Podsumowanie roku 2020: alternative electronic [świat]

2020 będzie rokiem, który zapamiętamy na długo z wielu powodów. Pierwszy i najważniejszy, czyli pandemia koronawirusa COVID-19, zdominował naszą codzienność. Mijające miesiące upłynęły też jednak pod znakiem wspaniałych muzycznych odkryć, nieoczekiwanych powrotów i zapętlanych w nieskończoność albumów. Wspólnie z zaproszonymi gośćmi wskazujemy te z nich, które wpisują się w przepastną szufladkę z szyldem alternative electronic. Co najciekawszego pojawiło się na peryferiach sceny klubowej?

Końcoworoczne zestawienia od zawsze nastręczają nam wiele kłopotów. Każdy ma inne upodobania i układa swoje playlisty według innego klucza, dlatego niełatwo wykrystalizować bezstronny, obiektywny ranking. Zadanie staje się o tyle trudniejsze, gdy w grę nie wchodzi gatunek o charakterystycznych cechach (jak techno albo house), tylko coś konsekwentnie uciekającego od wszelkich przyporządkowań i klasyfikacji. Postanowiliśmy jednak podjąć rękawicę i spróbować wskazać, co działo się w alternatywnej elektronice na różnych szerokościach geograficznych. Najpierw wyróżniliśmy polskich artystów, a teraz sięgamy poza granice naszego kraju.

Sprawdź: Podsumowanie roku 2020: alternative electronic [Polska]

2020 – od hyperpopu po transgresje

Tegoroczne wskazania przygotowaliśmy wraz z gronem znamienitych gości reprezentujących branżę klubową. To postacie, których drugim imieniem jest underground. Trzymają rękę na pulsie, nie omijają żadnej ważniejszej premiery płytowej i wiedzą, kto będzie na topie, chociaż jeszcze nie ma profilu na Facebooku. Jurorami w naszym głosowaniu byli: Paulina Żaczek (Granko Agency), Marta Malinowska (Young Majli, regime), Łukasz Warna-Wiesławski (Rusałka, Tańce), Cyryl Rozwadowski (Poptown.eu), Lech Podhalicz (Newonce, Kolekcje), Kajetan Łukomski (Avtomat) oraz Paweł Klimczak (Naphta, Gaijin Blues, dziennikarz m.in. Poptown.eu, Newonce, Noise Magazine, Dwutygodnik). Redakcję Muno.pl reprezentował Hubert Grupa oraz osoba pisząca te słowa.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

#1. Wydawnictwo roku

1. Lyra Pramuk – Fountain

Z takimi dojrzałymi debiutami chcielibyśmy stykać się jak najczęściej. Fountain Lyry Pramuk, artystki na co dzień mieszkającej w Berlinie, to projekt przemyślany w każdym wymiarze. Z jednej strony intryguje technicznym dopracowaniem, z drugiej – samym konceptem i jego wcieleniem w życie. Wokalistka i producentka przekracza granice tradycyjnego myślenia o elektronice i jej połączenia z wokalem, zwłaszcza tym zloopowanym. W rezultacie otrzymujemy immersyjny, medytacyjny i ilustracyjny album, od którego trudno oderwać się choćby na chwilę.

2. Lorenzo Senni – Scacco Matto

Scacco Matto to pierwszy długogrający album Włocha od czasu dołączenia pod strzechy legendarnej wytwórni Warp Records. Do debiutu w tak ikonicznym labelu należało podejść na poważnie i dość powiedzieć, że Lorenzo Senni spełnił ten warunek. Artyście udało się z powodzeniem wykreować osobny, jedyny w swoim rodzaju brzmieniowy mikroświat. Jego granice wytyczają pozornie niepasujące do siebie gatunki – ilustracyjny ambient i eksperymentalny trance oparty na syntezatorowych arpeggiach. Nie każdemu udałoby się okiełznać tak brawurowe zestawienie.

3. 100 gecs – 1000 gecs & The Tree of Clues

Jakiś czas temu, gdy przeglądałem jedną z grup na Facebooku poświęconych muzyce alternatywnej, natrafiłem na link do odsłuchu tego albumu oraz toczącą się pod nim ożywioną dyskusję. Emocje wokół 1000 gecs and The Tree of Clues trafnie podsumował jeden z internautów: Tę płytę można kochać lub nienawidzić. Album duetu Laury Les i Dylana Brady’ego to nieprzewidywalna, nieokiełznana jazda muzycznym rollercoasterem. W poszczególnych piosenkach niczym w zwierciadle odbija się to, z jaką rzeczywistością mamy dziś do czynienia – rozedrganą, przebodźcowaną i opartą na silnych kontrastach. Krążek to znakomity kalejdoskop tego, co najciekawsze na przecięciu hyperpopu i peryferyjnych eksperymentów.

#2. Utwór roku

1. Rico Nasty – IPHONE

Hyperpop to jeden z najciekawszych gatunków, jaki w ostatnich latach wykrystalizował się na peryferiach mainstreamu. Nowi artyści, zwłaszcza ci nagrywający pod szyldem wytwórni PC Music, nie boją się naginać ustalonych konwencji, śmiało igrając z kiczem, przaśnością i maksymalizmem. Nagrane w takim duchu płyty są ciekawe pod kątem formalnym, ale nie brakuje w nich też konceptualnych, ironicznych refleksji dotyczących świata owładniętego konsumpcjonistycznym przesytem. W 2020 roku niepisanym hymnem hyperpopowców był IPHONE Rico Nasty’ego. Amerykański raper przykrył trapowe beaty grubą warstwą lukrowanego autotune’u, co przyniosło pożądany efekt stylistycznego nieuporządkowania.

2. Evian Christ – Ultra

Długo czekaliśmy na jakąkolwiek nowość od Joshuy Leary’ego. Kiedy jednak wreszcie już się pojawiła, nie sposób było nie zapętlać Ultra. Jeden z bardziej utalentowanych brytyjskich producentów, który ma na koncie współpracę z Kanye Westem, Travisem Scottem i Danny Brownem, zawarł w czterech minutach gigantyczną dawkę emocji. Utwór rozwija się niepozornie i powoli, żeby eksplodować w najmniej oczekiwanym momencie i zalać falą ekstatycznego trance’u. Evian Christ i jego zdekonstruowana, zatomizowana wizja współczesnej elektroniki triumfalnie powracają.

3. Arca – Nonbinary

I don’t give a fuck what you think. I do what I wanna do when I wanna do it. Dwa wersy ukryte w utworze Arki, który znalazł się na jej najnowszym długogrającym albumie, to najwłaściwsze podsumowanie azymutu, jaki Wenezuelka obrała w 2020 roku. W jej twórczości nie ma już miejsca na półśrodki i zabawę w konwenanse. Artystyczna droga producentki to konsekwentne, niczym nieskrępowane poszukiwanie wolności i eksponowania własnego ja. Tak rozumiany manifest ucieleśnia się zarówno w jej wyborach muzycznych, jak i w warstwie lirycznej (otwarte śpiewanie o byciu osobą niebinarną) oraz wizualnej. Tej piosenki nie mogło zabraknąć w naszym zestawieniu.

4. Lyra Pramuk – Tendril

Lyra Pramuk po raz drugi w naszym zestawieniu! Wśród utworów, jakie znalazły się na jej debiutanckiej płycie Fountain, zwróciliśmy szczególną uwagę na Tendril. Ponad czterominutowa kompozycja od pierwszych sekund imponuje swoją budową i dopracowaniem. Artystka z pietyzmem buduje skomplikowane struktury, oparte na zapętlonych partiach wokalnych. Wydawać by się mogło, że to dość ograna konwencja, jednak w polifonicznej, chóralnej aranżacji producentki kryje się coś nieznośnie mistycznego i hipnotyzującego. Warto słuchać tego utworu jako osobnego bytu, ale równie dobrze sprawdzi się zestawiony z pozostałymi kawałkami.

#3. Wydarzenie roku

1. Muzyka elektroniczna a problem seksizmu i nierówności społecznych 

Trudno przybliżyć to zagadnienie w kilku zdaniach, bo z pewnością posłużyłoby za temat niejednego większego eseju. Czujemy jednak, że w 2020 roku reprezentanci muzyki elektronicznej, zwłaszcza tej undergroundowej, jeszcze otwarciej opowiadali się przeciwko dyskryminacjom czy nieuzasadnionemu seksizmowi. Do głosu coraz częściej zaczynają dochodzić przedstawiciele mniejszości seksualnych i etnicznych (m.in. Arca, India Jordan), a organizatorzy festiwali przygotowują line-upy o większym parytecie. Na kolejne miesiące życzymy sobie, żeby każdy – niezależnie od swoich upodobań czy pochodzenia – mógł czuć się na parkiecie jeszcze bezpieczniej.

2. Rosnąca popularność Bandcampa

Witryna założona przez Ethana Diamonda stała się cichym bohaterem dla wielu niezależnych artystów, którzy ze względu na pandemię koronawirusa, byli pozbawieni podstawowego źródła dochodów. Serwis wyszedł naprzeciw wykonawcom chcącym bez skrępowania sprzedawać swoje utwory i merchandising. Aby nie poprzestać na czczych deklaracjach, w każdy pierwszy piątek miesiąca rezygnował z prowizji, gwarantując muzykom 100% zysków. Rezultat pozornie prostej akcji przeszedł najśmielsze oczekiwania – wykonawców wsparło blisko 800 tysięcy internautów, a ich łączny przychód wyniósł 40 milionów dolarów. W cyfrowym świecie, zdominowanym przez bezwzględnych gigantów streamingu, gest Bandcampa był najzwyczajniej w świecie ludzki.

3. Rozwój afrofuturyzmu 

Cieszy fakt, że kultura skupiona wokół muzyki elektronicznej coraz częściej dopuszcza do głosu artystów spoza Europy i Ameryki Północnej. DJ-e i producenci, którzy wcześniej byli traktowani jako egzotyczna ciekawostka, dziś stoją na równi z uprzywilejowanymi postaciami. Choć wiele w tej materii pozostaje jeszcze do zrobienia, cieszymy się, że afrofuturyzm, który na nowo opowiada historie społeczności czarnoskórych, rezonuje z dużą siłą na klubowych parkietach.

#4. Postać roku

1. Arca

Pierwsze i całkowicie zasłużone miejsce w tym roku wędruje do Barcelony, gdzie obecnie rezyduje Arca. Alejandra Ghersi, ikona elektronicznej transgresji i przekraczania szeroko rozumianych granic, wydała w tym roku godzinny singiel @@@@@ i album KiCk i. Po premierach producentki mogliśmy spodziewać się czegoś intrygującego i tak też się stało. Artystka nieustannie redefiniuje układ sił współczesnego wywrotowego avant-popu, łącząc go z latynoskimi naleciałościami, ambientem i hymniczną elektroniką. Jednocześnie stanowi silną reprezentację niebinarnych osób w mainstreamie, co w świecie heteromatriksu zdaje się szczególnie cennym doświadczeniem dla odbiorcy.

2. Oneohtrix Point Never

Daniel Lopatin, bo tak naprawdę nazywa się artysta, nie musi już więcej niczego udowadniać. Ma na koncie status jednego z największych eksperymentatorów współczesnej elektroniki, współpracował z FKA Twigs, ANOHNI i Timem Heckerem, a do tego jego ścieżki twórcze od niedawna krzyżują się ze światem filmu. Amerykańskiego producenta wciąż kusi jednak przekraczanie kolejnych granic i podwyższanie poprzeczki samemu sobie. W ostatnich miesiącach dużą popularnością okrył się jego soundtrack do Nieoszlifowanych diamentów braci Safdie i solowy album wydany pod pseudonimem Oneohtrix Point Never. Mało? Artysta po raz kolejny zajrzał też do świata mainstreamu, z powodzeniem dogrywając się do piosenek The Weeknd. Lubimy takich pracusiów.

3. Shygirl

Nagrywała z wymienioną już Arcą SOPHIE, łączyła siły z Segą Bodegą, a do jej idolek należy sama Rihanna. Za Blaine Muise, bo tak naprawdę nazywa się artystka, nie stoi jednak jedynie grupa zwolenników, a konsekwentnie budowany wizerunek oraz nieprzeciętny, wyrazisty styl. Założycielka kolektywu i wytwórni NUXXE ma za sobą udany rok, którego najjaśniejszym punktem była premiera EP-ki ALIAS. Materiał Brytyjki to doskonały przykład tego, za co stała się rozpoznawalna nie tylko na Wyspach – starannie skrojonej mieszanki deconstructed club music, hip-hopu, grime’u i hyperpopu.

#5. Odkrycie roku

1. Lyra Pramuk

W zestawieniu poświęconym rodzimym artystom jednym z odkryć roku okrzyknęliśmy Antoninę Nowacką. Lyrę Pramuk, która sięga w tej kategorii po złoty medal, łączy z nią podstawowa rzecz – obie panie umieszczają ludzki głos w centrum swoich zainteresowań. Artystka korzysta z niego jak z pełnoprawnego instrumentu, tworząc coś transgresywnego, co sama nazywa futurystycznym folkiem. My doceniamy ją za nieprzeciętny eklektyzm – niewielu wykonawców jest w stanie pogodzić ze sobą miłośników eksperymentalnej elektroniki i chóralistyki upstrzonej samplami. Holly Herndon i Julianna Barwick muszą zmierzyć się z niebezpieczną rywalką.

2. Sherelle

Trudno nadążyć za tą DJ-ką – i dosłownie, i w przenośni. Sherelle płynie na fali nieustającej fascynacji elektroniką na sterydach. Interesuje ją tempo podkręcone do granic możliwości: ekstatyczny, poskręcany juke, futurystyczny footwork i drum n’ bass. Choć to style, które mimo swojej świeżości zdążyły przejeść się już na parkietach, selekcje Brytyjki nadal ociekają żywiołowością i nieoczywistością. 2020 rok zdecydowanie należał do niej: pojawiła się na okładce DJ Mag, zagościła w Boiler Roomie i przygotowała specjalną playlistę na Spotify. Nie możemy się doczekać, żeby potańczyć przy jej secie do białego rana.

3. DUMA

Ugandyjska wytwórnia Nyege Nyege to jedno z tych miejsc, do którego szczególnie warto zaglądać w poszukiwaniu nieodkrytych jeszcze perełek. Afrykański label wypuścił w tym roku debiutancką płytę duetu DUMA i nie sposób przejść obojętnie obok tego wydawnictwa. Martin Khanja i Sam Karugu debiutowali na kenijskiej scenie undergroundowego metalu, ale szybko stwierdzili, że chcą przekraczać utarte granice gatunkowe. Efekt ich współpracy to bezkompromisowe, kipiące od nieokiełznanej energii utwory, w których organiczny rytm spotyka potężne ściany dźwięku i ekstatyczny rytm. Po odsłuchaniu ich krążka zmęczenie miesza się z rytualnym oczyszczeniem.

Podsumowanie roku 2020: alternative electronic [świat]. Sprawdź playlistę na Spotify



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →