SPLOT debiutuje jako wytwórnia. Pytamy Glassza o istotę projektu i poboczne wątki
Od 2019 roku szerzą w Polsce ideę broken beat, dub, techno czy UK bass. Zwą się SPLOT i od czerwca przestaną być „wyłącznie" kolektywem. Właśnie zapowiedzieli swoje pierwsze wydawnictwo jako wytwórnia. Pytamy Glassza o sedno sprawy.
SPLOT. Kontynuacja działań
Lokalnym kolektywom przyglądamy się wyjątkowo uważnie. Nie lubimy tracić z pola widzenia najmniejszej ich aktywności. A jest ich całkiem sporo – można powiedzieć, że trudno zliczyć je wszystkie. Doceniamy każdą ich zmianę na plus i próbę wejścia na kolejny level. Lubimy, gdy stawiają sobie różne cele. Co dobre dla rozwoju sceny, z czasem mniej lub bardziej skupiają się na innych stronach swojej działalności. Jednym z częstszych ostatnio jest dodawanie do swojego repertuaru obowiązków labelu, co w założeniu ambitnego projektu jest naturalną koleją rzeczy. Z takiego założenia wyszedł wrocławski kolektyw SPLOT założony przez Glassza i Guiltee.
Powstały w 2019 roku przez Szymona Baczyńskiego i Kamila Winiarza projekt od początku za cel obrał poszerzenie idei muzyki klubowej istniejącej na lokalnej scenie. Mając w sercu misję szerzenia fascynacji mocno połamanymi brzmieniami, panowie przez ponad 3 lata mieli na poczet organizowanych przez siebie imprez przyjemność gościć w Polsce kilku uznanych artystów, takich jak Bruce, Rhyw, Appleblim, Low End Activist czy Awkwardly Social. Kontynuacją godnych podziwu działań SPLOTu jest od teraz także wytwórnia płytowa z debiutanckim wydawnictwem członka ekipy – dadana karambolo.
dadan karambolo – deers by bess
SPLOT. Dużo wiary
Debiut wydawniczy SPLOT autorstwa Pawła Szeląga to wiele świeżych brzmień z Wielkiej Brytanii, od głębokiego dubstepu przez grime’owe tropiki po ciężkie breaksy. EP-ka zatytułowana deers by bess skierowana jest do eksperymentalno-basowych klubowych realiów i soundsystemowej kultury, gdzie dubowa wrażliwość połączona z chybotliwym basem łączy się z niesamowitymi padami i niepokojącymi melodiami w niskich partiach.
Wyjątkowy dla wrocławskiej inicjatywy dzień warty jest oddania głosu jednemu z winowajców całego zamieszania. W związku z tym po raz kolejny pytamy u źródła, bo gdzie, jak nie tam, uzyskamy najpotrzebniejsze informacje. O premierowe wydawnictwo, jak i poboczne aspekty SPLOTu, zapytaliśmy Glassza.
Damian Badziąg: SPLOT jeszcze do niedawna był — nazwijmy to — typowym kolektywem skupionym głównie wokół imprez. Postanowiliście jednak wyjść z dotychczasowej strefy komfortu, przybierając formę wytwórni. Dlaczego i skąd taki pomysł na rozwój projektu?
Glassz: Jeżeli mówimy stricte o muzyce, to strefa komfortu nie jest dla nas — niezależnie czy mowa o organizacji imprez, czy działalności wydawniczej. Z jednej strony każdy może założyć label, ale z drugiej – dopóki wszyscy nie poczuliśmy tego nieopisanego impulsu, przypływu inspiracji, a w zasadzie siły, by zabrać się do tego na odpowiednim poziomie, nawet o tym nie myśleliśmy. W krótkim czasie dostrzegliśmy, że Paweł aka dadan karambolo, którego zaprosiliśmy z Guilteem do współtworzenia SPLOTu w ubiegłym roku, robi niesłychane postępy jako początkujący producent. Jednocześnie przewijało nam się coraz więcej postaci młodych, zdolnych i ciężko pracujących producentów – tych lokalnych, ale nie tylko – którzy mogliby docenić powstanie takiego labelu jak nasz i zainteresować się wydaniem w nim swoich utworów. Tych odważnych, niekonwencjonalnych, mających eksperymentalne zacięcie, a przy tym wciąż wyraźny klubowy kontekst.
Łącząc to z naszymi doświadczeniami w obcowaniu z niezależnym rynkiem wydawniczym – polskim i zagranicznym – z perspektywy dziennikarzy muzycznych Radia LUZ, uznaliśmy, że prowadzenie labelu przyjdzie nam całkiem naturalnie i da dużo satysfakcji. Oczywiście dopiero wystartowaliśmy, ale już jest fajnie.
W jaki sposób chcecie dobierać artystów na swoim labelu? Będą to tylko polscy producenci czy uderzycie także w zagranicę?
Glassz: Punktem wyjścia była twórczość naszego dadana karambolo i kilku innych wrocławskich producentów, których ksywek na razie nie zdradzę. Zapytaliśmy ich czy byliby zainteresowani wydaniem materiału w labelu SPLOT i wszyscy odpowiedzieli bardzo entuzjastycznie. Mamy dużo wiary w polską scenę, skillsy naszych producentów oraz DJ-ów, dlatego nie zamierzamy zamykać się na własnym podwórku, a mierzyć możliwie daleko i wysoko. Pokazać światu najciekawsze i najświeższe brzmienie polskiego undergroundu, ale też zaprosić do współpracy zagranicznych producentów, z którymi utrzymujemy kontakt, dzielimy się muzą i mamy podobne zajawki.
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, chcielibyśmy wypuszczać kolejne wydawnictwa co trzy miesiące. Debiut dadana karambolo ukaże się trzeciego czerwca, we wrześniu zamierzamy wydać kolejną EP-kę innego utalentowanego lokalsa. Pod koniec roku chcemy zgromadzić większy skład polskich i zagranicznych artystów na SPLOTowej kompilacji. Artystów takich, których cenimy, i którzy lubią plątać, przeplatać i splatać brzmienia, które są najbliższe naszej ekipie. Od ambientu, przez dub, breakbeat, uk techno, aż po jungle, half-time i drum’n’bass.
SPLOT. Zapełnić lukę
Od początku celem SPLOTu, jak można wyczytać, jest szerzenie naszej fascynacji broken beatem, dubem, techno, UK bassem i wszystkim, co pomiędzy. Jak ocenisz Waszą misję po upływie trzech lat?
Glassz: Cóż, połowa tego okresu w zasadzie upłynęła pod znakiem pandemii i pięciokrotnego (!) przekładania naszej pierwszej imprezy z Rhyw w Ciele, ale ten czas i tak pozwolił nam nieco dojrzeć muzycznie, zbliżyć się do siebie jako ziomki i lepiej zrozumieć, co chcemy osiągnąć jako SPLOT i w którym kierunku iść. Misja, o której mówisz, jest i będzie aktualna (choć brzmieniowo na pewno też uzależniona od tego, jakie dźwięki w danym momencie najbardziej nas jarają).
Zarówno eventowo, jak i wydawniczo chcemy zapełnić pewną lukę na scenie muzyki elektronicznej we Wrocławiu i w Polsce. Wskazując na to, co nieuchwytne, świeże, trudne to skategoryzowania, zawieszone pomiędzy konwencjami poszczególnych gatunków, a przy tym korespondujące zarówno ze sceną basową, jak i ze sceną techno. To dla nas ważne, aby tworzyć taki pomost i nie odwracać się plecami od żadnego z tych światów, bo naszym zdaniem nie muszą funkcjonować jako osobne byty, a mogą grać do jednej bramki i gromadzić wspólną publikę. Może dla niektórych różnorodność oznacza wszystko i nic, jednak zdecydowanie czujemy, że splot naszych gustów muzycznych daje unikalną wypadkową i udaje nam się tym samym wypracować własny sznyt. Odczuwamy to na przykład w sytuacjach, w których różni znajomi i nieznajomi wysyłają nam swoją muzę lub po prostu polecają czyjąś, mówiąc przy tym, że jest dla nich „splotowa”. To mega miłe i daje nam poczucie, że odbiorcy rozumieją, co chcemy im przekazać. Zatem tak, misja to w naszym właściwe określenie i ma się dobrze.