Robert Owens
Nadużywanie terminu „legenda muzyki” w odniesieniu do niektórych wykonawców często oznacza próbę maskowania braku ich dokonań poprzez eksponowanie liczby lat, które spędzili na scenie. Jednak z zasługami Roberta Owensa dla muzyki house trudno dyskutować. Legenda, współtwórca, najlepszy męski wokal w muzyce tanecznej – lista komplementów może być tak długa, jak jego dyskografia. Od lat tak samo aktywny, wszechstronny – zaskakuje, inspiruje, szuka nowych możliwości wyrażania siebie.
Dzięki energicznej mamie zaczął śpiewać w chórze kościelnym w Chicago, ale bardziej ciągnęło go do ulicznych gangów. Ścieżka przestępcy nie była jednak Owensowi pisana. Zakochany w muzyce odkrył, że dzięki swojej pasji może wejść na drogę cnoty. Grał imprezy w klubach, stawał się coraz bardziej popularny. Była połowa lat 80. W jego rodzinnym Chicago, dzięki takim ludziom jak Ron Hardy i Frankie Knuckles, właśnie rodził się „chicago house” – efekt eksperymentów z disco i rytmem automatów perkusyjnych. Jego głos idealnie pasował jako wokalna ilustracja tych dźwięków. Z tego okresu pochodzą absolutne klasyki muzyki tanecznej – „Mystery Of Love”, czy „Can You Feel It”.
Szukając nowych środków wyrazu przeprowadził się do Europy. Na kilka lat zamilkł skupiając się na pozamuzycznym biznesie. Wrócił w roku 1996 utworem „Ordinary People”, zaś kołem zamachowym stała się współpraca z Photekiem na albumie „Solaris”, gdzie zaśpiewał piękne utwory „Mine To Give” oraz „Can’t Come Down”. Od tego czasu nie da się kojarzyć go wyłącznie z klubową sceną house. Jego muzyka i głos dawno przekroczyły bariery jednego gatunku. Współpracował z Mr C, Total Science, zaś na albumie „Billion Dollar Gravy” London Elektricity jego głos został wykorzystany w dwóch utworach „My Dreams” oraz „Different Drum”.