Sprawdź co słychać u Twojego idola…
"Nasi rodzice słuchali radia Luxemburg i kupowali płyty w Peweksie, my dostęp do muzyki mamy znacznie bardziej ułatwiony..." Czyli jak to jest być fanem w epoce Web 2.0
Rozwój i powszechność technologii komunikacyjnych i informacyjnych sprawił, że słuchanie i odkrywanie muzyki nigdy nie było łatwiejsze. Internet umożliwił nam dostęp do niemal każdej produkcji muzycznej powstałej na naszej planecie. Co więcej, za sprawą web 2.0 poszliśmy o jeden krok naprzód.
Liczne muzyczne serwisy internetowe, które w dużej mierze są kształtowane przez samych użytkowników, oddalają nas od modelu biernego słuchacza. Wokół nich tworzą się rozbudowane społeczności, których członkami nierzadko są sami artyści. Uzyskujemy dzięki temu nie tylko sprawniejszy przepływ informacji, ale i niesamowitą możliwość bezpośredniego komunikowania się z naszym ulubionym muzykiem.
Na początku było…
…MySpace. Trudno znaleźć artystę, dużego czy małego, który nie miałby tam swojego profilu. Krótka biografia, zdjęcia, informacje o zbliżających się występach, najnowsze produkcje. O zawartości profilu nie trzeba pisać, to każdy, duży czy mały, słuchacz wie. Warte podkreślenia są tutaj, tak bardzo już dla nas oczywiste, dwie rzeczy.
Po pierwsze profil artysty jest dostępny dla wszystkich i wszyscy (po uprzednim zalogowaniu się) mogą aktywnie uczestniczyć w jego kształtowaniu dzięki wpisom na forum, w formie czy to podziękowań za dobrą imprezę, czy słów uznania dla nowego materiału. Po drugie, w odróżnieniu od strony internetowej, poprzez MySpace wiemy, że kontaktujemy się bezpośrednio z samym artystą.
Muzyczne poszukiwania
Dla wielu muzyczne poszukiwania zaczynają się od last.fm. A może lepiej powiedzieć, last.fm zaczyna dla nas muzyczne poszukiwania, gdyż w przypadku tego web 2.0 eksploracja świata dźwięków odbywa się w nieco inny sposób. Tutaj muzyka przychodzi do nas. W profilu użytkownika pojawia się lista rekomendowanych artystów, utworzona na podstawie odsłuchanych przez niego wcześniej utworów.
Strona śledzi jego muzyczne upodobania i stara się uzupełnić jego wiedzę podpowiadając mu artystów, których nie słuchał, a odpowiadają jego gustowi. Last.fm również łączy ludzi organizując nam grono wirtualnych przyjaciół, które podziela nasze zamiłowanie do określonego gatunku muzycznego. Nie można również przy tej okazji nie wspomnieć o gigancie, youtube. Portal reklamujący się hasłem „Broadcast youself” bije wszelkie internetowe rekordy, a znaleźć na nim można dosłownie wszystko.
We are your friends… czyli Zostań fanem!
Zaprzyjaźnić się ze swoim idolem… bezcenne. A wszystko to dzięki Facebook-owi. Wciąż zamknięci w naszej klasie, powoli odkrywamy tajniki portalu, którego społeczność liczy 300 mln użytkowników na całym świecie. Jego możliwości poznali liczni muzycy odnajdując w nim doskonały sposób na komunikowanie się ze swoimi fanami. Słuchacze natomiast zyskali status wirtualnego znajomego i możliwość śledzenia na bieżąco życia swojego idola.
Wielu artystów traktuje facebook jako rodzaj notatnika lub dziennika, regularnie umieszczając na swoim profilu, nie tylko linki do swoich najnowszych produkcji, filmików z imprez czy list przebojów, ale i osobiste przemyślenia na temat swoich podróży, spotkań czy nawet samopoczucia.
Richie Hawtin – Lubię to!
Przykładem bardzo aktywnego członka facebookowej społeczności jest chociażby Richie Hawtin, który niemal codzinnie uaktualnia swoją stronę nowymi wpisami na tablicę lub opisami. Każdy fan jego oficjalnej strony wie, że Richie: „1.30am wake up call, 3 hour drive Marfa-El Paso. Then El Paso-Dallas-Miami-Cali, Columbia! It’s going to be a long day. MARFA was AMAZING!” lub „Scratching my head after listening to the new Black Eyed Peas album and wondering how something so aweful can be so popular!”.
Żaden z nowych wątków nie pozostaje bez echa. Ostatni zacytowny post lubi 820 osob, a 270 go skomentowało, od prostego yakkkk do wielokrotnie złożonych zdan ze słowami poparcia. Lista podobnie aktywnych artystów jest bardzo długa.
Fan czy znajomy?
Przyzwyczajeni do codziennej komunikacji poprzez mail, gadu gadu, skype czy msn, zaczynamy uważać ją za komunikację bezpośrednią. Niewidoczna, i dotąd ciężka do pokonania, granica pomiędzy artystą i jego fanami została zminimalizowana. Nadal dzieli ich ochrona i bramki na koncercie, nadal mamy dwie strony gramofonów, ale odpowiadając Hawtinowi na facebooku na wiadomość o jego planach na wieczór, fan wyraża nie tylko swoją sympatię wobec artysty, ale przez tę krótką chwilę jest jego prawdziwym znajomym… prawdziwym wirtualnym znajomym.
Sprawdź:
text: Chomsk