Wywiad z Lovebirds

Wywiad

Przygotowaliśmy specjalnie dla Was ekskluzywny wywiad z Lovebirds, który w miniony weekend występował w dwóch polskich klubach: Vinyl oraz SQ Klub.

Wywiad udało nam się przeprowadzić przed występem Sebstiana Doringa w poznańskim SQ klubie. Zapraszamy do lektury oraz do oglądania fotek z imprez z udziałem Lovebirds w naszej GALERII

 

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

 

Jak podobała ci się impreza w Warszawie w Vinylu?

Impreza była dobra. Bardzo spodobała mi się reakcja ludzi na utwór „In The Shadows”. Było to niesamowite doświadczenie zobaczyć jak ludzie szaleją po usłyszeniu tego numeru. Potem wszystko płynęło już samo. Jestem typem perfekcjonalisty, choć nigdy nie przygotowuję się do występów. Nigdy nie można przewidzieć co będę grać danego wieczoru. Nie jestem jak wielu innych Dj’ów, nie gram przez 3 godziny super modnego deep housu. W Vinylu zagrałem kilka naprawdę starych numerów, które gram na imprezach od lat.

Zatem nigdy nie przygotowujesz się muzycznie na imprezy?

Jeśli mam być szczery przed imprezą układałem seta w Abletonie i chciałem zobaczyć które kawałki pasują do siebie. Przez pierwsze 30 – 40 minut grałem materiał, który przygotowałem sobie wcześniej. Jednak reakcja ludzi nie była aż tak pozytywna jak się tego spodziewałem. Później zacząłem grać już na większym luzie.

 

,,Moje korzenie to muzyka soul, jazz, funk. Po prostu uwielbiam te klimaty. Nie chcę robić nic pod publikę. Nie zmienię stylu grania tylko dla tego, że coś innego jest aktualnie modne.”

 

 

Czy to jest Twoja pierwsza wizyta w Polsce?

Jako DJ jestem tu pierwszy raz. Byłem tu jednak wcześniej jako młody chłopak wraz ze swoją rodziną. Moi dziadkowie żyli w Polsce przed wojną, potem jednak przeprowadzili się do Niemiec...

…masz zatem polskie korzenie?

Polskie i irlandzkie. Mój ojciec pochodzi z Irlandii.

I jak Ci się u nas podoba?

Bardzo mi się podoba. Wczoraj miło spędziłem czas. Poznałem Bartka (Bartek Winczewski – przypis. red.) i innych bardzo pozytywnych ludzi. Wszyscy tu są mili, prawdziwi i szczerzy.

Obecnie większość producentów skupia się głównie na muzyce minimal, electro czy tech. Jesteś jednym z nielicznych, którzy pozostali przy bardziej miękkich brzmieniach?.

Moje korzenie to muzyka soul, jazz, funk. Po prostu uwielbiam te klimaty. Nie chcę robić nic pod publikę. Nie zmienię stylu grania tylko dla tego, że coś innego jest aktualnie modne. Produkuję także dużo downbeat’owych numerów oraz disco. Tworzę także utwory house’owe, coś w stylu Kerri Chandler’a. Moje sety to duża dawka deep house, disco, funk i soul.

 

 

Jak sądzisz, jaki nurt muzyczny będzie niedługo na topie? Mieliśmy już fascynację disco, później electro, a teraz minimalem. Jakie są twoje przeczucia?

Nie jestem jasnowidzem (haha)… Tego po prostu nie da się przewidzieć.

Co zatem sądzisz o muzyce Stimming’a czy Solomun’a z wytwórni Diynamic? Może to jest przyszłość dla gatunku house.

Znam bardzo dobrze zarówno Stimming’a jak i Solomun’a. Pamiętam ich z okresu kiedy nie byli jeszcze znani. Nigdy jednak nie starałem się oceniać ich pracy. To co tak naprawdę mnie interesuje to moja twórczość i to co mnie bezpośrednio dotyczy. Jest mi bardzo miło jak ludzie doceniają moją pracę. Jak już mówiłem nie staram się podążać za nowymi nurtami. Kiedyś we wszystkich klubach grało się house i bardzo dobrze wspominam te czasy. Następnie przyszła kolej na electro i nawet próbowałem się przestawić. Wiesz, byłem młodym artystą i miałem status gwiazdy. Nagle po kilku latach zauważyłem, że wszystko uległo zmianie. To było dla mnie bardzo pouczające, bo wcześniej wydawało mi się, że ten stan będzie trwał wiecznie. W tym momencie poczułem, że trzeba wziąć się do roboty.

Pierwsze twoje produkcje, do których udało mi się dotrzeć to remixy – jako  TBA z 1995 roku oraz utworu Kiez Kidz’a “Hootin 'N’ Tootin” z 1997 roku. Pamiętasz swoje pierwsze nagranie?

To było właśnie to – Hootin 'N’ Tootin. Pamiętam ten czas bardzo dobrze, szczególnie to nagranie. Powstało przy współpracy z moim przyjacielem Danielem Klein’em, który wtedy mieszkał na Majorce. Pracowaliśmy wtedy razem. Pewnego dnia przyszedł do mnie z gotowymi samplami i tak zaczęła się historia tego utworu… Odnieśliśmy ogromny sukces. Dla nas to było coś niewiarygodnego, że wydaje nas znany label a wielcy DJ’e na całym świecie grają nasz kawałek. Kiedy zaczynasz produkować muzykę i masz świadomość, że DJ’e grają twoje numery to jest jak zdobycie złotego medalu na zawodach.  

Ciężko było wydać Hootin 'N’ Tootin?

W latach 90. Hamburg był jednym z ważniejszych miast jeśli chodzi o rozwój muzyki i wytwórnie. Niemal wszystkie liczące się labele miały swoje siedziby właśnie w Hamburgu. Tak naprawdę znałem prawie wszystkich więc nie było większych problemów z wydaniem tego utworu.

Pamiętasz płytę Knee Deep’a „Peter North EP”? Jaka kryje się historia za tym tytułem?

(HAHA) Byliśmy wtedy wielkimi fanami Peter’a i Jego twórczości. (haha). Jest wielkim artystą w swoim zawodzie. Ale poważnie mówiąc moglibyśmy teraz spędzić godziny i opowiadać o tym jak się nadaje tytuły utworom. Znalezienie odpowiedniej nazwy jest bardzo ważne, gdyż raz nadana pozostaje na zawsze. Za 10 lat płyta nadal będzie istnieć zarówno jak jej nazwa. To tak jak nadawanie imienia dziecku.

 

 

Może teraz opowiesz coś więcej o projekcie Lovebirds?

Dobre pytanie! Skoro wiecie, że wydawałem jako TBA, to pewnie wiecie też, że kilka moich produkcji ukazało się pod aliasem Superbird. To jest naprawdę zwariowana historia. Byłem wtedy w Miami w jakiejś restauracji fast food. Mieli tam menu, które nazywało się właśnie Superbird a moi znajomi od zawsze przezywali mnie Bird. Co do nazwy Lovebirds…Dokładnie nie pamiętam. Głębsze bardziej romantyczne znaczenie jest takie, że istnieją dwa ptaki, które nie mogą zostać rozdzielone, ponieważ, gdy to się stanie one po prostu zginą.

Co myślisz o nowych technologiach w pracy DJ’a typu: Finalscratch, granie z laptopa itp.?

Sądzę, że jest to bardzo dobra sprawa. Sam mógłbym grać z Finalscratch, jednak nie podoba mi się pomysł przynoszenia na imprezę laptopa wartego tysiące euro. Przeszkadza mi też to całe podłączanie kabli, ten cały zamęt. Nie lubię także grać z CD, bo często się w tym gubię, gdy na jednej płycie mam np. 10 numerów.

Wolisz pracę w studio czy granie na imprezach jako DJ?

Bardzo lubię pracę w studio. Różnica polega na tym, że w studio jestem sam i nie mam żadnych nacisków z zewnątrz. Granie na imprezach jest nieco stresujące bo ludzie wywierają na ciebie zawsze jakieś ciśnienie. Wczoraj na imprezie w Warszawie miałem właśnie taki moment, gdy po prostu byłem blisko od zabicia się (haha).

Chciałbyś coś powiedzieć polskim DJ’om i producentom oraz oczywiście fanom?

Chcę powiedzieć, że bardzo miło spędziłem czas w Polsce. Jest tu naprawdę świetna atmosfera i dobrze się bawię. A rada dla wszystkich DJ’ów i producentów: olej trendy, rób swoje! Oczywiście jeśli mainstream jest ok, to płyń razem z nim. Ale jeśli jest słaby, to olej go!

 

Rozmowę przeprowadził: Dawid Wierzbowski

Tłumaczenie: Mateusz Szarafiński

Zdjęcia: Ludwik Rogowski

Specjalne podziękowana dla SQ klub oraz dla Bartka Winczewskiego.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →