Sample Lata – DJ w podróży. Rozmowy: Chloe Martini

Materiał partnerski News Wywiad
Chloe Martini - wywiad

W ramach projektu Sample lata - DJ w podróży, wspólnej akcji Muno.pl i Samsung, rozmawiamy z artystami o tworzeniu na odległość, pokonywaniu dystansów w życiu i twórczym rozwoju oraz o związku technologii i muzyki. Dziś przedstawiamy Wam efekty naszego wywiadu z uznaną polską producentką - Chloe Martini.

Podróże, wspomnienia i rozmowy

Akcja Sample lata – DJ w podróży to nie tylko zbieranie wspomnień i tworzenie z nich wspólnego utworu, hymnu lata. To także uświadamianie sobie i innym jak ogromny wpływ na utrwalanie najważniejszych wydarzeń ma rozwój technologii, oraz jakie możliwości drzemią w nowoczesnych urządzeniach, które nie muszą służyć jedynie do komunikacji. Zapisywanie zdjęć, filmów czy dźwięków – wielofunkcyjność i mobilność tabletów czy smartfonów pozwala na to, by w jednej chwili, niezależnie od tego, czy jesteśmy w domu, w kawiarni czy w pociągu, zamienić je w miejsce pracy, salę spotkań czy studio nagraniowe.

Chloe Martini. Ewolucja beatmakerki

Annę Żmijewską, czyli Chloe Martini, poznałem w czasach świetności Majestic Casual, gdy głośno było o takich postaciach jak Ta-ku, Nosaj Thing, Lapalux czy XXYYXX. Wówczas, pochodząca z Warszawy producentka jawiła się jako interesująca postać, wnosząca sporo świeżości do rodzimej elektroniki i nie tylko. W swojej twórczości Chloe Martini łączy najwyższych lotów beatmaking z wpływami r’n’b, soulu czy hip-hopu. Z biegiem lat, Żmijewska, nabrawszy doświadczenia i renomy, które pozwoliły jej nagrywać z takimi tuzami jak NAO i wydawać muzykę dla m.in. Roche Musique, przestała być dziewczyną z samplerem. Stała się producentką pełną gębą, o wyrazistym stylu i uznanej marce. Nic dziwnego, że z jej talentu zaczęli korzystać inni twórcy.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Chloe Martini

Chloe Martini

Chloe Martini. Szersza perspektywa

Choć urodziła się w Ciechanowie, a obecnie stacjonuje w Warszawie, to miała okazję pomieszkiwać w jednej z najważniejszych stolic światowej kultury – w Londynie. Nabranie doświadczeń, zaczerpnięcie inspiracji miksem przenikających się wpływów i zbudowanie interesującej sieci kontaktów sprawiło, że Chloe Martini jest dziś nie tylko postacią docenianą. W opinii wielu osób Żmijewska to muzyczna trendsetterka, w której brzmieniu słychać najbardziej aktualne wpływy, ale i autorską wizję tworzenia. Jak nikt inny, Chloe Martini potrafi połączyć r’n’b z przełomu lat 90./00., z głośnymi, ejstisowymi automatami perkusyjnymi rodem z najlepszego okresu new romantic i zamknąć to w ramach nowoczesnego elektropopu. Możemy to usłyszeć m.in. na krążku IDeal Rosalie., za którego produkcję w dużej mierze odpowiada właśnie Żmijewska.

Chloe Martini – wywiad

O największych wyzwaniach, wizji na siebie, dowodzeniu z tylnego siedzenia i o tym, jak współpracuje się z artystami w Londynie. Przed Wami wywiad z Chloe Martini.

Hubert Grupa: Przygotowując się do tego wywiadu, zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy mieliśmy okazję rozmawiać sześć lat temu podczas Spring Breaka w Poznaniu. Wówczas na Twoim koncie najjaśniej błyszczała EPka Reborn. Minęło parę lat, doszło kilka nowych pozycji w Twoim twórczym CV. Czy wracasz czasem do metod lub urządzeń, z których korzystałaś w przeszłości, czy może jesteś fanką postępu i najbardziej kręcą Cię nowe, nieznane wcześniej rozwiązania? A może dawne metody są już niewystarczające w obliczu tego, co chcesz dziś tworzyć?

Chloe Martini: Tak to prawda, nawet powiem Ci, ze kilka tygodni temu przypomniał mi się ten wywiad i wróciłam do niego żeby odświeżyć sobie pamięć. To trochę jak taki wehikuł czasu 🙂

Raczej preferuję postęp, bo też po dłuższym czasie te stare rozwiązania mi się zwyczajnie nudzą i nowe sprawiają, że “zakochuję się” w produkowaniu muzyki na nowo. Chociaż czasem słuchając sobie swoich starych utworów przypominam sobie, że te stare rozwiązania, z których już teraz nie korzystam, nie były wcale takie złe i momentami do nich wracam. Mam na myśli bardziej rzeczy od strony technicznej. jak np. wykorzystywanie efektów w specyficzny sposób. Natomiast jeśli chodzi o aranżacje to mam wrażenie, że kiedyś wszystko, co robiłam, było trochę przekombinowane, że było tego wszystkiego za dużo i gryzło się ze sobą. Dziś jednak stawiam na wyważone aranżacje.

Chloe Martini: Uwielbiam pracować z artystami, którzy maja sprecyzowaną wizję

Jesteś odpowiedzialna za sporą część produkcji na świetnie przyjętej płycie IDeal Rosalie. Pamiętam, że już w 2015 roku Rosalie. wspominała mi o tym, że chciałaby kiedyś zebrać w jednym miejscu ulubionych producentów i producentki, i nagrać z nimi materiał. Czy przy tworzeniu muzyki dla kogoś, podchodzisz do tego jak do popisu własnych umiejętności i próby przekonania kogoś do własnej wizji? A może wolisz, gdy ktoś stawia przed Tobą jakieś oczekiwania, dzieli się inspiracjami i traktujesz to jako wyzwanie, któremu trzeba sprostać? W wywiadzie sprzed paru lat dla Porcysa, powiedziałaś, że to właśnie wyzwania w muzyce lubisz w szczególności.

To bardzo zależy od tego z kim współpracuję. Uwielbiam pracować z artystami, którzy maja sprecyzowaną wizję swojego projektu, nad którym pracują i do którego zapraszają mnie do współpracy. Oczywiście najlepiej jeśli potrafią tę swoją wizję przekazać językiem, który rozumiem, kiedy nadajemy na podobnych falach. Z drugiej strony lubię też współpracę, gdzie wspólnie z artystą tworzymy ten nowy świat danego projektu. Aktualnie pracuję nad takim projektem od zera właśnie z Rosalie., tylko my dwie.

Chloe Martini. Intymność, wrażliwość, euforia

Skupmy się na moment na Twojej solowej twórczości. W ubiegłym roku zaprezentowałaś kapitalną EPkę Daydream. Przyznam, że obok Private Joy to moja ulubiona pozycja w Twojej dyskografii. W każdym z utworów na Daydream pojawia się wokalista lub wokalistka. Domyślam się, że nie ze wszystkimi (a może nawet z żadnym z nich?) udało Ci się spotkać w studiu. Czy masz jakieś zasady lub warunki, które Twoim zdaniem muszą zostać spełnione, by taka forma współpracy na odległość się udała? A może wystarczy jedynie komunikacja, przejrzyste reguły i zaufanie?

A widzisz, w przypadku Daydream akurat z każdym wokalistą byłam w studiu, co niestety nie miało miejsca przy produkcji Private Joy. Właśnie to był jeden z powodów, dla których wyemigrowałam do Londynu trzy lata temu. Brakowało mi tego bezpośredniego kontaktu z ludźmi, z którymi współpracuję. Tej intymności, poznania swojej wrażliwości i tej euforii, która towarzyszy podczas pracy nad nowym materiałem, której niestety nie ma kiedy pracuje się z kimś zdalnie. Na pewno łatwiej jest pracować zdalnie z kimś, kogo już się poznało na żywo, z kim wcześniej wytworzyło się jakąś już relację i zaufanie, tak jak mówisz. Dla mnie osobiście ten moment tworzenia, komponowania utworu od zera jest najbardziej ekscytujący i lubię dzielić z kimś te emocje. Za to kiedy mamy już taki zarys utworu i czas na wyprodukowanie go do końca, to wolę posiedzieć nad tym już sama.

Chloe Martini. Londyn, Kwaye i NAO

Pamiętam jak przy okazji premiery Private Joy zachwyciłem się nową dla mnie postacią, jaką był Peter Lyons. Teraz, słuchając Daydream, zaskoczyłem się obecnością Kwaye. To świetny wokalista o już dość ugruntowanej, choć wciąż rosnącej renomie. W jaki sposób doszło do tej współpracy?

Z Peterem podczas współpracy nad Private Joy nie znaliśmy się jeszcze na żywo i dopiero po wydaniu EPki jak już wyjechałam do Londynu spotkaliśmy się kilka razy – bardzo utalentowany z niego jest nie tylko wokalista, ale i producent.

Z kolei do współpracy z Kwayem doszło w ten sposób, że moja menadżerka skontaktowała się z jego menadżerem i zaaranżowała studio session. Na początku wydawało mi się, że Kwaye pochodzi z USA. Wydał on wtedy dopiero dwa single i był owiany taką tajemnicą, więc nie było informacji skąd pochodzi. Jednak okazało się, ze mieszka pod Londynem, więc nie było problemu z umówieniem się w studiu.

Muszę przyznać, że będąc w Londynie przez trzy lata to właśnie Kwaye był moją ulubioną osobą, z którą miałam okazje współpracować w Londynie. Drugą osobą, z która świetnie mi się współpracowało, była NAO. Z Kwayem na pierwszym już spotkaniu napisaliśmy San Junipero. Utwór stworzyliśmy tylko na pianinie, tak jak kiedyś się to robiło, bez pomocy komputera. Dopiero później, w mojej głowie, powstała wizja jak chciałabym żeby brzmiało to produkcyjnie. Co prawda miesiącami przymierzałam się do tego żeby usiąść przy laptopie i przelać swoją wizję na dźwięki. Często tak mam, że długo główkuję i czekam aż dokładnie będę wiedziała co chcę osiągnąć. Raczej sporadycznie stawiam na podejście “co będzie, to będzie”.

Algorytmy uczą się gustów czy uczą nas gustu?

We wspomnianym już wywiadzie zostałaś zapytana, co według Ciebie stałoby się, gdyby nagle zniknęły serwisy z nagraniami muzycznymi. Odpowiedziałaś, że prędko pojawiłyby się nowe rozwiązania. Mamy rok 2021 i erę gigantycznych serwisów streamingowych. Co dla Ciebie jako twórczyni, jest dziś największym udogodnieniem w zakresie technologii i internetu? Możliwość trafienia ze swoją muzyka do ludzi z całego świata? Brak barier we współpracy z ludźmi z drugiej części kontynentu? A może powszechna dostępność dźwięków i narzędzi przydatnych w produkcji muzyki?

Przede wszystkim algorytmy serwisów streamingowych przez tyle lat mogły się uczyć gustów milionów słuchaczy, dzięki czemu polecane utwory (na podstawie tego czego już słucham) bardzo często wpadają w mój gust muzyczny i pozwalają mi odkryć nowych artystów. Jeśli chodzi o dotarcie ze swoją muzyka do reszty świata i łatwość we współpracy z innymi to nie było z tym problemu już od wielu, wielu lat. Za to technologia idzie teraz tak do przodu jeśli chodzi o wtyczki do produkcji lub jakieś aplikacje, które ułatwiają i usprawniają moją pracę. To to właśnie według mnie najbardziej się zmieniło i ciagle zmienia, i to w zawrotnym tempie.

Chloe Martini: Pozostać w cieniu, czy jednak wyjść trochę na front?

Pamiętam, że na początku kariery, wiele osób określało Cię mianem „beatmakerki”. Dziś jesteś postrzegana jako pełnoprawna producentka o wyrazistym stylu, w dodatku z wieloma sukcesami na koncie. Czy takie dowodzenie „z tylnego siedzenia”, jakim jest produkowanie muzyki innych artystów i artystek, kręci Cię bardziej niż stanie na froncie, w pełnym świetle? Patrząc na to, jaką karierę robi choćby Jimmy Napes, wydaje się być to wielce satysfakcjonujące. Jednak niektórzy wolą przejść z tylnego siedzenia do przodu, jak np. James Blake, który z utalentowanego producenta tworzącego dla innych, stał się powszechnie znanym i cenionym artystą.

Właśnie chyba jestem teraz na etapie kontemplacji, czy chcę pozostać w cieniu, czy jednak wyjść trochę na front. To trochę taka wewnętrzna walka ze sobą, bo wszystko ma swoje plusy i minusy. Kręci mnie oczywiście bycie taka trochę enigmą i niewidzialną postacią. Kręci mnie to, że ktoś, kto nie siedzi w świecie muzycznym tak bardzo i się nie interesuje co i kto jest pod powłoką, nie wie o moich osiągnięciach, których owoce tak naprawdę dobrze zna. Jednak ostatnio chyba brakuje mi bycia lekko na froncie. Być może nie tak jak James Blake, bardziej widzę siebie jako taki Mark Ronson. Niby na froncie, ale troszkę z boku, choć na pewno nie w cieniu. 🙂

Prócz produkcji muzyki, aktualnie zajmujesz się również dziennikarstwem. Prowadzisz autorską audycję radiową. Jestem ciekaw zatem, gdzie wynajdujesz nową muzykę do swojego programu? Bazujesz na własnych źródłach czy czasem zdajesz się na podpowiedzi algorytmów? Z własnego doświadczenia przyznam, że choć mam własny system wyszukiwania muzyki, to jednak rozwiązania niektórych serwisów, często dostarczają mi satysfakcjonujących odkryć.

Tak jak wspominałam wcześniej, korzystam głównie z serwisów streamingowych, ale tez YouTube w poszukiwaniu nowej muzyki. Dodatkowo śledzę DJ Carpigianiego, czyli Wojtka Sawickiego, którego gust muzyczny zawsze mi się podobał. Śledząc też swoich znajomych producentów na Instagramie i widząc z kim współpracują, też poznaję ciekawych up and coming artystów. Za to w swojej audycji radiowej akurat gram mało nowej muzyki, raczej właśnie skupiam się na starszych i znanych już utworach, ale od strony ich powstawania zza kulis. Z Soundclouda już praktycznie nie korzystam wcale.

Partnerem projektu Sample lata – DJ w podróży jest Samsung.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →