Sylwester ze Space of Sound w Madrycie – RELACJA MUNO.PL

Relacja

W tym roku największa impreza sylwestrowa w Europie - Space of Sound Festival, odbyła się w Madrycie! Na tym niezwykłym wydarzeniu nie mogło zabraknąć ekipy Muno.pl!

Mnogość sylwestrowych ofert imprezowych w tym roku mogła przywracać o ból głowy, nie da się jednak ukryć, że epicentrum tych najlepszych po raz kolejny miało miejsce w stolicy Hiszpanii. Konkurencja w Europie była wyjątkowo silna, niesamowite składy skompletowały najlepsze kluby jak Berghain czy Fabric, świetnie też prezentował się line-up Awakenings w Amsterdamie – ilość muzycznych bohaterów w jednym miejscu wskazywało jednak na Madryt. To tam zebrała się praktycznie cała śmietanka oscylująca wokół muzyki stricte technicznej.

Wypad do Madrytu wszystkiego jednak nie załatwiał, okazało się, że na miejscu czekają na nas dwa wielkie eventy sylwestrowe oraz jeden klubowy, wszystkie gęsto obsadzone pierwszorzędną muzyką. Pierwszy z nich – Day One, to skupisko najpopularniejszych dj’ów w Hiszpanii, którzy jak magnez potrafią za każdym razem przyciągać wielotysięczną publikę. To tam królował praktycznie cały Minus z Hawtinem na czele, równie elektryzująco podziałał set b2b Caroli z Loco Dice’m. Prawdziwą wisienką na hiszpańskim torcie byli jednak Mulero, Luciano i Vitalic, o których fanach w tych stronach można śmiało mówić w kategorii fanatyzmu.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Kolejna propozycja czekała na nas w jednym z największych klubów na świecie, mogącym pomieścić ponad 5 tysięcy osób – madryckim Fabrik. Line-up prezentował się równie obficie, usłyszeć mogliśmy Wink’a, Technasie, Meyera oraz większość załogi Mobilee, włącznie z naszym rodzimym duetem Pol_on. Serce się krajało na widok odpuszczonych imprez, niemożliwe wręcz było, aby w każdym miejscu był komplet ludzi. A jednak – prawdopodobnie najlepsza impreza noworoczna na świecie kryła się pod nazwą Space of Sound, to tutaj zachwycał rozmach przedsięwzięcia oraz piekielnie mocny skład, który moim zdaniem przebił całą pozostałą konkurencję. Ale po kolei.

Na początku warto nadmienić, iż każda z przedstawionych pozycji odbywała się w dość nietypowym czasie, wszystkie bowiem startowały dopiero pierwszego stycznia. Na początku Hiszpanie mają fiestę na rynku, później bawią w miejscowych klubach bądź domach, następnie „after” na wymienionych wydarzeniach. Co do odliczania noworocznego – poza potężnym tłumem, rzecz jasna mocno zaznaczającym swój udział we wspólnym przywitaniu 2012 roku, właściwie nic nie zrobiło na mnie wrażenia. Zero koncertów, zero pirotechniki – jeden wielki ryk o północy, 15 minut później ulice spustoszały, tak szybkiego sylwestra nie miałem w życiu. Przylatując wyłącznie na sylwestra można było się załamać, niezmartwiony udałem się jednak do domu, gdyż prawdziwe fajerwerki miały odpalić się dopiero za kilka godzin – Space of Sound zbliżał się wielkimi krokami.

1 stycznia okazał się na tyle gorący, że widok wybierających się do hali Caja Mágica w krótkim rękawku nikogo nie dziwił. Przyzwyczajony do srogiej pogody o tej porze roku, takie obrazki wśród palm i promieni słonecznych zahaczały dla mnie o małą abstrakcję – wtedy poczułem, że lepszego sylwestra wybrać po prostu nie mogłem. Lokalizacja natomiast zapierała dech w piersi – nieco na odludziu, wśród bujnej zieleni i wszechobecnych kwiatów po prostu musiała odzwierciedlić się w wielkim uśmiechu u każdego, kto przychodził na Space of Sound. Gorąco było już przed wejściem, nie tylko ze względu na pogodę – na trawce dookoła hali coraz większe grupki osób celebrowały nowy rok, gwizdom, śpiewom i tańcom nie było końca. Ciężka przeprawa przed wejściem na teren imprezy czekała na mnie już pod samą bramką – znaleźć osobę rozmawiającą po angielsku, kogoś, kto wskazałby mi okienko z listą akredytowanych dziennikarzy graniczyło z cudem. Po dłuższych konsultacjach udało mi się wejść do środka.

Hala sama w sobie zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, wielopoziomowa, logistycznie przejrzysta dla każdego, z ogromną przestrzenią pomiędzy scenami – o zatorach w przejściu pomiędzy floorami nie było więc mowy, kierunkowskazy zaś pomagały w odnalezieniu się w tym gigantycznym budynku. Wszystko jakby dopięte na ostatni guzik, wrażenie te jednak szybko prysło z pojawieniem się nocy i ranka dnia następnego – konstrukcja hali zapewniała pełną izolację od zewnątrz wyłącznie scenom, po wyjściu z nich można było nieźle zmarznąć w związku z odkrytymi bokami i dostającym się zimnym powietrzem. Na szczęście z czterech muzycznych floorów interesowały mnie tylko dwa, które postawione były naprzeciw siebie – zaoszczędzony czas tego wieczoru był wyjątkowo cenny, warto było skupić się wyłącznie na muzyce – praktycznie od początku do końca na obu scenach zaprezentowali się najlepsi dj’e globu. Warto zaznaczyć, że wszędzie usłyszeć można było perfekcyjne brzmienie – w akompaniamencie z doborową ekipą i mistrzowskim line-up’em, ta impreza musiała się udać.

Skompletowany skład pękał od znakomitości – zasługa to również nietypowej daty, praktycznie każdy grający na Space of Sound przyleciał do Madrytu z poprzedniej imprezy sylwestrowej, przy okazji inkasując gigantyczne wynagrodzenie za występ.

Taki stan rzeczy wpływał dwojako – po jednych wyraźnie było widać „trudy” poprzedniej nocy, u innych zaś skumulowana energia miała pozytywny wydźwięk w Madrycie. Rekord w tym roku pobił chyba Adam Beyer, od którego zacząłem imprezę – o północy usłyszeć mogliśmy go na Awakenings w Amsterdamie, o poranku w Fabric w Londynie, zaś popołudniu był już w Madrycie.

Pomimo całkowitego braku kontaktu z publiką, perfekcyjnie rozbujał sceną sygnowaną logiem Cocoon, gdzie grali artyści w mniejszy bądź większy sposób kojarzenia z wytwórnią Svena. Housowy Beyer nie powinien już nikogo dziwić, na szczęście daleko mu do lekkiego grania – potężne tech-housy konkretnie drżały ścianami drugiego flooru.

Zaraz po nim usłyszeć mogliśmy wielbioną przez Vatha, rezydentkę Panorama Bar, szaloną Cassy. Tutaj już sporo mieliśmy z Cocoon’owego soundu, delikatna stopa z zakręconym tłem okazała się doskonałą introdukcją przed Dubfire’em.

Ten zaś, nigdy nie przekonawszy mnie jako dj, uwielbiany przeze mnie wyłącznie od produkcyjnej strony, rozgrzał do czerwoności kilka tysięcy osób, a na parkiecie dosłownie iskrzyło. „Grindhouse” zawsze wywoływał wielkie emocje i wrzawę, pomimo, że każdemu się już przejadł, jednak wskakiwania sobie na głowę przy tym kawałku jeszcze nie widziałem.

Po secie szybko trzeba było się wydostać z tej sceny, temperatura i ciśnienie przekraczały normę, koszulka wyglądała jakby zetknęła się z wielką ulewą.

Następny przystanek to dwa sety, w których główne role odgrywał house i techno – zarówno Popof jak i Zombie Nation niezwykle zgrabnie poruszali się pomiędzy gatunkami, przy okazji każdemu przydał się drugi oddech, gdyż najlepsze czekało dopiero przed nami. Najpierw Liebing, który przed setem w Madrycie również zaliczył mały maraton, grając wcześniej w Berlinie i Stuttgarcie.

W jego wypadku kumulacja energii wypadła właśnie na Space of Sound, tak mocnego grania spod jego ręki nie słyszałem od dawna – żadnego intra ani outra, z których jest przecież znany, praktycznie brak dark techno, z którym także jest kojarzony – nieludzki atak basem to było dokładnie to, czego potrzebowałem 2 stycznia.

Chwilę po nim za sterami zainstalował się Umek, który w mojej opinii wygrał cała imprezę. Połączenie wesołego, pompującego grania z niebezpiecznym bas – funky techno Umka przy ostatnich chwilach imprezy każdego postawił na nogi, w połączeniu z perfekcyjną techniką udowodnił, że w takim graniu nie ma sobie równych.

Kończący Space of Sound Ricardo Villalobos prawdopodobnie wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności selekcjonerskich – jak bardzo głęboka, przemyślana i taneczna to była podróż, wie tylko ten, kto tam był. Już nie mogę doczekać się na kolejnego spotkania z tym artystą, drugiego takiego dj’a na świecie po prostu nie ma.

Madryt zachwycił – muzyką, pogodą, jedzeniem. Za rok znowu tam wracam, Wam także polecam – zaryzykuje stwierdzenie, że to najlepsze miejsce na świecie o tej porze roku. Jaki sylwester, taki cały rok – oby!

Tekst: Paweł 'Chałup’ Chałupa



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →