„Od czasu do czasu muszę się wycofać” – CHRISTIAN LOFFLER

Christian Löffler znów jest w wirze pracy, lecz, jak sam przyznaje, momentami potrzebuje wycofania, przełamania rutyny, zmiany otoczenia czy sposobu ekspresji.
5 kwietnia wyda swoją najnowszą płytę zatytułowaną Graal. W ramach trasy promującej wydawnictwo zagra w Polsce, do której lubi wracać i gdzie zawsze może liczyć na ciepłe przyjęcie, niezależnie czy gra na kameralnej, teatralnej scenie przed siedzącą publicznością czy w ogromnym klubie.
O windsurfingu, najnowszym albumie, wymarzonych miejscach do grania, współpracy z innymi artystami i o tym, co jest najbardziej satysfakcjonującą rzeczą w życiu. Zapraszamy do lektury wywiadu z Christianem Löfflerem, którego już 4 kwietnia zobaczymy w poznańskiej Tamie, a dzień później – w dniu premiery krążka – w warszawskim Niebie.
WYWIAD: Christian Löffler
Na twoim albumie nie brakuje kompozycji o piosenkowej strukturze. Jedną z nich jest np. Running, w której zaśpiewała Josephine Philip. Czy tworzenie muzyki w formie, w której musisz zawrzeć pewną budowę – np. zwrotka-refren-zwrotka-refren – jest dla Ciebie trudniejsze od tworzenia bardziej swobodnych utworów, jak np. ponad 7-minutowe Refu?
W moim przypadku jest dokładnie odwrotnie. Praca z partią wokalną zawsze pomagała mi nie zgubić się w mnogości możliwości. Wiele się nauczyłem tworząc moje pierwsze remiksy utworów z wokalami, ale także z własnych produkcji. Dzięki bardziej tradycyjnej strukturze numeru jest to dla mnie jeszcze łatwiejsze – także wtedy, gdy trzeba myśleć tylko o 3 zamiast 7 minutach.
Tak naprawdę wszysko zależy od utworu. Running jest właśnie takim typowo „piosenkowym” tworem, także w wersji instrumentalnej. Nigdy nie pomyślałem nawet o jego dłuższej wersji.
Na Graal z jednej strony mamy do czynienia z pulsującą elektroniką, a z drugiej z momentami, które pozwalają wyhamować, zatracić się w myślach. W kilku wywiadach wspominałeś, że jesteś melancholijny, momentami aż za bardzo. Jednak nie przeszkadza ci to w tym, by nadać swojej muzyce dynamiki. Wpadasz czasem w wir pracy i zdarzeń, po którym potrzebujesz chwili oddechu?
Tak, absolutnie. Zwłaszcza będąc w tak dużej trasie koncertowej jak obecna i grając jedynie własną muzykę. Od czasu do czasu muszę się wycofać. To bardzo intensywne być, w pewnym sensie, nieustannie zamkniętym jedynie w swoich kompozycjach. W takiej sytuacji w zrobieniu sobie przerwy od muzyki pomaga mi malowanie lub rysowanie.
Już kiedyś w wywiadzie z Muno.pl wspominałeś o tym, że dopiero podczas występów na żywo odkryłeś, czym jest wewnętrzna euforia. Co w twoim życiu ją powoduje, prócz grania własnej muzyki na koncertach?
Oprócz muzyki i sztuki uwielbiam biegać, uprawiać windsurfing czy jeździć na rowerze. Ale ukończenie obrazu lub nowej piosenki jest najbardziej satysfakcjonującym uczuciem w moim życiu.
Jak bardzo zmienił się Christian Löffler od momentu premiery Heights do dziś, gdy ruszasz w trasę z najnowszym albumem?
Kiedy dziś słucham Heights, dostrzegam duże różnice w projektowaniu samego dźwięku i struktury utworu. Oczywiście wynika to z tego, iż zrobiłem ten materiał ponad dziesięć lat temu, jednak wciąż jest w tym samym klimacie co moja obecna muzyka.
Pojawianie się pomysłu na utwór i przenoszenie go na produkcję pozostało takie samo przez te wszystkie lata. Nadal mogę grać to dzisiaj i nie wydaje mi się, że jest to nie na miejscu. Zawsze starałem się zachować ten surowy i impulsywny sposób tworzenia muzyki z tamtych czasów aż do dziś.
Tworząc nowy materiał niejednokrotnie łączysz nagrywanie w studiu z wyjazdami w miejsca odosobnienia. A to chatka nad Morzem Bałtyckim, a to dom znajomego na wsi. Czy zawsze chciałeś mieć taką możliwość, by móc decydować o tym, gdzie powstawać będzie twoja muzyka? Pamiętasz moment, w którym uświadomiłeś sobie, że teraz już możesz tak nagrywać?
Zawsze pojawiał się moment, gdy utknąłem w procesie produkcji i potrzebowałem zmiany. A zatem kiedy czuję, że wszystkie procesy stanęły, próbuję wyrwać się z tej rutyny. Zaczynam pracować zupełnie gdzieś indziej lub na przykład zmieniam narzędzia produkcyjne.
Widziałem twój niesamowity występ w ramach cyklu Cercle. Zagrałeś na wzgórzu Fontaine de Vaucluse we Francji. Grywasz zarówno w klubach, jak i salach koncertowych. Sam miałem przyjemność być na twoim koncercie odbywającym się na scenie teatralnej. Gdzie bardziej się odnajdujesz? Na kameralnej scenie, gdzie ludzie ze skupieniem patrzą na ciebie siedząc czy może w klubie, gdzie z jednej strony wszyscy mogą swobodnie tańczyć, lecz czasem pojawia się szum lub chaos?
Widzę siebie gdzieś pomiędzy. Pamiętam, że czułem się trochę nieswojo, gdy zaczynałem grać w klubach, ale kiedy pojawiły się możliwości zagrania pierwszych koncertów, szczególnie z siedzącą publicznością, to potrzebowałem jeszcze więcej czasu, by się do tego przyzwyczaić. Teraz uwielbiam to, że mam możliwość grania w obu tych wariantach, a nawet w innych. To sprawia, że jest to ekscytujące dla mnie i dla publiczności.
Czy jest takie miejsce na świecie, gdzie w szczególności chciałbyś zagrać? Np. na dachu ogromnego budynku, z którego rozciąga się panorama całego miasta? Albo na plaży w samym środku nocy?
Moje wymarzone miejsce do grania znajdowałoby się na szczycie nadmorskiego klifu z widokiem na morze. Lub na żaglówce.
Na twojej najnowszej płycie nie zabrakło gości, w tym dobrze już znanej twoim słuchaczom wokalistki o pseudonimie Mohna. Widać, że wasza współpraca układa się wspaniale. Co szczególnie cenisz w jej osobie? Czy jest ktoś, kogo głos chciałbyś usłyszeć w swoim utworze najbardziej na świecie?
Mieliśmy wyjątkową chemię między sobą, gdy nagrywaliśmy pierwszy wspólny utwór zatytułowany Eleven. Praca z nią w studiu i na scenie jest bardzo bezpośrednia. Podobnie jest z Like Water, naszą najnowszą piosenką. Wymyśliliśmy ją bardzo naturalnie.
Szczerze mówiąc, tak naprawdę nigdy nie myślałem o wymarzonym współpracowniku. Jednak na następnym albumie chcę znów skupić się na moim własnym głosie.
W ubiegłym roku miałeś okazję zagrać w Łodzi z polską pianistką, Hanią Rani, w ramach projektu NEST. Hania właśnie wydaje solową płytę, budzi coraz większe zainteresowanie. Jak wspominasz tamten projekt? Z kim chciałbyś stworzyć coś podobnego?
To była niesamowicie inspirująca i satysfakcjonująca współpraca. Ogromnie wiele nauczyłem się od niej, ponieważ pracujemy w zupełnie różny sposób. Niezwykle interesujące było móc zanurzyć się w świecie jej muzyki.
W kolejnym projekcie z innym artystą chciałbym pójść w zupełnie inną dziedzinę muzyki, inną stylistykę. Na przykład zrobić coś wspólnie z moim ulubionym zespołem hardcore’owym Architects.
Rozmawiał Hubert Grupa