Tajemniczy duet z najnowszą EP-ką. Poznajcie Lepiszcze

Obecność na polskim podwórku nowych producentów tworzących jakościową muzyką elektroniczną to zjawisko, któremu musimy przyjrzeć się z bliska. Lepiszcze to całkiem nowy projekt, który kupił nas pomysłem na siebie i brzmieniem, jaki sobą reprezentuje. Sprawdź szczegóły.
Lepiszcze. Elektroniczna awangarda z klubowym zacięciem
Muno radar wyłowił dla Was bardzo ciekawy twór o nazwie Lepiszcze. Raczkujący dopiero projekt ma za sobą pierwsze wydawnictwa oraz klubową premierę we wrocławskim Ciele. Ciężko znaleźć o nich więcej informacji – ukryci za maskami i scenicznym alter ego nie wykazują zbytniego zainteresowanie publikacją nie potrzebnych treści. W tym wypadku bronią się muzyką – utwory Lepiszcze to unikalne połączenie klubowej euforii, parkietowej energii i nostalgicznych emocji.

Wiemy tyle, że duet przedstawia się jako Zelotius i Daisy. To dwie istoty, które porzuciły swoje codzienne oblicza na rzecz nowego tworu, jakim jest Lepiszcze. Oświeceni i zagubieni zarazem, eksplorują niezbadane dotąd obszary muzyki klubowej, wrzucając ją w konteksty, w których nigdy wcześniej nie występowała. Głównym lepiszczem ich utworów jest bojaźń boża przeciwstawiona umiłowaniu rozkoszy. Na żywo występują w formie live actu lub setu hybrydowego, łącząc elektronikę z brzmieniem elektrycznej lutni. Uformowali się z początkiem roku, zaś pierwszy owoc w postaci EP-ki Book I wydali już po 5 miesiącach.

Lepiszcze – wywiad dla Muno.pl
Chałup: Tajemnicza aura waszego projektu nie daje zbytnio możliwości dowiedzenia się o was czegoś więcej. Kim jesteście i skąd przybywacie?
Zelotius: Ukrywamy naszą tożsamość, ale uwierz mi, mamy ku temu dobre powody. Niedawno uciekłem z klasztoru, tuż przed tym jak miałem zostać zamknięty w karnej celi izolacyjnej.
Daisy: Opowiedz lepiej dlaczego tak się stało.
Zelotius: Nie mogę! Potworne grzechy ciążą na moim sumieniu, ale wyjawienie ich tutaj będzie jeszcze większym grzechem. Mogę zdradzić tyle, że w rozmowach z braciszkami i ojcem przeorem musiałem przejawiać zbytnie ciągoty w stronę panteizmu, ale to raczej najlżejsze z moich przewinień. Moi przełożeni szybko wyczuli, że mam niebezpiecznie duży potencjał heretycki, ale to są twardzi ludzi. Takich jak ja zamykają i prostują, w żadnym razie nie wydalają! Dlatego musiałem uciec.
Daisy: To jest ciekawe, bo do podobnych wniosków doszliśmy dotyczących istnienia. Zelotius swoją drogą, natomiast ja ścieżką swoich zaburzeń psychicznych i takiego maciupkiego kroku w kierunku oświecenia.
Niedawno wpuściliście swoją pierwszą EP-kę „Book I” w niemieckiej oficynie Nown. Znajdziemy tam bardzo konkretne brzmienie, sporo mówiące o waszych brzmieniowych inspiracjach.
Zelotius: Mogę tylko powiedzieć, że przy tworzeniu tego materiału przyświecał mi ten sam cel, co zawsze – aby stworzyć coś, co brzmi inaczej, niż cokolwiek innego, co do tej pory słyszałem.
Lepiszcze – Book I
Daisy: Jesteśmy z różnych światów, mamy różne podejście do muzyki – ale podobne rzeczy nam się podobają. Lubimy dziwne rzeczy. Dziwna dziwność wyrastająca z ułożonych zasad jest fajna. Trochę jak z robieniem dobrego posiłku. Ważne, aby każdy smak był obecny, najlepiej przełamując parę schematów, pozostawiając im pierwotną bazę.
Łączycie hybrydowy format grania na żywo, czyli miks dj setu z live actem. Skąd pomysł na taką formułę?
Zelotius: Długo nad tym nie myśleliśmy. Nasze granie na żywo zaczęło się tak nagle i z nienacka, że po prostu musieliśmy sklecić coś naprędce. Docelowo chcemy grać pełen live act, forma hybrydowa jest po prostu etapem przejściowym.
Czytaj także: Wolność w rytmie techno. Nadchodzi KONEKT FESTIVAL
Daisy: Ja to lubię skakać z kwiatka na kwiatek. Zawsze byłam fanką grania setów, ale Zelotek jest multiinstrumentalistą i pokazał mi możliwości grania live. Szybko odkryłam, że uwielbiam wciskać guziczki, nie tylko te pod koszulką. Na zwykłym mikserze trochę ich mało. Fajnie mieć większą kontrolę nad dźwiękiem i różne umiejętności w teamie. Po co pięć kucharek ze specjalizacją pierogi? Wtedy na kolacje nie ma co jeść – lepiej żeby miały różne skillsy.
Wasz premierowy występ odbył się we wrocławskim Ciele – jak wspominacie tamtejszą noc? Nie da się ukryć, że ważną rolą odgrywa u Was pierwiastek estetyczny Waszego performancu.
Zelotius: Zaczynaliśmy grać o 5 rano, co już samo w sobie było wyjątkowym przeżyciem wykonawczym. Nigdy wcześniej nie grałem o takiej porze. Trzeba było wstać przed 4, przypomniały mi się słodkie czasy, gdy o tej porze budziłem się na poranną modlitwę. W klubie Ciało byłem po raz pierwszy, było tam strasznie ciemno i cały czas waliłem głową w jakąś ścianę czy drzwi. Kaptur mi w tym nie pomagał, ale muszę zawsze go nosić, benedyktyńska inkwizycja nie śpi. Z samego występu nie pamiętam zbyt wiele. Wiem, że przeleciał całkiem szybko, a po wyjściu z klubu przywitał nas piękny poranek.
Lepiszcze – Seventh Seal | Live Sesion 2024
Daisy: Ja teraz na terapii odwykowej jestem bo mi psycholog każe. Parę razy w czasie tego występu miałam spięcia w mózgu ale jakoś przetrwałam. Fajnym substytutem jest tabaka i paluszki. Ponoć lepiej płakać u psychologa niż śmiać się u psychiatry. Cały czas zastanawiam się nad tym zdaniem i w sumie nie wiem.
Przejdźmy dalej – na horyzoncie inaugurujący, festiwalowy gig na LAS Festival. Szykujecie coś specjalnego na tą okazję?
Zelotius: Nie, gramy to co zawsze. Ale będzie na pewno trochę autorskiego przedpremierowego materiału.
Daisy: Ja kiedyś tam leciałam po Lesie – fajne widoczki są. Ale chyba najbardziej to bym tam chciała boso pochodzić między scenami i na golasa w saunie posiedzieć. Zobaczymy jak to wyjdzie. Bo tam trzeba w ciuchach łazić chyba.
Lepiszczowe plany na najbliższy czas to…
Zelotius: O planach na przyszłość lepiej nic nie mówić, potrafi to bardzo utrudnić ich realizację.

Daisy: O pewnikach możemy mówić. Skończyliśmy drugą EP-kę, siądziemy zaraz do trzeciej. Ważne żebyś nie umarli, bo wtedy będzie ciężko coś tutaj skończyć. Dlatego ocet jabłkowy rano, ograniczanie cukrów, medytacja czy tam jak się teraz mówi well-being i jak najmniej pochłaniania świństw. Szkoda, że warzywa są takie jakie są.
Zelotius: Śmierć przywitam z otwartymi ramionami! Jeśli w każdej sekundzie swego życia jesteś gotowy na śmierć, wówczas jesteś wolnym człowiekiem.
Sprawdź także
BICEP: Rave to uczucie, a nie estetyka, gatunek czy imprezy z lat 90. [wywiad]

Róisín Murphy: „Jeśli rozumiem wszystko, co się dzieje, to staję się zbyt wygodna”

Sprawdź także

BICEP: Rave to uczucie, a nie estetyka, gatunek czy imprezy z lat 90. [wywiad]
