Muno.pl Podcast 27 – Michał Wolski

Podcast

Dwa miesiące temu ukazał się jego debiutancki longplay „1 24 am”, dziś Michał Wolski ponownie dzieli się z nami swoją muzyką - tym razem w ekskluzywnym miksie stworzonym specjalnie dla czytelników Muno.pl.

Można zaryzykować stwierdzenie, iż dotychczasowy dorobek Michała Wolskiego to jeden z filarów podtrzymujących scenę techno w Polsce. Ten muzyk, dj, dziennikarz muzyczny, współtwórca wielu projektów imprezowych jest żywą ilustracją życia w rytmie 140 bpm.

Ceni sobie umiarkowany klimat techno, deep-tech, tech-house i minimal techno, ale nie ma oporów przed zmianą stref czasowych – co też pokazał na swoim debiutanckim albumie „1 24 am”. Hardware i software kocha po równo, w każdym dostrzegając niezmierzony potencjał twórczy. Jest uznanym specjalistą w wąskiej dziedzinie wiedzy na temat netlabeli, a ostatnio z kolegami założył swój własny label Minicromusic Rec.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Zachęcamy Was do przeczytania rozmowy z Michałem Wolskim, który w niezwykle otwarty sposób opowiada między innymi o swoich muzycznych inspiracjach, tworzeniu muzyki, pracy nad debiutanckim albumem, czy projekcie Minicromusic Rec.

Nie możecie również przegapić Muno.pl Podcast 27 mixed by Michał Wolski!

POBIERZ!

WYWIAD: MICHAŁ WOLSKI (Warszawa)

Czy są albumy lub utwory, które szczególnie pamiętasz z czasów, kiedy dopiero zaczynałeś interesować się muzyką elektroniczną?

Tak! Jest wiele utworów i albumów, wielu muzyków, które są dla mnie wciąż niezwykle ważne, a które poznawałem wiele lat temu, gdy muzyka elektroniczna dopiero stawała się szczególnie mi bliska. Nigdy – chyba nigdy – nie zapomnę tego wszystkiego, co wpływało przez uszy, w czasie godzin spędzanych przed radiem, bo to właśnie medium stanowiło dla mnie wiele lat temu główne źródło brzmień techno i podobnych. Stacja, o której myślę przede wszystkim, to niemieckie, nieistniejące już Evo Sonic Radio, którą razem z kolegą jakimś cudem wytropiliśmy, przeszukując „zasoby radiowe” udostępniane przez nadawcę telewizji kablowej. Oczywiście trzeba też przy okazji wspomnieć o dawnej Rozgłośni Harcerskiej, późniejszej Radiostacji czy paśmie „Technikum Mechanizacji Muzyki” w RMF FM. Tam obcowałem z utworami, które otwierały oczy, a w zasadzie uszy, na piękno muzyki elektronicznej i które do dziś rozbudzają wyobraźnię. Jednym z ważniejszych odkryć sprzed lat jest niezwykły „Acid Eiffel” Laurenta Garniera, muzyka Cristiana Vogla, Jeffa Millsa, Juana Atkinsa, The Orb i wielu, wielu innych… To wszystko skutecznie wywróciło do góry nogami cały „mój” ówczesny, dopiero kształtujący się gdzieś w końcu okresu nauki w szkole podstawowej, muzyczny świat. Gdybym miał jednak wskazać jeden album, który stanowił dla mnie największy bodaj bodziec, chyba padłoby na „Orbus terrarum” The Orb. To rzecz absolutnie genialna, która do dziś wzbudza ciarki na plecach w czasie słuchania…

Niedawno ukazał się twój debiutancki album „1 24 am”. Ile dni i nocy zajęło ci jego przygotowanie?

Zakładając, że pracowałem nad nim ponad pół roku, a tak rzeczywiście było, spędziłem, pracując, biernie bądź aktywnie, ponad 180 dni i ponad 180 nocy. Wydaje mi się, że dobrze policzyłem…

Album składa się z dwóch części „Day” i „Night”. Od samego początku było takie zamierzenie, czy pomysł podziału albumu pojawił się wraz z powstającym materiałem?

Nie od razu. Ten podział wydał mi się jednak jasny, gdy nagrałem ostatni utwór z albumu zatytułowany właśnie „1 24 am”. To było momentalne odczucie, że tak „należy” zrobić, że to na tę chwilę „koniec” pewnego etapu, że całość „powinna” jawić się jako dwie części, gdzie finałem i zwieńczeniem będzie tytułowy utwór. Ten podział otwiera dodatkowe pole interpretacji brzmień, co w sumie tak naprawdę nie jest konieczne, a nawet potrzebne, ale może być interesujące. Noc czy dzień kojarzą się bezpośrednio z mrokiem i jasnością – i tak, część utworów jest „jasna”, część nieco „ciemniejsza”, które zaś to zupełnie nieistotne, bo każdy i tak wszystko opisze po swojemu, a przynajmniej wskazane jest, by tak zrobił… Podział wynika też z bardzo prostej, oczywistej gry słów – 1:24 to pora, która albo wciąż jest dniem, albo już jest nocą, zależy tylko, jakie słowa wydadzą się nam „właściwsze”. Uznałem, że podzielenie tych ośmiu utworów na dwie części może być zabawne. Mówimy jednak o słowach, a zupełnie nie o nie tu chodzi…

Jak wygląda twój proces twórczy? Czy jest miejsce na przypadek w twojej muzyce?

Oczywiście, jest. Zdarza się, że w sposób zupełnie przypadkowy objawia się brzmienie, które jest ciekawe, piękne, poruszające czy jakiekolwiek inne. Nie pozwalam sobie jednak na to, by pracą ów przypadek rządził. Gdy nagle coś zupełnie przypadkowo wpada do miksu, na etapie kompozycji czy jakimkolwiek późniejszym, jest to miłe, ożywia bowiem cały proces tworzenia. Bardzo ważna jest jednak dla mnie pewność, że rozumiem każdy jeden element powoływanej do życia całości. I nie idzie tu w żadnym razie o kontrolę, co kojarzy mi się dość negatywnie, lecz o zrozumienie, dlaczego i jak coś powstaje… wyczuwam tu subtelną różnicę.

Pamiętam twoje pierwsze produkcje pochodzące z EP-ek „Romanticism” i „Discoteque”, w których słyszy się dość ostre syntetyczne brzmienie… z czasem jednak zdaje się ono ustępować brzmieniom z obszarów minimal deep techno…

Ten „syntetyczny czas” to bardzo ważny element tego wszystkiego, co w swoim „muzycznym życiu” miałem okazję doświadczyć. Komponując utwory nawiązujące w warstwie stylistycznej do holenderskiego electro czy techno spod znaku Creme Organization, Bunker Rec. czy choćby Viewlexx, uczyłem się obsługi żywych syntezatorów, jakie kupiłem. To bardzo ważny dla mnie etap. Czuję jednak, że zwracam się na dobre w kierunku dość pierwotnych potrzeb muzycznych, które nie znoszą jakichkolwiek ograniczeń stylistycznych czy brzmieniowych, a twory electro czy pochodne electro oczekują deklaracji pewnej jasności i klarowności w kwestii brzmienia, stylistyki. Techno jest gatunkiem na tyle pojemnym, różnorodnym i wielowarstwowym, że pozwala mi najpełniej realizować swoje pomysły – bez względu na to, czy tworzę muzykę spokojną, czy nieco bardziej intensywną.

Bardzo ciekawi mnie, do kogo należy wokal w utworze Nihon buyo teacher? 😉

Mnie również bardzo to ciekawi! Niestety nie mam wiedzy na ten temat. Osoba, która udostępniła mi te wokalno-instrumentalne nagrania, rejestrowane ze starych, zniszczonych płyt winylowych nieżyjącej już nauczycielki tradycyjnego, japońskiego tańca nihon buyo – której również nie znam choćby z nazwiska – nie potrafiła rozwikłać zagadki pochodzenia tego głosu… Sprawa jest dość tajemnicza, zawiła, a przy tym niezwykle inspirująca.

Twój album można pobrać bezpłatnie ze strony Minicromusic. Jakiś czas temu na swoim blogu stwierdziłeś, że nie chcesz już dłużej dzielić muzyki na płatną i bezpłatną… Mniej więcej w tym samym czasie robi się dużo szumu wokół Jay’a Haze, który wydaje album „Love = Evolution” i udostępnia go bezpłatnie na Facebooku. Jako, że „pół-życia” spędziłeś na tropieniu netlabeli, interesuje mnie, co myślisz o głoszonym przez tego artystę ruchu Music 2.0…

Ten model dystrybucji brzmień jest po prostu jedną z dróg, nic więcej. Jedni muzycy decydują się na publikacje płatne, inni zaś wybierają drogę rozpowszechniania efektów pracy na zasadach licencji Creative Commons, na czym bazuje działalność netlabeli, w tym Minicromusic. Muzyka darmowa bądź płatna pozostaje jedynie muzyką i jej tylko zamierzam poświęcać uwagę, nie zaś temu, dlaczego ktoś publikuje w taki sposób, a nie inny. Jeśli utwór porywa, to znaczy, że spełnia swoją „misję” – to zaś, czy został kupiony, czy legalnie pobrany ze strony netlabelu, jest dla mnie zupełnie nieistotne. Sprawa, o której mówimy, staje się tak naprawdę do bólu prosta, gdy tylko odrzemy ją z całego „ideologicznego smrodku”. Świeże wydawnictwa mają większą szansę na zaistnienie, opierając swoją działalność na modelu niekomercyjnej dystrybucji, wydawnictwa dojrzalsze zaś, mające renomę, mogą na siebie i swoich artystów zarabiać, a tym samym rozwijać swoją działalność na różnych innych płaszczyznach. Każda droga ma szereg plusów i szereg minusów, wynika z określonych decyzji i – nie zapominajmy o tym – możliwości. Nie chcę widzieć tu nic więcej. Zadaniem wydawnictw jest publikacja efektów pracy muzyków, natomiast to, jaką drogą ów proces przebiega, jest dla mnie zupełnie nieistotne…

Powiedz nam coś więcej o prowadzonym przez ciebie labelu Minicromusic…

Swojego czasu pisałem blog poświęcony muzyce netlabeli i zamarzyłem, aby kiedyś samemu stworzyć platformę, która mogłaby pomagać innym funkcjonować w muzycznym świecie i która mogłaby stać się też domem dla moich własnych kompozycji. To jedyna idea, jaka przyświeca temu projektowi – chęć dzielenia się brzmieniami, pewną wizją. Minicromusic Rec. to na tę chwilę przestrzeń właściwa dla muzyki z pogranicza najróżniejszych odmian techno – tak deep techno, jak i tech-house, minimal-tech czy dub-tech. Interesuje nas muzyka eksperymentalna i, powiedzmy, „klasyczna”, realizująca pewne standardy gatunku techno. To w zasadzie wszystko, co potrafię powiedzieć o Minicromusic Rec.

Czy jesteście otwarci na współpracę z młodymi artystami?

Jesteśmy otwarci na współpracę z każdym, kto ma ochotę dzielić się tym, co tworzy, i kto w zbliżony sposób, co ekipa Minicromusic Rec., postrzega kwestie brzmieniowe.

Czy możesz zdradzić nam swoje plany na najbliższy czas?

Plany na najbliższy czas to przede wszystkim realizacja kolejnych projektów muzycznych, nad którymi nieustannie pracuję, oraz podtrzymywanie i rozwijanie działalności tak Minicromusic Rec., jak i projektu Funfte Strasse, czyli cyklu imprez, wydarzeń kulturalnych i audycji radiowych, który mam radość tworzyć wespół z moim przyjacielem Menesem.

Na koniec powiedz nam coś więcej o nagranym przez ciebie mixie…

To dość eklektyczny wybór brzmień z pogranicza deep-tech, techno i minimal-tech. Słychać tam utwory, które w ostatnich miesiącach robiły na mnie największe wrażenie. Pozwoliłem sobie również wprowadzić do miksu dwie prace mojego autorstwa, które otwierają i zamykają całość. Ten set daje w pełni wyraz moim obecnym technicznym zainteresowaniom – słychać i utwory w pewnym sensie medytacyjne, delikatne, przestrzenne, jak też i bardzo surowe, intensywne, niepozwalające przejść obok siebie obojętnie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Magda Chomsk Nowicka


Muno Podcast 27 – Michal Wolski by muno.fm



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →