Eleven

Recenzje

Info

Data wydania:
2009/06/26
Ocena:
Wytwórnia:
Artysta:

Po wpisaniu do wyszukiwarki hasła „islam 11” wyskakuje wiele stron związanych z zamachem 11 września 2001. Sytuacja ta może trochę ulec zmianie, gdyż właśnie ukazał się krążek, o którym w tym roku usłyszy nie jeden klubowicz. Dlaczego akurat „islam 11”? Już wyjaśniam. Otóż islam jest religią panującą w Iranie – kraju, z którego pochodzi producent stojący za albumem zatytułowanym ‘Eleven’. I wbrew pozorom, wcale nie jest to jego jedenasty krążek. Ali Khalaj dopiero zadebiutował.

Khalaj jest znany szerzej jako Namito – to własnie pod tym szyldem gra w klubach jako DJ i pod tym pseudonimem postanowił wydać swój pierwszy longplay, który jak twierdzi, stanowi podsumowanie jego dotychczasowej didżejskiej kariery. I chociaż pochodzi z Iranu, burzliwa historia jego rodzinnego kraju przywiała go do Berlina. Nie dziw więc, że miotając się między housem a techno, Namito postawił na zachodnie brzmienie.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Tuz po krótkim intro, wita nas głęboka linia basu, która towarzyszyć będzie nam do końca. Wszystkie produkcje stworzone przez Irańczyka opierają się na mocnym, momentami wręcz miażdżącym basie i często jednostajnie biegnącym beacie, ponad którymi roztaczają się raz subtelniejsze, raz gęste efekty. Początkowo brzmienie jest dość minimalowe, a do wspomnianych wcześniej składowych, producent skąpo dorzuca steel drums albo delikatne, lekko pulsujące i rozedrgane klawisze.

Wszystko zmienia się w czwartym numerze, gdzie następuje uwolnienie narastającej wcześniej energii. Przez numer ‘Heat’ dochodzimy do pierwszego w zestawie kawałka wzbogaconego o popowe rozmycie, nostalgiczną melodię i klimat. ‘Seven Hours’, bo o nim mowa, zachwyca pejzażem tworzonym przez miękkie klawisze biorące górę nad resztą. Jednak Namito nie daje nam zapomnieć, że jego najmocniejszą stroną są wyraźne, klubowe numery, co udowadnia trzema kolejnymi produkcjami. Skłaniający do rytualnego tańca komplet zaczyna się równo z początkiem ‘Pure Vida’, gdzie basowe podbicie i zdecydowany beat, przejmują kontrole nad słuchaczem, a ‘Zorro’ z łatwością podtrzymuje  to uczucie. To najlepszy na płycie track, jest niesamowicie gęsty, gorący i z pewnością rozgrzeje do czerwoności nie jeden parkiet.

Aż do siódmego kawałka, co mnie zdziwiło praktycznie brak jakichkolwiek dźwiękowych dowodów na irańskie pochodzenie Aliego. W ‘Train To Teheran’ pojawia się jednak element zdradzający Khalaja – to skradająca się z tyłu melodia arabska, grana na typowym dla tej kultury instrumencie. Pojawia się też więcej sampli wokalnych i tak stosowanych bardzo oszczędnie. Ciekawe, że im dalej zgłębiamy się w album, tym cięższe jest jego brzmienie. Dowodem na to są ‘Who Knows’ i ‘Seven Lies’, nawet mimo tego, że w pewnym momencie ten drugi przechodzi w stosunkowo lekki sound disco. Na sam koniec, autor pozostawił kolejną, popowo zabarwioną produkcję – ‘Sternchen’ w piękny sposób wieńczy całość.

‘Eleven’ w całości jest niczym dobry live act, którego chce się słuchać do samego końca w napięciu i gotowości do utraty sił na parkiecie. Jako pojedyncze tracki, zapewne świetnie sprawdzi się w klubowych warunkach – co do tego nie mam wątpliwości. Mimo tego, jednak gdzieś czuje, że to płyta tylko poprawna, mająca kilka momentów, ale jednak bez fajerwerków. Chociaż z drugiej strony, może jest aż poprawna – w końcu to debiut. Udany debiut – tego jestem pewien.



Tracklista

Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →