Muno Telegram: G_ssus: „Jeśli przestajesz się rozwijać, to zaczynasz się cofać”

Fot. Materiały prasowe
Wywiad
G_ssus, Crackhouse

Rozmawiamy z Piotrem Kleiną (G_ssus), jednym z szefów gdańskiego Crackhouse'u, miłośnikiem coraz prężniej rozwijającego się gatunku elektroniki zwanego rominimal techno. Pytamy o to, czym właściwie jest rumuńskie techno, czym ono różni się od typowego minimalu, jak odbierane są w Polsce imprezy z tego typu muzyką oraz jak wyglądały ostatnie miesiące w zarządzanym przez niego klubie.

G_ssus. Lepszy od oryginału

Światowy fenomen podbijający światowe parkiety. Spadkobierca „nudnawego” (jak określa go nasz rozmówca) minimal techno, wzbogacony o subtelne brzmienia, nieraz napędzane przez soczysty groovy sound. Kto by pomyślał, że zrodzi się nad Morzem Czarnym, daleko od bliższych Europejczykom kierunkom kojarzonym z propagowaniem popularnych odmian elektroniki. Rumuńskie techno zachwyciło samego Ricardo Villalobosa, ciesząc się coraz większym zainteresowaniem również w Polsce.

Odpowiedzialnym za taki stan rzeczy jest m.in G_ssus, współkurator organizowanych w Polsce imprez o nazwie glue. Zapoczątkowany w gdańskim Crackhousie cykl propagujący rominimal wychodzi naprzeciw wszystkiemu, co modne, szybkie i przesiąknięte undergroundem. Dostarcza emocjonalny minimal, edukuje ludzi z zakresu muzyki, która dla wielu wydaje się być egzotyczna. Czy tak właściwie jest? Cóż, dowiedzmy się.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

G_ssus, Piotr Kleina, Crackhouse, rominimal
Fot. G_ssus

G_ssus. Rumuński sound

Damian Badziąg: Czym jest rumuńskie techno bądź rominimal?

G_ssus: Rominimal to inaczej muzyka z nurtu deep/micro/minimal itp. pochodząca właśnie z Rumunii, ale o unikalnym soundzie zapoczątkowanym i rozpromowanym przez tamtejsze labele, producentów i promotorów. Jest to bardzo szeroki gatunek. Znajdziemy tu wszystko, od plażowych klimatów, przez szamańskie rytmy, breakbeaty, edity znanych kawałków, aż po mroczniejsze klimaty najbardziej zbliżone do gatunku techno, które nazywam właśnie rumuńskim techno albo darkami — ale to raczej nieoficjalne nazwy (śmiech).

Czym w takim razie różni (i czy w ogóle) się ono od typowego minimalu, które nierzadko i w pełni świadomie uważane jest właśnie za to drugie?

G_ssus: Obecnie minimal techno to bardzo pejoratywne określenie. Większości kojarzy się, niestety, z typowym berlińskim minimalem, jak np. Plastikman, i jest równoznaczne z nudą. Rumuński sound jest za to pełny groove’u, skomplikowanego sound designu, a zarazem subtelności. Bardzo ważny jest tutaj sub bass, więc ta muzyka ma szansę naprawdę wybrzmieć tylko na dobrym nagłośnieniu.

Szukając informacji na temat rominimal, natrafiłem na jedno ciekawe zdanie – „muzyka rumuńska nie znajduje ciebie, to ty musisz znaleźć ją”. Jak było w Twoim przypadku, gdy po raz pierwszy zaznajomiłeś się z tą akurat odmianą elektroniki?

G_ssus: To w sumie prawda. Jak pierwszy raz trafiłem na rominimal to nie miałem pojęcia, co to za gatunek. To było na początku mojej przygody z muzyką elektroniczną i myślałem, że to jakiś rodzaj dziwnych tech-housów. To zdanie można też odnieść do kultury unreleasów oraz niepodawania tracklisty przy podcastach itp. Niektóre kawałki grane są na największych festiwalach przez topkę DJ-ów, a jest możliwość, że nigdy nie będziesz mieć możliwości ich kupienia.

3. urodziny Ziemi – G_ssus podcast

G_ssus. Otwarte głowy

Jak kształtuje się rozwój sceny rumuńskiego techno w ujęciu globalnym od początku jej zrodzenia? Mówimy tutaj o gatunku mającym swoją niszę w wielu krajach czy jednak skupiona jest ona na uwadze niewielkiej liczby państw?

G_ssus: Aż takim specem od historii gatunku nie jestem, ale w ostatnich latach rominimal zaczął być ewenementem na skalę światową. DJ-e z Rumunii jeżdżą na toury po USA czy Ameryce Południowej. Bardzo mocna scena producencka, oprócz oczywiście rumuńskiej, jest w UK, Francji, Niemczech, Ukrainie, Rosji, Tunezji, Izraelu czy np. Argentynie, Peru i innych krajach tego regionu.

Skoro rozmawiamy o rumuńskim techno to nie można zapomnieć o cyklu glue, który od początku działalności zdobi line-upy Crackhouse (ostatnio również gościnnie na Jasnej w Warszawie). Muzyka w Polsce mało znana, ale z ogromnym potencjałem. Jak Trójmiasto odebrało imprezy?

G_ssus: Na Cracku od stycznia mieliśmy już trzy imprezy, jedną niedawno na Jasnej oraz jakiś czas temu w Schronie. Jedenastego czerwca wjeżdżamy do Wrocławia przejąć dziedziniec w Ciele. Odbiór imprez jest bardzo dobry. Sound, jaki promujemy przez glue, to naprawdę mocny underground i myślę, że ludzie, przychodząc na nasze imprezy pierwszy raz, nie spodziewają się tego, co na nich naprawdę usłyszą. Jeśli dasz ludziom dobry kontent, pomimo że do tej pory nieznany, to na pewno zostanie doceniony. Myślę, że w erze groove techno, darkowo-rominimalowe klimaty mają pełne prawo na przebicie się. Jedyne czego potrzeba, to otwartych głów promotorów.

Crackhouse, G_ssus
Fot. Crackouse / Facebook

G_ssus. Głęboka woda

Co do „Cracka”, to pierwszy, niepełny sezon klubowy za Wami. Jak podsumujesz minione miesiące? Siadło? Jakieś wnioski, przemyślenia?

G_ssus: Oj siadło. Na pewno były bardzo dynamiczne i cała nasza ekipa wykonała ogrom pracy. Cały czas mamy trochę rzeczy do poprawienia, ale staramy się też ciągle czas szukać nowych pomysłów, które można by u nas ulepszyć albo wprowadzić. Bo jeśli przestajesz się rozwijać, to zaczynasz się cofać.

Przypomnijmy tym którzy nie wiedzą, że powstaliście w miejscu innego klubu, co wiązało się z totalnym odnowieniem przestrzeni. Jak to się w ogóle stało, że znaleźliście się akurat na Stoczni oraz jak wyglądał proces tworzenia klubu? Piję głównie do samego pomysłu na wnętrze, późniejszego zarządzania czy podziału obowiązków.

G_ssus: W bardzo mocnym skrócie — wszystko zaczęło się od tego, że ekipa ziomali zrobiła sobie skatepark w starym garażu samochodowym w Sopocie. Mniej więcej w tym samym czasie ja nagrałem już kilka krótkich skate videos i chciałem jakoś bardziej rozpromować ten projekt. Kiedyś za sprawą Amour, teraz ICI COLO). Totalnie randomowo trafiłem na Crackpark gdzie była imprezka dla samych znajomych. Potem poleciało już z górki. Zgadałem się z Szymonem (Rudeboy) i razem z Radkiem (P.Dron) i Maksem zaczęliśmy robić tam prawdziwe imprezy. Było mega grubo, wypełnialiśmy miejscówę po brzegi, aż w końcu zaczęły się problemy z policją, urzędem miasta itd.

Byliśmy zmuszeni do szukania nowego miejsca. Po półtora roku udało nam się znaleźć lokal, w którym działamy obecnie. W sumie mega zaryzykowaliśmy i rzuciliśmy się na głęboką wodę, nie mając pojęcia o prowadzeniu lokalu ani nie mając zbyt dużych znajomości w światku didżejskim. Ilość tematów, jakie trzeba ogarniać przy prowadzeniu takiej miejscówki, jest naprawdę sroga, dlatego każdy zajął się tym, z czym miał już jakieś doświadczenie albo w czym się dobrze czuł. Ja np. z racji studiów miałem przyjemność zaprojektować układ funkcjonalny patio i klubu, a teraz zajmuję się tworzeniem grafik i razem z Szymonem częścią artystyczną.

Crackhouse, G_ssus
Fot. Crackhouse

G_ssus. Jak u siebie

Mieliście kolaboracje z projektami takimi, jak 999, SPLOT, The Cat Club, zaraz BCCO. Nieźle jak na niemający jeszcze roku klub. Artyści Was chwalą, chętnie do Was wracają. Nie odnosisz wrażenia, że jesteście obecnie jednym z bardziej pożądanych miejsc na polskiej scenie? Jeśli tak, to w czym tkwi sukces? (a wiem, że tak!)

G_ssus: Myślę, że chodzi o klimat, jaki u nas panuje. Jesteśmy jedną wielką ekipą przyjaciół i ziomali, którzy, połączeni zajawką do deskorolki i imprezek, w końcu otworzyli własną miejscówę. Momentami jak o tym myślę, to jest to dalej dla mnie lekka abstrakcja, ale to się serio dzieje. Ludzie jak do nas przychodzą, to też to widzą i czują się jak u siebie w domu. It’s not a crackhouse, it’s a crackhome

Ruszyliście po raz drugi z edycją latko 2022, czyli dwie sceny, nowe kolaboracje i jeszcze więcej dobrej muzyki. Musieliście jednak dostosować się no nowych realiów. Czym obecny sezon wakacyjny będzie się różnił od tego z zeszłego roku?

G_ssus: Największą zmianą jest właśnie druga scena, o której wspomniałeś. Układ patio musiał zostać trochę zmieniony względem zeszłego roku, żeby dźwięk nie leciał w stronę budynków mieszkalnych. Myślę, że zrobiło to robotę, nie tylko pod względem funkcjonalnym, ale też wizualnym. Póki co muzykę na patio musimy wyłączać koło 05:00/06:00, ale jeśli tak dalej pójdzie i nie będziemy zakłócać ciszy, to możliwe, że wrócą afterki na dworze do 10:00. Co do innych planów, to w wakacje chcemy wypróbować daytime parties, tak że najprawdopodobniej będziemy działać wtedy przez 4 dni w tygodniu — od czwartku do niedzieli.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →