Etniczne brzmienie elektroniki – kulturalny kolonializm?

Artykuł

Gnani potrzebą słońca, skierowaliśmy swoje muzyczne zainteresowania w stronę Ameryki Południowej. Twórczość Ricardo Villalobosa, Luciano, Piera Bucci czy Reebota zainspirowała nas do stworzenia opowieści o tym cudnym kontynencie i jego szczególnej roli w tworzeniu historii muzyki elektronicznej.

Pewnego razu w Argentynie spotkali się Frank Heinrich, znany lepiej jako Reebot, oraz Ricardo Villalobos. Reebot opowiadał o wrażeniach z podróży po Ameryce Południowej. Wspomniał również o swoim odkryciu, czyli utworze „Pra não dizer que não” brazylijskiego pieśniarza Geraldo Vandré, przyznając że chciałby nad nim popracować. Okazało się, że Vandré był mężem ciotki Villalobosa, co niewątpliwie wpłynęło na fakt, że wkrótce po rozmowie dwojga artystów, produkcja „Caminando” – ze zniewalającym wokalem Brazylijczyka ukazała się nakładem Sei Es Drum – labela należącego do Villalobosa. 
Snując opowieść o historii współczesnej muzyki południowoamerykańskiej, siłą rzeczy jesteśmy zmuszeni do wgłębienia się w burzliwe dzieje tego kontynentu. Być może mało kto wie, że zanim Geraldo Vandré zaczarował klubowe parkiety, pod koniec lat sześćdziesiątych trafił do więzienia za skomponowanie wspomnianego wyżej utworu, który według władz miał nawoływać do walki przeciw dyktaturze. 
Ricardo Villalobos
Także historia Chile jest równie fascynująca, co tragiczna. W zeszłym roku w berlińskim klubie Arena odbyła się szczególna impreza. Ricardo Villalobos, Dinky, Pier Bucci, Chica Paula, Andres Bucci spotkali się żeby wspólnie zagrać z okazji dwusetnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Chile. I zapewniamy, że to nie przypadek, iż w tym miejscu i w tym gronie obchodzono święto narodowe tego państwa.
Po przejęciu władzy przez Pinocheta, wielu mieszkańców kraju zdecydowało się na wyjazd do Europy lub USA. Jednak potomkowie emigrantów, dorastający w zachodniej kulturze, pielęgnowali w sobie pamięć o dawnej ojczyźnie i po przywróceniu demokracji pod koniec lat 80-tych, wielu z nich wróciło do Chile. Przywieźli oni ze sobą zachodnie wzorce, które inspirowały rodaków i zachęcały do własnych poszukiwań i podróży. Przemiany te objęły również scenę klubową, dzięki czemu mamy dziś nieopisaną przyjemność obcowania z muzyką chilijskich producentów. 
Luciano
Wiele osobistych historii producentów i dj’ów zdaje się potwierdzać powyższe słowa. Luciano urodził się w Szwajcarii, gdzie spędził też pierwsze lata swojego życia. Jako dzieciak uczył się grać na gitarze wyraźnie interesując się muzyką latino. Podczas jednej ze swoich podróży po Europie poznał muzykę elektroniczną i zasmakował klubowego życia. Po powrocie do Chile postanowił wspomóc dopiero co powstającą scenę. Miał zaledwie 16 lat, gdy przy wsparciu Ricardo Villalobosa i Dandy Jack’a rozkręcał jedne z pierwszych imprez klubowych w tym kraju.
Przy tej okazji możemy również wspomnieć o Ricardo Villalobosie, który wprawdzie urodził się w Santiago de Chile, ale wychował w Niemczech, do których wyjechał z rodzicami w 1973 roku, albo o Matiasie Aguayo, który z kolei urodził się i dorastał w Chile, lecz z początkiem lat 90-tych zdecydował się na wyjazd do Europy. 
Pier Bucci
I tak, album Fizheuer Zieheuer” czy utwór Waiworinao” każe nam postrzegać Villalobosa jako wyjątkowego 'fonoturystę’, którego kolejne poszukiwania dźwięków owocują pierwszoligowymi kompozycjami. Producent szczególnie mocno nastawia uszu podczas wędrówek po rodzinnych stronach, a inspirująca jest dla niego zarówno piosenka z chilijskiego programu telewizyjnego (Baila Sin Petit”), głos popularnego piosenkarza (4 Wheel Drive”), jak i protest songi Violetty Para (Santiago Penando Estás”). 
Południowoamerykański groove słychać jeszcze wyraźniej w produkcjach Piera Bucci. Wystarczy wspomnieć rok 2005 i debiutancki album artyst Familia” reprezentowany przez utwór Hey Consuelo” z latynowskim wokalem Aldo Asenio aka Macha. Album ten został uznany za jedno z najważniejszych wydawnictw 2005 roku, a krytycy i słuchacze podkreślali idealne połączenie naładowanych emocjami latynowskich brzmień z precyzyjnie złożonymi dźwiękami muzyki elektronicznej. Kolejne projekty Piera Bucci pokazują, że producent konsekwentnie trzyma się swojego stylu potrafiąc z tej fuzji dźwięków wyczarować prawdziwe arcydzieła, jak to było w przypadku drugiej płyty artysty zatytułowanej Amigo”).
Ricardo Villalobos, Luciano i Pier Bucci to święta trójca producentów, która dla muzyki elektronicznej zrobiła bardzo wiele. Jednym z ich dokonań jest zainicjowanie nurtu ethno-techno oraz wysłanie go w szeroki świat tanecznych parkietów. Ich wrażliwość na muzykę tradycyjną i etniczną oraz eksperymenty w łączeniu jej z elektronicznymi brzmieniami w pewnym momencie zaczęła inspirować również innych producentów. Ci rozpoczęli swoje własne muzyczne poszukiwania, coraz odważniej korzystając z dorobku artystów World Music. Dzięki temu w klubach zaczęły pojawiać się chwytliwe taneczne kawałki z elementami ethno, które szybko zdobywały przychylność klubowiczów.
Nicolas Jaar
Sztandarowym przykładem artysty, który swoją karierę zawdzięcza popularności ethno-techno jest Michel Cleis. Pojawił się praktycznie z nikąd od razu zdobywając szczyty list przebojów, chartów i serca klubowiczów. A wszystko to dzięki utworowi La Mezcla”, w którym artysta zgrabnie zestawił dwa utwory kolumbijskiej piosenkarki Toto La MomposinaEl Pescador” (wokal) oraz Curura” (flet). 
Czyn Michela Cleisa oczywiście nie mógł przejść niezauważony. Stał się nie tylko przykładem udanej produkcji, ale także obiektem krytyki wielu przedstawicieli świata muzycznego, którzy od jakiegoś już czasu dyskutowali nad zjawiskiem ethno-techno. Z dezaprobatą spoglądali na producentów pochodzących z Europy Zachodniej, którzy swoją twórczość  opierają na tradycji muzycznej Ameryki Południowej, Azji czy Afryki oskarżając ich nierzadko o kulturalny kolonializm. 
Nicolas Jaar, Chilijczyk z pochodzenia, którego przygoda z muzyką zaczęła się od kupna płyty, wciąż przez niego podziwianego, Ricardo Villalobosa, w jednym z wywiadów powiedział: 
Zjawisko to bez wątpienia jest problemem kolonialnym. Nie mam nic przeciwko Cadenzie, jestem tylko przeciwny utworowi „La Mezcla” (…) Rzeczy nie powinny być pozbawione swojego kontekstu. Może i większość osób w klubach nie potrzebuje tego kontekstu, niemniej jednak ten utwór jest dla mnie niczym innym jak rozpędzającym się techno z wokalem jakieś szalonej Hiszpanki. To nie jest szczere! Ja rozumiem jak to działa, ja rozumiem jak to się sprzedaje i ja rozumiem czasy w jakich żyjemy, ale sam nie zrobiłbym czegoś takiego.
Matias Aguayo
Wtóruje mu Matias Aguayo, który uważa iż, w większości przypadków, łączenie przez zachodnich producentów tradycyjnych piosenek z brzmieniem techno pozbawione jest  smaku i jest niczym innym jak tanią egzotyką bliską kulturalnemu kolonializmowi. 
Z kolei przeciwnicy powyższych stwierdzeń zwracają uwagę na hipokryzję ich twórców. Podkreślają, iż muzyka elektroniczna jest wytworem kultury zachodniej, a mimo wszystko ochoczo uprawiana jest przez producentów pochodzących z Azji, Ameryki Południowej czy Afryki.
Co na ten temat ma do powiedzenia przeciętny klubowicz, który rytm i melodie przekłada nad kwestie ideologiczne? Nie zapominajmy, iż za każdym utworem stoi jakaś historia.
Magda Nowicka Chomsk












Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →