John Roberts – Glass Eights

Długogrający debiut Johna Robertsa, bezapelacyjnie zasługuje na recenzje. Krążek „Glass Eights” pojawił się w październiku, wspominaliśmy o nim przy okazji artykułu „Instrumenty akustyczne w elektronice” autorstwa Magdy Nowickiej, czas by przyjrzeć mu się dokładniej, bo warto!

Przyznam, że nazwisko tego Amerykanina urodzonego w Ohio, niewiele mi dotychczas mówiło. Po szybkim researchu okazało się, iż Roberts pod skrzydłami wytwórni Dial, wydał dotychczas dwie, notabene, bardzo dobrze przyjęte ep’ki 'Hesitate’ i 'Mirror’. Fakt, iż długogrający debiut, ukazuje się  nakładem tego, kultowego już dla wielu labelu, nie powinien więc dziwić. Muszę przyznać, iż mój czas spędzony z „Glass Eights” sprawił, że każde kolejne wydawnictwo Robertsa będę śledził bardzo dokładnie.

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

---

Bezpieczne i proste zakupy

Dlaczego? Powód jest nader prosty – Roberts zdaje się być rewelacyjnym producentem, który jak mało kto potrafi bardzo umiejętnie połączyć elektroniczne beaty z żywymi instrumentami. Niemal wszechobecne partie pianina na „ósemkach” to istny majstersztyk, który często daje nieco złudne odczucie, że wcale nie mamy do czynienia z krążkiem mieszczącym się w konwencjach muzyki opartej na beacie 4/4.

Nastrojowymi numerami, takimi, jak otwierające płytę „Lesser”, bezbeatowy „Went”, przepiękny „Interlude (Telephone)” czy też tytułowy „Glass Eights” niejeden miłośnik instrumentalnych odmian muzyki na pewno nie pogardzi. Fani nieco bardziej „tradycyjnych” odmian muzyki house, znajdą coś dla siebie w bardziej zadziornych kawałkach „Pruned”, „August”, oraz „Dedicated”.

Jest to płyta, która zadowoli wszystkich w każdym możliwym kontekście – od romantycznego wieczoru z dziewczyną, spędzonej na kanapie niedzieli, po zabawianie gości przy kolacji i drinkach przed wyjściem na imprezę. Warto zauważyć niezwykłą spójność tej płyty, mimo tego, iż tak naprawdę składa się z dwóch zupełnie różniących się od siebie połówek. Polecamy.