody chińskiego projektanta mody działającego przede wszystkim w Japonii – Leonarda Wonga. Płyta dostępna będzie w czerwcu i niezmiernie się cieszę, że proces jej tworzenia dobiegł końca i wkrótce będziemy mogli nacieszyć się jego efektem.
Grałeś w wielu dobrych klubach w Berlinie – który występ wspominasz najlepiej oraz gdzie najchętniej spędzasz czas.
Bardzo miło wspominam swój pierwszy live act w Tresorze, gdzie ze swoją ciężką muzyką zrobiłem niemałe zamieszanie – w tym czasie grano tam raczej lżejsze techno i minimale, a ludzie sprawiali wrażenie wygłodniałych mocniejszych brzmień, w związku z czym ludzie euforycznie reagowali na mój występ. W ostatnim czasie grywałem zarówno jako Uncto z Rafałem Fürstem jak i sam w obrośniętym legendami klubie KitKat. Warunków grania tam nie można porównywać choćby ze wspomnianym wcześniej Tresorem, ale zdecydowanie nadrabia swoim niepowtarzalnym klimatem i różnorodnością ludzi, którzy się tam bawią. W wolnym czasie koncentruję się raczej na tworzeniu muzyki, podróżach i odpoczynku, ale jeśli decyduję się na spędzenie weekendu w klubie to kieruję się raczej lineupem, nie miejscówką. Wierny jestem jedynie niezwykłemu festiwalowi Atonal, który odbywa się w hali starej elektrowni Kraftwerk Berlin należącej obecnie do Tresora, i na który wybieram się co roku od kiedy tu mieszkam.
28 kwietnia odbędzie się Furanum Records Night w znakomitym klubie Arena – czego możemy się spodziewać?
Dym, stroboskop, ciężkie techno – impreza ta będzie kontynuacją cyklu rozpoczętego w Chorzowie, tym razem w nowym miejscu i otoczeniu. Chcę pokazać swoją muzykę szerszej publiczności i propagować tworzony przez nas styl, a jednocześnie postawić kolejny krok w rozwoju Furanum. Tym razem okazją jest wydanie płyty Unctuous, dlatego zaprosiłem artystów ściśle związanych z labelem: Mondkopfa, Tomohiko Sagae, Baeksa oraz pracującego obecnie nad muzyką dla Furanum Paàla. Oczywiście wystąpimy też z Rafałem jako Uncto prezentując między innymi nasz najświeższy materiał. Na imprezę wybrałem klub Arena ze względu na jakość nagłośnienia, wystrój i klimat klubu, ale także dobry kontakt z menadżerem – myślę, że to idealnie miejsce na naszą inauguracyjną imprezę Furanum w Berlinie i mam nadzieję, że będziemy wspólnie działać nie tylko ten jeden raz.
Jakie są twoje najbliższe wydawnicze oraz bookingowe plany na przyszłość?
Póki co skupiam się na imprezie i wydaniu płyty, w dalszej kolejności chciałbym jednak skupić się wydaniu kolejnego materiału Uncto oraz nad swoim własnym w ramach nowego projektu, już nie pod swoim nazwiskiem. Na pierwszym miejscu zawsze stała u mnie produkcja muzyki, a granie było jedynie jej dopełnieniem, w związku z czym nie mam konkretnych planów bookingowych i pozostawiam tę kwestię by toczyła się własnym życiem, ale oczywiście zobaczymy co czas pokaże.
Rozmawiał: Paweł Chałupa