14-godzinny maraton ze Svenem Väthem – relacja Muno.pl

Relacja

"Nie będę szczegółowo opisywał zaistniałych wydarzeń, postaram się kilkoma utworami zdefiniować tamtą piękna, niezapomnianą noc. I poranek. I południe." Chałup przedstawia najciekawsze momenty występu Svena Vätha w Watergate.

Tournee jednego z największych żyjących dj-ów, który zdaje się w ogóle nie mieć problemu ze swoim kalendarzowym licznikiem, co roku zahacza o berliński Watergate. Jest to niebywała okazja, szczególnie dla nas, aby usłyszeć Svena Vätha z dwóch powodów – po pierwsze podróż do Berlina to obecnie żaden wysiłek, po drugie nasz Papa gra tam najdłuższego seta w ciągu roku (nie licząc ibizowych afterów po Cocoon w Amnesii).

W tym roku sesja z Väthem wypadła w połowie maja, a nie podczas majówki, jak to bywało w latach poprzednich. Impreza odbyła się w niedzielę, co tylko podkręciło temat – w jakiś sposób wyeliminowało to najazd turystów (niektórych, hehe) no i Sven nie miał żadnych ograniczeń czasowych (równie ważny był fakt, że nie był booknięty dzień wcześniej, co dawało nadzieję na wypoczętego i głodnego Papę).

Nie będę tym razem szczegółowo opisywał zaistniałych wydarzeń, postaram się kilkoma utworami zdefiniować tamtą piękna, niezapomnianą noc.
I poranek. I południe. Sven zagrał 14-godzinnego seta, udowadniając swoją światową klasę – ciężko mi sobie wyobrazić lepszą sesję z jednym dj’em – esencja muzyki w najczystszej postaci.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Chorwacki mistrz euforycznych techno opowieści z trancowymi naleciałościami to od dawna pozycja obowiązkowa w kejsie Svena. „The Lattice” z najnowszego albumu Petera Dundova w akompaniamencie z subtelnym soundsystemem Watergate – wszyscy na parkiecie znaleźli się między chmurami.
Produkcje Kinka można grać w ciemno – studyjny mistrz każdą kolejną produkcją potwierdza swój niebanalny talent. Kwestią czasu było przebicie się do ekstraligi – nie mógł tego nie dostrzec Sven, który zaprosił go do zremiksowania swojego „Accident in Paradise„. Watergate’owe ledy odpaliły się na maxa, podobnie jak nasze gardła.
Pozycja, którą Väth katuje od dłuższego czasu. Trudno się dziwić – to co wyprawia tutaj De La Calle i jego niekończący się, miażdżący motyw perkusyjny to bezlitosne igranie z naszymi nerwami. Kocha to Sven, kochamy to my.
Jeden z highlightów imprezy. Niemiecka legenda techno Heiko Laux to postać, z której Sven czerpie swoje bardziej mroczne inspiracje. Trancowe syntezatory prowadzą nas prosto do głębokiego techno – to zdaje się najlepsza definicja brzmienia Vätha, zaraz obok proibizowych, zabawowych tracków. Zatrważający vibe na dancefloorze, dobrze było wpaść raz na jakiś czas w taką bajkę.
Niesamowity kapelusznik Kölsch zremiksowany przez „naszego” człowieka znad Wisły. Sven zwariował, my razem z nim – szaleństwo trzeba pielęgnować, przy takich utworach szczególnie. Auuuuuu…

Zagrać Aphex Twina to jest zawsze wyzwanie, ale kto ma je podjąć, jeśli nie Väth? Jeden z ostatnich utworów, na parkiecie typowo afterowe wibracje… Love is in the air, z oczyszczoną duszą można było powoli wracać na ziemię.
Tekst: Pawel Chalupa
Zdjęcie główne: http://berlin-enjoy.com/


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →