Pocztówka z Up To Date 2017 – RELACJA

Relacja
Up To Date

Przed Wami relacja z tegorocznej edycji Up To Date, która stara się uchwycić to co działo się na najciekawszych występach na scenie Technosoul czy podczas Salonów Ambientu.

Swój Up To Date rozpocząłem na nieoficjalnym „Salonie Ambientu Unplugged” w Białowieży, spacerując po Białowieskim Parku Narodowym. Ilość życia i energii na metr kwadratowy wręcz oszałamia każdego mieszczucha. Tyle zieleni już dawno nie widziałem, ale niestety też zobaczyłem problem znany dotąd tylko z czołówek gazet czy telewizji. Wycinki wzbudzają olbrzymie kontrowersje, a festiwal nie pozostał na to obojętny. Wydarzeniem towarzyszącym Up To Date była wystawa zorganizowana przy współpracy z Unsound o wymownym tytule „There Will Be No Other Forest„, autorstwa Petera Cusacka i Martyny Poznańskiej.
Oprócz wcześniejszej turystycznej wizyty na Podlasiu, w tym roku postanowiłem także zobaczyć festiwal z innej strony. Dołączyłem do grupy wolontariuszy, którzy opiekowali się artystami. Przypadł mi Gesloten Cirkel, jedna z „gwiazd” sceny Technosoul, producent pozostający w cieniu i stroniący od mediów. Nie udziela wywiadów, nie znajdziesz go na Facebooku, ale za to jego strona na Discogs.com puchnie od wydawnictw pełnych hitów z zakresu techno-acid-electro. Liczy się tylko muzyka. Nie mogę zbyt wiele zdradzić. Mogę odpowiedzieć tylko na najczęściej zadawane mi pytanie podczas festiwalu: „to on jednak istnieje?” – owszem, istnieje.
Kiedy było już po soundchecku, wskoczyłem do taksówki krzycząc „Do Opery i Filharmonii Podlaskiej proszę!”. Miałem jeszcze szansę zobaczyć występ Prurienta na Salonie Ambientu. „Świat jest nierealny z wyjątkiem chwil kiedy jest irytujący” – przeczytał Andrzej Bajguz przed jego występem.


fot. Studio Wasabi
Padający śnieg na wizualizacjach zdawał się unosić na podmuchach dźwięków Fernowa, który raczej trzymał swoje noise’owe zapędy na wodzy, lecz czasem i tak trzeba było zamknąć oczy, pochylić głowę i zdzierżyć masochistyczną przyjemność pisków i zgrzytów. Zima na ekranie, chłodna elektronika i alienacja w ciemnościach sprzyjała kontemplacji i podróży w głąb siebie, ale trzeba było wrócić do obowiązków.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy


Fot. Studio Wasabi
Ciekawość terenu „mojego artysty” sprawiła, że na backstage przed występem poszliśmy przez teren festiwalowy głównym wejściem. Podziwialiśmy zaaranżowanie obiektu, który na co dzień służy zupełnie czemuś innemu, na teren festiwalu. Surowy klimat stadionu i jego parkingów z pewnością pasuje do techno. Sceny przed wejściem na parking i kolorowy tłum młodych ludzi zarażały imprezowym nastrojem. Jednym zdaniem „looks like a lot of fun”.


fot. Krzysztof Karpiński

Chwilę później zwizualizowała się przed nami idea, którą Up To Date w tym roku chwycił za serce i wycisnął nie jedną łzę. Akcja „wyślij do babci pocztówkę”, zaanonsowana wzruszającym filmem promocyjnym, w którym pojawiają się mamy organizatorów. Białostocki festiwal jak zawsze skraca drogę między uczestnikami, a organizatorami, przenika przez te bariery i konwenanse. Zaangażowanie swoich najbliższych jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu jak szczere i prawdziwe jest to przedsięwzięcie, jak zależy im na pozytywnym przekazie i podkreśleniu może czasem zapomnianych wartości, a nie tylko na „melanżu” do rana, czy powielaniu innych stereotypów życia nocnego.


fot. Krzysztof Karpiński
Pozytywną wibrację czuć było w tłumie czekających na swoją kolej przy pocztówkach, jak i na całym terenie festiwalu. Mimo, że muzycznych uniesień nie brakuje, każdy tu przyjeżdża z pewnym dystansem, na który od lat wpływa komunikacja festiwalu. Zaraz obok było stoisko ciuchów, na którym jak ciepłe bułeczki schodził hit aktualnego sezonu jesień/zima, kibolskie szaliki „Pozdro Techno”. Technosoulowi ultrasi już wkrótce przejmą ulice przed klubami w całej Polsce.


fot. Polka Polkovska & Pola Sobuń
Gdy Gesloten rozpoczął swojego live z niezliczonej masy hardware’u, ja miałem czas, żeby wkroczyć na parkiet. Chyba pierwsza chwila tylko dla siebie od Salonu Ambientu. Wiedzą tutaj co najbardziej idzie w parze z niszową muzyką taneczną. Było ciemno, stroboskopy skutecznie zaburzały mocne stąpanie po ziemi, a scenicznego dymu było tyle, że jego zapach długo tkwił w nozdrzach. Nie ma być lekko i przyjemnie, ma być intensywnie. Rave. Gesloten Cirkel zwolnił ogólne flow, ale jego połamane tracki, z „Submit X” na czele omal nie rozsadziły głośników. Tej pierwszej nocy Funktion-One pracowały chyba na skraju wytrzymałości, było niesamowicie głośno. To był jego 4 lub 5 występ tego roku, a mamy już jego koniec. To tak w ramach rozwiania wątpliwości, że na Up To Date dzieją się rzeczy niezwykłe.


Artysta nie pozwala się fotografować, więc wklejam jego przebój.
W ramach kontynuacji wątku wyliczeń występów roku, zaraz po nim na scenę wchodził Ancient Methods i Vatican Shadow we wspólnym projekcie, który zaprezentowali do tej pory mniej niż 10 razy. Udało mi się jeszcze przed zmianą złapać Methodsa na słówko – „dobrze się uzupełniamy, ja jestem spokojny, a Dominic to nieprzewidywalne szaleństwo”. Gościłem ich już kiedyś w swoim macierzystym klubie Projekt LAB w Poznaniu, ale dla fana techno to nadal była niesamowita sytuacja. Zbijać z nimi piątki, widzieć gdzieś kątem oka kręcącego się po backstage’u Shifteda, czy Varga wychodzącego na papierosa. To się nazywa być w dobrym miejscu i czasie. Chwilę później Vatican Shadow biegał i skakał po scenie, krzycząc do mikrofonu i rozlewając wódkę z butelki do techno granego przez Ancient Methodsa. (KLIK)


fot. Studio Wasabi
Ciężko opisać to co się później wydarzyło. Wydawało się, że nic już nie przebije tej energii. Kurtyna na scenie się rozstąpiła i wtem z dymu, po występie AM i VS wyłonił się Isak Hansen, krzycząc i zapowiadając występ Shifted & The Empire Line (światowa premiera!). Jeszcze cięższe brzmienie, przester, chaos i energia. Tatuaże Isaka na twarzy i dym nie zdołały ukryć jego emocji. Show było piekielnie brutalne, a ja miałem wrażenie, że on jest bliski płaczu. Spisując notatki do tego fragmentu, właśnie w tym momencie poczułem na karku i zobaczyłem na telefonie strugi wody – piekielny frontman tej grupy rozlewał jej kolejne litry na rozhulany tłum. Ktoś krzyczał „diabeł, k*rwa!„.
Skrajne muzyczne doświadczenia. Kilkanaście godzin później bylem już tam, gdzie wszystko się zaczęło, na kolejnym Salonie Ambientu. Stefan Wesołowski ze swoimi muzykami po prostu czarował. Ciężko mi jest sobie przypomnieć, czy słyszałem kiedyś piękniejszą muzykę na żywo. Ludzie dookoła mnie płakali ze wzruszenia. Po owacjach na stojąco, przy swoim sprzęcie pojawił się Murcof, absolutny mistrz hipnozy. Miałem to szczęście leżeć na dywanie i odpłynąć, ale po około godzinie z transu artysta wybudził zgromadzonych powolnie lejącą się stopą, która przy pierwszym uderzeniu przeniosła takie wibracje z głośników na podłogę, a tym samym na spoczywającą tam moją czaszkę, że niemal nie straciła okularów.


fot. Studio Wasabi
Pojawia się tu jednak pewna klęska urodzaju, która towarzyszyła mi też na Up To Date w ubiegłym roku. Po takim rozpieszczeniu własnego umysłu ciężko jest potem „wrócić” na parkiet, do szalonego miszmaszu dźwięków, obrazów, twarzy i bodźców na stadionie. Gdy festiwalowy autobus mnie tam zawiózł, byłem chyba świadkiem najbardziej obleganego występu festiwalu. Na scenie Electronic Beats zebrali się fani na występ „O.S.T.R. Elektronicznie.„.


fot. Krzysztof Karpiński
Przejście z Salonu Ambientu na Stadion i jego klimat ułatwiła na pewno tej nocy obstawa sceny Technosoul. Zgromadzeni zostali tam mistrzowie hipnotycznych brzmień – Peter Van Hoesen (pierwszy raz w Polsce) ze swoim tribalowymi zapędami, precyzyjny w brzmieniu Abdulla Rashim czy finalnie Marco Shuttle, który zagrał wręcz onirycznie.


fot. Krzysztof Karpiński

W tym towarzystwie zamieszał na pewno projekt Ancient Methodsa i RegisaUgandan Methods. Przez cały występ eksplorowali to swoje charakterystyczne brzmienie „kuźni” i gryzących dźwięków znanych z takich utworów jak „Between a Sleep and a Sleep” czy „Else”. Całość była uzupełniana wokalami Regisa, którego krzyki przypominały jakieś wołanie sumienia z końca tunelu. „Regis to jest świr” – stwierdził stojący obok Dtekk. Kiedy chwile później się odwróciłem, znikał już gdzieś w tłumie z dzwoniącym telefonem w ręce, Obowiązki wzywają.

Wyrwałem się ze sceny Technosoul na chwilę, aby zobaczyć jak na tym olbrzymim nagłośnieniu zabrzmi projekt, który wywrócił polską klubową scenę do góry nogami, WIXAPOL S.A.. Jedni ich kochają, inni nie rozumieją, ale oni wyciągają często z grobu dawno zapominane gatunki elektroniki.


fot. Studio Wasabi
No ale cała ta noc schodziła się do jednego momentu – closingu w wykonaniu ekipy Technosoul. Dtekk, Essence, Michał Wolski, Błażej Malinowski i Gem wkroczyli na scenę i przez większość występu zaskakiwali spójnością materiału i zgodnością za didżejką. Trudno to osiągnąć przy tylu osobowościach, czy przy tylu osobach grających na raz w ogóle.


fot. Studio Wasabi
„50 profesjonalnych piosenkarzy, 5 scen jak z obrazka, 2 dni pysznej zabawy z kulturą młodych. Przesympatyczny weekend w Białymstoku” czytamy na okazjonalnej plakietce. Taki jest właśnie ten festiwal, bez ściemy czy oceniania, a za to z luzem i dystansem. Światowe premiery, tyle scen, że nawet najbardziej wybredny meloman o każdej godzinie znajdzie coś dla siebie, organizacja i produkcja na niezwykle wysokim poziomie, ale też promowanie najważniejszych i pozytywnych wartości, czy nie bycie obojętnym na problemy regionu. To wszystko sprawia, że prawdopodobnie nie ma takiego drugiego festiwalu, no bo gdzie indziej można wysłać pocztówkę do babci czy dostać kompot gratis w barze mlecznym za okazaniem festiwalowej opaski. To te detale sprawiają, że chce się tu przyjeżdżać co roku i przez kilka dni pooddychać Up To Datem.

Tekst: Mariusz „Zariush” Zych
Zdjęcie główne: Krzysztof Karpiński



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →