„Zajmij się muzyką”, czyli jak artystkom odbiera się prawo do wyrażania poglądów

News
Didżejki

Próby odbierania głosu artystom i artystkom na temat spraw politycznych czy społecznych, są niesprawiedliwie i niedorzeczne. Jednak wielu osobom zagotowało się pod czaszką, gdy zobaczyły na fanpage'u ulubionego didżeja czy didżejki profilówkę z czerwoną błyskawicą lub post wspierający protesty przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego. O tym, dlaczego twórcy i twórczynie mogą, a nawet powinni zabierać głos na ważne tematy, zapytaliśmy polskie didżejki, które nierzadko spotkały się nie tylko z ostracyzmem z powodu identyfikacji z demonstracjami, ale i znacznie poważniejszymi problemami, które dotknęły je z powodu swoich poglądów czy też faktu, że... są kobietami.

Znakomita część rodzimej sceny klubowej wyraziła poparcie, a nawet zaangażowała się w trwające protesty przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającej prawo aborcyjne (na wszelki wypadek przypominam tym, którzy zdążyli już zapomnieć co jest prawdziwym powodem, dla którego ludzie wyszli na ulicę). Jako redakcja utożsamiamy się z postulatami Strajku Kobiet i wspieramy wszystkich, którzy także się pod nimi podpisują. Sami dołożyliśmy cegiełkę do tego współorganizując Techno Blokadę w Poznaniu i wspierając podobne inicjatywy w pozostałych miastach. Nie po raz pierwszy (zapewne też nie po raz ostatni) przeczytaliśmy skierowane pod naszym adresem słowa w stylu „zajmijcie się muzyką, a nie polityką”. Tego typu wypowiedzi zupełnie w nas nie trafiają. Bawi nas fakt, że ich autorami są osoby utrzymujące, iż są uczestnikami, a nawet współtwórcami kultury klubowej. My to jednak pół biedy. Jesteśmy redakcją – u podstaw naszej pracy jest przekazywanie informacji, wyrażanie opinii i budowanie narracji. Skoro możemy krytykować rząd za brak wsparcia dla branży klubowej w dobie pandemii, możemy również nie zgadzać się z decyzją Trybunału Konstytucyjnego.

Dewaluacja roli artysty

Sprawa ma się jednak inaczej, gdy tego typu słowa skierowane są pod adresem artystów i – zwłaszcza w tym przypadku – artystek. Kto inny, jak nie właśnie osoby sztuki i kultury, powinny polemizować z otaczającą nas rzeczywistością? Komentować ją w swojej twórczości czy poglądach? Coraz częściej widzimy, że dochodzi do niezrozumienia pojęć i roli, jaką pełnią artyści i artystki w życiu kulturalnym, społecznym i politycznym. Coraz więcej osób próbuje odebrać im prawo do wyrażania swoich poglądów, sprowadzając ich jedynie do roli dostarczycieli rozrywki. Jeśli w ten sposób traktujcie artystów, tym bardziej nie zasługujecie na, by mówić im co mają robić lub myśleć.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Jej decyzja, nie Twój interes

Odbywając w ostatnich dniach wiele rozmów, postanowiłem zaprosić do podzielenia się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami trzy didżejki – Anję Kraft, Aksamit i Monster, które w otwarty sposób wyraziły swoje poglądy i wsparły w nich postulaty protestu. Co więcej, nierzadko brały udział w demonstracjach. Jednak to, co najważniejsze, to to, że zaproszone do rozmowy osoby to kobiety – córki, żony, matki, siostry, partnerki, przyjaciółki. To ich głos powinien być teraz słyszany najdonioślej i to ich pogląd na obecne wydarzenia powinien być najistotniejszy. Co więcej – to ich zdanie powinno mieć kluczowy wpływ na decyzje podejmowane przez władzę.

Anja Kraft

Jedna z najbardziej uznanych polskich didżejek. Promotorka, bookerka, autorka audycji. Znana z z imprez m.in. w 999. Związana z Instytutem. W Czwórce Polskim Radiu współprowadzi audycję Wieczór Rezydentów i Noc Rezydentów.

Anja Kraft

Anja Kraft

Hubert Grupa: W jasny sposób zadeklarowałaś swoje poparcie dla protestu i sama wzięłaś w nim udział. Napisałaś o tym na swoim fanpage’u i od razu pojawiły się komentarze w stylu „zajmij się muzyką, a nie polityką”. Jakie myśli rodzą się w Twojej głowie, gdy widzisz takie słowa? Co chciałabyś powiedzieć ich autorom?

Anja Kraft: Komentarze pod moim postem odnosiły się do mojej osoby i co nią – według komentujących – reprezentuję, np. „Nie różnisz się niczym od człowieka, który jadąc na wakacje zostawia psa w lesie, bo to problem”. Nie mam nic do powiedzenia autorom takich wpisów. Nie znają mnie (głaszczę w tym momencie Skobelka i Nutkę;).

Muzyka jest sprawą społeczną – ogromna jej część narodziła się z powodu chęci wypowiedzenia na głos swojego zdania. Takie gatunki jak blues, jazz, ale też rap, house czy techno były sposobem, by zakomunikować światu co leży na sercu twórców i twórczyń. Przez całe dekady artyści zabierali głos w ważnych sprawach społecznych czy politycznych. Wystarczy spojrzeć na historię muzyki punkowej. Dlaczego w XXI wieku niektórzy próbują tego zabronić?

Odnoszę wrażenie, że dzisiaj muzyka elektroniczna jest bardziej aktem hedonizmu obdartym ze swojego społecznego aspektu, który rozmywa business techno. Ludziom nie podoba się mieszanie muzyki z polityką, poglądami, ideologią, a przecież to jej podwaliny. Często słyszę głosy mówiące o tym, że różni didzeje nie produkują, nie grają po świecie, więc robią karierę na wygłaszaniu własnych poglądów na swoich branżowych profilach w social mediach. Nie wiem co kieruje ludźmi, którzy krzyczą „zajmij się muzyką, a nie polityką”. Nie znają historii kultury klubowej, czy są hipokrytami chcącymi pójść na techno i odpalić wrotki?

Mamy w Polsce coraz więcej przykładów jasnej deklaracji ze strony podmiotów i osób funkcjonujących w środowisku i ich wsparcia dla protestu. Jednak wciąż wydaje mi się, że przedstawicielom samej branży, brakuje odwagi, by jasno podzielić się swoimi poglądami. Mowa tu zwłaszcza o jej męskiej części. Czego mężczyźni się boją lub wstydzą? Utraty pozycji biznesowej? Zerwanych kontraktów? Sprzeciwu fanów?

Jak znam tę branżę to część z nich uważa, że wyrażanie swojego zdania na różne tematy niezwiązane z muzyką to tylko PRowa zagrywka. I wiesz co? Wkurwia mnie to. Tak jak już wspomniałam wcześniej – muzyka od zawsze była związana z polityką, ideami, wyrażaniem własnego zdania… chyba nie mamy wątpliwości, że jej prawdziwi twórcy od lat poprzez dźwięki wyrażają swoje uczucia (nie mówię tu o producentach pragnących sławy i lukratywnych kontraktów, wrzucających screeny ze swoim kawałkiem w Top 100 Beatporta).

Uważam, że zabieranie głosu w przeróżnych sprawach, które nas dotyczą jest kluczowe. Nigdy nie zapomnę momentu przed publikacją wywiadu #metoo. Spodziewałam się fali hejtu, a z drugiej strony postanowiłam uwolnić to, co we mnie siedziało od kiedy jestem w tej branży, by może w jakiś sposób dodać otuchy innym dziewczynom. Otrzymałam masę wiadomości od m.in. początkujących didżejek, promotorek a nawet żon bookerów i didżejów. Wtedy walczyłam o kobiety w branży, dziś wspólnie walczymy o każdą kobietę (Nigdy nie będziesz szła sama!).

Nadal wyrażam dosadnie własne zdanie czego dowodem jest choćby ostatni wpis na moich kanałach w social mediach, po którym część osób odlajkowała mój fanpage lub kliknęła unfollow na Instagramie. Nie gram muzyki dla lajków i followersów. Nie chcę jej grać dla ludzi, którzy nie rozumieją, że kobieta ma fundamentalne prawo do podejmowania decyzji…

Kobiety w środowisku klubowym niemal jednogłośnie zadeklarowały jakie są ich poglądy na temat aborcji. Jednak sytuacja jest rozwojowa i dziś zdaje się, że Polki i Polacy walczą o znacznie więcej spraw. Co jest dla Ciebie najważniejsze w tym proteście? Prawo wyboru? Dostęp do aborcji na życzenie? Lepsza polityka ochrony zdrowia kobiet? A może obalenie rządu, bo niezależnie od tego, czy udałoby im się sprostować wspomnianym postulatom, to jednak miarka się przebrała i nie ma już odwrotu?

Od lat łapię się za głowę, jeśli chodzi o rządy w naszym kraju i to w jaką stronę to wszystko zmierza. Nigdy nie zapomnę słów kiedyś bliskiej mi osoby, która stwierdziła, że wyhodowałam w sobie „sztuczną nienawiść” do tego kraju, bo przecież nic mi się nie dzieje. Wiedziałam, że to będzie początek końca naszej znajomości. I tak też się stało.

Od lat jestem zbulwersowana tym jak traktuje się tu choćby osób LGBT. Jaka jest różnica w dwóch facetach w sukience? Powinna być żadna, prawda? A jednak księża mają ogromne przywileje w porównaniu z takim „Kowalskim” nie mówiąc o osobach trans czy każdej innej mniejszości. Jakim prawem kościół ma tak potężne przywileje i często narzuca rytm manewrów politycznych. Dlaczego teraz jest chroniony a nie chroni się zwykłych obywateli? Dlaczego rządzący robią szopkę z polityki i demokracji tego kraju powołując się na konstytucję, która jest przez nich łamana… Nie ma we mnie na to zgody i nigdy nie będzie.

W proteście myślę, że chodzi o coś więcej niż aborcję. Myślę, że miarka się przebrała i wkurwione kobiety wyszły na ulicę w towarzystwie swoich wspaniałych kolegów: mężów, partnerów, kumpli, ojców a nawet dziadków! Jeśli o mnie chodzi to jestem za całkowicie legalną aborcją – kobieta ma mieć prawo wyboru. Zawsze! Jestem za wprowadzeniem do szkół edukacji seksualnej i usunięciem lekcji religii. Jestem za opodatkowaniem kościołów. A najchętniej obaliłabym ten rząd, bo mam ich serdecznie dość.

Czy według Ciebie osoba partycypująca w polskiej kulturze klubowej, zobowiązana jest do znania, a tym samym poszanowania wartości i historii tej kultury? Mówię tu o sytuacji, w której część osób aktywnie uczestniczących w życiu klubowym, otwarcie dyskryminuje grupy społeczne, dzięki którym ta kultura mogła powstać i się rozwinąć.

Uważam, że każda osoba, która baluje na imprezach z muzyką elektroniczną a później np. wyskakuje mi na fanpage ze swoim prawicowym fanatyzmem dotyczącym chociażby aborcji czy osób LGBT, powinna się doinformować w temacie korzeni kultury klubowej albo zamilknąć na wieki i wypierdalać z naszych imprez. Naćpać się i posłuchać hypnotic Drumcode może we własnym domu lub z kolegami na trzepaku.

Nasza scena i tak jest podzielona, ludzie nie umieją i co gorsza (o zgrozo!), nie chcą ze sobą rozmawiać. Takie osoby karmią się plotkami wyssanymi z palca bo łatwiej im jest się nie skonfrontować. Bez przerwy pojawiają się kolejne gównoburze. A przecież wysiłek włożony w „niszczenie” kogoś to czas, który marnujesz na swój rozwój.

Aksamit

Zwyciężczyni w kategorii Odkrycie Roku w plebiscycie Munoludy 2018. Jedna z najbardziej wyrazistych postaci nie tylko wrocławskiej, ale i ogólnopolskiej sceny klubowej. Współtwórczyni agencji Affekt.

Aksamit

Aksamit

Hubert Grupa: Nie po raz pierwszy zadeklarowałaś swój stosunek do wydarzeń mających miejsce w Polsce. Popierasz protest i nie boisz się o tym głośno mówić. Czy spotkałaś się z reakcjami w stylu „zajmij się muzyką, a nie polityką” ze strony fanów lub osób związanych ze środowiskiem? Wiele artystek spotkało się z krytyką, nierzadko wulgarną i mocno personalną.

Aksamit: Nie, nie spotkałam się z takimi reakcjami. Moim zdaniem w środowisku klubowym jesteśmy od początku tej sytuacji bardzo zjednoczeni i cudownie się patrzy jak wszystkie miasta po kolei grają i tańczą.
Muzyka i taniec od lat towarzyszą rewolucjom i protestom na całym świecie, wydaje mi się, że to nieodłączna ich część.

W ciągu ostatnich lat pozycja kobiet w polskim środowisku klubowym ulega zmianie. Coraz głośniej mówi się o tym, jak ważną rolę powinny pełnić w nim rolę. W line-upach klubowych imprez czy festiwali przybywa dziewczyn, promotorzy coraz częściej starają się zmniejszyć dysproporcje między mężczyznami, a kobietami. Czy myślisz, że dzieje się tak na skutek rzeczywiście coraz większej i wyraźniejszej obecności kobiet w środowisku czy może jest to wyrachowanie i próba pogodzenia biznesu i tego, że w UK czy Niemczech takie zmiany zaszły już dużo wcześniej?

Kiedy około 6 lat temu zaczęłam jeździć po polskich klubach w poszukiwaniu muzyki, rzeczywiście rzadziej niż teraz widywałam kobiety w line-upie. Pamiętam, że wówczas ogromne wrażenie zrobiły na mnie Senthia oraz El’mirka, która była jedną z moich inspiracji jeśli chodzi o granie z vinyla. Odkąd zaczęłam grać sytuacja bardzo się zmieniła i obecnie na scenie jest coraz więcej dziewczyn.

We Wrocławiu, w którym stawiałam pierwsze kroki kobiety w line-upach pojawiały się często odkąd pamiętam. 

Wolę wierzyć, że w tych działaniach nie ma wyrachowania, po prostu świat się zmienia. I tutaj z ciepłem na sercu wspomnę o dziewczynach tworzących „Techno Jest Kobietą”, „Panie Proszą Panów” czy „Brave Girls”. Takie akcje dodają młodym DJ-kom odwagi, mamy też okazję się poznać w kobiecym gronie i wymienić doświadczeniami.

Jesteś kobietą, ale jesteś też matką. Czy uważasz, że mężczyźni powinni w ogóle próbować decydować w sprawie aborcji? Rozumiem możliwość wyrażania swoich poglądów, nawet jeśli są one skraje, ale nie mieści mi się w głowie, by o tej sprawie decydowała grupa, w której mężczyźni stanowią znaczącą większość.

Warto też zauważyć, że kobiety zaproszone przez rząd do tego projektu są ukierunkowane w jedną stronę i była to decyzja w 100% polityczna. Nie ma to nic wspólnego z moralnością czy ochroną naszego zdrowia. Mamy do czynienia z ludźmi o podwójnej moralności, a do tego wyrok TK to jawna prowokacja rządu i sama jestem ciekawa jaki będzie ich następny krok.

Czy jako środowisko klubowe potrzebujemy jasnej deklaracji co do spraw społecznych w naszym kraju? Zagrałabyś w klubie, którego właściciel lub właścicielka otwarcie sprzeciwiałby się protestowi? Czy może odłożyłabyś to na bok, bo ogółem jest to miła osoba?

Nigdy nie lustrowałam promotorów czy klubów pod względem poglądów, a myślę że nie raz byłabym zdziwiona. 😉 Obecnie gdybym wiedziała, że właściciel otwarcie sprzeciwia się protestowi to nie odłożyłabym tego na bok. Tworzymy społeczność, bądźmy zjednoczeni. Nie ma tutaj wyjątków, bo na szali jest znacznie więcej niż aborcja mierzymy się z zamachem na naszą wolność.

Czy myślisz, że ta sytuacja zmieni też coś w środowisku klubowym? Być może to moment, w którym kobiety w naszej branży zaczną przemawiać jeszcze głośniej i mówić jasno o tym, co powinno się zmienić? Pytam o to, bo nie tylko nasza polityka i prawo wymagają wielu zmian w sprawach kobiet – środowisko klubowe także.

Myślę że to się już zmienia. Wczoraj na jednej z protestowych scen we Wrocławiu pierwszy raz z didżejki użyłam mikrofonu, oczywiście aby manifestować.

We Wrocławiu na protestach spotkałam „całą” naszą scenę, widać że ten temat mocno poruszył nasze środowisko i jestem z tego mega dumna oraz wdzięczna. Widzę ile odwagi, zapału i energii w protesty wkładają tłumy kobiet, inteligentne i odważne dziewczynki, dziewczyny, kobiety. Nawet ja czuję zmianę w sobie. Wcześniej powstrzymywałam się od zabierania głosu w kwestii polityki, jednak teraz sytuacja posunęła się za daleko i mam zamiar głośno o tym mówić.

Monster

Jedna z najbardziej utalentowanych didżejek na polskiej scenie. Reprezentantka kolektywu Oramics, rezydentka w poznańskim Projekt LAB, artystka, która troszczy się o pozycję kobiet, osób niebinarnych i środowiska LGBTQ+ na rodzimej scenie klubowej.

Monster

Monster

Hubert Grupa: Jesteśmy w centrum napiętej sytuacji polityczno-społecznej w naszym kraju, ale wierzę też, że jesteśmy u progu długowyczekiwanych zmian dotyczących życia w Polsce, zwłaszcza życia kobiet. Czy także masz taką nadzieję, że obecne protesty odcisną trwałe piętno i zmienią polską politykę i społeczeństwo?

Monster: Chciałabym powiedzieć, że tak, ale myślę, że jeszcze jest za wcześnie, nie wiemy do jakich działań posunie się rząd, ich reakcje jak na razie są powolne i nieudolne. Pamiętajmy jednak, że ten ruch nie narodził się 22 października 2020. Ogromne protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej rozpoczęły się już w 2016 roku i zwiastowały coś bardzo obiecującego, jednak w międzyczasie PiS znowu wygrał kolejne wybory. Ich nagonka na ruch LGBT w ciągu ostatniego roku też systematycznie dolewała oliwy do ognia i to, co się teraz dzieje, to mieszanka wściekłości różnych grup społecznych, podlana absolutnie tragicznymi działaniami rządu w sprawie pandemii.

Od lat twierdziłam, że jedyne co pokona ten rząd to jakiś kryzys, no i stało się. W każdym ruchu społecznym na taką skalę ważne jest utrzymanie napięcia i organizowanie się. Jeśli będziemy w stanie podtrzymać swoje zaangażowanie i budować nowe sojusze, powinniśmy zobaczyć pozytywne zmiany, ale to wymaga długofalowej pracy i determinacji.

W chwili rozpoczęcia protestów, byłaś poza krajem. Jak bieżąca sytuacja wygląda z perspektywy zagranicznej obserwatorki i mediów? Pytam o to, bo wydaje mi się, że nasza klubowa banieczka jest w tym proteście nad wyraz zintegrowana i jednogłośna w swoim stanowisku, czego przykładem są choćby Techno Blokady. A może się mylę?

Byłam na wakacjach, więc ciężko było mi śledzić doniesienia mediów, ale na pewno nadal nasza sprawa nie jest wystarczająco widoczna na arenie międzynarodowej i nie zbiera szerokiego poparcia chociażby sojuszników ze sceny klubowej. Nie jest to dla mnie nic zaskakującego, wezwania do solidarności ze środowiskiem LGBT też nie odbiły się szerokim echem. Polska nie jest atrakcyjną lokalizacją dla osób z Berlina, Londynu czy Nowego Jorku, ciągle jesteśmy postrzegani jako peryferia.

Jedyne, co uważam za pewne, to jednogłośne poparcie prawa do aborcji w krajach zachodu. Jest to procedura zalegalizowana praktycznie wszędzie i dla wielu osób działania polskiego rządu są szokujące i postrzegane jako naruszenie praw człowieka. Ten rok jest bardzo trudny dla bardzo wielu krajów, protesty antyrządowe odbywały się w USA, Nigerii, Tajlandii, Chile czy Hong Kongu i musimy pamiętać o tym, że zarówno protestowanie jak i sojusznictwo wymagają dużych pokładów energii, którą w tym trudnym roku wielu z nas jest ciężko z siebie wykrzesać.

Wierzę, że te protesty zmienią sytuację w polskiej polityce. Zastanawiam się, czy wpłyną także na naszą kulturę klubową i sprawią, że kobiety bardziej dojdą do głosu niż kiedykolwiek. Czy też tak uważasz? Jakie rzeczy dotyczące kobiet najmocniej wymagają zmian w obrębie naszego środowiska?

Sytuacja kobiet na scenie systematycznie ulega poprawie, myślę, że działalność Oramics i innych równościowych kolektywów miała na to znaczący wpływ. Najważniejsza rzecz, to dopuszczenie kobiet do głosu, mężczyźni muszą wiedzieć na czym polega sojusznictwo, kiedy wypada usunąć się na drugi plan i pozwolić grupom niedoreprezentowanym przejąć ster.

W naszym środowisku można popracować nad line-upami. Są festiwale takie jak Unsound, gdzie kobiety występują pół na pół z mężczyznami, jednak niektóre wydarzenia w dalszym ciągu w ogóle nie zwracają na to uwagi, argumentując to zapewne kwestiami finansowymi. Wielokrotnie wspominałam o tym, że na naszych warsztatach Oramics nie widać tak dużych nierówności płciowych jak w wielu line-upach. Na arenie międzynarodowej pozycja kobiet uległa kolosalnej poprawie i nie jest wielkim odkryciem to, że obecność kobiet na scenie wpływa na ich zaangażowanie w sceny lokalne. Nie bójmy się oddawać dziewczynom głosu, nie bójmy się ich bookować, gdyż większa różnorodność na scenie wpływa na większą różnorodność wśród publiczności.

Należysz do osób, które w obrębie rodzimej sceny klubowej, najgłośniej wypowiadają się na tematy społeczne czy polityczne. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie da się oddzielić Twojej działalności jako didżejki, jak i całego kolektywu Oramics, od poglądów, jakie przyświecają Tobie oraz członkom i członkiniom kolektywu. Domyślam się, że nie ułatwia to funkcjonowania w polskim środowisku klubowym. Co jest największą trudnością? Niechęć niektórych osób lub miejsc do współpracy z kimś, kto tak jasno podkreśla swoje poglądy?

Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z mojej historii. Jestem osobą zaangażowaną w ruchy społeczno-polityczne od wczesnych lat 2000-cznych. Organizowałam wiele demonstracji, wykładów i innych spotkań aktywistycznych zanim zostałam DJką. Wydaje mi się, że niektóre osoby mogą myśleć, że osoby takie jak ja wykorzystują zaangażowanie polityczne jako rodzaj autopromocji, jednak to jest po prostu w moim DNA od kiedy byłam nastolatką.

Wskoczenie do sceny klubowej ze środowiska stricte politycznego było interesującym doświadczeniem, przeskoczyłam trochę z jednej bańki do drugiej, ze środowiska z potężnym i długotrwałym zapleczem politycznym, które często nie potrafi zrozumieć perspektywy ludzi, którzy polityką się nie zajmują, w środowisko, które często wręcz odcina się od polityki. Na szczęście udało mi się poznać wiele osób, które są wrażliwe na wydarzenia poza sceną klubową, które dotykają całego społeczeństwa i działanie z nimi przynosi wymierne efekty na arenie klubowej, co niezmiernie mnie cieszy. Na pewno istnieją miejsca czy inicjatywy, dla których moja działalność społeczna przysłania mój dorobek muzyczny, ale nic z tym nie zrobię, nie lubię zabiegać o czyjeś względy, haha.

Pytam o to, gdyż wiele osób i podmiotów działających w obrębie środowiska klubowego – m.in. didżejki, didżeje, kluby, ekipy promotorskie, kolektywy, ale też i nasza redakcja itd. – spotykają się z reakcjami typu „zajmij się muzyką, a nie polityką”. Dlaczego muzyka to też polityka i co masz do powiedzenia autorom takich komentarzy?

Nie lubię przekonywać już przekonanych, więc zajmuję się działaniem. Wraz z ekipą Oramics udowodniłyśmy wielokrotnie, że reakcja na działania rządu na jak najszerszym froncie jest niezwykle ważna. Muzyka klubowa była tworzona przez społeczności uciskane, społecznie czy też ekonomicznie, jest to muzyka niezgody, wolnej ekspresji i buntu, a to są rzeczy ściśle powiązane z otaczającą nas rzeczywistością. Oczywiście nie narzucam nikomu swoich przekonań, jednak jeśli ktoś czuje się urażony wyrażaniem solidarności chociażby ze środowiskiem LGBTQ+, które zbudowało tę scenę, jeśli ktoś jest urażony reakcją na łamanie praw człowieka, to chyba pomylił imprezy. Większość przywilejów, z których dziś korzystamy, takich jak chociażby 8-godzinny dzień pracy, prawo kobiet do głosowania, wolność słowa zostały wywalczone nie dzięki kulturalnym negocjacjom panów w garniturach, ale na ulicach przez ludzi, którzy często za nasze dzisiejsze przywileje przelewali krew. I nie pozwólmy sobie tej wolności odebrać.

Posłowie od autora

Niewiele rzeczy jest dla mnie równie niedorzecznych, co komentarze w stylu „zajmij się muzyką, nie polityką”, niezależnie czy to pod adresem artysty, czy dziennikarza. Muzyka od zawsze była polityczna. Od zawsze służyła do wyrażania tego, co leży na sercu i co trapi duszę. Blues, jazz, rap, techno, house, punk – te wszystkie gatunki i dziesiątki innych zostały zapoczątkowane przez osoby, które potrzebowały swojego sposobu, by móc wyrazić siebie, przekazać emocje i myśli, które kumulują się w środku, a którym coś lub ktoś nie pozwala wyjść na zewnątrz.

Muzyka może być niepolityczna. Może być pozbawiona światopoglądowego przekazu i próby narracji rzeczywistości. Może, ale nie musi. Muzyka, zwłaszcza elektroniczna, ma wpisane w swoim DNA potrzebę identyfikacji i integracji osób, które z jakiegoś powodu nie mogą wyrazić się gdzieś indziej. Dlatego zanim napiszesz kolejny głupi komentarz pod postem didżejki, która zadeklarowała, że wspiera protest, może przerzuć się na disco polo muzykę łatwą, prostą i przyjemną, która nie niesie ze sobą bagażu swojej historii, myśli przyświecającej jej twórcom i twórczyniom, i wartości, które ją ukształtowały. A jeśli tak bardzo przeszkadza Ci to, że artyści, kluby, festiwale i redakcje muzyczne wyrażają swój pogląd na sprawy polityczne czy społeczne, to po prostu przestań ich słuchać, czytać i obserwować. Twój wybór, nie przymus.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →